Znaleziono 0 artykułów
20.11.2022

Mundial w Katarze: Rozrywka zbudowana na cierpieniu

20.11.2022
Fot. Getty Images

Imigranci pracowali po kilkanaście godzin dziennie, siedem dni w tygodniu, bez ani dnia przerwy. Nie mogli zmienić pracy, bo zabrano im paszport i grożono brakiem zapłaty. Nasza rozrywka, nasza zabawa, nasze sportowe emocje przed telewizorem umożliwiły współczesne niewolnictwo. Dlatego Mundial w Katarze należy bojkotować. 

Raz na dwa lata, zazwyczaj w okolicach wakacji, zmieniają się moje priorytety. Popołudnia spędzam przed ekranem, wykrzykując dobre rady dla goniących piłkę zawodników. Zaciskam kciuki przy karnych, denerwuję się na sędziego, kibicuję czarnym koniom (Islandia). Z przyjaciółmi długo dyskutuję o kondycji drużyny Holandii (i o tym, jak bardzo różni się od tej drużyny z lat 90. minionego wieku). Czasem oglądam powtórki co piękniejszych goli (i wracam do tych strzelanych przez Roberto Carlosa), żeby jeszcze raz doświadczyć tego, jak piłka przeczy prawom fizyki. 

Gdybyście w każdym innym momencie roku zapytali mnie, co sądzę o piłce nożnej, stwierdziłabym, że mnie nudzi. Ale i Mistrzostwa Świata, i Mistrzostwa Europy to zupełnie inna historia. I choć raz na dwa lata lubię zmieniać się w kibickę, to wiem, że w tym roku mundialu nie będę oglądać.

Nieludzkie traktowanie pracowników-imigrantów 

Fot. Getty Images

O tym, w jaki sposób Katar szykuje się do mundialu, czytam od dawna. Amnesty International od 2010 roku, kiedy to przyznano mundial jednemu z najbogatszych państw świata, bacznie obserwuje warunki pracy przy budowie stadionów, autostrad, hoteli i całej niezbędnej do przeprowadzenia turnieju infrastruktury. I publikuje raporty na ten temat.

W państwie zamieszkałym przez niecałe trzy miliony ludzi pracują dwa miliony migrantów. Ich wyzysk zaczynał się, jeszcze zanim opuścili własny kraj – Nepal, Indie, Pakistan, Bangladesz. Po pierwsze musieli mieć w Katarze sponsora, który zagwarantuje im pracę (i który w każdej chwili z gwarancji może się wycofać). Musieli również wnieść opłaty rekrutacyjne – opuszczali swoje kraje z długiem. Po przylocie dowiadywali się, że będą pracować w gorszych warunkach, dłużej i za mniej. Bardzo często zdarzało się, że po przyjeździe zabierano im paszport i szybko przestawano wypłacać pensję – albo płacono zaniżone honorarium, obiecując, że kiedyś zostanie ono wyrównane. Ludzie, którzy zdecydowali się na pracę w Katarze po to, żeby zarobić na utrzymanie rodziny i opłacenie szkoły dla dzieci, nie zarabiali wystarczająco, żeby w ogóle utrzymać się na miejscu. Nie mówiąc już o tym, że nie mieli nic, co mogliby wysłać do domu. Często przymuszano ich do pracy, grożąc, że jeśli nie zostaną na budowie po godzinach, ich wynagrodzenie będzie obniżone. Pracowali po kilkanaście godzin dziennie, siedem dni w tygodniu, bez ani dnia przerwy. Nawet gdyby chcieli zmienić pracę – nie mogli. Bo do tego potrzebują zgody od sponsora. Sponsor-agenta, który trzyma ich paszport. Nawet gdyby chcieli wrócić do siebie, nie mieli jak tego zrobić (tym bardziej że przecież muszą spłacić długi). 

Migranci w Katarze, w którym PKB na jednego mieszkańca (obywatela) wynosi ponad 61 tysięcy dolarów, mieszkają w klitkach po osiem–dziesięć osób i pracują fizycznie w ogromnym upale. Nie jest dokładnie znana liczba zgonów, ale Amnesty International opisuje konkretne przypadki, kiedy młodzi i zdrowi mężczyźni (którzy żeby wyjechać do pracy, musieli przejść odpowiednie badania) – umierali na budowie. Najprawdopodobniej na zawał serca, ale władze katarskie nigdy nie zleciły zbadania przyczyn ich zgonów. Skoro przyczyna jest nieznana, rodzinie nie trzeba wypłacać odszkodowania.

