Znaleziono 0 artykułów
31.01.2020

Awanturnica, która nie traci nadziei

31.01.2020
Jane Goodall (Fot. Getty Images)

Życie Jane Goodall to podarunek dla ludzi pióra. Wybitna naukowczyni, prekursorka ekologii, jedna z najbardziej wpływowych kobiet świata. Szeroko znana jako „pani od szympansów”. Pod tym tytułem ukazała się właśnie jej biografia.

Życie Jane Goodall to dla biografisty dar od samej bogini. Można powiedzieć o niej prawie wszystko i – rzadka to okoliczność – będą to rzeczy szlachetne. Jest bowiem Goodall wybitną naukowczynią, a smaku sprawie dodaje to, iż swe badania prowadziła przez dekady w afrykańskiej dżungli, w parku narodowym w Gombe w Tanzanii. Jest jedną z prekursorek ekologii, już przed laty stawiała najprostsze i najbardziej istotne pytania: „Skoro jesteśmy najinteligentniejszymi istotami na kuli ziemskiej, to dlaczego ją niszczymy?”. Jest działaczką praw człowieka znaną od Afryki przez Grenlandię po USA. Pisarką, której książki osiągają wielkie nakłady. Podróżniczką (nie mylić z turystką). Awanturnicą, ale w tym pozytywnym znaczeniu, że wykłóca się o sprawy podstawowe i nigdy nie traci nadziei. 

Danuta Tymowska, „Jane Goodall. Pani od szympansów”, wydawnictwo Znak (Fot. Materiały prasowe)

Na dodatek Goodall ma Legię Honorową i Komandorię Imperium Brytyjskiego, a prócz tego z tuzin innych orderów. Zaliczono ją do najbardziej wpływowych kobiet świata. Chciała ją poznać Wisława Szymborska, a Angelina Jolie ma Goodall za wzór. Ale przede wszystkim jest „panią od szympansów”, jak nazwała ją Danuta Tymowska, autorka biografii Jane Goodall. 

Trudno wyliczyć, ile lady Jane (bo tak należałoby się do niej zwracać) zawdzięcza tym małpom, a ile szympansy zawdzięczają lady Jane. Mogą być to sprawy na pozór drobne, jak nadawanie imion dzikim zwierzętom. Do czasów Goodall badacze po prostu numerowali szympansy i niby wszystko było w porządku. Lecz zgódźmy się, jak bardzo zmienia się stosunek człowieka do zwierzęcia, gdy nazywa je nie „016”, lecz np. Kiki lub Azor. I nie chodzi tu o tzw. uczłowieczanie, lecz o proste stwierdzenie faktu, że każde zwierzę, nawet tego samego gatunku, jest inne i indywidualne, więc zasługuje na coś więcej niż numer.

Jane Goodall (Fot. Getty Images)

A skoro tak, dopiero wówczas można mu się wnikliwie przyglądać. Goodall nie bała się mówić, że obserwowane przez nią szympansy mają swoją kulturę, umieją się komunikować, np. bębniąc przez długie minuty, mają sympatie i antypatie, zaś w łańcuchu ewolucji są tuż tuż za człowiekiem, ponieważ umieją używać prostych narzędzi. To ona udokumentowała, że szympans wyjadający termity z kopca lub twardej termitiery nie bawi się w rozgrzebywanie, tylko wkłada do środka patyk. Termity przylegają do kijka, a wówczas małpa je wyciąga. Prosty wniosek z tego, że musi sporo rozumieć oraz pomyśleć. Badania Jane Goodall zweryfikowały pojęcie „narzędzie”, a i dorzuciły wiele do słowa „człowieczeństwo”.

Zaś najprzyjemniejsze z tego jest to, iż miłość Jane do szympansów (i innych zwierząt) wzięła się od szmacianej małpki – szympansiej maskotki, podarowanej jej we wczesnym dziecięctwie przez ojca. Goodall często się z nią fotografuje. I zdaje się, że w tych zdjęciach zawiera się jej przesłanie: „Dziewczynki i dziewczyny, wierzcie we własne marzenia. A maskota z dzieciństwa naprawdę przynosi szczęście”. 

Jako się rzekło, życie Goodall to podarunek dla ludzi pióra. Podarunki należy szanować, a przynajmniej postarać się, by – skoro są bezcenne – lśniły. Co wydawnictwu Znak, a zwłaszcza redaktorowi książki Danuty Tymowskiej, udało się niespecjalnie. 

Jane Goodall (Fot. Apic/Getty Images)

Na ostatniej stronie okładki czytam, że autorka: „obecnie mieszka w Kanadzie z mężem, synami i kotką Shebą”. Zaś w dedykacji: „Pamięci mojego męża, Jerzego Tymowskiego.”. I coś się tu nie zgadza, gdyż to – zdaje się – dwie sprzeczne informacje, na dodatek bardzo istotne, a ich zestawienie w takiej formie jest jak zgrzyt styropianu po szybie. Chciałoby się, aby redaktor zauważał takie rzeczy i je wyjaśnił.

Ale ponieważ czytał książkę niechlujnie, puszczał kolejne kwiatki. Otoczenie młodziutkiej Jane Goodall widziało jej miłość i ciekawość zwierząt, lecz wykpiwało marzenie o wyjeździe do Afryki. Dlatego czytamy: „Nauczyciele uznali jej marzenia za bujanie w obłokach, a spostrzegłszy miłość dziewczyny do psów i kotów, poradzili jej fotografowanie milusińskich”.

Może redaktor nie chciał upokorzyć autorki, puszczając jej taki kwiatek, a jednak na słowo „milusiński” gumka myszka wypada z kieszeni; po prostu chce się je wytrzeć, wydrapać, to jakiś slang milicjantów, kuratorów oświaty i telewizyjnych spikerów z epoki minionej, zwracających się tak do dzieci (owych „milusińskich” właśnie) każdego pierwszego czerwca. Nie wolno w ten sposób infantylizować biografii Goodall, autorki i czytelników. Chyba że redaktor książki sam jest „milusiński”.

* Danuta Tymowska, „Jane Goodall. Pani od szympansów”, wydawnictwo Znak

Maria Fredro-Boniecka
Proszę czekać..
Zamknij