Znaleziono 0 artykułów
10.06.2023

Nieoczywiste kierunki na city break

10.06.2023
Innsbruck (Fot. Getty Images)

Tętniący sztuką Rejkiawik, Bukareszt z socrealistyczną architekturą, Edynburg, który zainspirował świat Harry’ego Pottera – polecamy nieoczywiste destynacje na city break.

Bukareszt: Hipsterski socrealizm

(Fot. Getty Images)

City break w cieniu socrealistycznej architektury to niesamowita przygoda. Bo Bukareszt to nie tylko Pałac Parlamentu (Palatul Parlamentului), który rozmiarami dorównuje Białemu Domowi w Waszyngtonie. To także wybitna kultura kawowa – kawiarnie serwujące specialty coffee ciężko zliczyć. Na uwagę zasługują słynny Steam, położony wśród zieleni Artichoke, oraz mikroskopijny Zissou. Niedocenione rumuńskie wina, których nie uświadczy się nawet w najmodniejszych miejscach w Warszawie, można próbować w lokalnych wine barach, takich jak Marvin w eleganckiej dzielnicy Eroilor czy modne OTOTO. Wrażenie robią także bogato zaopatrzone księgarnie oferujące literaturę w wielu językach – selekcje dorównują tym, których oczekiwałoby się raczej po londyńskim Waterstones. Warto odwiedzić Cărturești, księgarnię Modul zlokalizowaną zaraz obok bukareszteńskiego uniwersytetu, oraz angielskojęzyczną Cărturești & Friends – Marta Knaś

Bolzano: Południowe słońce i widok na Dolomity

(Fot. Getty Images)

Miasteczko, oddalone tylko godzinę jazdy pociągiem od słynnej Werony, to punkt przecięcia się włoskiej i austriackiej kultury, gdzie ciepłe, południowe słońce spotyka się z widokiem na Dolomity. Idealne miejsce na pobyt to butikowy hotel Parkhotel Mondschein,mieszczący się w zabytkowym budynku, który rozbudowano w 1890 r., połączony ze studiem jogi Arise oraz pięknym barem Luna. Najlepszą pasta fresca można zjeść w niepozornej knajpce Pasta Lab – l'arte della pasta. Dla miłośników aperitivo przystankiem obowiązkowym jest Vögelino – mały bar mieszczący się zaraz przy głównym Piazza Walther. Warto wstąpić też do Victorienne, sklepu ze świetną selekcją bardziej i mniej znanych marek, takich jak Isabel Marant, Ulla Johnson czy Dans Lente. Po doznania artystyczne warto wstąpić do Fondazione Antonio Dalle Nogare oraz muzeum sztuki współczesnej Museion – Marta Knaś

Edynburg: W świecie Harry’ego Pottera

(Fot. Getty Images)

Jedno z najpiękniejszych miast świata położone jest na siedmiu wzgórzach. To w tutejszej kawiarni J.K. Rowling wymyślała magiczny świat Harry’ego Pottera. Zresztą Victoria’s Street była najprawdopodobniej inspiracją dla ulicy Pokątnej, na której Harry i inni uczniowie Hogwartu kompletowali magiczny ekwipunek. Ale magia stolicy Szkocji to nie tylko popularna saga. Warto zgubić się wśród średniowiecznych kamienic i zwiedzić jedną z najstarszych fortec w Wielkiej Brytanii. Następnie usiąść na trawie w Princes Street Gardens, by potem podziwiać architekturę Nowego Miasta. Budynki w tej części Edynburga powstały w XVIII w. Na każdym kroku czekają tu urocze kawiarnie, restauracje oraz puby, w których znajdziemy ogromny wybór whiskey. Nie można zapomnieć o muzeach, do których wstęp jest w większości bezpłatny. Mroczne podziemia Edynburga zobaczycie, zwiedzając Mary King’s Close. To zabytkowy budynek znajdujący się pod budynkami przy Royal Mile, który na chwilę przeniesie was do XVII w. Zapierającą panoramę miasta zobaczycie z Calton Hill, a miłośników górskich wędrówek zachwyci Hollyrood Park, z którego można podziwiać panoramę miasta, zatoki i pobliskie wyspy – Kasia Pietrewicz

Tbilisi: Rozmowy do rana

(Fot. Getty Images)

Wśród oczywistych urlopowych wyborów, jak zatłoczony w sezonie Paryż czy Rzym, Gruzja, kraj pochodzenia Demny i Nony Gaprindaszwili (arcymistrzyni szachów, o której zapomniano wspomnieć w „Gambicie królowej”, co słono kosztowało producentów serialu), błyszczy jak prawdziwy diament. Większość turystów, myśląc o tym kraju, wybiera nadmorskie Batumi. Jednak to Tbilisi jest jednym z najbardziej intrygujących i eklektycznych miejsc w Gruzji. To zdecydowanie miejsce dla romantycznych turystów, szukających przygód. Urok miasta docenią ci, którzy lubią błądzić po uliczkach, odkrywając kolejne skarby historii i architektury.

