Znaleziono 0 artykułów
12.04.2020

Kierunek piękno

12.04.2020
Fendi jesień-zima 2020-2021 (fot. Getty Images)

W kolekcjach na jesień i zimę, które projektanci pokazali w lutym, wyraźny jest powrót do pojmowanej stereotypowo kobiecości. Historia pokazuje, że po wielkich kryzysach takie fasony zdobywały popularność, bo – jak mówi Miuccia Prada – dodają otuchy. Czy tak stanie się teraz? 

Wyłożony postarzanymi lustrami wybieg, nad głowami zdobne, kryształowe żyrandole. Modelki rytmicznie stukają obcasami o odbijające przestrzeń podłoże. Mocno podkreślona talia i szeroka, wręcz karykaturalnie, zaznaczona linia bioder przenoszą do XVIII-wiecznej Francji, a dokładnie do ociekającego luksusem Wersalu. Jest tu cała gama barokowych zapożyczeń (złote nitki, bogate żakardy, zdobienia i charakterystyczna sylwetka klepsydry), jednak Jeremy Scott, dyrektor kreatywny Moschino, uzbroił nowoczesną Marię Antoninę w nieznany wtedy atrybut. Symbol początku lat 60. XX w., rewolucji seksualnej i wyzwolenia kobiet – mini.

Moschino jesień-zima 2020-2021 (fot. Imax Tree)

– Sytuacja geopolityczna w latach 80. XVIII w. ma wiele wspólnego ze współczesną – mówił w lutym projektant. – Hongkong protestuje przeciwko rządowi, Chile sprzeciwia się rosnącym cenom. W moim kraju też nie dzieje się najlepiej. Nie mówiąc już o brexicie. Dookoła dzieje się strasznie dużo. W pewnym sensie to zamieszanie jest bardzo podobne do czasów, w których Maria Antonina mówiła „niech jedzą ciastka” – tłumaczył Jeremy Scott. Dyrektor kreatywny parafrazuje jednak słynny cytat i zmienia go na „Niech jedzą Moschino!”.

To nie jedyny przypadek, kiedy stereotypowe atrybuty kobiecości stają się nową zbroją. Nawet nazywana twórczynią ugly chic Miuccia Prada, w dobie międzynarodowych trudności, odnosi się do glamouru, który, jak podkreśla: – Sprawia, że jesteś optymistą, podnosi na duchu.

Moschino jesień-zima 2020-2021 (fot. Imax Tree)

Jej najnowszą, pokazaną pod koniec lutego, kolekcję zdobią jedwabne frędzle inspirowane latami 40. kroje i kobiece suknie z koralików. – Możemy być jednocześnie silne i kobiece. To kobiety teraz dźwigają największe brzemię – mówiła za kulisami Prada.

Czy to oznacza zmierzch brzydkiej mody?

Prada jesień-zima 2020-2021 (fot. Imax Tree)

Narcyzi w brzydkich butach

– Brzydka moda to wielki biznes – pisał jeszcze trzy lata temu opiniotwórczy portal The Business of Fashion. Christopher Kane mówił wtedy, że był bardzo krytykowany za wprowadzenie brzydkich butów do luksusowej mody. – Dzisiaj ma je w swoim portfolio każda znacząca marka.

Przez parę lat na rynku trwała zaciekła rywalizacja, kto zaprojektuje jeszcze bardziej dziwaczne i wątpliwie atrakcyjne ubrania i dodatki. Gumowe buty na grubej podeszwie ozdobione błyszczącymi klamrami? Sandały przypominające ortopedyczne? Mało schlebiające sylwetce wielokolorowe sportowe buty? Wszystkie obecne. – Modny milenials z Nowego Jorku czy Londynu ma teraz ten sam styl co 60-letnia niemiecka nauczycielka – z rozbawieniem komentowała Yvone Plu, szefowa marketingu marki Birkenstock.

Brzydota gwarantowała popularność, często przynosząc o wiele większe korzyści niż nawet najlepiej przemyślana kampania reklamowa. O debiutujących na wybiegu Balenciagi crocsach donosiło nawet brytyjskie BBC. Nic dziwnego. Były niespotykane, dziwne, inne.

Nadzwyczaj łatwo ta akurat moda prześlizgnęła się, via media społecznościowe, z wybiegów na ulice.

Fendi jesień-zima 2020-2021 (fot. Imax Tree)

– Brzydota jest atrakcyjna i ekscytująca – przekonywała Miuccia Prada. Dziwność często pozwala na zwrócenie na siebie uwagi, a to przydaje się w walce o tak cenne w mediach społecznościowych serduszka. – Przez rozwój Instagrama i mocno spopularyzowany w modzie normcore, nastąpił wyraźny przechył w tę dziwną, brzydką stronę. Mocno wiąże się to też z coraz większą popularnością influencerów. Muszą popadać w ekstrema, by ustanawiać coraz to nowsze trendy. Ludzie szybko je podłapują, przez co w mig stają się głównym nurtem. Blogerzy, by zyskać wyjątkowość, muszą więc iść coraz dalej i dalej – tłumaczyła w 2017 r. analityczka trendów firmy Trendera, Megan Collins.

