Znaleziono 0 artykułów
21.12.2023

Ultimatum w związku. Jak uniknąć impasu w relacji?

21.12.2023
Fot. Getty Images

Stawianie ultimatum świadczy o kryzysie w relacji i nigdy go nie rozwiązuje. Jest środkiem przymusu, groźbą i przekroczeniem granic drugiej osoby. Wynika z ogromnej desperacji i bezradności osoby, która nie czuje się widziana i słyszana przez partnerkę/partnera. Jednocześnie formuły wypowiadane według schematu: „Jeśli to się nie zmieni, to odejdę albo znajdę sobie kogoś innego” pozbawiają podmiotowości osobę, do której są adresowane. – Z takiego impasu pomaga wyjść tylko otwarta i pełna szacunku komunikacja. Obserwowanie siebie, swoich emocji i mówienie o swoich potrzebach – tłumaczy psychoterapeutka i psycholożka Agnieszka Koch.

Stawianie ultimatum w związku to dobry pomysł?

Agnieszka Koch: Nie. 

Dlaczego?

Bo to jest środek przymusu, groźba, żądanie, które pokazuje niezbyt dobrą kondycję relacji. 

Definicja ultimatum brzmi tak: bezwzględne żądanie spełnienia określonych warunków w wyznaczonym terminie pod groźbą zastosowania drastycznych środków przymusu.

Dobrze, że pani ją przywołała – to jest dokładnie to. 

Dużo mocnych słów: bezwzględne, drastyczne, pod groźbą…

W punkt. 

To słowa, które nie kojarzą się z byciem w relacji.

Ta definicja świadczy o brutalności, ale ultimatum takie właśnie jest: bezwzględne. Jeśli złagodzimy tę definicję, osoba, która stosuje ultimatum, może pomylić je ze stawianiem granic. 

Jaka jest różnica?

Granice stawiamy w poszanowaniu autonomii drugiej osoby. Mamy prawo powiedzieć, co nam przeszkadza, czego potrzebujemy, jak się czujemy w danej sytuacji. 

Gorzej, jeśli przekraczamy te granice.

I żądamy, żeby w związku z tym, co powiedzieliśmy, ktoś zrobił coś konkretnego: „Masz to zrobić, a jeśli nie – odchodzę”. To jest właśnie ultimatum, a nie stawianie granic. Ultimatum jest przekroczeniem granicy drugiej osoby, a to nigdy nie jest właściwe.

Jakie ultimatum ludzie najczęściej stawiają sobie w relacjach?

Zwykle związane z jakąś ważną sferą życia, na przykład z seksualnością. 

Czyli takie ultimatum może brzmieć: „Uprawiamy seks częściej albo odchodzę”?

W takich sytuacjach osoba słyszy: „Częściej potrzebuję seksu, bliskość fizyczna jest dla mnie ważna, chcę się czuć pożądana/pożądany. Jeśli to się nie zmieni, to odejdę albo znajdę sobie kogoś innego”. Bardzo często ultimatum dotyczy też dzieci i jest stawiane w różnych konfiguracjach. 

Decydujemy się na dziecko albo koniec związku?

To działa też w drugą stronę: kiedy na przykład ciąża jest nieplanowana albo są jakieś powikłania i jedna strona chce ciążę przerwać, a druga nie. Ultimatum dotyczy też uzależnień. Formuły wypowiadane w akcie ostatecznej bezradności często brzmią: „Przestaniesz pić albo odchodzę”, „Rzucasz hazard albo koniec z nami”. 

Czy to nie jest jedyne dobre ultimatum?

To ultimatum wydaje nam się bardziej szlachetne, bo czujemy, że osoba, która je stawia, myśli o dobrostanie partnera. Dla mnie jednak bardzo ważne jest, jak dochodzi do momentu, w którym ktoś decyduje się na…

…tak radykalny krok?

Taki krzyk rozpaczy. Większość z nas przecież wie – nawet jeśli nie potrafi tego nazwać – że ultimatum nie może być dobrym rozwiązaniem. A mimo to dość często zdarza się w relacjach. Czasem konsekwencją ultimatum jest nawet przyjście do gabinetu na terapię. 

Co zwykle prowadzi do ultimatum?

Wynika ono z ogromnej desperacji. Jedna z osób w związku czuje tak wielką bezradność, że nie widzi innego wyjścia. Ludzie zwykle mówią o tym tak: „Byłam już przy ścianie”, „Zostałem doprowadzony do granicy i czułem, że dłużej nie wytrzymam”, „Wszystko albo nic”.  

Rozumiem, że to jest sytuacja, w której prośby i sugestie niczym nie skutkują i pozostaje już tylko postawienie ultimatum?

Zazwyczaj ultimatum to nie jest pierwszy środek, po który sięgają partnerzy. Prowadzi do niego eskalacja konfliktu: „Mówiłam, ale do niego nie docierało, prosiłam, ale nie słyszał, sugerowałam, ale chyba nie zrozumiał”. Kiedy słucham takiej pary w gabinecie, dość szybko staje się dla mnie oczywiste, że jedna osoba to wszystko komunikowała, ale druga niekoniecznie ją słyszała.  

Nadawca i odbiorca nie spotkali się.

