Znaleziono 0 artykułów
19.12.2023

Najpiękniejsze kryształowe naczynia z huty „Julia”

19.12.2023
(Fot. Materiały prasowe)

Słynna dolnośląska huta szkła kryształowego zawsze nosiła kobiece imiona: najpierw była niemiecką „Josephine”, potem stała się polską „Józefiną”, a następnie „Julią”. Zmieniła imię, ale zachowała styl, szyk i elegancję. 

Elegancja wyrobów Huty Szkła Kryształowego „Julia” zawsze przykuwała uwagę. Projektantka Regina Włodarczyk-Puchała, która całe swoje życie zawodowe związała z „Julią”, mówiła, że nawet w czasach głębokiej komuny na każdych polskich czy zagranicznych targach klienci z daleka rozpoznawali stoisko huty, bo jej kryształowe naczynia wyróżniały się wytwornym dizajnem oraz świetnej jakości lśniącym i klarownym szkłem. Obok tradycyjnych form i historycznych szlifów, na które był nieustający popyt, projektanci przemycali krótkie autorskie serie, udowadniając, że szkło kryształowe może być oryginalne i nowoczesne, w dodatku umieli przekonać do tych nowatorskich pomysłów kontrahentów z całego świata.

(Fot. Materiały prasowe)

Huta została założona w połowie XIX wieku w dzisiejszej Szklarskiej Porębie

Historyczne korzenie „Julii” sięgają XIX wieku; jej protoplastka „Josephinenhütte” została założona w 1842 roku w Schreiberhau, dzisiejszej Szklarskiej Porębie, przez hrabiego Leopolda Schaffgotscha, a nazwę wzięła od imienia jego żony. Miejsce nie było przypadkowe, bo tradycje wytwarzania szkła na terenie Kotliny Jeleniogórskiej, Karkonoszy i Gór Izerskich prowadzą do X wieku, w XIV wieku zaczęły powstawać huty leśne, a samo szkło, jeszcze mało przejrzyste, zanieczyszczone i zielonkawe nazywano „szkłem leśnym”. Za to w XVII i XVIII wieku tutejsze szkło na tyle zyskało na jakości, że pojawiło się określenie „szkło śląskie”. Kunsztownie zdobione, rytowane i złocone naczynia trafiały na stoły europejskich rodzin królewskich i możnowładców. Czerpiąc z dokonań i doświadczeń poprzedników, „Josephinenhütte” ze swoją dobrą lokalizacją, dostępem do surowców i wykwalifikowanymi rzemieślnikami zajmującymi się artystyczną obróbką szkła była już pomyślana jako świetnie prosperujący zakład. Stale udoskonalana, szybko stała się centrum szklarskim w regionie. Kryzys ekonomiczny po I wojnie światowej doprowadził w 1923 roku do fuzji kilku sąsiadujących ze sobą przedsiębiorstw – do „Josephinenhütte” przyłączono hutę i szlifiernię szkła Fritza Heckerta z Piechowic oraz firmę Kynast Kristal Neumann & Staebe w Sobieszowie i zawiązano towarzystwo akcyjne o nazwie Josephinnenhütte-Heckert-Kynast Kristallwerke A.G., w skrócie Jo-He-Ky. Wysoka jakość tutejszych wyrobów pozwoliła na dalszą ekspansję na światowe rynki. Szkło od „Josephine” cieszyło się zasłużoną renomą, skrzynie z kryształowymi zestawami do napojów czy kompletów deserowych w stylu art déco wypełniały ładownie statków kursujących do największych europejskich portów oraz do Stanów Zjednoczonych. Prosperity trwała i nawet II wojna światowa przyhamowała działalność huty jedynie na kilka tygodni, a zamówienia na szkło gospodarcze zapewniały ciągłość produkcji. Największą stratą w wyniku działań wojennych było zniszczenie huty szkła kryształowego w Piechowicach; odbudowano ją i ponownie uruchomiono w 1956 roku.

