Znaleziono 0 artykułów
01.09.2019

Lizbona: 10 miejsc, które warto zobaczyć

01.09.2019
Weronika Wawrzkowicz-Nasternak (Fot. Tomek Nasternak)

Cisza i zgiełk przenikają się tutaj jak nigdzie indziej. To miasto, w którym można się zatrzymać. Wyostrzyć zmysły, popatrzeć na światło, docenić codzienność. Współautorka książki „Lizbona. Miasto, które przytula” oprowadza nas po miejscach, które żal byłoby przegapić.

Uliczki dzielnicy Mouraria: hołd dla codzienności

Mouraria (Fot. Weronika Wawrzkowicz-Nasternak)

W Lizbonie warto zaufać własnym stopom i iść tam, dokąd nas zaprowadzą. To miasto rozdaje nagrody za uważność. Jedną z wielu odebrałam, włócząc się bez celu po uliczkach dzielnicy Mouraria. Tam zobaczyłam uliczną galerię stworzoną przez Brytyjkę Camillę Watson – zdjęcia mieszkańców okolicy są wpisane w budynki przy Beco das Farinhas. Projekt „A Tribute” to wyjątkowy hołd złożony dojrzałości. W twarzach starszych mieszkańców Lizbony można czytać historie, które zapisało na nich życie.

Urzekła mnie prawda tych fotografii, zatrzymały piękno codzienności. Panowie grający w karty, panie w podomkach. Nie było tu sztabu stylistów czy makijażystów. Czuć za to wyjątkową relację pomiędzy fotografowanymi a artystką.

Camilla Watson od lat angażuje się w akcje społeczne, lubi być blisko ludzi. Przed przeprowadzką do Lizbony uczyła fotografii młodych ludzi w fawelach w Brazylii.

Na jej stronie www.camillawatsonphotography.net znajdziecie adresy innych projektów, które poświęciła mieszkańcom portugalskiej stolicy.

Beco das Farinhas

Hospital de Bonecas: leczy tęsknoty

Hospital de Bonecas (Fot. Weronika Wawrzkowicz-Nasternak)

Od lat 30. XIX wieku istnieje tu szpital dla lalek – prowadzi reanimację zabawek, mocno sfatygowanych przez upływ czasu i dziecięce ręce. W pomieszczaniach, które można zwiedzać, zobaczycie całą ścianę części zamiennych – zawieszone na sprężynkach oczy, posegregowane ręce lewe i prawe. Można by tu kręcić horrory.

Hospital de Bonecas nie jest sterylnym muzeum. To raczej stary dom, którego mieszkańcy przypominają o tym, że kiedyś toczyło się tu intensywne życie. W gablotach i na podłogach są lalki z różnych stron świata. Typowe bobasy, ale też królewny, zakonnice, służące. Jest kolekcja lalek Barbie – wśród nich te stylizowane na Marylin Monroe i Grace Kelly, zobaczycie też Mary Poppins z nieodłączną parasolką.

W jednej z portugalskich gazet przeczytałam, że leczy się tu saudade, czyli tęsknotę za czymś, co już przeminęło. Ludzie przynoszą zabawki, które często są jedynym łącznikiem ze światem, którego już nie ma.

Praça da Figueira 7

Cemitério dos Prazeres (Fot. Weronika Wawrzkowicz-Nasternak)

Cemitério dos Prazeres: cisza i koty

Cemitério dos Prazeres (Fot. Weronika Wawrzkowicz-Nasternak)

Na Cmentarz Przyjemności, bo tak można przetłumaczyć jego nazwę, trafiłam dzięki zachwycającej książce „Requiem” Antonia Tabucchiego, w której w opustoszałej Lizbonie żywi spotykają się z umarłymi. Ilekroć przekraczam jego bramę, zostawiam tętniącą życiem Lizbonę i wkraczam w świat ciszy i kotów. Krążą pomiędzy alejkami i wygrzewają się na grobach obok zasuszonych kwiatów. Są jak dobre duchy tego miejsca – bezszelestne, a jednak intensywnie obecne.

