Znaleziono 0 artykułów
03.03.2020

Najlepsze produkcje festiwalu Berlinale

03.03.2020
Kadr z serialu "The Eddy" (Fot. materiały prasowe)

Słyszeliście, że berliński festiwal filmowy w tym roku zawiódł? Program konkursu rzeczywiście nie przyniósł wielu olśnień, ale udało nam się znaleźć kilka prawdziwych perełek. Zobaczcie, na które warto czekać w polskich kinach i na festiwalach.

„Never Rarely Sometimes Always” reż. Eliza Hittman

O tym filmie w Polsce powinno być bardzo głośno, bo dotyka tematu aborcji, tak jak nie zrobił tego jeszcze żaden twórca. „Never Rarely Sometimes Always” opowiada o nastolatce z Pensylwanii. Gdy zachodzi w niechcianą ciążę, staje przed być może najtrudniejszą decyzją swojego życia. Na czym polega wyjątkowość tego filmu? Nie wchodzi w buty zwolenników ani przeciwników przerywania ciąży. Reżyserka po prostu towarzyszy bohaterce w jej drodze. Nie stawia żadnych tez, nie ocenia, nie mówi, że aborcja jest okej, ale bynajmniej nie stygmatyzuje. Jest w tym film empatia pozwalająca lepiej zrozumieć sytuację kogoś, kto stoi przed trudnym wyborem. Cieszy, że jury nagrodziło film Srebrnym Niedźwiedziem.

„Zabij to i wyjedź z tego miasta” reż. Mariusz Wilczyński

„Zabij to i wyjedź z tego miasta” (Fot. Materiały prasowe)

Odkrycie tegorocznego Berlinale. Mariusz Wilczyński zwraca na siebie uwagę jako ubrany z ekstrawagancką klasą dwumetrowiec. Jego film również wyróżniają rozmiar i forma. Nad tą pełnometrażową animacją pracował aż 14 lat. „Zabij to i wyjedź z tego miasta” można odczytać jako fascynujący głos pokolenia. To zarazem bardzo osobista wypowiedź. Wilczyński żegna bowiem swoich najbliższych – rodziców i przyjaciela Tadeusza Nalepę. Jego muzyka towarzyszy fantasmagorycznym obrazom, ożywianym także przez głosy nieżyjących artystów: Andrzeja Wajdy, Gustawa Holoubka i Ireny Kwiatkowskiej. To także jeden z najbardziej niezwykłych obrazów Łodzi w historii polskiego kina. Wyrazisty, niedający o sobie zapomnieć film.

„Gunda” reż. Victor Kossakovsky

Rosyjski dokumentalista na Berlinale żartował, że został pierwszym wegetarianinem w ZSRR. Na bezmięsną dietę nawrócił się pod wpływem traumy z dzieciństwa. Odebrano mu wtedy i zaszlachtowano świnkę, z którą się zaprzyjaźnił. „Gunda” przynosi fascynujący portret tytułowej świni, a także innych zwierząt hodowlanych – krów i kur. Jeśli ktoś kiedykolwiek miał wątpliwości, że zwierzęta czują inaczej niż ludzie, po tym filmie najprawdopodobniej zweryfikuje swoje przekonania. Film Kossakovsky’ego wyróżnia unikatowa perspektywa. Kamera nie obserwuje zwierząt z góry, widzimy świat ich oczami. Specjalnym ambasadorem „Gundy” jest Joaquin Phoenix. Jako zadeklarowany obrońca praw zwierząt zakochał się w tym obrazie. Włączył się w kampanię promocyjną filmu, aby obejrzało go jak najwięcej widzów.

„Berlin Alexanderplatz” reż. Burhan Qurbani

Jeszcze przed festiwalem przewidywano, że ten film zgarnie główną nagrodę w konkursie. Tak się nie stało, co nie zmienia faktu, że „Berlin Alexanderplatz” jest widowiskową adaptacją powieści Alfreda Döblina. Jego bohater to imigrant z Bissau, Francis, otwierający nowy rozdział swojego życia w Berlinie. Film jest efektowny, a chwilami efekciarski. Uwodzi widza szalonymi jazdami kamery à la Gaspar Noé i Nicolas Winding Refn. Trochę bajka, trochę horror, trochę czarna komedia o berlińskim półświatku, a trochę współczesna „Odyseja”. Odyseusz jest tu dilerem, a Penelopa – luksusową prostytutką. Film wprowadzi do polskich kin Stowarzyszenie Nowe Horyzonty.

