Znaleziono 0 artykułów
10.07.2018

Chora z miłości

10.07.2018
Kadr z filmu 53 wojny (Fot. materiały prasowe NextFilms)

„Za nadwrażliwość płaci się wysoką cenę” – mówi Magdalena Popławska. Na festiwalu filmowym w Karlovych Varach rozmawialiśmy z aktorką o roli żony reportera wojennego, którą zagrała w filmie „53 wojny”.

„53 wojny” w reżyserii Ewy Bukowskiej to film o miłości? Traumatycznej, ale jednak miłości?

Miłość bywa trudna. Czasem toksyczna. Zdarza nam się od niej uzależnić. Wtedy wydaje nam się, że bez niej jesteśmy niczym. „53 wojny” to opowieść o wielkiej, zżerającej miłości. Miłości na granicy choroby, a nawet tę granicę przekraczającą.

Grasz żonę korespondenta wojennego wzorowaną na prawdziwej postaci, opisanej w trylogii Grażyny Jagielskiej. Jakie wrażenie zrobiły na tobie książki „Miłości z kamienia”, „Anioły jedzą trzy razy dziennie” i „Ona wraca na dobre”?

Zanim dostałam propozycję zagrania w filmie, przeczytałam „Miłość z kamienia”. Już wtedy wiedziałam, że to świetny temat na film. Oczywiście, że przeszło mi przez myśl, że fajnie byłoby to zagrać, ale nie przypuszczałam, że film naprawdę powstanie. To niezwykła historia, tragiczna i piękna zarazem. Ale najciekawsza w tym wszystkim jest oczywiście odwrócona perspektywa. Głównym bohaterem nie jest On, bohater narodowy, ryzykujący życiem reporter, tylko jego żona zamknięta w czterech ścianach, umierająca z tęsknoty i strachu.

Spotkałaś się z autorką książek albo innymi żonami korespondentów wojennych? Intymny świat kobiety, którą stwarzasz na ekranie, jest bardzo dotkliwa, jakby oparta na prawdziwych doświadczeniach.

Nie, bo nie zależało mi na zagraniu Grażyny Jagielskiej, tylko zbudowaniu mojej i Ewy Bukowskiej fantazji na temat Grażyny Jagielskiej.

Magdalena Popławska na planie filmu 53 wojny (Fot. MARIUSZ GRZELAK/REPORTER, East News)

Byłaś w klinice stresu bojowego, przygotowując się do roli?

Kadr z filmu 53 wojny (Fot. materiały prasowe NextFilms)

Nie, bałabym się takiego spotkania. Kiedyś pracując nad rolą Białorusinki uciekającej do Szwecji, dałam się zamknąć w obozie dla uchodźców. To było traumatyczne przeżycie. Z normalnego, bezpiecznego świata trafiłam w pewnym sensie na wojnę, bo większość z ludzi mnie otaczających przed wojną uciekała. Siedziałam zamknięta w pokoju przez dwa dni. Widziałam bezsilność i frustrację. Zastanawiałam się, jak mogę tym ludziom pomóc. Części po prostu się bałam. Nie jestem reporterem, tylko aktorką. Te emocje mnie przerosły. Nie zawsze i nie każdemu takie przygotowanie do roli jest potrzebne. Wiem, że bezpiecznej dla mnie jest bazować na swojej wyobraźni, także tej emocjonalnej. Na szczęście mam jej pod dostatkiem.

A wiesz dlaczego twoja bohaterka trafia do kliniki stresu bojowego?

Tęsknota i strach o męża, życie w ciągłej gotowości na najgorsze, wpędzają ją w chorobę, która potem zdiagnozowana zostaje jako zespół stresu pourazowego.

Dlaczego zdolna dziennikarka rezygnuje z siebie, wybierając rolę cienia swojego męża? Czy to wynika z kompleksów? Zazdrości? A może pada ofiarą patriarchalnego systemu?

Nie ma jednej odpowiedzi na te pytania. Możemy się tylko domyślać, że jeszcze dwadzieścia lata temu kobiecie trudniej było się przebić w typowo męskich zawodach, takich jak reporter wojenny. I wtedy rodzą się kompleksy, zadrość, poczucie przegranej. Na dodatek pojawiają się dzieci, a przecież nie dla każdej kobiety macierzyństwo musi być spełnieniem marzeń...

Dorota Kolak gra twoją matkę. Kobietę nieczułą, pozbawioną empatii, która nie potrafi ci pomóc. Czy tragedia twojej bohaterki wynika też z tej relacji z matką?

Na pewno brak akceptacji, czy raczej nieudolność emocjonalna matki, oddala je od siebie. To nie pomaga, bo w trudnych sytuacjach dobrze mieć kogoś, kto chwyci nas za rękę, niezależnie od tego, ile mamy lat. Ale każdy z nas jest osobnym bytem.

Kadr z filmu 53 wojny (Fot. materiały prasowe NextFilms)

Twoja postać z filmu większość czasu spędza przed telewizorem, oglądając relacje wojenne. Albo przy telefonie, którego kabel oplata całe mieszkanie, bo ona wciąż czeka na telefon męża. Dlaczego dorosła samodzielna osoba robi sobie taką krzywdę?

