Znaleziono 0 artykułów
06.06.2020

Areta Szpura: Nie chodzi o płeć

06.06.2020
Areta i Aga (Fot. Luka Łukasiak)

Chciałabym, żeby dorastające dzieciaki, które odkrywają właśnie, że są homo albo bi, wiedziały, że wszystko z nimi jest w porządku. Są zdrowe i potrafią kochać, nie szkodzi, że może kogoś innego, niż życzyliby sobie ich rodzice – ekolożka i aktywistka Areta Szpura opowiada w Vogue.pl o swoim związku z dziewczyną.

Jak określiłabyś swoją orientację seksualną?

Jeśli muszę wybrać jedną z szufladek, to powiedziałabym, że jestem biseksualna. Miałam historie miłosne z chłopakami i dziewczynami, były bardzo piękne, choć zupełnie inne. Nie chodziło w nich o płeć, tylko energię drugiej osoby.

Areta Szpura (Fot. Luka Łukasiak)

Kiedy zdałaś sobie sprawę, że interesują cię też kobiety?

Późno, miałam wtedy 21 lat i przez pół roku mieszkałam w Los Angeles. Byłam tam sama i bardzo spodobała mi się myśl, że nikt w mieście mnie nie zna. A Tinder był dobrym sposobem, żeby przyglądać się ludziom albo umawiać niezobowiązująco „na piwo”. To był początek aplikacji i wcale nie chodziło o randki. Poznawanie ludzi było sposobem na wolny czas. Tak spotkałam Adrien. Była bardzo otwarta opowiadała o swoim życiu, o różnych relacjach z chłopakami i dziewczynami. Była wolna. Pamiętam, że pomyślałam sobie wtedy „wow”.

Poczułaś, że masz motyle w brzuchu i że świat wiruje?

Wcześniej miałam problemy ze zbudowaniem związku. Myślałam, że za bardzo koncentruję się na pracy albo, że nie trafiłam na właściwego chłopaka. Dopiero wtedy, w LA, pomyślałam, że szukam w zły sposób, na coś sobie nie pozwalam. Nie znałam wcześniej takich osób jak Adrien, nie wiedziałam, jak żyją. Pewnie czegoś się bałam.

Jak to możliwe? Robiłaś wtedy błyskotliwą karierę w polskiej branży modowej. Z asystentki stylistki stałaś się właścicielką popularnej marki i opiniotwórczą postacią. Znałaś wszystkich. A branża modowa jest liberalna, środowisko LGBT+ jest widoczne.

Znałam kilku zdeklarowanych gejów i to wszystko. Dziewczyny się ukrywały, choć oczywiście zawsze gdzieś tam były. 
Może nie przyglądałam się uważnie ani światu, ani sobie, od początku założyłam, że jestem hetero. Dopiero teraz z perspektywy czasu rozpoznaję różne sytuacje, które powinny dać mi do myślenia.

Możesz o tym opowiedzieć?

Na przykład jako dorastająca dziewczynka fascynowałam się bliźniaczkami Olsen, Hilary Duff, czy Lindsay Lohan, a nigdy nie miałam crusha na aktora, wokalistę czy boysband. Uwielbiałam oglądać filmiki Cooper Rose – youtuberki, która była lesbijką i otwarcie opowiadała o swoich perypetiach życiowych, które niczym nie różniły się od życia par hetero – miłość, zazdrość, złamane serce. Wtedy nie potrafiłam jeszcze odnieść tego zainteresowania do siebie. Wydawało mi się, że to tylko internet, nie ma nic wspólnego z realnym życiem.
Pamiętam też, że w liceum miałam koleżankę, z którą szalałam na imprezach, ale za dnia w normalnych okolicznościach uciekałam. Byłam przestraszona, pewnie złamałam jej serce.

Areta Szpura (Fot. Luka Łukasiak)

Myślisz, że twoje ciuchy – stylowe, ale luźne i kolorowe, zawsze z dystansem, były jakimś manifestem? Może w ogrodniczkach, T-shirtach, klapkach szukałaś jakiejś innej ekspresji swojej kobiecości?

Może. Nigdy nie chodziłam na szpilkach ani w sukienkach kwiatki, nie byłam klasycznie dziewczęca. Lubiłam eksperymenty i dziwny styl. To pasowało do mnie, ale bardziej do osobowości niż orientacji.

Co wydarzyło się, gdy wróciłaś z Los Angeles do Warszawy. Czułaś się już biseksualna?

Tak, ale byłam niepewna. Umówiłam się kilka razy z dziewczyną, która zawsze mi się podobała. To było koleżeńskie, choć czułam podtekst, przyglądałam się sobie.
Z ciekawości weszłam na Tindera i tam zobaczyłam Agę. Już się znałyśmy, więc zrobiłam printscreena i wysłałam jej na Facebooku z pytaniem „Ha ha ha. To kiedy idziemy na randkę?”. To było bezpieczne, bo mogło być obrócone w żart. Ale zaczęłyśmy się spotykać.

Kiedy zrobiłaś pierwszy coming out?