W historycznej dzielnicy Tbilisi, leżącej u stóp twierdzy Narikala, między pozostałościami po siermiężnym komunizmie, można odkryć prawdziwe perły – misternie zdobione drewniane balkony, które sprawiają wrażenie, jakby za jednym dotknięciem miały się złożyć jak w grze w bierki, czy bajkowe witraże ukryte w zabytkowych klatkach schodowych. Tu za każdym zakrętem znajdziesz małe winiarnie z gruzińskim specjałem, bursztynowym winem, i przekąskami, wśród których kuszą wypełnione bulionem pierożki chinkali czy chaczapuri. Warto też spróbować kiszonych fig, mirabelkowego sosu lub konfitury z zielonego orzecha włoskiego, które serwuje chociażby restauracja Rigi na Saarbrucken Square. Punktem obowiązkowym dla koneserów lokalnych przysmaków jest też restauracja Shavi Lomi z klimatycznym ogrodem i obrazami gruzińskiego malarza Niko Pirosmaniego, gdzie można spróbować nowoczesnych interpretacji tradycyjnych gruzińskich dań, w tym m.in. zielonej kaszy jaglanej czy sosu z kalarepy. Jednym z najmodniejszych barów w Tibilisi jest obecnie położona w centrum, zatłoczona wieczorami do granic Lolita.

By lepiej poznać i zrozumieć historię miasta, trzeba odwiedzić Gruzińskie Muzeum Narodowe, przejść mostem Pokoju czy główną ulicą imienia największego gruzińskiego poety – Szoty Rustawelego, którą wieńczy spektakularny plac Wolności, odwiedzić łaźnie siarkowe w jednej z najstarszych dzielnic miasta, Abanotubani, oraz targi ze starociami. Jest jeszcze coś, bez czego nie wyjeżdża się z Tbilisi – bez butelki wina z lokalnej rodzinnej winiarni oraz bez choć jednej uczty z gościnnymi i rozśpiewanymi Gruzinami, którzy kochają toasty i rozmowy do rana – Katarzyna Mizera

Innsbruck: Noce i dnie na świeżym powietrzu

(Fot. Getty Images)

Mówisz Austria, myślisz Wiedeń. Widzisz Tyrol, przypominasz sobie włoskie szczyty. Tymczasem najlepsza destynacja na nieoczywisty city break powstaje z mariażu tych dwóch miejsc. Austriacki Tyrol i jego stolica, Innsbruck, to idealny kierunek dla marud wśród maruderów, wiecznie niezdecydowanych i spontanicznie powstałych grup znajomych, które jeszcze nie do końca znają swoje potrzeby i nawyki. Kompaktowe miasto zamknięte pasmem górskim Nordkette, przecięte turkusowozieloną rzeką Inną, nad którą stoją malownicze kamieniczki – dawne domy rzemieślników (wyglądają niczym z planu filmu Wesa Andersona), tętni młodzieńczą energią. Ale bez obaw, fani historii też kilka razy wezmą tu głęboki wdech, chociażby na widok Złotego Dachu na starówce, składającego się z ponad 2 tys. pozłacanych dachówek, które najlepiej oglądać, gdy odbijają promienie zachodzącego słońca, czy kościoła dworskiego Hofkirche z robiącym piorunujące wrażenie grobowcem cesarza Maksymiliana I. Entuzjaści aktywnego wypoczynku, którzy nawet gdy decydują się na city break, nie chcą tracić kontaktu z naturą, docenią alpejskie szlaki, zarówno piesze, jak i rowerowe (świetne do zjeżdżania, zwłaszcza na elektrycznym rowerze), które zaczynają się kilka kroków od centrum Innsbrucka. Zapierające dech w piersiach widoki i klimat niczym z reklamy słynnej czekolady gwarantowane! Miasto można podziwiać też z góry, wjeżdżając widokową kolejką Hungerburgbahn, której stacje zaprojektowała jedna z najsłynniejszych architektek na świecie Zaha Hadid, jedząc przy okazji lunch z najpiękniejszym widokiem na świecie. Na koniec to, co w city breakach najważniejsze, czyli nocne życie. Sprzyjają mu liczne roof bary. Dobre samopoczucie następnego dnia gwarantowane – świeże powietrze i krystalicznie czysta woda z lodowca (do pobrania w miejskich źródełkach) zafundują organizmowi detoks, na który wybierając się do każdego innego miasta w Europie, próżno liczyć – Agnieszka Zygmunt

