Znaleziono 0 artykułów
16.02.2024

Jakub Gierszał: W filmie interesują mnie szczeliny między rzeczywistością a fikcją

16.02.2024
Jakub Gierszał w filmie „Ultima Thule”, reż. Klaudiusz Chrostowski (Fot. Michał Rytel-Przełomiec)

Jakub Gierszał zamienił wielkie plany filmowe z komfortowym zapleczem na skalistą wysepkę i grupę przyjaciół, by wraz z nimi opowiedzieć intymną historię o ucieczce przed życiem, która staje się podróżą w głąb siebie. Kameralny debiut reżyserski Klaudiusza Chrostowskiego „Ultima Thule” zdobył  nagrodę Janusza Morgensterna i na festiwalu w Gdyni (w kategorii filmy mikrobudżetowe), a teraz będzie go można zobaczyć wreszcie w kinach.

Podróż bohatera bez końca

Ma 13 kilometrów kwadratowych, na których pośród wzgórz i skał zamieszkuje trzydziestu paru mieszkańców – samowystarczalnych hodowców owiec i żeglarzy wraz z fokami, owcami i niezliczonymi gatunkami ptaków, jak m.in. wydrzyk ostrosterny, głuptak zwyczajny czy nawałnik burzowy. To Foula, jedna z najmniejszych wysepek w archipelagu Szetlandów, a zarazem filmowa ultima thule – „ostatnia wyspa”. Tym łacińsko-greckim określeniem od starożytności nazywano legendarną północną krainę na krańcach świata, najdalszy skrawek wyspiarskiego lądu utożsamiany z Islandią lub Szetlandami. Pewnego dnia przypływa tam promem Bartek, współczesny 30-latek z plecakiem, który porzucił dotychczasowe życie w Polsce, wyruszając jak najdalej od domu, pozornie bez celu. Krótka wizyta na wyspie zaczyna się przedłużać, a miejscowy farmer zatrudnia młodego mężczyznę do pomocy przy stadzie owiec (fenomenalny duet aktorski: Jakub Gierszał i pełna wdzięku owieczka Cupcake!). Tę podróż otwiera cytat z poematu „Ultima Thule” autorstwa króla amerykańskiej poezji romantycznej, Henry’ego Wadswortha Longfellowa, który mówi o tym, że czasem zawijamy do portu, ściągamy żagle i odpoczywamy, zanim znowu podejmiemy podróż bez końca. Ten literacki trop wiedzie ku archetypicznej wyprawie, która równie dobrze prowadzi na koniec świata, co do zrozumienia samego siebie.

Co niesiesz w podróżnym plecaku

 

W podcaście, który nagrywałam jakiś czas temu (wspólnie z Maciejem Ulewiczem) z twórcami filmu, reżyser Klaudiusz Chrostowski tak opisał sytuację swojego bohatera: – To taki moment w życiu, który zna wielu z nas, kiedy potrzebny jest reset, czas na złapanie dystansu. Codzienność płynie i bywa, że musimy pojechać jak najdalej, żeby znaleźć przystań i chwilę na „przepakowanie się”. Trzeba się zastanowić nad tym, co zostawiamy w tym naszym symbolicznym plecaczku, a co bierzemy ze sobą w dalszą podróż przez życie.

Jakub Gierszał, który wcielił się w filmowego Bartka, dodawał wówczas: – Nasze życie w dużej mierze tworzą przyzwyczajenia, rytuały i wyobrażenia na własny temat. „Przepakowanie” to często moment graniczny, jak w przypadku naszego bohatera, który zmusza go do tego, by zadać sobie kilka gruntownych pytań, np. czy to życie, które sobie zbudowałem, nie wymaga jakiegoś przemeblowania?

Rozmawiając z Jakubem dzisiaj, mówię mu, że „Ultima Thule” jest dla mnie przede wszystkim filmem o utracie i o radzeniu sobie z nią, m.in. przez kontakt z naturą. Filmowy Bartek traci ojca, ale przecież dorastając i starzejąc się, wszyscy zaliczamy straty w różnych wymiarach.

