Znaleziono 0 artykułów
13.05.2023

Kuba Kuzia: Fala wznosząca

13.05.2023
Fot. Krzysztof Jędrzejak

Choć miasteczko Orzech od morza dzieli kilkaset kilometrów, pochodzący ze Śląska Kuba Kuzia wymarzył sobie surfing. Życie na fali zawiodło wielokrotnego mistrza Polski w najdalsze zakątki świata – od Hawajów po Islandię. 

Surfing jest całym moim życiem – kocham tych ludzi, plażę, styl życia. Podoba mi się nieprzewidywalność, która wiąże się z tym sportem. Nie wiem, dokąd poniesie mnie fala. Pierwszy raz stanąłem na desce, gdy miałem siedem lat. Poleciałem z rodzicami, zapalonymi windsurferami, na wakacje na Dominikanę. Poczułem, że znalazłem się w innym świecie. Najpierw trenowałem na bodyboardzie, czyli desce, na której pływa się na brzuchu. 

Fot. Krzysztof Jędrzejak

Kilka lat później babcia kupiła mi książkę o surfingu wydaną przez National Geographic. Wtedy zamarzyłem, by łapać fale w tych wszystkich niesamowitych miejscach. Zachwyciła mnie Mundaka w Kraju Basków. Na poważnie zaczynałem pływać na Bałtyku, a doszkalałem się w Sopelanie. Jestem samoukiem, oglądałem tutoriale na YouTubie i wskakiwałem na deskę. W zawodach zadebiutowałem na początku liceum, w 2014 roku we Władysławowie. Moją pierwszą deskę trzymam w garażu. Nie pływam na niej, boby się rozpadła, ale ma dla mnie wartość sentymentalną. 

Rodzice we mnie wierzyli, choć opuszczałem dużo lekcji, bo ciągle gdzieś wyjeżdżałem. Od 16. roku życia jestem poza domem pewnie dwieście dni w roku. Zacząłem traktować sport serio, gdy zarobiłem na nim pierwsze pieniądze – z wygranej w zawodach i ze współpracy z marką. Surfing wymaga sporej inwestycji, ale potem się zwraca. Pływać można przecież do pięćdziesiątki. Najlepszy surfer świata Kelly Slater ma 51 lat i wciąż startuje w zawodach. 


Cały tekst znajdziecie w pierwszym wydaniu magazynu „Vogue Polska Sport & Wellness”. Do kupienia w salonach prasowych i online z wygodną dostawą do domu.

(Fot. Mateusz Stankiewicz)

 

Wysłuchała Anna Konieczyńska
Proszę czekać..
Zamknij