Siostrze i znajomym nie musiałam nic mówić, wystarczyło, że chodziłyśmy z Agą razem na imprezy. Trzymałyśmy się za ręce, tańczyłyśmy, całowałyśmy się. Było widać, że jesteśmy zakochane i nikomu nie musiałam się z tego tłumaczyć. Kiedy na Instagrama wrzuciłam nasze pierwsze zdjęcie, dostałam całe morze serduszek i miłych wiadomości. Trochę inaczej było z rodzicami.

Mieszkałaś wtedy z nimi w jednym domu. Nie zauważyli, że coś się zmieniło?

Mówiłam, że wychodzę spotkać się z koleżanką i to im wystarczało. Może się domyślali, nie wiem. Czułam, że czeka mnie poważna rozmowa i nawet nie dlatego, że miałam przedstawić im swoją dziewczynę i zakomunikować, że nie jestem hetero, a dlatego, że nigdy nie rozmawiałam z nimi ani o seksie, ani o związkach. Nie wiedziałam, jak zacząć, byłam zestresowana. W końcu doszłam do wniosku, że porozmawiam z każdym z osobna. Przyjęli do wiadomości, a ja rozpłakałam się – tak dużą poczułam ulgę.

A dalsza rodzina?

To było trudniejsze. Spotykamy się raz na pół roku, przy stole. Na pytanie babci „Co słychać?” nie chciałam wyskakiwać z sensacyjnym newsem: „Świetnie. Mam dziewczynę”. Nie wiedziałam, jak zareaguje, czy to nie będzie dla niej wstrząs, ale z drugiej strony, nie chciałam też kluczyć i kręcić, ukrywać tak ważnej części swojego życia. Dopiero rok temu coś się we mnie przełamało i powiedziałam. Obydwie babcie zareagowały dobrze. Jedna na początku nie rozumiała. Była ciekawa, jak dzielę codzienność z dziewczyną, jak organizuję z nią zwykłe życie. Teraz, kiedy babcia zamieszkała z rodzicami, poznała Agę i widzi ją regularnie, jest w niej zakochana.

Areta i Aga (Fot. Luka Łukasiak)

Znałaś przecież ich wszystkich, widziałaś, że są ciepli i otwarci, że cię kochają, więc będą starali się zrozumieć. Dlaczego coming out był takim wydarzeniem?

Bo w ich świecie model związku dwóch kobiet nie funkcjonuje. Starsze pokolenie nie zna żadnych przykładów lesbijskich par – ani z życia, ani z popkultury. Dla nich pierwsze skojarzenie to seks – lesbijki, czyli kategoria filmów porno.
Ja sama, a mam 28 lat, musiałam się długo zastanowić, kiedy zaczęłam szukać inspirujących lesbijek. Ellen Page, Soko, Cara Delevingne... A w Polsce? Jakby nie było nikogo. Dlatego zdecydowałam się na tę rozmowę. Chciałabym, żeby dorastające dzieciaki, które odkrywają właśnie, że są homo albo bi, mogły przeczytać, że wszystko z nimi jest w porządku. Są zdrowe i potrafią kochać – nie szkodzi, że może kogoś innego, niż życzyliby sobie ich rodzice.

Jak się żyje jednopłciowej parze w Warszawie XXI w.?

Dobrze. Nie ukrywamy się z Agą. Zdarza nam się chodzić po ulicy, trzymając za rękę. Kiedy mieszkałyśmy przy rondzie Babka, gdzie regularnie jeździł samochód z plakatami anty LGBT, wywiesiłyśmy dużą tęczową flagę. W pracy moja orientacja nie ma znaczenia. Czasami ktoś nowo poznany zada głupie pytanie w stylu „Kto u was nosi spodnie?”. Ale właściwie poza kilkoma prymitywnymi odzywkami na ulicy nie doświadczyłam niczego złego, nawet w internecie. Zdaję sobie sprawę, że mam szczęście, chciałabym, żeby takie warunki były normą

 

Basia Czyżewska
Komentarze (1)

Gość06.06.2020, 14:35
Cieszę się, że Areta zdecydowała sę na taka rozomwę. To dobrze, że redakcja Vogue Polska podejmuje działania na rzecz środowiska LGBTQ+, aczkolwiek muszę zaznaczyć, że poziom Państwa dziennikarstwa jest po prostu mierny, a momentami wręcz żenujący. Osoba czytająca taki artykuł, a z problemami środkowska LGBTQ+ niezaznajomiona wyniesie z niego, że wszystkie dziewczyny chodzące w ogrodniczkach to lesbijki albo że jeśli pracuje się w warszawskiej branży kreatywnej to nie można się bać wyjścia z szafy. Następnym razem zanim przystąpi Pani do pisania artykułu polecałabym zrobić jakiś research. To jak się żyje w Polsce niehetoronormatywny parom, nie jest żadną wiedzą tajemną i wystczy się choć odrobinę zainteresować żeby poznać prawdę na ten temat, bo skoro jest dobrze, to po co parada równości i postulaty dotyczące związków partnerskich?
Proszę czekać..
Zamknij