Znaleziono 0 artykułów
21.05.2023

Serial z przeszłości: „Pamiętniki wampirów”

21.05.2023
(Fot. materiały prasowe)

Podczas gdy zapowiadany serial na podstawie „Zmierzchu” już budzi kontrowersje, fani powracają do innej serii o nieśmiertelnych krwiopijcach. „Pamiętniki wampirów”, emitowane w latach 2009-2017, odkrywają na nowo zoomersi, zachwycając się mistrzowską mieszanką przemocy, seksu i tajemnicy. 

Twórczyni „Pamiętników wampirów” Julie Plec powinna prowadzić zajęcia z kreatywnego pisania, kurs scenariuszowy albo warsztaty dla aspirujących twórców telewizji. Sama chętnie bym się na takie wykłady przeszła. Scenarzystka, która w drugiej połowie lat 2000. stworzyła zapomniany serial „Kyle XY” o aspergerycznym geniuszu, zasłynęła ekranizacją sagi L.J. Smith. Udowodniła tym samym, że ze słabej literatury można zrobić świetną telewizję, co powinno być lekcją dla ekip stojących za „Zmierzchem”, „Pięćdziesięcioma twarzami Greya” czy „365 dniami”.

Do pomocy Plec wzięła sobie hollywoodzkiego wygę, Kevina Williamsona, który kręcąc kolejne „Krzyki”, znalazł czas na jeden z najważniejszych seriali wszech czasów, „Jezioro marzeń”. Mało kto tak dobrze jak Williamson rozumie meandry nastoletniej natury. Dorastające dzieciaki z jednej strony chcą przed ekranem umierać ze strachu, by dzięki konwencji horroru oswoić głębsze, własne, wewnętrzne lęki. A z drugiej, przeżywać romantyczne uniesienia za pośrednictwem bohaterów w oczekiwaniu na własne inicjacje. Nie ma więc lepszego poligonu doświadczalnego dla kruchej emocjonalności nastolatków niż produkcje łączące przemoc, seks i tajemnicę. 

(Fot. materiały prasowe)

„Pamiętniki wampirów”: Przemoc, seks i tajemnica 

Przemoc pojawia się na samym początku. Przecież bohaterami sagi są (niemal) nieśmiertelni drapieżcy. Ich życie naznaczone zostało cierpieniem – by żyć, muszą zadawać ból, ranić, zabijać. „Pamiętniki wampirów” nie uciekają od drastycznych scen, które ogląda się z grzeszną rozkoszą. Gdy przystojni bracia Damon i Stefan Salvatore (Ian Somerhalder i Paul Wesley) czują żądzę krwi, przeobrażają się w potwory z bezdennymi oczodołami i pomarszczonymi twarzami. Damon, ten, który uchodzi za bad boya, krzywdzi bez skrupułów. Stefana obezwładnia poczucie winy, bo kiedyś się nie kontrolował, więc trup ścielił się gęsto. Teraz jako pacyfista marzy o miłości. 

W realizacji pragnień przeszkodzi mu oczywiście brat, alter ego, jego dopełnienie, jego druga strona. Już kiedyś kochali się w jednej kobiecie, XIX-wiecznej damie Katherine Pierce, która okazała się lepszą cyniczną manipulantką i predatorką niż oni dwaj razem wzięci (żadnego fana „Pamiętników wampirów” nie zaskoczył więc powrót Katherine z zaświatów). Jak każdy trójkąt miłosny, ostrymi bokami poranił wszystkich zainteresowanych. Bracia na błędach się jednak nie nauczyli. Sto lat później, w tym samym zapyziałym miasteczku Mystic Falls, wpadła im obojgu w oko Elena Gilbert (Nina Dobrev). Sierota, która niedawno straciła rodziców. Najpopularniejsza dziewczyna w szkole, którą zmieniła żałoba. Współczesna piękność, która do złudzenia przypomina Katherine. 

I tu pojawia się tajemnica, na której ufundowane jest całe Mystic Falls. Wampiry to za mało – okolicę (tak jak Bon Temps z innej wampirycznej sagi, „Czystej krwi”) zaludniają niestworzone dziwy. Jak w „Zmierzchu”, z wampirami nie lubią się wilkołaki, Elena jest metafizycznym sobowtórem Katherine, miasteczkiem trzęsą czarownice, z których najmłodsza, Bonnie (Kat Graham), jest najlepszą przyjaciółką Eleny. Tajemnice mnożą się z odcinka na odcinek, a mitologia „Pamiętników wampirów” pączkuje, puchnie, pęka w szwach. Każdy sezon przynosi nowego złego – złego czarodzieja, starożytną siłę, rodzinę „oryginalnych” wampirów, czyli ulubieńców fanów – Klausa, Rebekę i Elijah, którzy doczekali się własnego spin-offu. Do zalet tajemnic należy to, że nie muszą układać się w logiczną całość. Kolejne odkrycia często pozostają ze sobą w sprzeczności, to, czego widzowie (i bohaterowie) byli pewni sezon temu, obraca się wniwecz, komplikacje mające służyć posunięciu fabuły do przodu (czymś trzeba było zapełnić osiem sezonów) powodowały chaos. Ale o dziwo, chaos tylko służył, a nie szkodził serialowi. 

(Fot. materiały prasowe)

Brawurowy, maksymalistyczny, postmodernistyczny serial 

„Pamiętnikom wampirów” służyła przesada. Tu miało dziać się jak najwięcej, a nie jak najmniej. Widz, który opuścił dwa odcinki, w przeciwieństwie do fana telenoweli, nie mógł swobodnie wrócić przed ekran. Możliwe, że bohaterowie, którzy jeszcze niedawno mieli się ku sobie, już ze sobą zerwali, ulubieńcy publiczności zostali zabici, a ktoś z człowieka przeobraził się w wampira albo odwrotnie. Za zwrotami akcji trudno było nadążyć, ale to nie one były esencją sagi. Tak naprawdę liczyły się uczucia, jak w każdej produkcji dla nastolatków.

Ubrani w kostium czarownic, wampirów i wilkołaków piękni młodzi ludzie kochali się, rozstawali i zdradzali. Jak w „Plotkarze” każdy próbował tu z każdym, dodatkowo eksperymentując z własną tożsamością. Główny trójkąt miłosny – Eleny, Damona i Stefana – przybierał różne oblicza, ale jego uczestnicy wikłali się też w inne romanse. A następne osoby zaangażowane w kolejne układy też nieustannie poszukiwały tej właściwej osoby. „Pamiętniki wampirów” skonstruowano dla shippers, widzów, którzy oglądają seriale po to, by kibicować ekranowym związkom. Tu było w czym wybierać – oprócz braci i Eleny fascynującą, może najlepszą, postacią okazała się Caroline, w której zakochali się w końcu i Stefan, i Klaus, czyli ten, który Stefana w wampira przemienił. Warto dodać, że każda z serialowych dziewczyn miała charakter równie wyrazisty, co męscy bohaterowie – nie było tu mowy o male gaze ani o sprawczości w rękach chłopaków. 

Ale to wciąż nie wszystko. Plec serialem stawiała też pytania fundamentalne. Pokazując wampiry, kazała się zastanowić, co czyni nas ludźmi. Skłócając ze sobą braci, kazała uwierzyć, że niektóre więzi są silniejsze od śmierci. Rozdzielając kochanków, kazała wybrać to, co w życiu najważniejsze. 

Anna Konieczyńska
Proszę czekać..
Zamknij