Znaleziono 0 artykułów
27.02.2020

Historia jednego zdjęcia: Liv Tyler w 1994 roku

27.02.2020
(Fot. Getty Images)

Aktorka pojawiła się w nowojorskim Rouge Club na 16. urodzinach swojej młodszej siostry, Mii. Sama świętowała sweet sixteen zaledwie rok wcześniej. W grudniu 1994 roku była już gwiazdą, bo kilka miesięcy wcześniej zagrała w teledysku do piosenki „Crazy” nagranej przez Aerosmith, zespół jej ojca, Stevena Tylera.

Mia wyglądała, jakby była moją bliźniaczką. Gdy moja mama zobaczyła ją na koncercie, rozpłakała się. Wtedy zrozumiałam, że coś jest na rzeczy – opowiadała Liv Tyler o tym, jak dowiedziała się, że Mia Tyler jest jej siostrą, córką Stevena Tylera i jego drugiej żony, Cyrindy Foxe.

Wcześniej Liv myślała, że jest córką Todda Rundgrena, z którym jej matka modelka Bebe Buell była związana od 1972 roku. Gdy na chwilę się rozstali, miała romans z liderem Aerosmith. Owocem krótkiego związku z Tylerem jest Liv. Potem Bebe i Todd wrócili do siebie na kilka lat. I choć ta relacja też nie przetrwała próby czasu, Rundgren do dziś jest dla córki swojej dawnej dziewczyny jak drugi ojciec. – Równie ekscentryczny jak ten biologiczny. Ale zawsze zaangażowany w moje wychowanie – mówi Liv.

Tyler po raz pierwszy zobaczyła Stevena, gdy miała osiem lat. O tym, co ich łączy, miała się dowiedzieć dopiero kilka lat później, podczas tamtego koncertu Aerosmith. Ale od razu poczuła z tym długowłosym, głośnym i energicznym mężczyzną duchową więź. Podobieństwo – Liv do jej ojca, i Liv do Mii – od początku było uderzające. Ciemne włosy, pociągłe twarze, rozżarzone spojrzenia.

Mniej Liv ma z matki – subtelnej blondynki. Gdy Bebe urodziła córkę, miała 23 lata. W wychowaniu pomogły jej siostra i mama, Dorothea Johnson, specjalistka od savoir vivre’u. Otoczona przez kobiety Tyler wyrosła na „silną, odporną, niezależną”, jak sama mówi. – Zawsze potrafiłam sama się utrzymać. A mężczyźni wydawali mi się trochę tajemniczy. Jakby byli w moim życiu tylko gośćmi – tłumaczyła.

Gośćmi w jej życiu byli już Joaquin Phoenix, którego poznała na planie „Abbottów prawdziwych” w połowie lat 90., i Royston Langdon, z którym ma 14-letniego syna, Milo. Obecnym mężem Tyler jest David Gardner. Mają dwoje dzieci – czteroletniego Sailora i dwuletnią Lunę. Dla Gardnera przeprowadziła się w 2016 roku do Londynu. Choć mieszka z dala od Hollywood, mówi, że pracuje więcej niż kiedykolwiek. W latach 2014–2017 grała w apokaliptycznych „Pozostawionych” na podstawie powieści Toma Perrotty, teraz występuje w „Rozpustnicach”, a od tego roku także w serialu o strażakach „9-1-1: Lone Star”.

Miała jednak wieloletnią przerwę w graniu. Na ekran trafiła po raz pierwszy w wieku 16 lat za sprawą ojca. Zaprosił ją do występu w teledysku Aerosmith „Crazy”. Liv była już wtedy pewna, że chce pracować w show-biznesie. Nie lubiła szkoły. Nie potrafiła skoncentrować się na lekcjach, zasypiała w trakcie, a nauczyciele wyrzucali ją za karę z klasy. Przed obiektywem i kamerą poczuła się pewniej. Nigdy nie uważała, że praca odebrała jej dzieciństwo.

Mówiono tak, gdy w 1994 roku światło dzienne ujrzał klip do „Crazy”. Obok Alicii Silverstone zagrała lolitkę wykorzystującą swój seksapil. Już w pierwszej scenie obie zrzucają szkolne mundurki – minispódniczki, białe bluzki i podkolanówki, by odkryć pod spodem bieliźniane topy. W kolejnych scenach okradają stację benzynową, robią striptiz i porywają przystojnego półnagiego chłopaka.

Dziś nikt raczej nie zrobiłby takiego teledysku z prawdziwymi nastolatkami. Liv miała 16 lat, Alicia – 17. I choć przekaz klipu mógłby być zinterpretowany jako emancypacyjny, dziewczyny mają jednak przede wszystkim cieszyć męskie oko.

Bernardo Bertolucci też zobaczył w Liv nimfetkę. Reżyser w gorących, lepkich i zmysłowych „Ukrytych pragnieniach” z 1996 roku przeobraził Liv w Lucy, nastolatkę przeżywającą pierwsze miłosne uniesienia w upalnej Toskanii. I dla Lucy, i dla Liv to był rytuał przejścia. Stała się kobietą.

W 1998 roku zagrała ukochaną Bena Afflecka i córkę Bruce’a Willisa w „Armageddonie”, a na początku nowego milenium stała się Arweną z „Władcy pierścieni”. Na przełomie mileniów była jedną z najgorętszych gwiazd. W 1999 roku na gali MET pojawiła się u boku Stelli McCartney, wzbudzając sensację dopasowanymi topami z napisami „Rock Royalty”. Przyjaźniła się też wtedy z Naomi Campbell, Kate Moss czy Demi Moore. Potem zniknęła. Musiała uporać się ze stanami lękowymi. Strachem napawał ją każdy kontakt z fanami.

Najważniejsza wtedy stała się rodzina. Liv zawsze chciała być mamą i stworzyć dom inny niż znała z doświadczenia. Chociaż wspomina dzieciństwo jako pełne miłości, brakowało w nim stabilizacji. – Paradoksalnie, z racji tego, że otaczali mnie ekscentrycy, stałam się normalna i praktyczna. Codziennie pracuję, gotuję obiad, czytam bajki na dobranoc – opowiada.

W jej życiu jest miejsce dla obu ojców. Tyler był nawet przy narodzinach Sailora. Urodził się sześć tygodni przed terminem, gdy ani Dave’a, ani Bebe nie było w pobliżu. Liv zadzwoniła po Mię, a ona po tatę. – Jest świetnym, ale nietypowym dziadkiem. Dzieci widzą w nim czarodzieja, który wydaje dziwne dźwięki, ma dziwną fryzurę i dziwną biżuterię – śmieje się Liv.

W 2017 roku w programie o genealogii „Who Do You Think You Are” Liv i Steven dowiedzieli się, że wywodzą się z rodziny o wielopokoleniowych tradycjach artystycznych. Tyler nie miała wyjścia – wróciła do kina.

Ale do Hollywood już zawsze będzie miała dystans. Uważa, że jest pełen szowinistów i ageistów. Odskocznią jest dla niej działalność charytatywna. Od 2003 roku jest ambasadorką dobrej woli UNICEF-u. Między wychowaniem trójki dzieci, pracą a aktywizmem jest też miejsce dla niej samej. To zasługa medytacji, którą praktykuje od lat. Jej pseudonim na Instagramie brzmi @Livalittle. Ta gra słów łączy jej imię z mottem: „poszalej trochę”.

Anna Konieczyńska
Proszę czekać..
Zamknij