Znaleziono 0 artykułów
10.11.2023

Odważną autobiografią ikona lat 2000. Paris Hilton wreszcie mówi własnym głosem

10.11.2023
Paris Hilton napisała książkę „Paris. Autobiografia” (Fot. Getty Images)

Paris Hilton przez 20 lat ukrywała przed światem prawdę. Niesforną nastolatkę żyjącą z ADHD rodzice wysłali do „szkoły z internatem”, która okazała się zakładem karnym niszczącym dziecięcą psychikę. Przez resztę życia dziedziczka hotelowej fortuny usiłowała wyjść z mroku. Teraz wreszcie, u boku kochającego męża Cartera Reuma, czterdziestoletnia „pierwsza influencerka” odnajduje spokój. O wszystkim poruszająco opowiada we właśnie wydanej książce „Paris. Autobiografia”.

Gdy zaczynałam pracę dziennikarki, gwiazdy nie zwierzały się z problemów. Mogły co najwyżej narzekać na role, których nie dostały, noce nieprzespane przez płaczące niemowlęta albo wpadki na czerwonym dywanie. W wywiadach nikt nie opowiadał o alkoholizmie rodziców, swoich zmaganiach z zaburzeniami psychicznymi, doznanej przemocy. W ciągu kilkunastu lat zmieniło się wszystko – nie tyle można, ile należy przyznać się do słabości. Najsławniejsze są celebrytki najbardziej „ludzkie” – żartujące z dawnych kompleksów, spowiadające się z nieudanych związków, wspierające osoby cierpiące na depresję.

Od początku lat 2000. równolegle postępowały zmiany w postrzeganiu gwiazd, rodziły się media społecznościowe, pogłębiała się świadomość na temat zdrowia psychicznego. Dzięki tej pierwszej rewolucji celebrytki – ze zwierzyny łownej, na której najgorsze ujęcia polowali paparazzi – zyskały głos. Dzięki tej drugiej – mogły go dowolnie kształtować, dawkować informacje o sobie, kreować własną wizję siebie, a w konsekwencji markę osobistą i wreszcie biznesowe imperia. A trzecia pozwoliła im podzielić się traumatycznymi przeżyciami, takimi jak molestowanie seksualne. 

Mówisz Y2K, myślisz Paris Hilton

Paris Hilton jako jedna z ikon lat 2000. też załapała się na rewolucję – cyfrową, medialną i obyczajową. W autobiografii dziedziczka pisze, że robiła selfie, zanim nauczyła się tej sztuki jej przyjaciółka i asystentka Kim Kardashian, zanim to było modne, a nawet zanim fotograficzny autoportret zyskał swoją nazwę. Paris po prostu wiedziała, jak work the angles, czyli ustawić się tak, by dobrze wyglądać. Ale working the angles zyskuje u Hiltonówny więcej znaczeń – Paris nie tylko najlepiej wie, który jej profil jest korzystny. Potrafi też przekuć w sukces siebie, swoją urodę, a teraz także swój smutek.

Gdy Hiltonówna zaczynała karierę modelki, lwicy salonowej i osobowości telewizyjnej na przełomie lat 90. i 2000., młodszy od niej o kilka lat Mark Zuckerberg kończył liceum i zaczynał studia. Nie wymyślił jeszcze Facebooka. Paris zdobyła sławę najpierw bez mediów społecznościowych, a potem wykorzystała Facebooka, Instagrama i TikToka, by zarobić jeszcze więcej pieniędzy. Najważniejsza dla tożsamości Paris okazała się jednak trzecia zmiana społeczna. Po latach grania słodkiej idiotki, głupiej blondynki, biednej bogatej dziewczynki opowiedziała o młodzieńczym cierpieniu, które na zawsze ją zmieniło.

Paris Hilton z Nicole Richie (Fot. Getty Images)

„Paris. Autobiografia”: Traumatyczna przeszłość dziedziczki hotelowej fortuny 

O przemocy, której doznała w „szkole z internatem”, po raz pierwszy wspomniała w dokumencie „This is Paris” z 2020 r. Ale dopiero trzy lata później w autobiografii odważyła się odsłonić ogrom nieszczęścia, jakie ją spotkało. Książkę zaczyna od prostego oświadczenia: „Żyję z ADHD”. Bez ADHD nie byłoby pewnie autobiografii – nerwowej, przetykanej anegdotami, skaczącej w czasie i przestrzeni. Zespół nadpobudliwości psychoruchowej z deficytem uwagi jest dla Hilton darem i przekleństwem. Darem, bo myśli mozaikowo, bo robi wiele rzeczy naraz, bo w swojej głowie przenosi się tam, dokąd chce. Przekleństwem, bo trudno jej się skoncentrować na jednej czynności, bo nie potrafi usiedzieć w miejscu, bo znajdując ukojenie w imprezach, naraziła się swoim rodzicom. Gdy szesnastoletnia Paris wyleciała z każdej szkoły w okolicy, gdy znów wymknęła się z domu, żeby się bawić, gdy kolejny paparazzi sfotografował ją o piątej nad ranem pod klubem, Kathy i Richard powiedzieli „dość”. Nie wiedzieli, jak pomóc córce. Nie potrafili jej przekonać, żeby zmniejszyła tempo. Nie starali się zrozumieć, z czego wynikają jej nadpobudliwość, jej potrzeba bodźców, jej niespokojny duch. Poprosili o wsparcie uznany autorytet, twórców „placówek dla trudnej młodzieży” z sieci CEDU. Obiecywana „szkoła z internatem”, która miała „naprostować” Paris i podobne niesforne dzieciaki, skrywała mroczny sekret.