(Fot. Materiały prasowe)

Po II wojnie światowej z dolnośląskimi zakładami przemysłowymi związali się artyści 

(Fot. Materiały prasowe)

Po 1945 roku otworzył się kolejny rozdział w historii huty: Dolny Śląsk wraz z licznymi zakładami przemysłowymi, w tym hutami szkła, znalazł się w granicach państwa polskiego. Niemiecka załoga „Josephinenhütte” nadal pracowała, wspierała i szkoliła nowych polskich zmienników, mistrzowie przekazywali wiedzę i uczyli rzemiosła, okazując ogromny szacunek dla miejsca i spuścizny. Początkowo „Josephine” została przemianowana na spolszczoną „Józefinę”, ale kiedy w 1958 roku Schaffgotschowie na drodze sądowej odzyskali prawo do nazwy, polską hutę ochrzczono „Julią”. Studenci wrocławskiej Państwowej Wyższej Szkoły Sztuk Plastycznych odbywali tu szkolne praktyki, niektórzy docenili i pokochali miejsce tak mocno, że zakotwiczyli się na lata jako etatowi pracownicy. Projektantami w hucie byli m.in. Henryk Albin Tomaszewski, Jan Owsiewski, Władysław Czyszczoń, Regina Włodarczyk-Puchała i Aleksander Puchała, którzy zrewidowali historyczne wzorniki, rozpoczęli okres twórczych eksperymentów i uwspółcześnili styl karkonoskich kryształów. Pierwszy, bo już w 1946 roku, przyszedł do „Julii”, a właściwie jeszcze do „Józefiny”, Henryk Albin Tomaszewski. Artysta, który później zasłynął jako twórca abstrakcyjnych szklanych obiektów, spędził lata na pracy dla przemysłu i opracował ponad 250 wzorów szlifów kryształowych. Równolegle do działalności w hucie prowadził pracownię projektowania szkła we wrocławskiej PWSSP. Z kolei z inicjatywy małżeństwa Puchałów przy hucie w Szklarskiej Porębie powstała wzorcownia z pokojami gościnnymi, tzw. Puchałówka.

Artyści i projektanci związani z „Julią” w okresie PRL-u przeszli do historii polskiego dizajnu. Wystarczy wspomnieć ich eksperymenty artystyczne i technologiczne: barwienie szkła tlenkiem kobaltu, selenem metalicznym, trójtlenkiem neodymu, sypanie na gorące szkło substancji zawierających fosforany – mydła, proszku do prania Pollena lub Ixi, czy nowatorskie formy i szlify. Wszystko to oczywiście odbywało się przy wsparciu doświadczonych technologów, hutników i zdobników. 

Szkła artystyczne, eksperymentalne, powstawały obok głównej linii produkcyjnej huty. Na co dzień projektanci czuwali nad dużymi zamówieniami – bo do „Julii”przyjeżdżali klienci ze świata, spływały kontrakty z różnych rynków – musieli wykazać się znajomością specyficzności gustów i wymogów w poszczególnych krajach, trafić w upodobania, a przy okazji zleceń na ograne wzory, z którymi przychodził klient, zręcznie zaproponować coś nowego. Regina Włodarczyk-Puchała często powtarzała, że za granicą status projektanta był zupełnie inny – tam był on od myślenia, od koncepcji, u nas musiał rozwiązywać bieżące sprawy produkcji, zajmować się marketingiem, rozmawiać z kontrahentami, na szybko rozrysowywać wzory, pilnować terminów, a ona sama nawet nauczyła się fachowego pakowania szklanych naczyń, więc momentami była też pakowaczką. Dając przykład, do czego przydaje się projektant w zakładzie, wspominała zdarzenie, kiedy na cotygodniowym zebraniu usłyszała, jak majstrowie skarżyli się na nowo zatrudnione pracownice, które niewiele jeszcze potrafiły zrobić przy szkle, jedynie zdobienie gwiazdkami im wychodziło. Szybką reakcją Puchałowej był projekt Wenus – dynamiczny wzór szlifu z gwiazdkami, który z miejsca podbił włoski rynek. Regina Włodarczyk-Puchała przez 50 lat pracy w „Julii” stworzyła wzornik liczący kilka tysięcy autorskich projektów. Trochę żartobliwie, a trochę z dumą, mówiła o sobie, że jest kryształową dziewczyną. Z niesamowitą fantazją, inwencją i znajomością materiału transponowała świat widzialny na szkło. Jako przykład wystarczy podać jej pierwszą wizytę w Paryżu, kiedy zachwyciły ją jasne, piaskowe elewacje domów zdobne w czarne balkony. Z tej inspiracji powstał nowoczesny fryz Varsovia, który został opatentowany i okazał się sprzedażowym hitem.