Wszystkim nam się wydaje, że jesteśmy dorośli i samodzielni. Z boku nieudacznicy, czy ci którzy nie radzą sobie tak dobrze, wydają się śmieszni. Dopóki nam też nie powinie się noga, dopóki nas coś nie przerośnie, dopóki nas coś nie obezwładni. Ona sobie sama tego nie robi! Dla ludzi obdarzonych większą wrażliwością życie w społeczeństwie, według z góry ustalonych reguł, nie jest proste. Ja to, co się z nią stało, absolutnie rozumiem. Wydaje mi się niemożliwe, żeby w takiej sytuacji nie zwariować.

W filmie jest piękna scena, gdy częstujesz kogoś czeczeńskim papierosem, stopniowo ujawniając, że czujesz się kimś innym niż jesteś w istocie, utożsamiasz się ze swoim mężem na froncie. Czy ta płynna tożsamość ma też coś wspólnego z zawodem aktorki?

Dbam o to, żeby świat aktorski i mój własny do końca się nie przenikały.  Oczywiście w pewnym sensie uprawia się ten zawód 24 godziny na dobę, bo to praca  na własnym żywym organizmie, na naszej wyobraźni i wrażliwości, której nie da się wyłączyć po skończonej pracy. Ale mam nadzieję, że to nie ma nic wspólnego z chorobą psychiczną, w którą popada moja bohaterka.

Magdalena Popławska i Kinga Preis na planie filmu 53 wojny (Fot. MARIUSZ GRZELAK/REPORTER, East News)

Akcja „53 wojen” toczy się na początku lat 90. w środowisku „Gazety Wyborczej”. Twórcy filmu ogromną wagę przywiązują do wiernej rekonstrukcji tamtych realiów. Byłaś wtedy dzieckiem. Jak pamiętasz tamten czas?

Kadr z filmu 53 wojny (Fot. materiały prasowe NextFilms)

Ledwo. Zawsze byłam bardziej skoncentrowana na sobie niż na otaczającym mnie świecie. Z tyłu głowy mam pierwszy telewizor, pierwszą zmywarkę, pierwszy telefon komórkowy, tzw. cegłówkę, zapach peweksu, banany pod choinkę. Dzięki takim projektom mogę przenieść się w czasie i doświadczyć tego jeszcze raz.

Wybierasz bardzo trudne role. Na co dzień grasz w Nowym Teatrze, gdzie najczęściej kreujesz postaci z innego świata, balansujące na granicy jawy i snu. Masz ku temu większe predyspozycje?

Najczęściej gram neurotyczki, dziwaczki, wariatki. Pewnie dlatego, że sama jestem trochę neurotyczna.

W kinie bywasz też obsadzana w rolach kobiet anielskich. Ich dobroć czyni z nich ofiary. Skąd popularność takich figur w polskim kinie?

W patriarchalnym świecie kino odzwierciedla nastroje społeczne. Kobieta u boku silnego mężczyzny jest gotowa do poświęceń, ofiarna, słaba. Na szczęście, i życiu i w kulturze coraz częściej obalamy te stereotypy.

Kadr z filmu 53 wojny (Fot. materiały prasowe NextFilms)

Ostatnio pokazałaś się od zupełnie nowej strony w „Ataku paniki” Pawła Maślony. Zagrałaś tam przezabawną, choć neurotyczną pisarkę rodem z nowojorskich filmów Woody'ego Allena, pokazując ogromny talent komiczny. Czy tę stronę swojej osobowości aktorskiej też chciałabyś rozwijać?

Bardzo chciałabym grać w komediach, bo uwielbiam się śmiać, oczywiście najchętniej przez łzy. Czarne komedie to najcudowniejszy gatunek filmowy.

W teatrze jesteś znana z tego, że twoje ciało jest bardzo ekspresyjne. To pomaga zbudować postać?

Ciało nigdy nie kłamie. Wie więcej niż my wykombinujemy rozumem, więcej pamięta, i więcej może nam czasem powiedzieć niż słowa. Staram się korzystać z tego, że mam z moim ciałem w miarę dobry kontakt. Dzięki niemu moje postaci są bardziej wiarygodne. Czasem zadawanie sobie fizycznego bólu pomaga zapomnieć o tym, co wykańcza nas w głowie. Szukanie pozycji ograniczających nasze ruchy, albo embrionalnych, jest podświadomym szukaniem poczucia bezpieczeństwa.

Magdalena Popławska na planie filmu 53 wojny (Fot. MARIUSZ GRZELAK/REPORTER, East News)

Grasz też na emocjach. Dużo cię to kosztuje?

Lubię grać i oglądać trudne historie. Często dostaję skomplikowane role. Dość łatwo uruchomiam w sobie takie pokłady emocji, ale fizycznie jest to wycieńczająca praca. I nie tylko fizycznie. Za nadwrażliwość płaci się wysoką cenę, nie tylko w zawodzie aktora.

Adriana Prodeus
Proszę czekać..
Zamknij