Znaleziono 0 artykułów
14.02.2018

Drugie życie Sheryl Sandberg

14.02.2018
Sheryl Sandberg podczas festiwalu Cannes Lions w 2017 roku (Fot. Antoine Antoniol, Getty Images)

W szkole nie była gwiazdą, a bal maturalny był dla niej towarzyską klęską. Długo walczyła o uznanie. Dziś siedzi u szczytu stołu, przy którym do niedawna zasiadali sami mężczyźni. Co ważne, Sheryl Sandberg, dyrektor operacyjna Facebooka, zaprasza do tego stołu inne kobiety. A w książce, którą napisała po nagłej śmierci męża, radzi im, jak z trudnych doświadczeń czerpać siłę.

Kiedy dostałam się na Harvard, wielu licealnych kolegów pytało mnie, dlaczego chcę studiować w miejscu pełnym nudziarzy. Potem nagle milkli, przypominając sobie z kim mają do czynienia, i zakłopotani odchodzili, nie czekając na odpowiedź, bo dotarło do nich, że właśnie ją otrzymali – wspomina w swojej pierwszej książce „Włącz się do gry” Sheryl Sandberg. Nie nadaje się do bycia bohaterką hagiografii ani autorką biznesowych mantr do przyklejania na lodówce. Trudno ją zamknąć w memie okraszonym zgrabnym cytatem o braniu tego, co najlepsze z każdego dnia. Zanim pomyślimy o niej jak o aspirującej mentorce, wytrąca nam z ręki oręż, wspominając o swojej słabości do dzielenia się opinią na każdy temat albo odsłaniając pobudki, dla których po raz pierwszy wyszła za mąż przed 24. urodzinami (bała się, że potem wszyscy wartościowi partnerzy będą już zajęci).

Sandberg chętnie przypomina też swój start na wspomnianej uczelni, gdzie wielu jej kolegów z zajęć nie tylko było po lekturze „Iliady” i „Odysei”, ale też czytało dzieła w oryginale, podczas gdy Sheryl nawet nie wiedziała, o czym rozmawiają. Szybko jednak nadrobiła braki w edukacji i weszła na biznesowy szczyt w swoim stylu i bez asekuracji.

Została jedną z najbardziej wpływowych kobiet w branży technologicznej, mając na koncie szefowanie kadrom w Departamencie Skarbu Stanów Zjednoczonych czy rolę wiceprezeski do spraw globalnej sprzedaży online w Google. Klasyfikowana wysoko na listach magazynów „Fortune” i „Forbes”, wywalczyła sobie jedno z najwyższych w branży uposażeń. Była wymieniana jako potencjalna członkini gabinetu Hillary Clinton. Obecnie jako dyrektorka operacyjna Facebooka decyduje o układzie sił w realnym i wirtualnym świecie. Wytycza kierunek rozwoju portalu, od którego prawie 2 miliardy osób zaczyna dzień.

Sheryl Sandberg ze studentami Uniwersytetu Tsinghua (Fot. VCG, Getty Images)

„Szczęściara” i jej demony

Sheryl Sandberg nie udaje mniej inteligentnej ani słodszej niż jest w istocie. To bardziej typ prymuski niż cheerleaderki. Czasem popełnia gafy, myląc ważne osoby na spotkaniu lub na nim zasypiając. Nierzadko te gafy sporą ją kosztują – tak było, gdy po 4 latach pracy w Google, negocjując swoją pierwszą transakcję handlową, pospieszyła się ze złożeniem oferty, zamiast poczekać na warunki drugiej strony i mieć możliwość manewru.

Przyznaje, że przez długi czas nie była pewna siebie. Kontroluje przepływ informacji o sobie, ale zarazem często – niektórzy twierdzą, że zbyt często – prosi o opinię innych. Zresztą sama też dzieli się nią zbyt chętnie. Gdy zdała sobie sprawę, że za dużo mówi, zatrudniła trenerkę komunikacji, która dała jej zadanie, aby przez tydzień nie dzieliła się swoją opinią, dopóki nikt jej o to nie poprosi – i był to jeden z najdłuższych tygodni w życiu Sheryl. 

