Znaleziono 0 artykułów
09.12.2018

Dla zrównoważonej mody nie ma już alternatywy

09.12.2018
Aniela Fidler (Fot. Grześ Czaplicki)

Ogromny sukces Polki w świecie mody! Czwartą edycję konkursu Kering Sustainable Awards w kategorii Innowacja wygrała Aniela Fidler, która studiuje na London College of Fashion. Dziesięć tysięcy euro przeznaczy na rozwój i wdrożenie projektu konkursowego w życie. 

Zawsze wiedziałaś, że będziesz zajmować się modą?

Tak już jako uczennica warszawskiego liceum Cervantesa wiedziałam, że będę zajmować się czymś twórczym. Od zawsze uwielbiałam ubrania. Po maturze studiowałam na kierunku nowych mediów, ale byłam spragniona praktyki, a nie teorii, co skłoniło mnie do porzucenia akademii i rozpoczęcia pracy w agencji marketingowej. To doświadczenie zmieniło moje myślenie o rynku i wzbudziło potrzebę przeanalizowania konsumpcyjnych impulsów. Byłam ciekawa, skąd bierze się nasze pożądanie do rzeczy. A to z kolei zaprowadziło mnie do fascynacji rzemiosłem.

Kiedy wyjechałaś do Londynu?

Cztery lata temu, w wieku 22 lat. Przez pół roku pracowałam, potem poszłam na uczelnię, wybierając obuwnictwo, tradycyjne rzemiosło, z którego Wielka Brytania słynie na całym świecie.

Dlaczego zdecydowałaś się na wyjazd?

Potrzebowałam przestrzeni i bodźców. To nie znaczy, że nie można ich znaleźć w Warszawie, ale dla mnie ważne było wyzwanie, znalezienie nowych inspiracji, poznanie trochę innych ludzi.

Aniela Fidler (Fot. Grześ Czaplicki)

Rodzice nie dziwili się twojej decyzji?

Nie, bardzo mnie wspierali. Oboje skończyli ASP, więc mieli zrozumienie dla moich radykalnych decyzji. To oni nauczyli mnie otwartości na zmiany. Na początku tęskniłam za znajomymi, bałam się, że nie podołam, ale nigdy nie żałowałam.

Czujesz się wciąż związana z Polską?

Tak, myślę i mówię o sobie jako o Polce. Inspiruje mnie polska kultura. Sami o sobie mamy gorszą opinię niż ludzie o nas w Anglii. Moi znajomi nie wiedzą, dlaczego miałabym mieć kompleksy. Polacy są postrzegani jako ciężko pracujący, skrupulatni, skłonni do poświęceń.

Czym zajmowałaś się na studiach?

Zaczynałam od wydziału projektowania butów. Zawsze kochałam rzemiosło i podziwiałam ludzi, którzy są w stanie oddać mu się z dedykacją. Moją fascynacją było szewstwo, ale ze względu na fakt, że nie jem mięsa, miałam problem z wykorzystywaniem skory. Okazało się, że jest dla niej bardzo niewiele zamienników. Nie był to jednak jedyny problem. Większość butów jest klejona i toksyczne opary powodowały u mnie problemy z oddychaniem. Naprawdę potrzebujemy wielu nowych, mniej szkodliwych, rozwiązań na etapie produkcji mody.

To była twoja praca dyplomowa?

Tak, tytuł BA dostałam za projekt butów. W międzyczasie moja uczelnia rozpoczęła współpracę z Keringiem. Postanowiłam wziąć udział w konkursie. Zainteresowałam się procesem upcyklingu materiałów, czyli podnoszenia wartości materiału podczas jego przetwarzania. 

Projekt konkursowy Anieli (Fot. materiały własne bohaterki)

Śmieci stały się twoją inspiracją?

Dla mnie śmieci nie istnieją! To materiały, a nie śmieci. Nie mamy tak naprawdę problemu z samymi odpadkami tylko z tym że uważamy je za bezużyteczne. Nie potrafimy wykorzystywać ich potencjału. Znalazłam w Indiach certyfikowane miejsce zajmujące się recyklingiem. Indie są największym producentem elektronicznych śmieci na świecie. Zrobiłam analizę, jakie straty ponosimy, zajmując się tradycyjnym górnictwem metali, i jakie korzyści mogłyby płynąć z przeniesienia naszych działań na góry metalowych śmieci, które sami stworzyliśmy. Potencjał jest przeogromny! To pasowało do konkursu i do idei Keringa, który zawsze myśli w kategoriach strat i zysków, nie tylko finansowych, ale także środowiskowych.

Jak wyglądało twoje zgłoszenie na konkurs?

Moje zgłoszenie było adresowane do domu mody Alexander McQueen, który szukał innowacyjnego podejścia do produkcji. W zwycięskim projekcie, który da się wprowadzić w życie, ważna była dla nich możliwość implementacji. Bardzo się w tym odnalazłam, bo dla mnie najważniejsza w dobrych pomysłach jest ich realizacja. Wygrany konkurs i prestiż to nie wszystko. Najbardziej liczy się to, jaki ten projekt będzie miał wpływ na dalszy rozwój marki. W prototypie widoczne było to, że bardzo pociąga mnie wykorzystanie tradycyjnego rzemiosła w nowoczesnym kontekście. Z tego zasłynął przecież Lee McQueen.

Projekt konkursowy Anieli (Fot. materiały własne bohaterki)

Co powstało z tego zetknięcia?

Materiały pozyskane z recyklingu przy pomocy małych manufaktur przeobraziłam w nowe przedmioty. Najpierw zaczęłam wyjmować miedziane wnętrze z kabli wyglądające jak metalowa nic. Następnie skręciłam je w metalowe sprężynki tradycyjną indyjską techniką sprzed dwóch tysięcy lat. Ten surowiec przekazałam firmie Hand & Lock, z którą weszłam we współpracę.