– Już sama świadomość przemijania jest stratą, z którą każdy musi sobie poradzić – przyznaje Gierszał. – Coś nam się udało, ale innych rzeczy już nie nadrobimy. Czasu nie cofniesz, nie będziesz znowu dzieckiem.

Kiedy rodzic umiera, dzieciństwo kończy się definitywnie. Trzeba samodzielnie stanąć wobec świata, poprowadzić siebie. 

– Jakaś siła, nie wiem – może naszych przodków – nagle wstępuje wtedy w człowieka i niesiesz ich los dalej – mówi aktor. – To rodzaj odpowiedzialności, która spada na nas z przyczyn biologicznych. Dlatego od początku uważałem, że temat filmu nie odnosi się tylko i wyłącznie do tego konkretnego człowieka, Bartka. Szukaliśmy uniwersalności, zapraszając widzów do przeżycia tej historii wspólnie z nami.

Jakub Gierszał: Chcę wyjść poza aktorstwo

Jakub Gierszał w filmie „Ultima Thule”, reż. Klaudiusz Chrostowski / (Fot. Michał Rytel-Przełomiec)

Z Chrostowskim poznali się wiele lat temu na planie „Nieulotnych” Jacka Borcucha, gdzie Klaudiusz był asystentem reżysera. Tam nawiązali koleżeńską relację opartą na obopólnej pasji do kina, a kolejnym łącznikiem był wspólny znajomy, kompozytor Wojciech Frycz (autor muzyki do „Ultima Thule”). Kiedy spotkali się po latach, wybuchła pandemia: – Zaczęliśmy wtedy z Klaudiuszem rozmawiać o tym, co można by filmowego zrobić w takiej sytuacji – wspomina Gierszał. – Wodze fantazji puszczaliśmy w różne strony i to on wpadł na pomysł wysłania bohatera w odludne miejsce oraz takiego trochę paradokumentalnego kręcenia. Nazwałbym to filmem hybrydowym, bo to film fabularny kręcony metodami dokumentalnymi i na odwrót.

Od wielu lat Jakub chciał być nie tylko aktorem grającym na zaproszenie, lecz także współtwórcą – mieć jakiś wpływ na powstające dzieło. – Pomyślałem, że taki nieduży projekt realizowany w małej grupie i biorący na warsztat historię prostą, ale ważną, to może być dobry moment, żeby skorzystać z wypracowanych przez lata narzędzi. Mogę zagrać i jednocześnie spróbować cały ten projekt napędzić i wesprzeć go od strony producenckiej.

Jakub Gierszał: W filmie interesują mnie szczeliny między rzeczywistością a fikcją

„Ultima Thule”, reż. Klaudiusz Chrostowski / (Fot. Michał Rytel-Przełomiec)

Wyprawa na ptasią wyspę stała się więc osobistą podróżą i przygodą samego Jakuba. – Oczywiście to nadal film Klaudiusza, jego pomysł i scenariusz – zaznacza. – Jestem tutaj aktorem, natomiast od początku uczestniczyłem w powstawaniu filmu i to jest dla mnie bardzo cenne doświadczenie, które zamierzam w przyszłości wykorzystać.

Także jako aktor otrzymał inne niż zazwyczaj zadanie. W „Ultima Thule” nie ma tradycyjnie pojętej akcji czy wielu dialogów. Natomiast Jakub jest obecny prawie w każdej scenie, wydaje się, że nie tyle gra, co istnieje przed kamerą, która podąża za nim, obserwując jego cichą przemianę.