Sheryl Sandberg i Hillary Clinton na 20. gali Women for Women (Fot. Shahar Azran, Getty Images)

Otwarcie mówi o tym, że nie planowała swojej kariery krok po kroku i że w obecnych czasach jest to niewykonalne. Przypomina, że na starcie technologia nie stała po jej stronie – podczas banalnego wprowadzania danych ze statystyki udało jej się zablokować harvardzki system komputerowy na długo przed Zuckerbergiem. Wśród poradników o lepszym życiu, których sterty zalegają w księgarniach, obie jej książki – w tym ostatnia, napisana z terapeutą Adamem Grantem, zatytułowana „Opcja B” – mocno się wyróżniają. Nie zawierają prostych recept na szczęście, nie zakłamują rzeczywistości.

Sandberg konsekwentnie zachęca inne kobiety do wywalczenia sobie mocnej pozycji w świecie. W Google doprowadziła do wydzielenia miejsc parkingowych dla ciężarnych kobiet, chociaż, jak przyznaje, pomyślała o tym dopiero wtedy, gdy sama była w ciąży. Wielokrotnie pisała o nierównościach płacowych czy o braku równego podziału obowiązków domowych między partnerami. Podkreśla, że kobiety, które chcą coś osiągnąć, powinny przestać się tego wstydzić. Opinia publiczna i tak nie jest po ich stronie. Jak pisze w pierwszej książce, współpracownicy lub media (…) chętnie przypisują osiągnięcia kobiet czynnikom zewnętrznym. Kiedy Facebook ogłosił plan wejścia na giełdę, w „New York Timesie” ukazał się artykuł, w którym uprzejmie przypomniano mi – i wszystkim wokół – że jestem szczęściarą i że na swojej drodze spotykałam wpływowych mentorów.

Swoją drogą sama, gdy znalazła się na liście najbardziej wpływowych kobiet magazynu „Forbes”, przed Michelle Obamą, próbowała to bagatelizować; gdy ktoś o tym wspominał, odpowiadała, że to jakiś niedorzeczny ranking i nie ma o czym mówić. Z czasem musiała przepracować te „samoograniczające przekonania”. Wypowiedziała im walkę. Zdała z niej relację w obu książkach – chociaż każdorazowo musiała walczyć z innymi demonami.

Sheryl Sandberg ze zmarłym w 2015 mężem, Davidem Goldbergiem (Fot. Scott Olson, Getty Images)

Strefa komfortu nie istnieje

Gdy już kobiety dojdą tam, gdzie chciały – tak, oczywiście dzięki całym zastępom życzliwych mentorów – nie są specjalnie lubiane. Reszta świata przygląda im się podejrzliwie. Jak wspomina Sandberg, ludzie często odrzucają kobiety liderki i nie darzą ich sympatią. Zaznacza jednak, że kobiety potrafią również z werwą zwalczać się nawzajem i powtarza za Madelaine Albright, że w piekle jest specjalne miejsce przewidziane dla kobiet, które nie pomagały innym kobietom.

Niezależnie od wątku kobiecego – chociaż można powiedzieć, że przekaz Sandberg jest jednym wielkim „wątkiem kobiecym” – jej podejście do pracy wyraża, formułowane w wielu przemówieniach, całościowe zanurzenie. Nie polega ono na pracy od rana do nocy, ale na braku wyraźnej linii demarkacyjnej oddzielającej sferę prywatną i zawodową. Wynika to również ze specyfiki Facebooka, w którym praca nie kończy się o siedemnastej w piątek, by rozkręcić się po pierwszej kawie w poniedziałek. Nie wierzę, że mamy swoje profesjonalne „ja” od poniedziałku do piątku i swoje prawdziwe oblicze w pozostałym czasie. Wszystko jest zawodowe i zarazem prywatne – słowa Sheryl oddają specyfikę działania na granicy świata realnego i wirtualnego, na jakiej wielu z nas obecnie funkcjonuje.

Strefa komfortu w jej słowniku nie istnieje. Powtarza, że ludzie nie mogą stać się takimi, jakimi nie potrafią się zobaczyć i jeśli nie zaryzykują sięgania po więcej, zostaną w punkcie wyjścia.