Jak poznałaś rzemieślników w Anglii, która wydaje się być tak zamknięta na to, co nowe?

Nigdy nie postrzegałam Anglii jako zamkniętej na nowe! Pielęgnowanie tradycji niekoniecznie oznacza zastój. Rzemieślnicy, z którymi pracowałam, byli bardzo otwarci na eksperyment, a przede wszystkim rozumieli, że muszą podejmować nowe wyzwania, żeby utrzymać się na rynku. Zwłaszcza że prowadzą własną szkołę kształcącą kolejne pokolenia rzemieślników. Siłą rzeczy cenią młodość.

Czego chcesz się jeszcze nauczyć?

Chcę zgłębiać tajniki produkcji, bo wydaje mi się uważam ja za równie kreatywna jak projektowanie. Jestem konsultantem produkcji, ale zajmuję się też edukacją – prowadzę warsztaty i panele dyskusyjne. Problem zrównoważonej mody jest złożony, wiec wymaga otwartości na różne dyscypliny.

Nie chcesz być projektantką?

Niekoniecznie. Bo to, co się komuś podoba, jest indywidualne. A to, co za ubraniami stoi, może nas łączyć w ramach wspólnej idei. Nie powinno się produkować rzeczy, których nikt nie kupi. To są jednak kategorie estetyczne. Ja jestem wrażliwa na etykę w produkcji, w równym stopniu, jak na piękno wizualne.

Aniela Fidler (@aniela_fidler) (Fot. Grześ Czaplicki)

Londyn jest ciekawym miejscem na łączenie awangardy z tradycją.

To miasto mnie inspiruje. Poczynając od eklektycznej architektury, poprzez jego wielokulturowość. Tutaj można zaobserwować wiele tradycji z całego świata istniejących ze sobą w symbiozie.

Ekologia jest aktualnie dla mody największym wyzwaniem?

Tak, bo jesteśmy świetni w robieniu pięknych rzeczy. Estetykę mamy opanowaną, gorzej z etyką. Trzeba przemyśleć to, uważamy za modne i piękne. I czy fast fashion rzeczywiście należy do tych kategorii. Moim zdaniem, prawdziwie wartościowe są ubrania, z których zarówno wyglądu, jak i historii jesteśmy dumni.

Jak wytłumaczyć to konsumentowi, który sięga po fast fashion? 

Sieciówki już próbują to robić. Docierają do klienta powołując się na ekologiczne strategie inspirowane markami luksusowymi, takimi jak Stella McCartney czy Vivienne Westwood, bo to przecież do nich konsumenci aspirują. Nadzieją jest technologia – maszyny, które pozwalają na masową skalę korzystać z materiałów z recyklingu. Gdy kupujący zaczną czuć wewnętrzną potrzebę etycznej mody, będą wywierać nacisk na wielkie korporacje. Siłą luxury jest umiejętność kreowania trendów. Fast fashion pójdzie w ślady high fashion.

Jak to się przekład na twoje codzienne wybory? Nosisz tylko vintage?

Noszę tylko to, co ma dla mnie znaczenie, z czego historii jestem dumna albo coś, co ma długotrwałe praktyczne zastosowanie. Kupując ubranie, wyobrażam sobie supply chain, który za nim stoi. Spódnicę w kratę, którą mam na sobie, dostałam od znajomego ze Szkocji. Buty są z amerykańskiej fabryki G.H. Bass & Co., która obok Gucci, jako pierwsza robiła mokasyny. A T-shirt jest z Rosji z lat 60-tych, a kupiłam go na Brick Lane. Każdy element jest z innego porządku.

Aniela Fidler (@aniela_fidler) (Fot. Grześ Czaplicki)

W szkole też buntowałaś się przeciwko fast fashion?

Moja szkoła jest nastawiona na przygotowanie studentów do zawodu i zasad rynku. A ja zrobiłam aferę, gdy zgłosił się do nas Inditex z propozycją współpracy… To, co robią, jest zupełnie niezgodne z założeniami zrównoważonej mody. Udało mi się przekonać uczelnię do tego, że nie będę realizować projektu. Cóż, przyzwyczaiłam się do tego, że walę głową w ścianę, aż robi się dziura. Tak też dostałam się na staż u Vivienne Westwood. Tak długo pisałam maile, aż mnie zaprosili. Zobaczenie jej było spotkaniem z legendą. Surrealistyczne doświadczenie. Mając dostęp do całego archiwum marki, zrozumiałam, że to nie są ubrania, tylko artefakty. To znów utwierdziło mnie w przekonaniu, że wybrałam dobrą drogę. Że moda to prawdziwa magia.

A jak oceniasz sytuację mody etycznej w Polsce?

Z racji tego, że mamy dużo lokalnej produkcji, etyczna moda rozwija się niejako podprogowo, a nie programowo. Inne miejsca, które obserwuję to Brooklyn (technologie i innowacje, np. laboratoryjnie wytwarzane skóry) i Sydney – tam jest duża świadomość, jeśli chodzi o środowisko, w szczególności stan oceanu. To sprawiło, że w Australii właściwie normą jest nylon z recyklingu używany do szycia kostiumów kąpielowych. Świat powoli zmierza w kierunku świadomej produkcji i konsumpcji. A co do slow fashion i rzemiosła, Anglia jest pełna potencjału, co nie zmienia faktu, że chętnie podjęłabym współpracę z kapelusznikiem czy rękawicznikiem z Polski, bo my naprawdę robimy wspaniałe rzeczy najwyższej światowej jakości.

Anna Konieczyńska
Proszę czekać..
Zamknij