Cmentarz powstał w 1833 roku, kiedy Lizbona zmagała się z epidemią cholery. Jego nietypowa nazwa pochodzi od znajdującej się kiedyś na tym terenie posiadłości, którą z czasem przeznaczono na miejsce wiekuistego odpoczynku. Dzisiaj pełno tu jazigos – różnej wielkości grobów, które przypominają małe domki. Skojarzenie z miastem umarłych pojawia się samo.

Zza południowej bramy cmentarza widać zwieszony nad rzeką Tag most 25 Kwietnia. Mieszają się tu ze sobą cisza i zgiełk miasta. Sąsiadują życie i śmierć.

Praça São João Bosco 568

Muzeum Gulbenkiana: sztuka i zmysły

Muzeum Gulbenkiana (Fot. Weronika Wawrzkowicz-Nasternak)

Człowiek, któremu zawdzięczamy to muzeum – Calouste Gulbenkian – był Ormianinem, jednym z najbogatszych ludzi swoich czasów. Na przełomie XIX i XX wieku przez jego ręce przechodziło pięć procent światowej produkcji ropy. Dorobił się majątku, który wydawał na kolekcjonowanie dzieł sztuki. Po śmierci miliardera zgodnie z jego wolą powstała wspierająca sztukę Fundação Calouste Gulbenkian. W muzeum jego imienia można zobaczyć m.in. obrazy: Rubensa, van Dycka, Maneta, Moneta, Degasa. Ogromne wrażenie robią wielkie panele kafelków azulejos.

Warto zajrzeć do sali poświęconej twórczości francuskiego jubilera i artysty René Lalique’a. To mistrzostwo detalu i ornamentyki zamknięte w biżuteryjnych ozdobach. W pamięci zostaje imponująca ważka – wysadzana kamieniami broszka, którą po raz pierwszy pokazano na wystawie w Paryżu w 1900 roku.

Przed zwiedzaniem lub po dobrze zatrzymać się na parę chwil w ogrodzie otaczającym muzeum, który sprzyja wyostrzeniu zmysłów.

Avenida de Berna 45A

Broszka Laiquea, która można podziwiać w Muzeum Gulbenkiana (Fot. Weronika Wawrzkowicz-Nasternak)

Klasztor Hieronimitów: kamienne arcydzieło

Klasztor Hieronimitów (Fot. Weronika Wawrzkowicz-Nasternak)

Mosteiro dos Jerónimos to jeden z wielu pretekstów, by odwiedzić dzielnicę Belém. Przez wiele lat podziwiałam klasztor jedynie z zewnątrz. Wejście do środka uświadomiło mi, jak wiele piękna traciłam. Światłocienie, jakie w krużgankach tego miejsca tworzy lizbońskie światło, są nie do podrobienia. Przed laty Fernando Pessoa – najsłynniejszy portugalski pisarz i poeta – nazwał to miejsce „kamiennym arcydziełem”, które powinien zobaczyć każdy turysta.

Budowla z XVI wieku to kwintesencja stylu manuelińskiego. Jego cechą charakterystyczną są bogate zdobienia. Patrząc na tę imponującą budowlę, ma się wrażenie, że porastają ją kamienne wodorosty i koralowce. Klasztor wpisano na listę światowego dziedzictwa UNESCO.

Praça do Império 

Muzeum Azulejos: ceramiczna magia

Muzeum Azulejos (Fot. Weronika Wawrzkowicz-Nasternak)

Kolorowe kafle to znak rozpoznawczy Lizbony. Dowód na to, że piękne przedmioty mogą być użyteczne. Gdyby nie azulejos pokrywające wiele kamienic, trudniej byłoby walczyć z wszechobecną w Lizbonie wilgocią. W Muzeum Azulejos można się przyjrzeć, jak ewoluowały kolory i wzory ceramicznych kafli. Warto też poznać proces wypalania płytek, który ma w sobie coś magicznego.

W stolicy Portugalii kocham to, że azulejos pochodzące sprzed stuleci są na wyciągnięcie ręki, nikt ich nie chowa za kratami czy ogrodzeniem. Nie wszyscy ulegli jednak ich czarowi. W listach Beaty Obertyńskiej, polskiej poetki i pisarki, która podróżowała po Lizbonie w latach 30. XX wieku, znalazłam dość zaskakujący opis. Określiła je słowem: „Okropa!”. Okropnie lubię to określenie, choć zupełnie się z nim nie zgadzam.

