Znaleziono 0 artykułów
06.04.2023

Beata Bochińska: Kolory rebelii i Nowe Memphis

06.04.2023
Magda Jurek, TRN, Fot.  PION Studio / dzięki uprzejmości projektantki

Włoska socjeta, warszawski Pałac Kultury i Nauki, skandynawskie światło i postmodernizm – taki koktajl musi wybuchnąć energią kolorów. O nowym trendzie z La Scalą w tle i potrzebie symbolicznej zmiany, która pozwoli nam się zdystansować od rzeczywistości, pisze badaczka trendów i kolekcjonerka designu Beata Bochińska.

Café Trussardi

To tam po raz pierwszy w życiu jem makaroniki, popijam je czarną i bardzo mocną kawą. Mężczyzna, który zaprosił mnie na to spotkanie, przez telefon podał mi adres Piazza della Scala. Mam 28 lat, wcześniej na oczy nie widziałam żadnego przedstawienia w La Scali ani katedry w Mediolanie. Spotkanie przebiega miło, mężczyzna jest niezwykle zainteresowany moimi opowieściami, Europą Środkową i krainą jeszcze do nie tak dawna zza żelaznej kurtyny, która w wolnym świecie była słabo znana i niespecjalnie rozumiana. Mój rozmówca nazywa się François Burkhardt i jest architektem. Co ważniejsze, w 1997 r. stoi na czele magazynu „Domus”. Kilka miesięcy później na okładce czasopisma pojawia się Pałac Kultury i Nauki w Warszawie (podobnie jak po latach gości na okładce pierwszego numeru „Vogue Polska”). Symbol poprzedniego systemu i skali zmiany, jaka zaszła w Polsce i w całej Europie Środkowo-Wschodniej. W majowym numerze z 1998 r. najważniejszego na świecie magazynu poświęconego architekturze i designowi lat 90. ukazują się zamówione teksty Piotra Rypsona, Krzysztofa Ingardena, Józefa Mrozka, Doroty Koziary i dwa moje. Projekty naszych młodych twórców nowej estetyki trafiają do światowego obiegu. Kompletnie nie zdaję sobie sprawy ze znaczenia tego faktu. Do czasu.

Fot.Dzięki uprzejmości Fundacji Bochińskich

Inne światło

W Instytucie Wzornictwa Przemysłowego setki osób siedzą w wielkiej sali i słuchają opowiadanej cichym głosem historii projektu, który zachwyca architektów. Właśnie weszliśmy do Unii Europejskiej, stajemy się częścią wolnego świata. Taryfa ulgowa się kończy. Oglądamy z uwagą slajdy, na których drewniane domy na dalekiej północy Szwecji pomalowane są w kilku starannie dobranych kolorach. Projektantka opowiada o współpracy z władzami miasteczka, mieszkańcami i o tym, jak korzystała z systemu barw CNC. Większość ze słuchaczy o nim nie słyszała. Zazwyczaj korzystali z Pantone, był popularniejszy, dostępniejszy.

Skandynawski projekt malowania wszystkich domów w odpowiednich kolorach poprzedzony był długimi badaniami: dziennego światła, które tam operuje, emocji mieszkańców i warunków atmosferycznych w ciągu roku. Okazuje się, że barwy mają swoją geografię, te z północy różnią się od tych z południa Europy. Tak jak temperamenty ludzi mieszkających w tych miejscach.

Po latach sama tworzę paletę barw dla farb, które trafią do sprzedaży, dopiero wówczas zdaję sobie sprawę z odpowiedzialności takiego projektu i zaczynam z dużym szacunkiem patrzeć na architektów wnętrz, którzy potrafią z wyczuciem posługiwać się odpowiednimi barwami. Wykształcenie historyczki sztuki daje mi też pewien handicap: znam symboliczne znaczenia barw i wiem, jak można podprogowo działać na odbiorców. Z tyłu głowy ciągle mam obraz skandynawskiej projektantki i jej przekonanie, że projektowanie barw to nie tylko wpływ na estetykę, ale znacznie więcej.

