Znaleziono 0 artykułów
30.08.2019

Lifting bez skalpela

30.08.2019
Fot. Getty Images

Botoks i wypełniacze mają konkurencję. Coraz więcej kobiet zamiast zastrzyków odmładzających wybiera gimnastykę twarzy lub masaże manualne, także te wykonane za pomocą akcesoriów. Dzięki regularnym zabiegom wygląda się nawet o kilkanaście lat młodziej.

Face yoga, facefitness lub gimnastyka twarzy to proste do wykonania ćwiczenia fizyczne. Od zwykłej jogi i fitnessu różnią się tym, że ćwiczy się tylko mięśnie twarzy i szyi. A można to robić wszędzie: w domu, w pracy, przed komputerem, w trakcie maratonu seriali albo podczas prasowania koszuli. Ale nie byłoby o tym treningu głośno, gdyby nie to, że naprawdę zmienia kondycję skóry. Dzięki niemu staje się gładsza, bardziej jędrna i zwarta, a bruzdy i zmarszczki – płytsze. Podobnie działają masaże manualne lub z użyciem specjalnych przyrządów u kosmetyczki.

Face yoga

 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 

Post udostępniony przez FUMIKO TAKATSU (@faceyogamethod)

Wypromowała ją Japonka Fumiko Takatsu (@faceyogamethod), której instruktażowe filmy na Youtubie oglądają miliony osób z całego świata. I ćwiczą razem z nią. Sama Fumiko ma piękną, rozświetloną i gładką skórę, wygląda na jakieś 15 lat mniej niż ma w rzeczywistości i jest niezwykle zabawna. Face yoga według niej składa się aż z 70 różnych ćwiczeń. Ale najważniejszych jest pięć podstawowych, z których część z pewnością znasz z sesji jogi. Najistotniejszy w tej metodzie według Fumiko jest oddech. W permanentnym stresie zapomina się o miarowym oddechu, a w efekcie na twarzy widoczne są różne napięcia, w tym zmarszczki. Te zaś zwykle odczytywane są jako zmęczenie. Ale nawet podczas ćwiczenia zwykłej jogi czy ashtangi można wejść w pozycje odmładzające. Najczęściej są to asany (ćwiczenia), podczas których głowa jest pochylona do dołu, czyli wbrew prawu grawitacji. Oddech oczyszcza, a polecenia instruktorów jogi, by zniwelować napięcie ze skóry czoła, szczęki czy zrelaksować szyję, sprawiają, że po godzinie-półtorej twarz wygląda na bardziej wypoczętą. Pod tym względem metoda Fumiko jest znacznie bardziej elastyczna. Wystarczy trenować przez kilka minut dziennie, żeby widzieć efekty. Nie trzeba rozkładać maty ani zakładać specjalnych ubrań. Ale część asan, np. lwa z wystawionym językiem, lepiej wykonywać w domu, żeby nie wystraszyć nikogo w biurze czy parku.

Facefitness

Fot. Getty Images

Trening czyni mistrza, a trenowanie mięśni twarzy odmładza. Chodzącym dowodem na to jest pomysłodawczyni facefitnessu Patrycja Kondracka. Patrycja ma 40 lat, ale wygląda maksymalnie na 30. Posądzana o poddawaniu się zastrzykom z botoksu, śmieje się w głos, bo za kondycję jej skóry odpowiada wyłącznie regularna gimnastyka twarzy, którą praktykuje codziennie od lat. Moim ulubionym ćwiczeniem z facefitnessu jest „dmuchanie balona”, czyli nadymanie lewego policzka przez pięć sekund, a następnie nabieranie powietrza i nadymanie prawego policzka. To genialny sposób na wygładzanie bruzd nosowo-wargowych, które u osób o barwnej mimice i szerokim uśmiechu zaznaczają się konkretnie tuż po 30-stce.

Najważniejszym ćwiczeniem z facefitnessu jest szczery uśmiech. To najbardziej odmładzająca gimnastyka. Znikają napięcia z czoła, unoszą się kąciki ust. I cały świat odbiera nas wtedy jako dużo młodsze i piękniejsze – poleca Patrycja Kondracka. Na leczenie skutków ubocznych śmiechu, takich jak kurze łapki, czyli zmarszczki w zewnętrznych kącikach oczu, Patrycja również ma swoje sposoby. Pięć-sześć ćwiczeń wykonywanych codziennie przez około 10 minut zmienia wygląd twarzy jak wizyta u specjalisty medycyny estetycznej.

Kosmolifting bez skalpela

Fot. Getty Images

Kosmolifting to masaż łączący refleksologię twarzy, techniki medycyny orientalnej z wykorzystaniem punktów neuro-odruchowych twarzy (akupresurowych) połączonych z meridianami oraz japońskiej procedury stymulacji tkanek głębokich i układu limfatycznego. Najważniejsza jest w nim jednak stymulacja punktów akupresurowych (energetycznych) znajdujących się na meridianach przebiegających na twarzy. Cel: dotrzeć do tego, co w środku, i „naprawić” organizm. Skutek: odmłodzenie twarzy, widoczne naprężenie i wygładzenie skóry, które wynika z mocnej poprawy kondycji mięśni. Masaż składa się z bardzo długich, niemal wyciągających mięśnie gestów, które można porównać do stretchingu na ciele. A także z uciskania zaczepów mięśni i miejsc, gdzie najczęściej pojawiają się zmarszczki – okolic oka, bruzd nosowo-wargowych, środka czoła. Masażystka wykonuje gesty, jakby prasowała poprzez nacisk dłoni wszelkie nierówności. Na koniec, po bardzo intensywnej części, przychodzi czas na relaks, odkażanie rozgrzanej do czerwoności skóry kulami solnymi i chłodzącą maskę żelową w płachcie. Jeśli usłyszysz swoje chrapanie (mnie się to zdarzyło!), to znak, że weszłaś dość głęboko w stan relaksacji. Do końca dnia nie warto się forsować, bo zabieg jest wyjątkowo intensywny. Mogą się po nim pojawić lekkie zawroty głowy.