Ta-która-zadaje-pytania

Pewność siebie i siła, jakie biją z pierwszej książki i wielu wystąpień Sandberg, zostały wystawione na ciężką próbę w 2015 r., gdy jej mąż, Dave Goldberg, zmarł nagle podczas ich wakacji w Meksyku. Doznał ataku serca, kiedy ćwiczył na bieżni. Sheryl spała wówczas w hotelowym pokoju. Jak w sensacyjnym tonie ujął to dziennikarz „The Guardian”, zasypiała jako szczęśliwa mężatka, by po godzinie obudzić się jako wdowa.

Obraz martwego męża, leżącego nieruchomo w kałuży krwi po upadku z bieżni i zranieniu się w głowę, wracał do niej wielokrotnie w najmniej oczekiwanych momentach. Podczas zebrania zarządu. W samochodzie. Na rodzinnym przyjęciu. Czas zaczął być odmierzany kolejnymi próbami ratowania siebie i dwójki dzieci od zapadania się w pustkę. „Opcja B” jest zapisem mozolnego podnoszenia się po traumie. Mimo manieryzmu oraz scholastycznego tonu, to książka mocna w odbiorze. W detalach przeprowadza czytelnika przez okres żałoby i odkrywa inne oblicze Sheryl – niepewnej, przechodzącej kryzys zaufania do przyjaciół, którzy-nie-zadają-pytań, defensywnej, momentami, jak sama pisze niezdolnej do czegokolwiek.

Czuła się jak duch, wracając do pracy po dziesięciu dniach od śmierci męża, a przez wiele miesięcy towarzyszył jej permanentny niepokój – o przyszłość, o dzieci, o utratę pracy. Jak podkreśla, ma świadomość, że w tej traumatycznej chwili i tak była w unikalnej sytuacji – przede wszystkim stabilnej finansowo (to mało powiedziane, z majątkiem wycenianym na ponad miliard dolarów), z zapewnioną pomocą domową i świetną pozycją w zawodzie.

Większość wdów nie tylko traci swojego partnera życiowego, ale również pozycję społeczną i zabezpieczenie finansowe – niezależnie od tego, jak bardzo chcielibyśmy, aby prawa były równe dla obu płci, są to fakty, które Sheryl przytacza w swojej książce. Tu zresztą kryje się w moim odczuciu pewien mankament „Planu B”, który na wzór „Włącz się do gry” prezentuje motywacyjne rady, przykłady z życia i dane procentowe, mające ilustrować sformułowane przez Sandberg tezy. Jej perspektywa życiowa – nawet przy założeniu, że jest niesłychanie wrażliwa społecznie – jest zgoła inna niż w zasadzie prawie całej ludzkości. Pytanie, na ile jej rady, pisane na podstawie rozmów z terapeutą w kalifornijskiej willi, mają przełożenie na codzienność jej czytelników, pozostaje otwarte.

Sheryl Sandberg, Opcja B, wyd. Agora, w księgarniach od 15 lutego (Fot. Materiały prasowe wydawnictwa Agora)

Pewnym jest, że dzielenie się żałobą nie wynika z chęci ekshibicjonizmu i publicznego prześwietlania własnych emocji, ale z analitycznego sposobu, w jaki Sheryl funkcjonuje w świecie. Autorka nie udaje, że życie się dla niej skończyło i już nigdy nie będzie lepiej. Przeciwnie, przyznaje, że zdarzało jej się po jakimś czasie zapomnieć o swojej traumie i świetnie się bawić na imprezie ze znajomymi syna, a także, że jest otwarta na nowe relacje z mężczyznami. W końcu realizuje w życiu nawiązujący do tytułu plan B, bo planu A nie dane jej było wypełnić. Brzmi znajomo?

Alicja Wysocka-Świtała – partner zarządzająca agencji Clue PR, od kilkunastu lat specjalizująca się w komunikacji korporacyjnej i nowych technologii. Prowadzi zajęcia w Collegium Civitas, zasiada w Jury Złotych Spinaczy.

Alicja Wysocka-Świtała
Komentarze (1)

Monika Mieka
Monika Mieka27.02.2018, 14:14
Świetny artykuł:) Książkę ,,Włącz się do gry przeczytałam i serdecznie polecam:) Pozdrawiam
Proszę czekać..
Zamknij