Fenomen Burning Mana. Fantazja o wspólnocie i życiu poza systemem

Co roku, od prawie 40 lat, w ostatni weekend sierpnia na pustyni w Nevadzie odbywa się Burning Man – niecodzienne wydarzenie, które od lat przyciąga niemal 80 tys. osób z całego świata. Czym właściwie jest i co stoi za tym fenomenem?
Wszystko zaczęło się spontanicznie, od spotkania grupy przyjaciół w dniu przesilenia letniego w 1986 roku na plaży Baker Beach w San Francisco. Larry Harvey, amerykański artysta i wizjoner, szukał sposobu, by poprawić sobie humor po bolesnym rozstaniu. Symboliczne spalenie drewnianej kukły przyciągnęło tego wieczora tłum gapiów, a niepowtarzalna atmosfera zachęciła samych uczestników do powtórzenia tego spotkania za rok. Z 35 osób zebranych podczas najdłuższej nocy w roku w ciągu kilku lat zrobiło się kilkaset, a płonący człowiek – Burning Man – stał się uniwersalnym symbolem nowej społeczności, odrzucenia starych form oraz doświadczenia bycia „tu i teraz”. Larry Harvey zaś wyrósł na centralną postać ruchu Burning Man i głównego organizatora wydarzenia.

Tymczasowe miasto dla tymczasowej społeczności
Właśnie – wydarzenia. Burning Man nie lubi być nazywany festiwalem. Zarówno organizatorzy, jak i uczestnicy określają go jako społeczność czy event artystyczny. Spotkałam się także z określeniem „eksperyment w budowaniu tymczasowej społeczności w trudnych warunkach”. I z pewnością jest w tym dużo prawdy, ponieważ warunki są iście ekstremalne. Event odbywa się na pustyni będącej niegdyś dnem jeziora. Na terenie 160 km kw. raz do roku powstaje tutaj tymczasowe miasto, Black Rock City, które uczestnicy eventu nazywają domem. Miasto jest zorganizowane na zasadzie obozów – campów tematycznych, które zapewniają uczestnikom nocleg – w namiocie lub kamperze – wodę, jedzenie. Alkaliczny pył wdziera się wszędzie, dlatego potrzebne są maski, gogle i odpowiednie stroje, aby przetrwać te osiem dni na pustyni. Warto wspomnieć, że temperatury wahają się od 35 stopni w ciągu dnia do zaledwie kilku w nocy.
10 zasad, które organizują życie uczestników wydarzenia
Warunki pogodowe, lokalizacja festiwalu i niczym nieograniczona autoekspresja legły u podstaw postapokaliptycznego dress code’u, który jest pierwszym skojarzeniem z Burning Manem. Jednak to nie strona wizualna wydarzenia jest tutaj najważniejsza, choć z pewnością dodaje mu atrakcyjności. Burning Man jako społeczność funkcjonuje w ramach 10 zasad, które określają jego charakter, a także w dużej mierze wpływają na to, że ten amerykański event na pustyni stał się światowym fenomenem. Pierwszą z nich jest radykalna inkluzywność: każdy może stać się częścią wspólnoty, pod warunkiem że kupi bilet, zapnie pasy i korzysta z tej podróży z szeroko otwartymi oczami i głową. Ceny biletów wahają się od 550 do 3 tys. dolarów.

Instalacje pośrodku pustyni
Czynnikiem, który wpłynął bardzo mocno na wizerunek Burning Mana w zbiorowej świadomości, jest sztuka. Organizatorzy zawsze definiowali artystyczną ekspresję jako integralną część DNA eventu, dając uczestnikom możliwość przedstawienia swoich prac. Na całym terenie Black Rock City spotykamy więc przeróżne instalacje artystyczne tworzone przez osoby prywatne czy kolektywy artystyczne z całego świata, które inspirują, bawią, zachęcają do interakcji lub zmuszają do refleksji. Między nimi poruszają się fantazyjne pojazdy mutanty, które przypominają nam, że ludzkiej wyobraźni nie sposób ograniczyć.
Wydarzenie wolne od obrotu pieniędzmi
Innym ważnym elementem filozofii Burning Mana jest obdarowywanie. Na terenie Black Rock City nie ma bowiem możliwości niczego kupić. Wszystko, czego potrzebują Burnerzy, czyli uczestnicy, przywożą ze sobą lub dostają w prezencie od innych. Co to oznacza w praktyce? Jeśli mamy na przykład ochotę na burgera, z pewnością znajdziemy camp (w specjalnej aplikacji działającej w trybie offline), który konkretnego dnia, o konkretnej godzinie serwuje burgery. Dla wszystkich, w ramach dostępności – jedyną walutą jest uśmiech lub uścisk. Zepsuł nam się rower? Nie ma problemu, na pewno znajdziemy miejsce, gdzie będziemy mogli wymienić dętkę. Trudno to sobie wyobrazić? Mogę was zapewnić, że dokładnie tak to działa. Dostaniecie wszystko, czego potrzebujecie, w dodatku opatrzone życzliwością, ciepłem i otwartością.

Fantazja o wolności
I właśnie ta niespotykana życzliwość i otwartość obcych sobie ludzi wydają się pochodzić nie z tego świata znacznie bardziej niż ekstrawaganckie stroje i sztuka w scenerii burzy piaskowej. Burning Man jest wspólnotą w pełnym tego słowa znaczeniu, która spotyka się raz w roku w trudnych warunkach, lata świetlne poza strefą komfortu – i staje się rodziną. Trudno tutaj nie zabrzmieć odrobinę newage’owo, szczególnie kiedy mamy z tyłu głowy krytyków eventu, zarzucających mu hipokryzję, promowanie społeczeństwa elitarnego i konsumpcyjnego, a także zanieczyszczenie środowiska. Jednak ta niespotykana forma bycia tu i teraz, jakiej można doświadczyć na Burning Manie, poza zasięgiem i niejako poza społeczeństwem, ma w sobie pewną magię.
Czym jest zatem Burning Man? Wspólnotą. Świętem wolności. Celebracją tu i teraz. Nieuchwytnym marzeniem. Myślenie o nim w kategoriach niekończącej się imprezy także nie mija się z prawdą, chociaż jest dużym uproszczeniem. Mnie na pustynię w Nevadzie przywiodła ciekawość, a opuściłam ją z oczami, sercem i wyobraźnią nakarmionymi do syta.
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.