![(Fot. Materiały prasowe)](/uploads/repository/01_inne/dsc-6627-42.jpg)
Nie ma wątpliwości, że szalony rozwój rynku sztuki w Polsce ostatnich lat to zasługa najlepszych prywatnych galerii, które wyznaczają wysoki poziom, a jednocześnie gwarantują dobre inwestycje finansowe. Od lat 90. kształtuje się środowisko prywatnych kolekcjonerów. To inwestorzy i prawdziwi znawcy sztuki, którzy coraz częściej przestają być anonimowi, otwierają swoje zbiory przed publicznością, a jak zauważa Marta Kołakowska, współtwórczyni WGW, dziś, w dobie kryzysu instytucji publicznych, stają się mecenasami i dynamicznie rozwijają rynek.
Po 11. edycji Warsaw Gallery Weekendu o fenomenie wydarzenia, wyzwaniach i planach na przyszłość rozmawiamy ze współtwórcami i czynnymi galerzystami, Martą Kołakowską i Łukaszem Gorczycą.
![(Fot. Materiały prasowe)](/uploads/repository/01_inne/dsc-6383-38.jpg)
Warsaw Gallery Weekend: Skąd wziął się pomysł na festiwal
W 2010 roku stało się coś niezwykłego. Warszawscy prywatni galerzyści, którzy rywalizowali na ciasnym rynku sztuki, postanowili zmienić strategię – połączyć siły i otworzyć się na publiczność. Kilkanaście wernisaży zaplanowanych na ostatni weekend września, mapka wyznaczająca spacerowe trasy od galerii do galerii, spotkania z artystami i oprowadzania kuratorskie złożyły się na program pierwszego festiwalu sztuki nowoczesnej w mieście – Warsaw Gallery Weekendu.
– To był bardzo szczególny moment. Kryzys ekonomiczny w 2008 roku okazał się mało dotkliwy, w Warszawie były energia i pieniądze. Publiczne instytucje kultury działały prężnie i wspierały artystów, więc po 10 latach prowadzenia Galerii Raster czuliśmy z Michałem Kaczyńskim, że nasz intuicyjny pomysł na galerię ma sens, że środowisko rozwija się i razem można robić jeszcze więcej – mówi Łukasz Gorczyca ,współtwórca WGW. – To był eksperyment bez rozpisanej na lata strategii i konkretnych celów. Chęć otwarcia się na nową grupę, próba kształtowania swojego miasta.
![(Fot. Materiały prasowe)](/uploads/repository/01_inne/dsc-4808-4.jpg)
Od 2004 roku każdej wiosny odbywała się w Warszawie (i innych miastach) Noc Muzeów. To dla pomysłodawców WGW było bardzo inspirujące. – Ludzie ustawiali się w kolejkach do Muzeum Narodowego czy Muzeum Farmacji, które normalnie świeciły pustkami. Warszawiaków porwała idea festiwalu, tematycznego weekendu wypełnionego atrakcjami. To był pretekst, żeby wyjść z domu i poznać miejsca, które na co dzień się omija – tłumaczy Marta Kołakowska, założycielka Galerii Leto.
– Zobaczyliśmy, jak wielka jest potrzeba uczestnictwa, i postanowiliśmy iść za tym trendem – dodaje Gorczyca.
Dobre wzorce były na wyciągnięcie ręki. Galeryjne weekendy funkcjonowały już z sukcesami w Berlinie czy Wiedniu. – My mieliśmy szansę stworzyć pierwszą taką imprezę w regionie, przed Pragą i Budapesztem. W ten sposób mogliśmy umieścić Warszawę jako ważny ośrodek na środkowoeuropejskiej mapie sztuki – mówią.
Formuła okazała się ciekawa dla zachodnich kuratorów i kolekcjonerów. Kilka dni w nowym, mało znanym mieście artyści w ich rodzimych galeriach i specyfika artystycznej sceny podana jak na tacy. Dla lokalnych galerii była to szansa przebicia się. Dotychczasowa strategia promocji na prestiżowych targach jak Frieze czy Art Basel wymagała wysokich budżetów i dużego dorobku, którego większość jeszcze nie miała.
![(Fot. Materiały prasowe)](/uploads/repository/01_inne/dsc-1421-3-33.jpg)
Warsaw Gallery Weekend: Kolekcjonerzy wychodzą z cienia
Dzięki WGW zmienia się pozycja kolekcjonerów w świecie polskiej sztuki. – Jeszcze kilka lat temu, kiedy kogoś przedstawiałem jako kolekcjonera, od razu padało zdanie: „Ja? Ja nie jestem kolekcjonerem”. To wynikało ze skromności, niepewności. Teraz to słowo nikogo nie zaskakuje, wiąże się z uznaniem – mówi Łukasz Gorczyca.