Ella Haase i Burhan Qurbani (Fot. Associated Press, East News)

„First Cow” reż. Kelly Reichardt

Kelly Reichardt (Fot. Associated Press, East News)

Jeszcze nie przebrzmiały echa noblowskiej przemowy Olgi Tokarczuk, a już kino przyniosło nam spełnienie jej manifestu czułości. „Czułość jest świadomym, choć może trochę melancholijnym współdzieleniem losu. Czułość jest głębokim przejęciem się drugim bytem, jego kruchością, niepowtarzalnością, jego nieodpornością na cierpienie i działanie czasu”, pisała noblistka. Amerykańska niezależna reżyserka, Kelly Reichardt, buduje na tym samym fundamencie. Bohaterowie jej westernu, kucharz i imigrant, współdzielą los – maleńką chatkę i wielkie marzenie o założeniu hoteliku z piekarnią. Na pełnym przemocy Dzikim Zachodzie ta dwójka zrywa kwiatki, piecze ciasteczka, wieczorami ceruje, a nocą czule przemawia do dojonej potajemnie krowy. „First Cow” jest uroczą opowieścią o przyjaźni, kruchości życia i jego nieodporności na działanie czasu. Reżyserki nie obchodzą wielkie czyny, lecz drobne gesty, po których nie zostaje żaden ślad w podręcznikach historii. Jej western tworzy alternatywną dla podręcznikowej i kinowej narrację. Skupia się na tym, co intymne, pokazuje nowe wzorce męskości, a w ramach gatunku, który zawsze stawiał na rywalizację i hołubił jednostkę, podkreśla wagę współpracy i współzależności. Niezasłużenie pominięty w jurorskim werdykcie wzruszający film Reichardt podbija Dziki Zachód czułością.

„Szarlatan” reż. Agnieszka Holland

Kadr z filmu "Szarlatan" (Fot. materiały prasowe)

Nowy film Agnieszki Holland to studium osobowości wewnętrznie skonfliktowanego legendarnego czeskiego uzdrowiciela. A także słodko-gorzka love story tytułowego szarlatana Jana Mikoláška i jego asystenta. Film oznacza powrót reżyserki do świetnej formy. Pisaliśmy o nim więcej tutaj. „Szarlatana” wprowadzi do polskich kin późnym latem 2020 roku firma Gutek Film.

„DAU. Natasha” reż. Ilya Khrzhanovsky, Jekaterina Oertel

To nie film, tylko prawy sierpowy w głowę widza. „DAU” jest monumentalnym rosyjskim projektem filmowym. Z ponad 700 godzin materiału zdjęciowego (!) reżyser zamierza zmontować 14-godzinny film stanowiący filmową anatomię sowieckiego reżimu. Na Berlinale zaprezentowano pierwszą 2,5-godzinną cześć, pokazującą losy tytułowej Nataszy prowadzącej bar w instytucie naukowym. Film składa się z kilku długi sekwencji: kłótni Nataszy z jej młodszą koleżanką, wódczanej libacji z pracownikami instytutu, realistycznej sceny łóżkowej i brutalnego finału, który wypada przemilczeć. Film można potraktować jako genealogię rosyjskiej duszy. Bolesne kino, obok którego nie da się przejść obojętnie. Film wprowadzi do polskich kin Stowarzyszenie Nowe Horyzonty.

„The Eddy” reż. Damien Chazelle

Na Berlinale pokazano także pierwsze dwa odcinki nowego serialu Netfliksa. „The Eddy” opowiada o muzykach jazzowych grających w tytułowym podupadającym paryskim klubie. Jedną z głównych ról gra Joanna Kulig, dla której producenci zmienili imię bohaterki. Miała nią być Amerykanka o imieniu Kelly, a jest wybuchowa Maja. Polska aktorka śpiewa w serialu aż 16 piosenek (14 angielskich i dwie francuskie). Nad bardzo trudną rolą pracowała, wychowując noworodka, ale jest bardzo zadowolona z efektów. Jest też bardzo dumna ze współpracy z legendarnym producentem i tekściarzem, Glenem Ballardem. Cel serialu jest prosty: make jazz sexy again. Pierwsze dwa odcinki nakręcone przez Damiena Chazelle’a, twórcy oscarowego przeboju „La La Land”, dają nadzieję, że uda się go osiągnąć.

„There Is No Evil” reż. Mohammad Rasoulof

Last but not least, tegoroczny laureat Złotego Niedźwiedzia to klasyczne irańskie kino moralnego niepokoju podejmujące temat kary śmierci. Film składa się z czterech niezależnych historii o ludziach zaangażowanych w machinę śmierci. Reżyser niestety nie mógł odebrać nagrody osobiście. Od ponad 10 lat jest prześladowany przez władzę, ma dożywotni zakaz kręcenia filmów w Iranie, dwa lata temu odebrano mu paszport. Rasoulofowi udało się jednak nakręcić film w tajemnicy przed irańskim reżimem. „There Is No Evil” wprowadzi do polskich kin w drugiej połowie roku firma Aurora.

Łukasz Knap, Berlin
  1. Kultura
  2. Kino i TV
  3. Najlepsze produkcje festiwalu Berlinale
Proszę czekać..
Zamknij