Znaleziono 0 artykułów
29.04.2019

Fanny Maurer: Makijaż jak tatuaż

29.04.2019
Fanny Maurer (Fot. materiały prasowe)

Filigranowa artystka mieszka w Paryżu, maluje gwiazdy, takie jak Noemie Lenoir i Caroline de Maigret, a niedawno amerykańska tatuażystka Kat Von D mianowała ją międzynarodową makijażystką swojej marki. Z Fanny Maurer spotkaliśmy się przy okazji Sephora Trend Report.

Jaki określiłabyś związek między tatuażem a makijażem?

Tatuaż, tak jak makijaż, upiększa i tworzy wyrazistą tożsamość. Główna różnica polega na tym, że makijaż nie trwa wiecznie. Nie tatuuję, ale lubię być tatuowana.

Podczas wizyty w Polsce miałaś okazję poznać sporo dziewczyn. Zrobiły na tobie dobre wrażenie?

Byłam zaskoczona tym, jak dobrze znają markę Kat Von D. Nie musiałam im niczego tłumaczyć, tak dużo wiedziały o tych kosmetykach. To był bardzo intensywny czas. Szkoda, że nie zdążyłam porozmawiać z większą liczbą osób, ale zauważyłam, że Polki są bardzo otwarte.

Opowiedz mi trochę o sobie. Co robiłaś, zanim zostałaś makijażystką?

Gdy mieszkałam w północno-wschodniej Francji, miałam kilkoro przyjaciół z grupy muzycznej. Grali metal i byli oczywiście wytatuowani, więc ja też złapałam bakcyla i zaczęłam tatuować swoje ciało. Później zaczęłam pozować do magazynów poświęconych tatuażom. Wystąpiłam chyba na 15 okładkach. Na jednej z takich sesji byłam tak zachwycona makijażem, który mi zrobiono, że pomyślałam: „To jest praca dla mnie!”. Potem oszczędzałam każdy grosz, żeby przeprowadzić się do Paryża, bo najwięcej pracy dla makijażystów we Francji jest właśnie tam. I oto jestem.

(Fot. materiały prasowe)

Co poradziłabyś osobie, która chciałaby zaistnieć w tym zawodzie?

Najtrudniej jest na początku, kiedy nikt cię nie zna. W Paryżu, który jest stosunkowo niewielki w porównaniu z Nowym Jorkiem, bardzo trudno się przebić. Ludzie lubią pracować z przyjaciółmi, a w każdym razie z ludźmi, których dobrze znają. Gdy w końcu uda ci się przekonać ich do siebie, wszystko staje się proste. Wiem coś o tym. Jeśli jak ja masz silną osobowość, nie boisz się mówić tego, co myślisz, a przy okazji jesteś weganką (śmiech), nie spodziewaj się, że wszyscy będą cię kochali. Ale nie zamierzam grać ofiary. Jestem makijażystką zaledwie dziewięć lat. Jak na tak krótki staż w zawodzie, osiągnęłam naprawdę dużo.

Wiem, że najnowszym kosmetykiem Kat Von D jest tusz do rzęs. Dlaczego dopiero teraz marka wprowadza do swojej kolekcji maskarę?

Bo jest to kosmetyk w 100 procentach wegański, a wegańską maskarę bardzo trudno zrobić. Wosk pszczeli jest używany w tuszach tak powszechnie, że wymyślenie receptury, która go nie zawiera, zajęło kilka lat. Extravegan Volume Mascara jest niesamowicie czarna. Zagęszcza rzęsy tak mocno, że dla niej zrezygnowałam ze sztucznych rzęs, które zawsze nosiłam. Umalowałam się nią dzisiaj i mogę potwierdzić, że jest naprawdę dobra. Nie rozmazuje się i choć nie jest wodoodporna, od biedy można sobie w niej nawet popłakać, czego oczywiście nikomu nie życzę.

Na opakowaniu widzę hasło: „Go big or go home”…

To pomysł Kat Von D, która lubi opatrywać swoje kosmetyki napisami, a to powiedzenie jest wyjątkowo popularne w Kalifornii, gdzie mieszka. Kat bardzo się angażuje w proces tworzenia swoich kosmetyków. Jest silną kobietą o wielu talentach. Tworzenie tatuaży i wymyślanie haseł to tylko niektóre z nich.

Maskara Go Big or Go Home (Fot. materiały prasowe)
Tattoo Liner, Kat von D (Fot. materiały prasowe)

Który kosmetyk marki lubisz najbardziej?

Tattoo Liner, bo właściwie nie da się namalować nim złej linii, niezależnie od tego, czy robisz grubą kreskę, czy cienką jak włos. W dodatku jest wodoodporny i zostaje na powiece tak długo, jak chcesz. Bardzo lubię też paletę cieni Shade + Light. Można nią wykonać dużo wariantów makijażu oczy – od bardzo delikatnego do typowego looku glamour. Płynne szminki Kat Von D mają klasyczne odcienie, jest ich aż 42. Lubię w nich to, że naprawdę przez cały dzień nie wymagają poprawek, szczególnie podoba mi się nr 5. To wzruszające, że Kat, która pochodzi z ubogiej rodziny, chciałaby, żeby wszystkie dziewczyny było stać na jej kosmetyki, wymyśliła więc dla nich wersję tańszych pomadek w mniejszym opakowaniu.

Założmy, że na sesję przychodzi modelka ze zmęczoną cerą. Co robisz?

Używam dobrej maski, oczywiście wegańskiej, na przykład amerykańskiej marki Youth To The People albo Pacifica, i robię masaż twarzy. Prywatnie używam rollerów, ale na sesji nie ma na to czasu, więc masuję palcami, żeby pobudzić krążenie. Nawilżona cera to podstawa makijażu, ale wiele kobiet popełnia błąd, nakładając zbyt dużo make-upu, co przesusza skórę.

Trendy na lato są dość dziwne: kolorowe brwi, metaliczne odcienie na ustach, brokaty na oczach. Inspirują cię takie looki?

Oczywiście! Na sesjach zwykle wymyślam look, który ciężko byłoby nosić na co dzień. Oglądając artystyczną sesję beauty, trzeba pamiętać, że w życiu nic nie jest aż tak przerysowane, a dziewczyny nie są aż tak idealne. Lubię malować zwykłe kobiety, bo niesamowicie się cieszą, kiedy widzą, jak zmieniłam je makijażem. Dla mnie to dodatkowy trening, bo przecież cały czas się uczę.

Katarzyna Straszewicz
Proszę czekać..
Zamknij