Znaleziono 0 artykułów
20.01.2024

Ewa Szymanowska: Budujmy Polskę niepodzieloną

20.01.2024
(Fot. Mateusz Stankiewicz dla "Vogue Polska")

Ta zmiana tak mnie wzrusza, jakbyśmy ponownie odzyskali niepodległość – mówi Ewa Szymanowska, polityczka Trzeciej Drogi, działaczka społeczna i przedsiębiorczyni. Z posłanką zasiadającą po raz pierwszy w Sejmie rozmawiamy o pieczy zastępczej, polityce prorodzinnej i budowaniu państwa świeckiego.

Co dla pani oznacza hasło „od nowa”?

Dla mnie oznacza nowy początek. Przez osiem lat walczyłam, by Polska nie była pod rządami Prawa i Sprawiedliwości, współorganizowałam marsze w obronie demokracji i wolnych mediów. Koalicja zawiązana 15 października i zmiana, która nastąpiła, budzi we mnie takie wzruszenie, jakbyśmy ponownie odzyskali niepodległość. 

I to właśnie ostatnie osiem lat zmotywowało panią do wejścia w świat wielkiej polityki?

Tak. Z natury jestem społeczniczką, ale to właśnie ostatnie lata sprawiły, że poczułam odpowiedzialność za to, by wziąć sprawy w swoje ręce. Długo się przed tym broniłam, będąc przekonana, że moim kierunkiem jest aktywizm. Byłam zaangażowana w pomoc osobom uchodźczym z Ukrainy, ale też osobom w kryzysie bezdomności, seniorom czy dzieciom z pieczy zastępczej. Gdyby cztery lata temu ktoś powiedział mi, że wyląduję w Sejmie, nie uwierzyłabym.

Ewa Szymanowska: Rząd Prawa i Sprawiedliwości pozbawił mnie szansy na skorzystanie z in vitro 

Polityka prorodzinna PiS-u, prowadzona ramię w ramię z polskim Kościołem, doprowadziła do drastycznego spadku liczby urodzeń. Rok 2022 był pod tym względem jednym z najgorszych w historii kraju.

Polki po prostu bały się zajść w ciążę. Nie miały pewności, czy lekarz rzeczywiście im pomoże, gdy okaże się, że ich ciąża jest zagrożona, płód uszkodzony. Poprzedni rząd wycofał się z finansowania in vitro, które jest najbardziej skuteczną metodą leczenia niepłodności, ale przeznaczył 46 mln na naprotechnologię, która jest zupełnie nieefektywna. Przez ostatnie lata, dzięki temu dofinansowaniu, urodziło się 200, może 300 dzieci. Ważne, by jak najszybciej przywrócić finansowanie in vitro. Także osobiście było to dla mnie istotne, bo sama mierzyłam się z problemem niepłodności. Rząd Prawa i Sprawiedliwości pozbawił mnie szansy na skorzystanie z tej metody, na którą prywatnie nie było mnie stać. Z partnerem poradziliśmy sobie z tą sytuacją, będąc wolontariuszami w domu dziecka. Tam poznaliśmy Olę, dla której dzisiaj jesteśmy rodzicami zastępczymi. 

Ewa Szymanowska: Moja partia opowiada się za likwidacją domów dziecka do 2030 roku

Na ile państwo pomaga dzisiaj rodzinom zastępczym? 

Tu sporo jest do zrobienia, szczególnie pod kątem pomocy rodzinnym domom dziecka. Z partnerem tworzymy rodzinę zastępczą – mamy jedno dziecko, ale w tamtym przypadku tych dzieci jest kilkoro. Ich opiekunowie muszą zrezygnować z życia zawodowego, by zająć się dziećmi, których biologiczni rodzice nie byli w stanie się tego podjąć. Statystycznie najczęściej dzieje się tak przez problemy alkoholowe. Zazwyczaj takie dzieci lądują w pieczy zastępczej instytucjonalnej, czyli w tzw. domu dziecka, w którym tych opiekunów jest sporo, zmieniają się, rotują. W rodzinnych domach dziecka dzieci mają jednego opiekuna, do którego mogą się przyzwyczaić, przywiązać, wspólnie mogą stworzyć dom. Ale takie rodziny nie dość, że mają bardzo niskie pensje, wypłacane na podstawie umowy śmieciowej, to jeszcze nie mają możliwości wzięcia urlopu. To praca 24 godziny na dobę. Warto byłoby pomyśleć nad opieką wytchnieniową dla takich rodziców. Bardzo głośno w partii opowiadamy się za likwidacją domów dziecka do 2030 roku. By jednak ich pracownicy nie tracili pracy, mogliby pomagać rodzinom zastępczym.