Fendi jesień-zima 2020-2021 (fot. Imax Tree)

Ta obsesyjna potrzeba skupiania na sobie uwagi często łączona jest z narcyzmem. Paradoksalnie to samouwielbienie uznaje się za jeden z powodów rosnącej popularności brzydkiej mody w mediach społecznościowych i na ulicach wielkich miast.

Wielkie piętno

„Piękno usidla serca, bierze w niewolę umysły, roznieca płomień uczuć” – poetycko pisze o naturze piękna Nancy Etcoff, psycholożka z Uniwersytetu Harvarda. Podkreśla też, że „uroda to poręczna fikcja, jakiej używają obracające miliardami dolarów gałęzie przemysłu, kreując wyobrażenia i sprzedając je, niczym opium, tłumom kobiet. Uroda umieszcza kobiety na pozycji zgodnej z życzeniem mężczyzn – poza strukturą władzy”.

Etcoff pisała to w 1999 r., rok przed premierą filmu „Malena” Giuseppe Tornatorego. W roli głównej wystąpiła zniewalająca Monica Bellucci, personifikacja piękna, która udowadnia, jak wielką siłę nosi w sobie kobiecość. W rękach Maleny staje się nie tylko zbroją, lecz także bronią. Bronią, do której, bez ciężaru słów Etcoff, wraca coraz więcej współczesnych projektantów.

Kadr z filmu "Malena" (Fot. East News)

Dlaczego w ogóle ten sposób widzenia piękna odcisnął tak wielkie piętno? Czemu tak łatwo kojarzymy piękno, a wraz z nim modę, z czymś błahym i powierzchownym? I w końcu czy trzeba odrzucić piękno, by mieć władzę? Według Prady nie. – Kobiecość równa się władzy – podkreśla projektantka, która namawia, by w trudnych czasach jeszcze mocniej się ku niej zwrócić.

Kadr z filmu "Malena" (Fot. East News)

Wydaje się, że współcześnie, gdy kobiety, a nawet – jak w Finlandii – dziewczyny, piastują kluczowe stanowiska, bywają premierkami, przewodzą Komisji Europejskiej, założenie, że kobieta władzy musi schować się za męskim garniturem, przestało obowiązywać. Czy aż tak, by kobiety u władzy mogły nosić stereotypowo kobiece stroje?

Prada jesień-zima 2020-2021 (fot. Imax Tree)

Projektanci mody tylko na to czekają. – To nawet wywrotowe, gdy silna kobieta ubiera się jak femme fatale – mówiła po ostatnim pokazie Silvia Venturini Fendi. W kolekcji sięgnęła po pudrowe i bladoróżowe tkaniny, podkreślające talię sukienki, bufiaste rękawy, lejącą, błyszczącą satynę, głębokie dekolty, przezroczystości i koronkę.

Lustrzane odbicie

„Ubrania mówią nam o tak wielu rzeczach, że porównywano je do języka mającego swój słownik (sukienki, żakiet, spodnie), modyfikatory (przybranie, pasek, szal), slang (czapki z daszkiem noszone tył na przód), dialekty (niezliczone odmiany mody ulicznej), zapożyczenia (francuskie perfumy, angielskie kapelusze) – pisze Nancy Etcoff. Moda nigdy nie była i nie będzie odrębnym światem. Na zasadzie osmozy wchłania wszystko, co ją otacza. Gdyby nie II wojna światowa, ultrakobiecy (stojący w sprzeczności do mody Coco Chanel) New Look Christiana Diora nie odniósłby sukcesu na taką skalę. Bez tła w postaci swingującego Londynu i wprowadzenia pigułki antykoncepcyjnej, prawdopodobnie spódnica mini byłaby zwykłą, niezrozumiałą dziwacznością.

Obecnie, w dobie licznych światowych zagrożeń politycznych, gospodarczych i związanych z pandemią, moda także zaczyna się zmieniać. Najnowsze kolekcje, na sezon jesień-zima 2020, światowi projektanci tworzyli już w cieniu epidemii kiełkującej w Chinach. Pokazywali je, gdy pierwsze przypadki zakażenia koronawirusem pojawiały się w Europie. Dla analityków mody nie ma więc nic dziwnego w tym, że podejście do krojów, kolorów, a także tendencji zaczyna się zmieniać w kierunku piękna i kobiecości. Jak mówiła Prada, właśnie to podnosi na duchu, dodaje optymizmu. Czasem, jak u Moschino, potrzeba kobiecości przerysowanej i karykaturalnej.

Piękne równa się temu, co dobre i w istocie w wielu epokach zakładano ścisły związek pomiędzy pięknem a dobrem” – podkreśla w „Historii piękna” Umberto Eco. Teraz bardzo potrzebujemy dobra.

Kara Becker
Proszę czekać..
Zamknij