– Dziś, kiedy artyści nie mogą liczyć na wsparcie instytucji państwowych, kupowanie sztuki do kolekcji jest formą mecenatu. Dzięki tym zakupom wszyscy – od debiutantów, przez wielkich artystów, po kuratorów czy galerzystów – możemy w ogóle funkcjonować – dodaje Kołakowska.
Kolekcjonerzy wychodzą z cienia i budują społeczność. Na przykład w trakcie targów NOT FAIR 2021 otwarto wystawę, na której pokazano wyłącznie prace z prywatnych kolekcji i zakupów galeryjnych. Kurator Michał Woliński wybrał 50 prac, nie malarstwa czy fotografii, ale instalacje i obiekty – prace, które mogłyby znaleźć się w każdym muzeum.
![Łukasz Gorczyca (Fot. Materiały prasowe)](/uploads/repository/01_inne/gorczyca.jpg)
Liczby wskazują bardzo wyraźnie – rynek kwitnie. W 2020 roku obroty na polskim rynku aukcyjnym wzrosły o 29 proc., osiągając poziom 380,4 mln zł (dane Artinfo.pl). Najdroższa praca ostatnich lat, „Caminado” Magdaleny Abakanowicz, została sprzedana za ponad 8 mln zł (dane Artinfo.pl), a tylko w ostatnich miesiącach w Warszawie otwarto dwie nowe, duże prywatne galerie – Import Export i Gunia Nowik Gallery.
– To złożone zjawisko, ale rzeczywiście pandemia wiele zmieniła – przyznaje Łukasz Gorczyca. – Po pierwsze ludzie zaczęli spędzać czas w domach, rozejrzeli się wokół i przyjrzeli temu, co ich otacza. Po drugie zorientowali się, że przez inflację ich oszczędności kurczą się, leżąc na kontach bankowych. Zaczęli więc realizować długo odkładane decyzje.
– A dobra sztuka zawsze jest dobrą inwestycją – dodaje Kołakowska.
Warsaw Gallery Weekend: Po co nam jeszcze galerie
Współcześni artyści pokazują swoje prace na Instagramie. Czasami sami zrzeszają się i organizują wystawy (Potencja) albo otwierają własne przestrzenie galeryjne (Galeria Czwartek). Niektóre fanpage’e twórców na Facebooku mają ponad 100 tys. fanów (Aleksandra Waliszewska). Do czego więc dziś ma służyć galeria?
![Marta Kołakowska (Fot. Materiały prasowe)](/uploads/repository/01_inne/kolakowska.jpg)
Marta Kołakowska: – Dobra galeria potwierdza renomę, ugruntowuje pozycję artysty, a później wkłada wiele pracy, budując jego zaplecze. Produkuje wystawy, szuka partnerów do złożonych projektów czy ustala strategię.
Łukasz Gorczyca: – Dobra galeria jest jak dobry concept store, oferuje precyzyjnie wyselekcjonowane produkty i ręczy za ich jakość. W przeciwieństwie do domu aukcyjnego czy zakupu w pracowni u artysty, daje gwarancję dobrze zainwestowanych pieniędzy. Tego nie da określić się trendami albo zmierzyć w Excelu. Tutaj potrzebne są doświadczenie i intuicja.
Gorczyca dodaje, że nawet najgłośniejsze nazwiska, które zaczynają karierę samodzielnie, z czasem trafiają pod skrzydła galerii. – Bo to one wyznaczają trendy i kształtują rynek. A za każdą z nich stoi gust konkretnych osób.
Dlatego tak jak concept store’y poszczególne galerie mają specjalizacje. Na przykład Galeria Jednostka zajmuje się głównie współczesną fotografią, Lokal 30 reprezentuje artystów poruszających tematy związane z płcią i feminizmem, Propaganda łączy sztukę z inwestycjami świata biznesu.
– Obserwując rozwój rynku, myślę, że za kolejnych 11 lat możemy mieć kilka WGW poświęconych różnym zagadnieniom, np. fotografii albo młodym artystom. A może z czasem będziemy robić edycje tematyczne – przewiduje Gorczyca.
Z okazji 11. edycji WGW ukazuje się książka „Tu jest sztuka. Warszawska scena galeryjna”, która jest podsumowaniem dotychczasowej działalności. Autorzy, Ewa Borysiewicz, Łukasz Gorczyca i Adam Mazur, analizują, jak kształtowały się prywatne galerie, określają specyfikę najważniejszych z nich, opisują rolę kuratorów i wyznaczają cele na przyszłość. To kompendium wiedzy o polskim rynku sztuki, które tłumaczy zakulisowe mechanizmy i wprowadza w świat kolekcjonerów.
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.