W 2017 roku po miażdżącym raporcie Amnesty International i petycjach do FIFA (która musi przestrzegać wytycznych ONZ dotyczących praw człowieka) Katar wprowadził zmiany w warunkach zatrudnienia pracowników-migrantów. Ustanowiono płacę minimalną i fundusz na rzecz wypłaty zaległych wynagrodzeń (choć nie zezwolono na tworzenie związków zawodowych). Jednak najnowszy raport AI pokazuje, że nadal istnieją luki prawne, które pozwalają sponsorom kontrolować pracowników (i uniemożliwiać im zmianę pracy), a pracodawcom zwlekać z wypłatami. I choć poprawiono warunki pracy wielu osób, to poprawa dotyczy tylko tych pracujących na oficjalnych obiektach turniejowych. A przecież mundial to nie tylko stadiony. Na trzy dni przed rozpoczęciem mundialu „Guardian” opublikował tekst o pracownicach hoteli, które na co dzień doświadczają – w najlepszym przypadku – molestowania ze strony pracodawców. Dziennikarze opisują historię Hope, która – za odrzucanie seksualnych propozycji przełożonego – dostawała bezpłatne nadgodziny w pracy.

Rozrywka oparta na wyzysku

Fot. Getty Images

To, że nasza rozrywka jest oparta na cierpieniu, wyzysku i śmierci innych ludzi, jest skandaliczne. W moim odczuciu w kraju, który penalizuje osoby LGBT+, w którym ambasador mundialu twierdzi, że homoseksualizm to defekt mózgu, w którym kobiety mają ograniczone prawa (muszą otrzymać pozwolenie od rodziny chociażby na studia za granicą albo małżeństwo), mundial w ogóle nie powinien się odbyć. To są wystarczające powody. Ale oburzające traktowanie pracowników, którzy ten mundial umożliwili, powinno wszystkich nas zachęcić do bojkotu tegorocznych Mistrzostw Świata.

Amnesty International nawołuje do pokazania FIFA czerwonej kartki. Bo zgodziła się na mundial wyzysku, na którym zarobi jakieś sześć miliardów dolarów. Na tym mundialu zarobią również piłkarze, reklamodawcy i media, które – żeby relacjonować rozgrywki – zgodziły się na obostrzenia dla reporterów wprowadzone przez katarskie władze (nie wolno im chociażby filmować kwater, w których mieszkają pracownicy-migranci). Zarobią nawet ci, którzy całe sekcje online’owych serwisów poświęcają na informacje o tym, jak „krwawy mundial” łamał prawa człowieka, ale pod spodem zamieszczają informacje o kontuzjach, sporach i przeczuciach zawodników. To się na pewno kliknie. Bo przecież od soboty 20 listopada 2022 roku przestaje liczyć się cokolwiek innego – wszyscy wpadniemy w futbolowy trans. 

Przyjemność nie jest najważniejsza

Fot. Getty Images

Mundial to krótki, zbiorowy sen. Na chwilę odrywamy się od trosk codzienności, które w ostatnich latach stają się coraz poważniejsze. Pozwalamy sobie na zapomnienie, choć doskonale wiemy, że te kilkanaście dni turnieju drużyn to wielka machina do robienia pieniędzy. I to często bardzo kontrowersyjna (począwszy od tego, jacy reklamodawcy pojawiają się na banerach wokół murawy, a skończywszy na skandalach korupcyjnych wokół FIFA). Ale w momencie, kiedy rozrywka została okupiona cierpieniem i śmiercią innych ludzi, nasz zbiorowy sen zapomnienia nie może być już niczym usprawiedliwiony. Nasza rozrywka, nasza zabawa, nasze sportowe emocje przed telewizorem umożliwiły współczesne niewolnictwo. Bo kim jest ktoś, komu po przyjeździe do kraju, w którym zapewniano mu pracę, najpierw odebrano paszport, a potem przestano wypłacać pieniądze, jeśli nie niewolnikiem?

Wydawać by się mogło, że niewolnictwo skończyło się wraz z wojną secesyjną, ale raporty Amnesty International i Human Rights Watch szacują liczbę współczesnych niewolników na 21–45 milionów. 

Dlatego jedyne, co mogę zrobić, to nie włączać telewizora. I nie klikać na nagłówki o tym, jak Polska wygrała bądź przegrała z Argentyną. Nie śledzić poczynań Holandii, Brazylii i Argentyny.

Jedyne, co mogę zrobić, żeby nie wspierać rozrywki zbudowanej na cierpieniu drugiego człowieka, to w tym roku – wbrew przyzwyczajeniom – nie być kibicką. Nie zawsze moja przyjemność musi być najważniejsza. 

Katarzyna Boni
Proszę czekać..
Zamknij