(Fot. Materiały prasowe)

Teraz w hucie „Julia” powstają nowoczesne kolekcje naczyń ze szkła kryształowego

Z łezką w oku można wspominać złote czasy polskiego szklarstwa i ubolewać nad likwidacją wielu hut, bo jak powtarzają nestorzy szkła: „huty w Polsce padły ofiarą wolnego rynku”. Kryzysy i transformacje boleśnie dotknęły również „Julię”, która po okresie wzlotów zaliczyła serię upadków. Na szczęście obecni właściciele dbają o renomę miejsca i o jego artystyczny rozwój, nowe kolekcje są interesujące, warte uwagi i nagród. Obok naczyń o historycznych wzorach i gęstych, ornamentalnych szlifach, skierowanych do klienta o tradycyjnych upodobaniach, projektanci „Julii”, Sebastian Pietkiewicz i Elżbieta Trzewiczek-Pietkiewicz, a ostatnio również Magdalena Gazur, każdą nową kolekcją udowadniają, że wyroby z kryształu mogą być nowoczesne i zgodne z trendami. W krótkich autorskich seriach jest miejsce na twórczy eksperyment i na kultywowanie rzemieślniczych umiejętności. – Na wrocławskiej uczelni nie uczono o szkle kryształowym, o szlifowaniu. To było passé. Fajnie jest dowieść, że da się kryształ pokazać w oszczędnym szlifie, w innej funkcji i że kryształ może być dobrym dizajnem – przekonuje Sebastian Pietkiewicz. – W szkle kryształowym doszukuję się przede wszystkim funkcji, więc dekoracja ma tylko podkreślić to, że mamy do czynienia z kryształem. Surowiec wykorzystywany do produkcji szkła kryształowego, jak minia i ołów, jest bardzo drogi, więc robienie gładkiego szkła kryształowego nie ma za bardzo sensu. Dekoracja musi być, natomiast trzeba ją tak zaprojektować, by zakrywała wady, jak kamień czy pęcherzyki powietrza, które są w szkle. Kiedyś szlify były bardzo bogate. Teraz myślimy o tym, żeby jak najwięcej odkryć – tłumaczy. Pietkiewiczowie, którzy mają na koncie znakomite kolekcje wizerunkowe, jak Metropolis, Polski stół czy Kultowe formy, sięgnęli również do archiwum huty, choćby do serii Linea Reginy Włodarczyk-Puchały, deformując zastane projekty i dodając do nich kolor. 

(Fot. Materiały prasowe)

Odświeżające spojrzenie na szkło kryształowe mają również projektanci i artyści, którzy na co dzień pracują z innymi materiałami, jak Magdalena Gazur, kojarzona głownie z ceramiką bolesławiecką, czy projektantka biżuterii Anna Orska. Gazur w zestawie karafki i szklanek HopOnTop zdejmuje z kryształów odium odświętności na pokaz rodem z kredensu czy meblościanki i udowadnia, że to wygodne szkło codziennego użytku. Z kolei Anna Orska wyprowadza kryształowe szkło z kredensu i przenosi je do garderoby, pokazuje jego modowy i drogocenny charakter. Geneza kolekcji biżuterii „Julia” to ciekawy i piękny dialog współczesnej projektantki z wielowiekową tradycją, bo przecież najstarsze znaleziska szkła w regionie to właśnie elementy biżuterii. – Do huty „Julia” trafiłam dlatego, że o niej marzyłam – wyjaśnia Orska. – Wiedziałam, że mamy w Polsce ostatnią hutę szkła kryształowego i pomyślałam, że warto byłoby głośno opowiedzieć o jej dziedzictwie.


Tekst pochodzi z w nowego wydania „Vogue Polska Living”. Numer można teraz zamówić z wygodną dostawą do domu.

Małgorzata Czyńska
Proszę czekać..
Zamknij