Rejkiawik: Sztuka, muzyka, natura

(Fot. Getty Images)

Po pandemii powróciły festiwale, rave’y i kameralne koncerty w kawiarniach muzycznych, maratony filmowe, zajęcia z dziergania, wystawy i wiele więcej. Rejkiawik ma również do zaoferowania hipsterskie bary z winami naturalnymi, takie jak Mikki Refur, przytulne kawiarnie ze świeżo paloną kawą (moją ulubioną jest Reykjavik Roasters) oraz piekarnie, do których prowadzi aromat cynamonu, np. popularna Brauð & Co. A jeśli zapragniecie wyskoczyć poza miasto, możecie odwiedzić wulkaniczne wyspy Westmana, przespacerować się po lodowcu Sólheimajökull albo wybrać się na kąpiel w wypływającej z gorącego źródła rzece Reykjadalur – Julia Właszczuk

Gdynia: Polski Tel Awiw

(Fot. Getty Images)

Modernistyczna architektura, modne knajpki i, przede wszystkim, jedyna w swoim rodzaju, ostra, świeża bryza od morza. Zamiast komercyjnego, turystycznego, przereklamowanego Sopotu i momentami zbyt monumentalnego Gdańska, wybieram najskromniejsze z trójmiejskiej triady. W Gdyni staram się spędzać jak najwięcej czasu – zaczynam wtedy dzień od spaceru z psem przez las w kierunku orłowskiego mola (po drodze łapię flat white z Bike Cafe), potem idę z dzieciakami na plażę, a na lunch jadę do centrum – do Mora Bistro, które przypomina amerykański diner, Haosu z azjatycką kuchnią fusion albo na pizzę do Serio. W chłodniejsze dni, a tych nad Bałtykiem nie brakuje, zamawiam zupę z Umi Ramen. A gdy pada, odwiedzam Muzeum Miasta Gdyni albo Muzeum Emigracji pięknie położone w porcie. W ostatnich latach Gdynia stała się drugim domem nie tylko dla mnie, lecz także dla wielu warszawskich znajomych. Czasami łatwiej umówić się z nimi w Must Bake’u nieopodal placu Górnośląskiego niż stołecznym Śródmieściu Południowym. To najlepiej świadczy o nadmorskim luzie. Tu zmienia się perspektywa – Anna Konieczyńska

Bergen: Kulturalna stolica Norwegii

(Fot. Getty Images)

Otoczone fiordami, górami i morzem miasto ma do zaoferowanie nie tylko piękne widoki i duży wybór tras do aktywnego wypoczynku. Wymarzony city break można rozpocząć spacerem po Bryggen, historycznej dzielnicy miasta, wpisanej na Listę światowego dziedzictwa UNESCO. Oprócz urzekającej architektury znajdują się tu małe sklepy, galerie, pracownie artystyczne i restauracje. Nieopodal Bryggen zlokalizowany jest Targ Rybny, gdzie oprócz świeżych owoców morza można też spróbować produktów od lokalnych rolników. By odpocząć od zgiełku, warto skręcić w pobliskie uliczki. Małe zadbane domy z kwiatami na gankach, wybrukowane drogi, uśmiechnięci mieszkańcy na spacerach, cisza i nieoczekiwane wyjścia na niewielkie, ale spektakularne tarasy widokowe – pokazują inne oblicze kameralnego miasteczka. Odwiedzić trzeba centrum artystyczne Kode, które jest połączeniem kilku muzeów sztuki, m.in. z dużą kolekcją dzieł Edwarda Muncha, rzemiosła, designu i muzyki (w tym dom-muzeum kompozytora Edvarda Griega). Na idealne zakończenie dnia – sześciominutowa podróż kolejką linową Fløibanen z centrum miasta na szczyt Fløyen na zachód słońca z widokiem na fiordy – Iryna Volodko.

Redakcja Vogue.pl
Proszę czekać..
Zamknij