Znaleziono 0 artykułów
28.05.2021

Książka tygodnia: Zośka Papużanka „Kąkol”

28.05.2021
Zośka Papużanka, „Kąkol” (Fot. Materiały prasowe)

„Kąkol” Zośki Papużanki to historia rodzinna osnuta wokół wakacyjnego wspomnienia z dzieciństwa. W tej powieści Papużanka znów zachwyca uważnością.

„– Antosiu! Antosiu! – Nieśmiałe wołanie niosło się z ganku. Babcia wychylała się przez balustradę i szukała wzrokiem pochylonych pleców Antosia. (…)

– Antosiu, obiad!

(…) Babcia Marysia nie musiała głośno wołać, słuch dziadka był w znakomitej kondycji.

– Antosiu! 

– Przecież słyszę! – odpowiadał Antoś.

Słyszał przecież. 

Ponownie pochylał się nad ziemniaczanym rzędem, szukając pasiastych niemrawych stonek. Słyszał.

Babcia stała na ganku krótką chwilę, po czym wracała do domu. Kłamała jak z nut, było dziesięć po pierwszej i nie zabrała się jeszcze wcale za przygotowywanie obiadu. Ale to nie miało znaczenia, wiedziała świetnie, i dziadek wiedział. Znaczenie ma powtarzalność, znaczenie ma, że ona woła, a on odpowiada, że słyszy. W tym leży siła każdego udanego związku i każdej religii, w powtarzalności. I żeby wszyscy coś z tego mieli, i kapłan, i wierni”. 

Zośka Papużanka (Fot. Andrzej Banaś)

Historię rodzinną można pisać na wiele sposobów – jak miałam zaszczyt napisać w poleceniu na okładkę nowej książki Zośki Papużanki „Kąkol”. Autorka historię zamyka we wspomnieniu z dzieciństwa, z wakacji na wsi, gdzie wspólnie spędzają długie tygodnie dziadkowie, ich dzieci z małżonkami i wnuki, czy tego chcą, czy nie. Pod jednym dachem rzecz jasna. Domu pod orzechem, który postawił dziadek ze swoim synem. „Dom był ich wspólnym dzieckiem, jednoczesnym synem i wnukiem, stworzonym według przepisu biblijnego, czyli na obraz i podobieństwo Twórców”. Nie do końca wygodnym, nie do końca dobrze przemyślanym. Bo tworzonym dla nich samych, a nie dla innych letników, którzy znaleźli się tam „niechcący”. Narratorka z braćmi – Trutniami – i rodzicami zajmują pokój na piętrze, do łazienki muszą pokonać 15 stopni schodów, przebyć zimny ganek i zejść do piwnicy. W nocy lepiej nawet nie myśleć, że mogłoby zachcieć się sikać.

Gdy dzieci nie mają innego punktu odniesienia, nie zamartwiają się, że mogłoby być inaczej, lepiej, że tym razem mogłyby spędzić wakacje nad morzem, na Mazurach albo w Bułgarii. Wchodzą w zarośla, pokrzywy, między krzewy i drzewa, budując sobie świat pełen przygód, nawet jeśli nie zawsze przyjemnych, to jednak przygód. Mierzą się z każdym dniem na nowo, jakby wczoraj i jutra nie było. Koszmarne wakacje okazują się najlepszymi wakacjami. 

Dorośli z kolei już dawno zatracili umiejętność życia chwilą. Każdy zerka na drugiego trochę spode łba, bo synowa nie do końca się udała, bo szwagierka przekupuje synka oranżadą, by wyszedł ze swojej kryjówki, bo teść ignoruje tych, którzy mu nie pasują. Rodzinka. Jak każda. 

Chyba poza dziadkiem i synem – ojcem bohaterki – nikt nie czuje się tam dobrze, dla reszty to tylko kolejne koszmarne wakacje. Więc gdy nadarzy się okazja, wymykają się. Mama narratorki chętnie dołącza do wypraw dzieci, wolałaby być małą dziewczynką i móc zaszyć się wśród polnych kwiatów i nie musieć wciąż uśmiechać się, odpowiadać, odzywać. Lubi marzyć, że za rok będzie inaczej.

Są jeszcze sąsiedzi, bliżsi i dalsi, krewni. Sporo zobowiązujących relacji wpisanych w urlop „na działce”. 

Papużanka umiejętnie plecie wątki odtwarzane w głowie narratorki. Spędzamy z bohaterami jedno lato, a odkrywamy zawiłe dzieje każdego z nich. Nieraz brutalna i gorzka rzeczywistość zderza się ze światem na podobieństwo krainy czarów Alicji. Znowu – jak w poprzednich powieściach – pisarka uwiodła mnie słowem, uważnością, czułością. 

„Warto się udać w tę baśniową podróż – poleca poetka Ewa Lipska. – Warto przedzierać się przez zarośla wydarzeń, przez gęstwiny historii, przez nieuchronne koleje losu. W tym magicznym realizmie dzieje się wyraziste życie, z którego trzeba wyrywać chwasty i pamiętać, skąd pochodzimy i po co jesteśmy stworzeni”.


* Zośka Papużanka, „Kąkol”, wydawnictwo Marginesy

Maria Fredro-Smoleńska
Proszę czekać..
Zamknij