
Jeśli jesteś amerykańskim pisarzem i na podstawie twoich wspomnień powstaje film z gwiazdorską obsadą, a twoją postać gra młody Leonardo DiCaprio – masz powody do zadowolenia. Tobias Wolff ma ich jednak znacznie więcej – każde z 18 opowiadań zaprezentowanych w tomie „Oto początek naszej historii” mogłoby posłużyć za kanwę scenariusza filmowego lub filmowej noweli, każde wrzuca nas w inny – zawsze dopracowany i wiarygodny – świat zwykłych ludzkich spraw i emocji. Zwykłych, ale wciąż zajmujących i poruszających, oddających atmosferę drugiej połowy XX wieku w Stanach Zjednoczonych w pigułce.
Tom krótkich próz Tobiasa Wolffa zawiera opowiadania powstałe między 1976 a 2007 rokiem, wybrane przez tłumacza zbioru Krzysztofa Umińskiego (przy aprobacie pisarza) z 47 krótkich utworów autora. Już pierwszy z tekstów ustawia optykę, jaka dominuje w zbiorze – bohater i zarazem narrator opowiadania „Palacze” to uczeń w szkole męskiej, który lawiruje między dwoma kolegami – jednym, którego próbuje spławić, i drugim, którego sympatię chciałby sobie zaskarbić. W relacji z obydwoma chłopak tworzy fałszywe wizje samego siebie – różne, w zależności od celu, który chce osiągnąć. Trudno o lepszy obraz nastoletniego poszukiwania własnej tożsamości i ceny, jaką nieraz trzeba za to zapłacić.
Wciąż nakładane i zrywane maski oraz konfrontacja ze swoim odbiciem w oczach innych to nadrzędny motyw opowiadań Wolffa. Szczególnie mocno temat ten wybrzmiewa w dwóch dialogujących ze sobą utworach. W „Myśliwych na śniegu” trzech mężczyzn udaje się na polowanie, w czasie którego koledzy bezlitośnie obśmiewają trzeciego z nich. Do czasu – czara goryczy się w końcu przelewa i mężczyzna sięga po broń. Relacje ulegają nagłemu przełamaniu, dochodzi do zmiany frontów i sojuszy, a do głosu dochodzi wyzwalająca prawda. Proces ten jednak wymaga (w tym wypadku krwawych) ofiar. Podobna dynamika ujawnia się znów w ostatnim opowiadaniu zamykającym zbiór pt. „Biała biblia”. Jego bohaterka, nauczycielka Maureen, została napadnięta i porwana. Gdy jednak okazuje się, że jej oprawcą jest nie „prawdziwy” przestępca, a ojciec chłopca, którego kobieta nakryła na ściąganiu i zagroziła mu wylaniem ze szkoły, Maureen przejmuje inicjatywę i zaczyna dominować w niecodziennym spotkaniu z rodzicem ucznia. Jeśli tę dwuosobową konfrontację przyrównać do staromodnej wagi, można sobie wyobrazić, jak Wolff bawi się odważnikami i przekłada je zgrabnie z jednej szali na drugą w taki sposób, by początkowo zgnębiona nauczycielka w finale odzyskała pełną przewagę nad mężczyzną. W tym właśnie pisarz wydaje się mistrzem – w opisie małych rzeczy i drobnych gestów, za pomocą których oddaje zmieniający się układ między swoimi bohaterami.
Każdy dzień przynosi zasadzkę
Centralny punkt zbioru stanowi opowiadanie „Usterka na pustyni, 1968”, które pozornie mówi właśnie o tym – usterce samochodu pewnego młodego małżeństwa pośrodku pustyni za rzeką Kolorado. A jednak Wolffowi udało się oddać w tej prostej fabule znacznie więcej – nastrój wiszący nad Stanami Zjednoczonymi u schyłku wojny w Wietnamie oraz atmosferę wolności i możliwości czyhających na każdym rogu, a zarazem poczucie przegranej o niejasnym źródle.
