Znaleziono 0 artykułów
09.01.2024

Mary Komasa: Nie piszę piosenek do windy

09.01.2024
Fot. Roman Goebel

Mary Komasa 15 lat temu wyprowadziła się z Warszawy do Berlina, porzucając reguły polskiego rynku muzycznego. Po latach wytężonej pracy w roli kompozytorki muzyki filmowej i po miesiącach wyczekanego macierzyństwa artystka szykuje się do rozpoczęcia trasy koncertowej z trzecim albumem, „Sister”.

Twoja nowa płyta jest już gotowa?

Niemalże. Wiosną będzie album, ale wcześniej będziemy wypuszczać kolejne single. Premiera materiału miała miejsce jeszcze w listopadzie 2023 roku, w Berlinie. To był performans – piosenki, ale też monologi, efekty dźwiękowe i świetlne.

Nie wydajesz się być diwą.

Musiałam się nauczyć nią bywać – na pewno na scenie. Ten zawód tego wymaga. Jak inaczej mam porwać ludzi? Dla mnie diwa to niekoniecznie kobieta w stylu glamour, ja ją bardziej widzę jako wojowniczkę. Mam to przemyślane, wcielone. Wiesz, ja zaczęłam wydawać płyty dopiero jako dwudziestosześciolatka. To bardzo późno w dzisiejszych czasach. Czekałam bardzo świadomie, chciałam być pewna, co chcę powiedzieć. Moja choroba nauczyła mnie, że czasem trzeba przeczekać. Staram się być ostrożna w swoich wyborach zawodowych.

Fot. Roman Goebel

W pisaniu do filmów również?

Pisanie muzyki filmowej to wspaniałe rzemiosło i zupełnie inne zagadnienie. Tutaj jest jasny deadline, pracuję uwikłana w terminy całej ekipy, pracuję też w duecie z moim mężem, cała ekipa pracuje na film. To nasza codzienność, uwielbiamy to robić. To jednak zupełnie inny tryb pracy – kiedy piszę piosenkę, film wyświetla mi się w głowie, a tutaj muszę „dośpiewać” do obrazu. To wymaga dyscypliny. Ostatni nasz film to „Kajtek Czarodziej”, mamy Antka, Magdy Łazarkiewicz. Pisaliśmy muzykę akurat w tym specjalnym czasie po urodzinach Wicia. Po raz pierwszy napisaliśmy tematy, które po prostu płynęły prosto z serca i z miłości. Wicio jeden z nich trochę współpisał, bo akurat coś zagrał na fortepianie i tata to nagrał. Wyszedł z tego jeden z głównych tematów w filmie.

Twoje piosenki to praca na tym, co jest w nas cieniem.

I tak, i nie. Jest to praca z cieniem, bo mój świat ciągle się rozpada albo sama go rozwalam. Jednak piosenkami staram się go składać, zlepiać, odnaleźć w nim sens. Nie piszę piosenek po to, żeby leciały w taksówce czy windzie. Piszę, żeby zrozumieć, czym jest nasza ludzka kondycja, chcę się mierzyć z trudnymi pytaniami o ludzkość. Każda moja płyta to opowieść o pewnej samotności – czy to wśród ludzi, czy w izolacji, czasem w formie ucieczki. Lubię wchodzić w ciemne miejsca, ale nie po to, żeby się tarzać w mroku, ale żeby go rozświetlić. Może to naiwne, ale naprawdę wierzę w to, że dobro wygra ze złem. Piosenki mają przynosić ukojenie, nadzieję, nawet jeśli to będzie przez krzyk.

Artystka ma na sobie projekty z kolekcji Chanel wiosna-lato 2024.


Cały tekst znajdziecie w styczniowo-lutowym wydaniu „Vogue Polska”, który już teraz można zamówić z wygodną dostawą do domu

Fot. Ina Lekiewicz-Levy
Karolina Sulej
Proszę czekać..
Zamknij