Oboje mieli poczucie, że dzieje się coś niedobrego, ale nie widzieli potrzeb partnera, tylko swój ból i narastającą frustrację. Ona miała poczucie, że przekazuje wszystko, co dotyczy jej potrzeb, co chciałaby zmienić w relacji, ale on jej nie słyszał. A w gabinecie pyta ze zdziwieniem: „Jak to się stało, że jesteśmy w tym miejscu? Nigdy mi o tym nie mówiłaś!”. Ona odpowiada: „Oczywiście, że ci mówiłam, wielokrotnie!”. 

Jak wyjść z takiego impasu?

Zachęcam partnerów, by spróbowali spojrzeć na siebie łagodniej. W terapii budujemy bezpieczną przestrzeń, w której partnerzy mogą usłyszeć się na nowo, zrozumieć, co kryje się za ich słowami i jakie potrzeby oraz emocje chcą sobie pokazać. Dzięki temu mogą dostrzec, że zachowują się w pewien określony sposób nie dlatego, że chcą manipulować drugą stroną, tylko dlatego, że cierpią. W konsekwencji sięgają po drastyczne środki i bardzo szkodliwe metody. Pokazują, jak bardzo jest im źle. 

Próbują potrząsnąć partnerem?

Metaforycznie. Mówią raczej: „Chcę, żeby było nam ze sobą dobrze, czy tobie też na tym zależy?”. Osoby sięgające po ultimatum zwykle chcą ratować związek. Ale to nie jest ratunek, ani żaden plan – nie można przecież zaplanować konsekwencji ultimatum. 

Partner może dostosować się do mojego żądania.

Albo nie. Zdarza się, że osoba, która nie czuje się widziana i słyszana w związku, stawia ultimatum i jeśli partner nie spełnia jej warunków, odchodzi. Jednak równie często ultimatum jest wypowiadane mimochodem, rzucane na wiatr. Druga strona ich nie spełnia, ale związek wciąż trwa.  

Co wtedy?

To jest trudny moment, ponieważ z ultimatum bardzo trudno się wycofać. Przekroczenie granic powoduje, że zaczynamy coraz bardziej je przesuwać. Osoba dostająca ultimatum czuje się przekroczona, a osoba stawiająca je przekracza kogoś, więc też czuje się z tym źle. 

Jak można uniknąć ultimatum? Co może pomóc?

Otwarta, pełna szacunku komunikacja. Kiedy w związku jest przepływ, obie strony czują się widziane i słyszane, raczej nie ma możliwości, żeby to, co ważne dla jednej strony, było zupełnie nieważne dla drugiej. I nawet jeśli w czymś bardzo się różnią, to wypracowanie kompromisu jest możliwe. Czyli jedna strona da drugiej coś, czego ta potrzebuje, nawet jeśli ta pierwsza nie do końca rozumie tę potrzebę. Wie natomiast, że dla partnera jest to niezwykle ważne. I to wystarczy.

Co jest przyczyną stawiania ultimatum?

Niezaspokojone potrzeby więzi: poczucia bezpieczeństwa, bycia ważnym, kochanym, akceptowanym, widzianym i słyszanym – to wydaje mi się kluczowe. Jeśli czuję się widziana, nie muszę domagać się podstawowych rzeczy. Jestem ważna dla drugiej osoby, więc nie ma ryzyka, że nie uzna moich potrzeb. 

A jeśli tak się nie czuję?

To cały mój świat drży w posadach. Bo jeśli najważniejsza osoba w życiu nas nie widzi i nie słyszy, to bardzo uderza w nasze poczucie bezpieczeństwa. A bez tego trudno się do kogoś zbliżyć. Jeśli nie czuję się naprawdę ważna dla mojego partnera/mojej partnerki, zrobię wszystko, by poczuć, że jestem. Nawet postawię ultimatum. 

Do czego może prowadzić ultimatum?

A jak to wszystko, o czym rozmawiamy, brzmi?

Jak zgliszcza!

Nie jest to raczej opowieść z cyklu „Żyli długo i szczęśliwie…”. Osoba, której stawia się ultimatum, może czuć, że odbiera się jej decyzyjność, podmiotowość i sprawczość. Partner/partnerka nie traktuje jej z szacunkiem, bo wie lepiej, co jest dla niej dobre. A to z kolei może wpływać na poczucie własnej wartości. 

Jak unikać ultimatum?

Uczyć się komunikacji. Obserwować siebie i swoje emocje, zadając sobie pytania: „Co się ze mną dzieje? Jak się czuję w tej relacji? Co mogę zrobić, by ochronić nie tylko nasz związek, ale też siebie?”. Taka aktualizacja stanu emocjonalnego w związku, ale też naszych indywidualnych uczuć i potrzeb jest ogromnie ważna. Dobrze sprawdzać to na bieżąco – samodzielnie albo z pomocą psychoterapeuty. A jeśli nie chcemy podjąć terapii, zawsze można pójść na warsztaty dla par, czytać książki, słuchać podcastów. Jednak najważniejsze jest klarowne komunikowanie potrzeb. Zanim postawimy siebie pod ścianą, dobrze spróbować czegoś łagodniejszego. 

 

Agnieszka Koch jest psycholożką, psychoterapeutką i wykładowczynią Uniwersytetu SWPS. Prowadzi warsztaty rozwojowe dla par i rodzin w kryzysach. 

Marta Szarejko
Proszę czekać..
Zamknij