Zupełna likwidacja domów dziecka jest realna?

Najpierw trzeba zrobić wszystko, by jak najwięcej takich domów rodzinnych powstawało. Wciąż niewiele się o tym mówi, więc niezbędna będzie odpowiednia promocja. Będę chciała się tym w Sejmie zająć, powołując zespół do spraw pieczy zastępczej. Sama dowiedziałam się o niej w zasadzie przypadkowo. A możliwości w tym zakresie jest sporo, trzeba tylko głośno o nich mówić. Tym samym realnie zmieniamy życie tysięcy dzieci i rodziców.

Doskonale zdając sobie sprawę z tego, ile dzieci w Polsce wciąż nie ma odpowiedniej opieki, jak zapatruje się pani na adopcję przez pary jednopłciowe? 

Nie mam z tym żadnego problemu, ale nie jestem pewna, czy polskie społeczeństwo jest na to gotowe. Obawiam się, że nie, przez co dzieci adoptowane przez takie pary mogłyby się spotkać z ostracyzmem ze strony społeczeństwa. Choć wiem, że to temat, który prędzej czy później trzeba będzie dotknąć. Kwestia małżeństw jednopłciowych jest już zdecydowanie mniej problematyczna. 

A to nie kwestia edukacji na temat różnorodności? Coś, co dzisiaj wydaje się niespotykane, zaraz może być nową normą. 

Zdecydowanie. I już sporo się w tym zakresie zmieniło. Ale jako społeczeństwo musimy jeszcze dorosnąć.

Ewa Szymanowska: Państwo powinno być świeckie 

I odwrócić krzywdzącą retorykę stosowaną przez poprzedni rząd, wspierany przez polski Kościół. 

To podobny problem jak z in vitro czy aborcją. Zmieniając prawo, polityczki i politycy nie powinni zważać na to, co powie ksiądz. A to niestety dzieje się od lat. Ja tego problemu nie mam, bo jestem osobą niewierzącą, więc nie muszę postępować zgodnie z naukami jakiegokolwiek Kościoła. Uważam, że państwo powinno być świeckie i jako urzędnicy powinniśmy kierować się tym, co najlepsze dla obywateli, nie tym, co mówi episkopat. 

Co zatem sądzi pani o obrzędach religijnych na terenie Sejmu? Jeden z nich został zresztą ostatnio brutalnie przerwany, kiedy poseł Konfederacji Grzegorz Braun gaśnicą zgasił świece chanukowe. 

Byłam absolutnie oburzona tym, co zrobił poseł Braun. Z jednej strony wchodzi na mównicę i mówi o Bogu, z drugiej pokazuje się jako jawny antysemita i ksenofob nieszanujący innych ludzi. Choć sama jestem osobą niereligijną, nie wyobrażam sobie zakłócania komuś obchodów jego święta. Dzień wcześniej miałam wystąpienie w Sejmie, podczas którego zadałam premierowi Donaldowi Tuskowi pytanie o to, czy jest gotowy wprowadzić w Polsce państwo świeckie. To dla mnie bardzo istotna kwestia. Trzeba rozdzielić państwo od Kościoła, zlikwidować fundusz kościelny i uregulować kwestie religii w szkole. Dopiero teraz wychodzi na jaw to, jak bardzo ścisłe były te powiązania. Ostatnio dowiedzieliśmy się, że w kilkunastu urzędach skarbowych byli zatrudnieni księża, którzy miesięcznie zarabiali 6 tysięcy złotych. Ich zadaniem było wysłać mailowo w piątek słowo na niedzielę. Oprócz tego – czasem – mogli doradzić w kwestii pogrzebu. To jest absolutnie oburzające. Na to przeznaczane były pieniądze z naszych podatków.