Rua da Madre de Deus 4

Muzeum Azulejos (Fot. Weronika Wawrzkowicz-Nasternak)

Café do Eléctrico: pocztówki z Polski

Café do Eléctrico (Fot. Weronika Wawrzkowicz-Nasternak)

Czar miejsc to czasem po prostu piękno prowadzących je ludzi. Spacerując po Alfamie, nie przegapcie malutkiej kawiarni Café do Eléctrico. Pojawia się w filmie Andrzeja Jakimowskiego „Imagine”. To opowieść o ośrodku dla niewidomych w Lizbonie, a tak naprawdę historia o tym, czego nie widać, a co bardzo intensywnie istnieje. Są w niej obecne miłość, tęsknota, niepewność. Koniecznie zobaczcie ten film, bo to ważna historia o tym, że przez życie zawsze idziemy pod rękę z lękiem, ale nie może on zabierać miejsca na radość.

Café do Eléctrico prowadzi Sandra, myślę o niej: kobieta-uśmiech. Niedawno pokazała mi całą torbę pocztówek z Polski – dostała je od naszych rodaków podróżujących śladami bohaterów „Imagine”. W tym miejscu czuć dobrą energię. Żółty tramwaj zakręca tuż przed wejściem.

Rua do Salvador 39

Convento do Carmo: niebo nad Lizboną

Convento do Carmo (Fot. Weronika Wawrzkowicz-Nasternak)

Do klasztoru karmelitów z kościołem bez dachu warto wybrać się przy dobrej pogodzie. Powód? Sklepieniem dawnej gotyckiej świątyni jest dziś niebo Lizbony. Dzięki temu błękit obłędnie kontrastuje z bielą kamienia.

Dach kościoła runął podczas trzęsienia ziemi w 1755 roku i nigdy go nie odbudowano. Jeśli wierzycie w energię miejsc, to w tym poczujecie spokój. Często odwiedzają je lizbońskie mewy.

Largo do Carmo

Feira da Ladra: Chaos sprzed lat

Feira da Ladra (Fot. Weronika Wawrzkowicz-Nasternak)

Targ staroci zwany Targiem Złodziejki działa we wtorki i w soboty. Kocham chaos tego miejsca. Sprzedawcy wystawiają towar na polowych stolikach, a czasem bezpośrednio na ziemi. Stare magazyny z roznegliżowanymi kobietami sąsiadują z oprawionym w ramki papieżem Franciszkiem. Można tu znaleźć antyki, stare aparaty fotograficzne, walizki.

Ostatnio spóźniłam się na spotkanie, bo wciągnęło mnie przeglądanie albumów z czarno-białymi zdjęciami sprzed lat. Wróciłam do Warszawy z fotografią nieznajomej dziewczynki. Jest na nim esencja wdzięku i czystej radości życia. Przypomina mi o tym, żeby nie stracić ufności i ciekawości. Jest strażniczką mojej dziecięcości.

Campo de Santa Clara

Weronika Wawrzkowicz-Nasternak, Marta Stacewicz-Paixão, „Lizbona. Miasto, które przytula”, wyd. Wielka Litera

Cais das Colunas: brama do miasta

Weronika Wawrzkowicz-Nasternak Cais das Colunas (Fot. Tomek Nasternak)

Nabrzeże Kolumn to symboliczna brama do miasta od strony rzeki. Od tego miejsca najczęściej zaczynam wizytę w Lizbonie, po prostu idę przywitać się z rzeką. Nad Tagiem znajduję spokój nawet wśród tłumu turystów. Inna sprawa, że warto pojawić się tu o świcie, kiedy towarzystwem są tylko rozgadane ptaki.

Do tego miejsca ciągnie mnie niewidzialny magnes, jest ono jak bezpieczna przystań. O tym też piszemy w książce. To opowieść o mieście, ale też o poszukiwaniu siebie w podróży i niezbędnych do szczęśliwego życia momentach zatrzymania. Sięgnijcie po nią i dajcie się przytulić.

Praça do Comércio

Weronika Wawrzkowicz-Nasternak, Marta Stacewicz-Paixão, „Lizbona. Miasto, które przytula”, wyd. Wielka Litera

Weronika Wawrzkowicz-Nasternak
Proszę czekać..
Zamknij