Główny bohater tekstu podróżuje z żoną w zaawansowanej ciąży i malutkim synkiem przez Amerykę. Jest piosenkarzem i na przekór rodzicom mającym inny plan na jego karierę zamierza spełnić swój sen o sławie w Los Angeles. „Kalifornia, pomyślał i przez chwilę był niemal tak szczęśliwy jak w swoich wcześniejszych wyobrażeniach”, czytamy na początku opowiadania. Te wyobrażenia szybko jednak zostaną skonfrontowane z bolesną rzeczywistością – samochód się psuje, a żeby go naprawić, mężczyzna musi zostawić żonę z dzieckiem na stacji benzynowej i udać się stopem do pobliskiej miejscowości po części. Po drodze otrzyma ofertę angażu i w jego wyobraźni na chwilę powstanie obraz alternatywnej przyszłości – sukcesu w show-biznesie, bez rodziny i zobowiązań, triumfu nad rodzicami podcinającymi skrzydła. Nagle wszystkie drzwi stają przed nim otworem i czuje zew wolności. Zanim jednak rozgości się we własnej wizji, drzwi z trzaskiem ulegają zamknięciu, a każda inna wersja wydarzeń niż ta najbardziej przyziemna i odarta ze złudzeń okazuje się mrzonką. „Iść z jednego dnia w następny to jak iść w zasadzkę”, pisze Wolff w jednym z kolejnych tekstów, zatytułowanym „Ten drugi Miller” – tu również bohater rozważa różne wersje swojego życia, by na końcu dowiedzieć się, że to tylko zabawa wyobraźni – wybór w rzeczywistości to jedynie gra pozorów.
Brudny realizm Tobiasa Wolffa
Sam autor, urodzony w 1945 roku w Alabamie, mógłby swoim życiorysem obdzielić przynajmniej parę postaci, choć częściej jego działanie miało wektor odwrotny – tworzył fikcyjne postaci, mając nadzieję, że czytelnicy będą doszukiwać się w nich wątków biograficznych, aby jego osoba wydała się bardziej intrygująca. Wystarczy jednak zebrać zaledwie parę faktów z jego biografii, by przekonać się, że trudno o jeszcze ciekawszą historię. „Zdążył być majtkiem na statku, reporterem, stróżem nocnym, kelnerem i nauczycielem w katolickiej szkole dla chłopców. Zaznał porażek i rozczarowań, doświadczył biedy, otarł się o śmierć – i właśnie zaczął zdobywać rozgłos jako autor opowiadań”, pisze o początkach kariery literackiej Tobiasa Wolffa Krzysztof Umiński w szkicu „Żadnych sztuczek” otwierającym książkę. Wolff szybko został okrzyknięty „wskrzesicielem gatunku opowiadań”. W tym samym czasie jego minipowieść znalazła się wraz z utworami sześciu innych autorów i autorek w numerze pisma „Granty” pod trafnym tytułem „Dirty Realism”. Choć sam pisarz miał dystans do etykietek, brudny realizm wydaje się trafnie oddawać jego styl wyjaskrawiający codzienne czynności i zwykłe zdarzenia, odnotowywane z wyczuciem i ze skrupulatnością, które pod jego piórem przeobrażają się w nieco smutne, ale na wskroś prawdziwe i żywe traktaty o ludzkiej małości i zarazem heroizmie codziennych zmagań.
Oprócz opowiadań i trzech powieści Wolff napisał dwie książki wspomnieniowe, z których pierwsza została zekranizowana przez Michaela Catona-Jonesa. Młody Leonardo DiCaprio, jeszcze przed „Titanikiem”, w tym samym roku, w którym na ekrany wszedł głośny film „Co gryzie Gilberta Grape’a” z jego udziałem, wcielił się w Wolffa u progu dorosłości. Przemierzający Amerykę u boku matki Tobias trafia do domu nowego ojczyma (w tej roli Robert De Niro) i poznaje panujące w nim (przemocowe) porządki. Książka, a w ślad za nią film, rozgrywa się, zanim Wolff odbędzie służbę wojskową, trafi do Wietnamu, zanim jego droga powiedzie go do Oksfordu na wydział anglistyki i zostanie pisarzem, ale rejestruje moment, gdy zaczyna wymyślać różne wersje własnej tożsamości w ucieczce przed rzeczywistością. Na kartach zbioru „Oto początek naszej historii” zdaje się testować, czy taka ucieczka jest możliwa.

Zaloguj się, aby zostawić komentarz.