Ewa Szymanowska: Będę walczyć o poprawę jakości życia przedsiębiorców 

Jakie inne obszary, pani zdaniem, wymagają zmian?

Poza prawami kobiet (jestem za liberalizacją prawa aborcyjnego) i reformą szkolnictwa, będę opowiadać się za kwestiami poprawiającymi jakość życia przedsiębiorców. 15 lat prowadziłam działalność gospodarczą i wiem, z jakimi problemami borykają się przedsiębiorcy. Uważam, że należy powrócić do jednolitej składki zdrowotnej. W takiej formie, jaka jest dzisiaj, jest po prostu kolejnym podatkiem. Ważne są też dla mnie prawa zwierząt. Chciałabym, żebyśmy w Sejmie zajęli się przeciwdziałaniem ich bezdomności, w zakres którego wchodzą obowiązkowe czipowanie, rejestracja w ogólnokrajowej bazie, finansowanie sterylizacji i kastracji. Trzeba zająć się patologią w schroniskach i pseudohodowlach. W wojewódzkie łódzkim, z którego pochodzę, było cieszące się złą sławą schronisko w Wojtyszkach, które zarabiało na bezdomności i cierpieniu psów. Właściciele miejsca nie szukali im nowych domów, bo robili biznes na tym, że zwierzęta żyły w klatkach. Dopiero później okazało się, że część z nich miała czipy, nigdy niesprawdzone. Niektóre rodziny po dwóch latach odzyskały swoje zagubione psy, które setki dni spędziły w zimnym kojcu, choć mogły być w tym czasie w domu. Ludzie nie mogą zarabiać na cierpieniu istot żywych. Wreszcie chciałabym, by emigracja była wyborem, nie koniecznością. Sama, z przyczyn finansowych, byłam zmuszona wyprowadzić się do Wielkiej Brytanii i nie chciałabym, aby dzisiaj młodzi ludzie musieli mierzyć się z podobnymi problemami. To dla mnie istotne, by widzieli przyszłość w naszym kraju i mieli tu odpowiednie warunki rozwoju. 

Wspominała pani o aborcji. Dlaczego, pani zdaniem, w umowie koalicyjnej nie było miejsca nawet na jej depenalizację?

Nie wiem, czemu akurat depenalizacja w tej umowie nie została zawarta. Sama jestem za zupełną liberalizacją aborcji do 12. tygodnia ciąży, podobnie jak część posłów i posłanek z Polski 2050 i Koalicji Obywatelskiej. Jednak to temat, który wciąż wzbudza kontrowersje. Ale absolutnie uważam, że nie powinno się karać nikogo za pomoc kobietom w usunięciu niechcianej lub zagrożonej ciąży. 

Nowy rząd mówi o rozliczeniu. Jak rozliczyć, by znowu nie podzielić narodu? 

Na pewno powstaną komisje śledcze. Jeśli stwierdzą nieprawidłowości, zajmie się tym prokuratura. To jedyny właściwy kierunek i jedyne, co my jako politycy i polityczki możemy zrobić. Nie jesteśmy tymi, którzy wydają wyroki. Trzeba zakopać topór wojenny między wyborcami jednej i drugiej strony. Zdaję sobie sprawę z tego, że nie będzie to łatwe. Najważniejsze jest to, by systematycznie i skutecznie realizować program. Od początku mówiliśmy też o tym, że żadne świadczenia nie zostaną odebrane. Może jeśli wyborcy Prawa i Sprawiedliwości zobaczą, że żyje im się dobrze, lepiej, otworzą się na dialog. Zależy mi, byśmy budowali Polskę zgodną, niepodzieloną.


Więcej o nowych posłankach przeczytacie w styczniowo-lutym wydaniu magazynu „Vogue Polska”. Do kupienia w salonach prasowych, online z wygodną dostawą do domu oraz w formie e-wydania

(Fot. Ina Lekiewicz Levy)
Kara Becker
Proszę czekać..
Zamknij