Memphis

W studiu Alessandra Mendiniego, zaproszona przez Dorotę Koziarę, która jest tam stażystką, oglądam powstające właśnie projekty. Na półce stoi korkociąg „Anna G” Alessi, na monitorach wyświetlają się projekty sklepów Swatcha. Wieczorem zaproszona na party spotykam dzieci legendarnych projektantów. Złota mediolańska młodzież z uwagą słucha o tym, że jeździmy od fabryki mebli do huty szkła i projektujemy wszystko, co tylko można. Dla nich to kompletna abstrakcja, dla nas codzienność i życie po wielkim przełomie.

Wówczas po raz pierwszy słucham opowieści o rebelii Grupy Memphis i wcześniej Studia Alchimia. Starsi włoscy projektanci na fali gospodarczego boomu lat 80., w kontrze do grzecznego, prostego, oszczędnego modernizmu, którego uczono z zapałem na wszystkich uczelniach, oddali się projektowaniu kolorowych, teatralnych, ba! świadomie kiczowatych przedmiotów. Potrzeba wyrazistości i wolności twórczej zyskuje liczne grono odbiorców, a wpływ tego kolorowego nurtu odbija się na światowym projektowaniu. Do jego popularności przyczynia się dystrybuowany międzynarodowo magazyn „Domus”.

Dla mnie ten świat kolorów jest odtrutką po szarej końcówce lat 80. w naszej rzeczywistości, dla tych młodych Europejczyków to już historia. Chcę szybko wrócić do Polski i zacząć działać. Wkrótce potem powstaje czerwony szezlong Tomka Augustyniaka i sofa Merlin, które dzisiaj można obejrzeć w Muzeum Narodowym w Warszawie. Lecimy na fali radości i zmiany. Naszej zmiany.

Minimalizm, pandemia i zen

Wchodzimy w drugą dekadę XXI w. Świat stanął w miejscu. Cały. Nie do uwierzenia. Wszyscy w domach, jak w kokonach, próbują przetrwać i nie dać się złym myślom. Obawa o jutro i o bliskich odbiła się w stylistyce remontowanych domów i mieszkań. Czyste wnętrza, naturalne materiały, spokój i harmonia. Na tym tle Nowe Memphis, trend wprost odnoszący się do postmodernistycznych włoskich pomysłów lat 80. XX w., dla mnie wydaje się zrozumiałe i oczywiste. Ponownie, jak wtedy, nadciągają żywe kolory, wyraziste kształty i formy, mocne światło, zabawne odniesienia kontekstowe. Lampy znaki, meble totemy, przedmioty dodające nam energii. Wielu dzisiaj zadaje sobie pytanie, czy ten trend się przyjmie. Dla mnie już się przyjął. Na wystawie „RóżniMy” lampa Pani Jurek z naszej fundacyjnej kolekcji zawisła na tle pomarańczy i fuksji. Na podłodze pojawiła się turkusowa wykładzina. Taki miks kolorów wymyśliła dla potrzeb scenografii swojej wystawy Agnieszka Stanasiuk. 

Różnorodność, bycie innym to wartość i siła. Odwaga rebelii, niezależnie od czasu, kiedy wybucha, może objawiać się na różne sposoby, na przykład – tylko i aż – kolorem. 

Beata Bochińska – prezeska Fundacji Bochińskich, historyczka i kolekcjonerka designu, kuratorka międzynarodowych wystaw, jurorka konkursów projektowych, wykładowczyni krytyki designu na Uniwersytecie Warszawskim i zarządzania rozwojem nowego produktu w SGH w Warszawie, była prezeska Instytutu Wzornictwa Przemysłowego.

Beata Bochińska
Proszę czekać..
Zamknij