Znaleziono 0 artykułów
10.02.2022

Luke i Lucie Meier: Towarzysze życia

10.02.2022

 

Fot. Janneke van der Hagen

Luke i Lucie Meier, duet projektantów marki Jil Sander, a prywatnie małżonkowie, mają spójną i wspólną wizję mody. Chcą robić rzeczy miękkie, ukochane, nieco romantyczne nie tyle w formie, co w sferze idei.

Luke i Lucie Meier poznali się w 2005 roku. Los wsadził ich do jednego mieszkania. Ona Szwajcarka, studentka marketingu na włoskiej Polimodzie, on Kanadyjczyk, student nowojorskiego FIT – do Florencji przyjechał na wymianę, uczyć się męskiego krawiectwa. Wcześniej też studiował zarządzanie i marketing, ale zainteresowanie przesunęło mu się w stronę projektowania. Tymczasowi współlokatorzy. Nie mieli czasu do stracenia, musieli szybko się zakochać. 

Fot. Janneke van der Hagen

Zanim stworzyli zawodowy tandem, ich ścieżki kariery były tak odległe jak charakterystyki ich znaków. Ona pracowała z haute couture u Marca Jacobsa w Louis Vuitton, Balenciadze i Diorze. On przez lata dyrektorował w Supreme – streetwearowej marce-fenomenie, która podważała wszystkie prawa „starej” mody. Potem z Arnaudem Faehem założył markę z męskimi ubraniami OAMC. Na marginesie wyjaśnię, że ten skrót co sezon należy inaczej rozwijać. W zależności od inspiracji danej kolekcji – znaczy co innego. 

Fot. Janneke van der Hagen

Od ślubu w 2007 roku przez dziesięć lat żyli w rozjazdach. Inne miasta, prace, które czasem każą przepaść na miesiąc przed pokazem. Aż w 2017 roku ówczesny właściciel Change Capital Partners LLP zaproponował im wspólne stanowisko dyrektorów kreatywnych Jil Sander. Zmęczeni mijaniem się nawet fantazjowali o pracy razem, nie sądzili jednak, że oferta, nie dość że nie byle jaka, to jeszcze nadejdzie tak szybko. To był – używając miłosnej terminologii – perfect match.

Fot. Janneke van der Hagen

Nie bez kozery Luke i Lucie wzdrygają się na dźwięk słowa minimalizm. Kojarzy im się z chłodem i dystansem, z dyskomfortem, podczas gdy oni chcą robić rzeczy miękkie, ukochane, nieco romantyczne nie tyle w formie, co w sferze idei. Wolą mówić o puryzmie, wysokiej temperaturze emocji w niezbyt wylewnej estetyce. O rzeczach, z którymi więź jest głęboka, a nie powierzchowna czy na pokaz. To myślenie zbiega się z tym, co w latach 70. wymyśliła sobie Jil. Już wtedy chciała, jak komentował dawno temu „Vogue”, ożywić związek między szykiem, a czymś intymnym i osobistym (nie chcą się skończyć te miłosne paralele). Uważała, że umiar jest przywilejem luksusu. Że tylko świat dobrych tkanin i świetnego kroju nie musi popisywać się przesadą, może pozwolić sobie, by być tym, czym jest – ubraniem możliwie bliskim założeniom ubioru. 

Fot. Janneke van der Hagen

Cały tekst przeczytasz w wydaniu styczeń-luty 2022 magazynu „Vogue Polska”.
Wciąż możesz zamówić egzemplarz z jedną z dwóch okładek do wyboru.

 

Kamila Wagner
Proszę czekać..
Zamknij