– To było coś, co mnie w tym pomyśle od początku zaciekawiło od strony stricte aktorskiej – mówi. – Jak to ugryźć i jaką stworzyć relację z kamerą? Czy w danym momencie mamy do czynienia z postacią Bartka, czy raczej z aktorem Kubą Gierszałem? Granica jest cienka, można ją łatwo przekroczyć i to mnie w tym filmie interesuje – znajdowanie szczelin między rzeczywistością a fikcją. Jak można je wypełnić, by te dwa światy jak najbardziej zbliżyć do siebie z aktorskiego punktu widzenia?

Człowiek to samotna wyspa

Jakub Gierszał w filmie „Ultima Thule”, reż. Klaudiusz Chrostowski / (Fot. Michał Rytel-Przełomiec)
Jakub Gierszał w filmie „Ultima Thule”, reż. Klaudiusz Chrostowski / (Fot. Michał Rytel-Przełomiec)

Reżyser wybrał Foulę w archipelagu Szetlandów, bo sam ma młodzieńcze doświadczenia pobytu w podobnej krajobrazowo Szkocji, pełnej gór, skał i wrzosowisk. W jego filmie samotny bohater jest konfrontowany z naturą – przestrzenną i piękną, ale surową, a wręcz bezwzględną. Sama natura urasta do rangi kolejnej bohaterki filmu (autorem wspaniałych zdjęć jest Michał Rytel-Przełomiec). Podobnie jak wyspa pełna wiatru i skrzeczących ptaków, które wzięły ją w posiadanie (dźwiękowy aspekt filmu jest zasługą Jerzego Szelewicza i Bartosza Putkiewicza).

Już przed wyjazdem myśleliśmy o wyspie jako o osobnej bohaterce. Podobnie jak o towarzyszących Bartkowi zwierzętach czy Magnusie – farmerze, który go przygarnia i staje się jego przewodnikiem, figurą zastępczego ojca [zagrał go przekonująco szetlandzki amator, lider miejscowej społeczności [Arthur Henri – przyp. A.S.]. Chcieliśmy stworzyć świat, w którym istnieją bohaterowie symboliczni i archetypiczni, a nasz bohater spotykając ich na swej drodze, czegoś od nich się uczy. Ale musieliśmy też pamiętać, że naszym głównym zobowiązaniem jest opowiedzenie historii tego chłopaka, jego przemiany, i zrobienie tego w taki sposób, by widzowie mogli się z nią utożsamić.

Tytułowa „Ultima Thule” pochodzi z mitycznej narracji o końcu świata, miejscu, w którym konfrontujemy się z różnego rodzaju granicami. Ale wyspa to też osobne miejsce, które reprezentuje odrębnego człowieka będącego „samotną wyspą” – zauważa aktor. –  Kiedy człowiek myśli, że jest sam, odizolowany od innych, od świata i żyje na swojej „wewnętrznej wyspie”, to łatwo – jak mówi Magnus – zapomnieć o istnieniu świata zewnętrznego. To może nam się przytrafić także w czterech ścianach własnego domu i być może właśnie w taki sposób wybrzmiewa pandemia, bo wtedy powstał pomysł na film i pojawiła się chęć ucieczki z miejskiego zgiełku i z online’u, na którym ciągle siedzieliśmy.

Czterech panów w chacie, nie licząc owcy

„Ultima Thule”, reż. Klaudiusz Chrostowski / (Fot. Michał Rytel-Przełomiec)

Produkcja mikrobudżetowa ma swoje ograniczenia i wymogi. Mała ekipa – reżyser, aktor, operator i realizator dźwięku z dużą ilością sprzętu – jedzie na odległą wyspę, gdzie przemysł filmowy nie istnieje. Oto czterech mężczyzn zamkniętych w kamiennej, zimnej chacie na odludziu kręci film o uczuciach i próbuje nie skakać sobie do gardła.