Z takiego masażu można skorzystać nie tylko na miejscu, w gabinecie. Organizuję też dla zainteresowanych szkolenia instruktażowe, żeby mogły masować się same w domu. Część osób praktykuje później automasaż, ale innym kobietom tylko dotyk dłoni masażystki daje prawdziwe odprężenie. Kosmolifting może być miejscami bolesny, bo pracuje się nad tkanką mięśniową dość głęboko. Warto wtedy zwrócić uwagę masażystce, żeby nie przesadziła z jego siłą. Zabieg wykonywany regularnie jest bardzo skuteczną terapią odmładzającą. Choć ja porównałabym pracę nad twarzą z gimnastyką, niektóre klientki podczas kosmoliftingu zasypiają – mówi Joanna Przybyła, terapeutka z gabinetu Kalejdoskop Terapie Holistyczne (@kalejdoskopterapieholistyczne).

Kamienie gua sha

Masaż ciała kamieniami bazaltowymi? To już było. Rollery jadeitowe? Robiły karierę na Instagramie rok temu. Ten sezon zdecydowanie należy do terapii gua sha. Do jej wykonania potrzebne są gładkie, płaskie i zaokrąglone płytki z jadeitu, różowego kwarcu lub jaspisu o kształcie liścia lub serca. Gadżet swoje korzenie ma jednak nie w roku 2019, ale w starożytnych Chinach. I pomimo tego, że po chińsku nazwa gua sha oznacza drapanie, w gabinecie lub we własnym domu można się oddać znacznie delikatniejszej wersji tej terapii. Celem masażu gua sha była poprawa krążenia krwi i limfy. Zabieg ten był znany z łagodzenia stanów zapalnych i wzmacniania przepływu energii w całym organizmie. W Mr& Mrs Spa w Warszawie doświadczam jego superprzyjemnej, ale chwilami intensywnej wersji. 

Fot. Getty Images

Masaż gua sha najpierw rozgrzewa skórę i poprawia krążenie, ale dzięki odpowiednim gestom genialnie dotlenia skórę. Przypomina trochę masaże japońskie, ale jest również podobny do drenażu limfatycznego – mówi Paula Janasiak, masażystka i fizykoterapeutka z Mr & Mrs Spa w Warszawie. – Gorąco go polecam w przypadku obrzęków czy zastojów limfy. Jego skutkiem jest zminimalizowanie sinych podkówek pod oczami. Masaż kamieniami gua sha porównałabym do nieinwazyjnego liftingu. Poprawia kondycję i napięcie mięśni twarzy, zwiększa ukrwienie skóry i przyspiesza regenerację komórek. Cera jest po nim rozświetlona i wygląda na wypoczętą, więc polecam go przed większym wyjściem. Natomiast jeśli korzysta się z niego regularnie, w serii, można zaobserwować spłycenie bruzd, zmarszczek i znaczną poprawę jędrności skóry jak po prawdziwym liftingu – dodaje masażystka.

W domu do gua sha można podejść jak do gimnastyki twarzy. Codziennie przed wieczorną aplikacją kremu, a po nałożeniu serum lub olejku, przez 10 minut masować skórę, zaczynając od środka ku zewnętrznym partiom twarzy.

Masaż kobido

Nie bez powodu nazywany jest niechirurgicznym liftingiem twarzy. To jedna z najbardziej zaawansowanych technicznie metod masażu. Terapia kobido składa się z czterech etapów. Pierwszy wprowadza w stan relaksacji, przygotowując strukturę mięśniowo-powięziową. Drugim etapem jest drenaż limfatyczny, czyli usuwanie toksyn z organizmu. Wówczas ruchy masażysty są mniej intensywne. Trzecia faza to lifting bez skalpela. Terapeuta koncentruje się wówczas na bruzdach nosowo-wargowych, okolicy oczu i czole, aby je rozmasować i wygładzić, co nazywa się prawem tensegracji. Czwarty etap jest energetyzujący, pracuje się na punktach akupresury, by zrównoważyć narządy wewnętrzne. Kobido jest zabiegiem bardzo intensywnym. Tuż po nim twarz wygląda na mniej spiętą, bo masażysta pracuje nad zmniejszeniem napięcia mięśniowego w okolicy szczęki. Ponadto terapia oczyszcza skórę z bruzd i zmarszczek. I zupełnie rozluźnia mięśnie. Wykonana w serii, relaksuje i wyrównuje balans energetyczny. Masaż japoński kobido polecany jest przy napięciach mięśniowych. Przydaje się w leczeniu osób cierpiących na bruksizm (zaciskanie szczęki, zgrzytanie zębami). Wygładza zmarszczki lepiej niż botoks. Po serii 10 zabiegów kobido znika nawet lwia zmarszczka na czole. Nie bez powodu kobido oznacza starożytną drogę do piękna. Poprawa ogólnego stanu zdrowia to także jego skutek. Sprawdzony adres: Dotyk Spa.

Maria Kowalczyk / nostressbeauty
Proszę czekać..
Zamknij