Paris Hilton, ikona lat 200. (Fot. Getty Images)

W zamkniętej instytucji nie uczono angielskiego ani matematyki, tylko poniżania innych, torturowania słabszych, nienawiści do samej siebie. Zmuszano do pracy, robiono rewizje osobiste, zakuwano w kajdanki. Odurzano lekami, głodzono, bito. Za karę wrzucono do izolatki – nago, przy 15 stopniach Celsjusza. Przestępcze działania przemocowej organizacji dopiero wychodzą na jaw. Przez wiele lat absolwenci tych „szkół” ukrywali prawdę. Poddani praniu mózgu, uważali się za tak bezwartościowych, że nie wierzyli, że ktoś mógłby im pomóc. Bali się rodziców, którzy ich tam wysłali, bali się opiekunów, którzy ich dręczyli, bali się świata zewnętrznego, którego nie znali.

Ani Paris, ani jej rodzice do dziś nie pogodzili się z tym, co się stało. Hiltonowie zostali oszukani, podobnie jak tysiące rodzin. A ich córka padła ofiarą organizacji przestępczej. Z kolejnych szkół uciekała, błagając rodziców, by wrócić do domu. Hiltonom wmawiano, że nastolatka nimi manipuluje – kłamie na temat traumatycznych przejść, bo jest złym dzieckiem. Długo w to wierzyli. Paris spędziła w tym więzieniu niemal dwa lata. Gdy jako osiemnastolatka opuściła Provo, swój ostatni poprawczak, w którym odbyła karę, choć nie popełniła zbrodni, była wychudzona, wylękniona, wyniszczona. Uciekała w alkohol, imprezy, romanse. Rodzina – młodsza siostra – powoli pomagali jej odbudować pokawałkowaną tożsamość. Miała też wokół siebie przyjaciół, w tym kumpelę z dawnych lat, Nicole Richie.

Razem z córką Lionela Richiego Paris nakręciła reality show „Proste życie”. Wszyscy dziwili się, że dziedziczka całkiem nieźle radzi sobie z dojeniem krów. Z wiedzą o tym, że w „szkole” wykonywała pracę ponad siły dziecka (noszenie kamieni, budowanie domów), program ogląda się inaczej – już nie jako beztroską rozrywkę, żart z panienek z bogatego domu, tylko swoiste odreagowanie niewypowiedzianych doświadczeń. Tych niewypowiedzianych doświadczeń Paris miała o wiele więcej – na chwilę przed premierą „Prostego życia” do sieci trafiło amatorskie porno „A Night in Paris” nakręcone przez podłego byłego. Przed szkołą z internatem Paris też nie miała szczęścia do mężczyzn – gdy była w szóstej klasie, groomował ją nauczyciel, a niewiele więcej, gdy przypadkowo poznany chłopak odurzył ją i zgwałcił. O tym też nikomu nie opowiadała. Dlaczego więc teraz Hilton odsłania wszystko? 

Paris Hilton z mężem Carterem Reumem (Fot. Getty Images)

Nowe życie Paris Hilton: Miłość, która uzdrawia

Paris Hilton pracuje jako DJ-ka (Fot. Getty Images)

Po pierwsze dlatego, że poznała miłość swojego życia. Carterowi Reumowi o „szkole z internatem” opowiedziała na pierwszej randce. Po drugie dlatego, że Hilton czuje się już dorosła – została żoną, matką, pozostała przedsiębiorczynią, stała się aktywistką walczącą z placówkami, takimi jak jej „szkoła”. A po trzecie dlatego, że tak jak Britney Spears w „Kobiecie, którą jestem”, autorka tej autobiografii uważa, że najwyższy czas, by świat usłyszał o tym, jak traktowano młode kobiety całkiem niedawno, 20 lat temu, na przełomie mileniów, gdy wydawało się, że girl power rządzi. Paris Hilton podkreśla, jak wiele kosztowało bycie pionierką, ile razy usłyszała, że jest „dziwką”, w jaki sposób jej skąpe ubrania uważano nie tylko za szczyt bezguścia, lecz także wyuzdania. I wyznaje, że radość z seksu odkryła późno – kiedyś w ogóle nie wierzyła, że może mieć orgazm. Ekstazy szukała więc gdzie indziej. Zakładała kolejne firmy, bo choć pochodzi z rodziny uważanej przez Amerykanów za niemal królewską, na wszystko postanowiła zapracować sama. A że smykałkę do biznesu odziedziczyła po przodkach, na każdym polu radziła sobie świetnie. Została też DJ-ką grającą w klubach całego świata, przekuwając miłość do zabawy w pracę. Właściwie wszystko się Hilton, nazywanej w rodzinie „Gwiazdą”, udało. Ale dla niej największym sukcesem jest to, że nie budzi się już w środku nocy zlana potem i z krzykiem. Pisząc autobiografię, przeszła autoterapię. I otwiera nowy rozdział w życiu. Znając Paris, zaraz wymyśli całkiem nowy trend, o którym jeszcze nikomu się nie śniło. 

Anna Konieczyńska
Proszę czekać..
Zamknij