Dla mnie to był powrót do uczucia, które towarzyszyło mi na początku mojej drogi – zamyśla się Kuba. – Kiedy byłem dzieciakiem i marzyłem o filmach, chciałem coś przy nich robić, ale nie wiedziałem w jakiej formie. Szczęśliwie dziś mogę pracować jako aktor. Ale wtedy po prostu biegaliśmy z kamerami VHS, prosiliśmy kogoś z rodziców, żeby nas zawiózł na jakąś lokację i w weekendy kręciliśmy nasze amatorskie filmy. Robiliśmy to w gimnazjum, w liceum, była w nas pasja. To wielki przywilej, że dosyć szybko mogłem moją miłość do kina przekuć w zawód i żyć z tego. Jednak czasami przemieszczając się z planu na plan, gdzie wszystko odbywa się w biegu, a filmy nazywa się projektami albo produktami, łatwo zapomnieć, że na początku była czysta frajda! „Ultima Thule” mi o tym przypomniała.

Jak dawali radę w tej izolacji zadbać o siebie, unikać napięć?

– Na planie filmowym tarcia zawsze się zdarzają – mówi Gierszał. – Nie byłem jeszcze na takim, w którym nie dochodziłoby do jakichś napięć, to część tej pracy. Ale tu od początku najważniejsze dla nas było opowiedzenie tego filmu. I tego cały czas się trzymaliśmy.

Dlatego nie mieli problemów na planie. Stymulowała ich także surwiwalowa sytuacja, w której się znaleźli. – Jak na koloniach – śmieje się Kuba. Mieszkanie w opuszczonej chacie bez elektryczności; zamiast ogrzewania piec opalany torfem, spanie w podwójnych śpiworach z termoforami. – Sami sobie gotowaliśmy, wspólnie jedliśmy i spędzaliśmy czas po zdjęciach. Życie codzienne przenikało się z pracą. Byliśmy zdeterminowani i wiedzieliśmy, że chcemy stąd wyjechać z dobrym materiałem filmowym. To nas spajało jako grupę.

Wyspiarze okazali się zaskakująco otwarci i wbrew stereotypom o hermetycznych społecznościach żyjących w odizolowanych miejscach bezinteresownie pomagali filmowcom (był to drugi film fabularny kręcony na Fouli) i zapraszali na swoje święta czy imprezy (co można zobaczyć w filmie). Niejeden mieszkaniec, tak jak odtwórca roli Magnusa, ma skończone studia w miejskich ośrodkach na lądzie i odbyte liczne podróże po świecie, ale ostatecznie wybrali życie na swojej rodzinnej wyspie.

Jakub Gierszał: „Ultima Thule” to idealna przygoda na ten czas życia

Jak doświadczony aktor z międzynarodową karierą, młody, ale już dojrzały człowiek, patrzy na życiowe zmagania swojego bohatera i jego konfrontację ze sobą?

Mimo że aktor we współczesnym świecie streamingów spełnia funkcję entertainera, bywa też artystą – zamyśla się Jakub. – Wyborów zawodowych na drodze aktorskiej dokonuje się z różnych powodów – finansowych, strategicznych itp. Ale zdarza się czasem, że robi się też coś z wewnętrznej potrzeby, jak w przypadku tego filmu. Ponadto aktor jest przede wszystkim człowiekiem – zmienia się, z czasem dojrzewa. „Ultima Thule” to była przygoda dokładnie na tamten czas mojego życia.

Jak mówi Kuba, być może jego próba usamodzielnienia się jako producenta i rozwinięcia swojej działalności jest właśnie efektem dojrzewania, stawania na własnych nogach.

 

Dokładnie to robi też mój bohater. Jest postawiony w sytuacji, kiedy upada stary porządek, stary świat zmienia się w coś innego i trzeba sobie w tej rzeczywistości poukładać rzeczy na nowo i dorosnąć do tego. Powiedziałbym więc, że nie da się odłączyć aktora od ról, które gra, oraz od momentu życia, w którym jest. Mam nadzieję, że „Ultima Thule” wyznacza jakiś nowy etap w moim życiu i w mojej karierze.

„Ultima Thule”, reż. Klaudiusz Chrostowski, premiera 16 lutego 2024 r.

Anna Sańczuk
Proszę czekać..
Zamknij