Znaleziono 0 artykułów
11.07.2025

Rzeczywistość widziana w niepokojącej ostrości. Krótkie prozy Tobiasa Wolffa

11.07.2025
(Fot. Warner Bros/Collection Christophel/East News)

Jeśli jesteś amerykańskim pisarzem i na podstawie twoich wspomnień powstaje film z gwiazdorską obsadą, a twoją postać gra młody Leonardo DiCaprio – masz powody do zadowolenia. Tobias Wolff ma ich jednak znacznie więcej – każde z 18 opowiadań zaprezentowanych w tomie „Oto początek naszej historii” mogłoby posłużyć za kanwę scenariusza filmowego lub filmowej noweli, każde wrzuca nas w inny – zawsze dopracowany i wiarygodny – świat zwykłych ludzkich spraw i emocji. Zwykłych, ale wciąż zajmujących i poruszających, oddających atmosferę drugiej połowy XX wieku w Stanach Zjednoczonych w pigułce.

Tom krótkich próz Tobiasa Wolffa zawiera opowiadania powstałe między 1976 a 2007 rokiem, wybrane przez tłumacza zbioru Krzysztofa Umińskiego (przy aprobacie pisarza) z 47 krótkich utworów autora. Już pierwszy z tekstów ustawia optykę, jaka dominuje w zbiorze – bohater i zarazem narrator opowiadania „Palacze” to uczeń w szkole męskiej, który lawiruje między dwoma kolegami – jednym, którego próbuje spławić, i drugim, którego sympatię chciałby sobie zaskarbić. W relacji z obydwoma chłopak tworzy fałszywe wizje samego siebie – różne, w zależności od celu, który chce osiągnąć. Trudno o lepszy obraz nastoletniego poszukiwania własnej tożsamości i ceny, jaką nieraz trzeba za to zapłacić.

Wciąż nakładane i zrywane maski oraz konfrontacja ze swoim odbiciem w oczach innych to nadrzędny motyw opowiadań Wolffa. Szczególnie mocno temat ten wybrzmiewa w dwóch dialogujących ze sobą utworach. W „Myśliwych na śniegu” trzech mężczyzn udaje się na polowanie, w czasie którego koledzy bezlitośnie obśmiewają trzeciego z nich. Do czasu – czara goryczy się w końcu przelewa i mężczyzna sięga po broń. Relacje ulegają nagłemu przełamaniu, dochodzi do zmiany frontów i sojuszy, a do głosu dochodzi wyzwalająca prawda. Proces ten jednak wymaga (w tym wypadku krwawych) ofiar. Podobna dynamika ujawnia się znów w ostatnim opowiadaniu zamykającym zbiór pt. „Biała biblia”. Jego bohaterka, nauczycielka Maureen, została napadnięta i porwana. Gdy jednak okazuje się, że jej oprawcą jest nie „prawdziwy” przestępca, a ojciec chłopca, którego kobieta nakryła na ściąganiu i zagroziła mu wylaniem ze szkoły, Maureen przejmuje inicjatywę i zaczyna dominować w niecodziennym spotkaniu z rodzicem ucznia. Jeśli tę dwuosobową konfrontację przyrównać do staromodnej wagi, można sobie wyobrazić, jak Wolff bawi się odważnikami i przekłada je zgrabnie z jednej szali na drugą w taki sposób, by początkowo zgnębiona nauczycielka w finale odzyskała pełną przewagę nad mężczyzną. W tym właśnie pisarz wydaje się mistrzem – w opisie małych rzeczy i drobnych gestów, za pomocą których oddaje zmieniający się układ między swoimi bohaterami.

Każdy dzień przynosi zasadzkę

Centralny punkt zbioru stanowi opowiadanie „Usterka na pustyni, 1968”, które pozornie mówi właśnie o tym – usterce samochodu pewnego młodego małżeństwa pośrodku pustyni za rzeką Kolorado. A jednak Wolffowi udało się oddać w tej prostej fabule znacznie więcej – nastrój wiszący nad Stanami Zjednoczonymi u schyłku wojny w Wietnamie oraz atmosferę wolności i możliwości czyhających na każdym rogu, a zarazem poczucie przegranej o niejasnym źródle.

Główny bohater tekstu podróżuje z żoną w zaawansowanej ciąży i malutkim synkiem przez Amerykę. Jest piosenkarzem i na przekór rodzicom mającym inny plan na jego karierę zamierza spełnić swój sen o sławie w Los Angeles. „Kalifornia, pomyślał i przez chwilę był niemal tak szczęśliwy jak w swoich wcześniejszych wyobrażeniach”, czytamy na początku opowiadania. Te wyobrażenia szybko jednak zostaną skonfrontowane z bolesną rzeczywistością – samochód się psuje, a żeby go naprawić, mężczyzna musi zostawić żonę z dzieckiem na stacji benzynowej i udać się stopem do pobliskiej miejscowości po części. Po drodze otrzyma ofertę angażu i w jego wyobraźni na chwilę powstanie obraz alternatywnej przyszłości – sukcesu w show-biznesie, bez rodziny i zobowiązań, triumfu nad rodzicami podcinającymi skrzydła. Nagle wszystkie drzwi stają przed nim otworem i czuje zew wolności. Zanim jednak rozgości się we własnej wizji, drzwi z trzaskiem ulegają zamknięciu, a każda inna wersja wydarzeń niż ta najbardziej przyziemna i odarta ze złudzeń okazuje się mrzonką. „Iść z jednego dnia w następny to jak iść w zasadzkę”, pisze Wolff w jednym z kolejnych tekstów, zatytułowanym „Ten drugi Miller” – tu również bohater rozważa różne wersje swojego życia, by na końcu dowiedzieć się, że to tylko zabawa wyobraźni – wybór w rzeczywistości to jedynie gra pozorów.

Brudny realizm Tobiasa Wolffa

Sam autor, urodzony w 1945 roku w Alabamie, mógłby swoim życiorysem obdzielić przynajmniej parę postaci, choć częściej jego działanie miało wektor odwrotny – tworzył fikcyjne postaci, mając nadzieję, że czytelnicy będą doszukiwać się w nich wątków biograficznych, aby jego osoba wydała się bardziej intrygująca. Wystarczy jednak zebrać zaledwie parę faktów z jego biografii, by przekonać się, że trudno o jeszcze ciekawszą historię. „Zdążył być majtkiem na statku, reporterem, stróżem nocnym, kelnerem i nauczycielem w katolickiej szkole dla chłopców. Zaznał porażek i rozczarowań, doświadczył biedy, otarł się o śmierć – i właśnie zaczął zdobywać rozgłos jako autor opowiadań”, pisze o początkach kariery literackiej Tobiasa Wolffa Krzysztof Umiński w szkicu „Żadnych sztuczek” otwierającym książkę. Wolff szybko został okrzyknięty „wskrzesicielem gatunku opowiadań”. W tym samym czasie jego minipowieść znalazła się wraz z utworami sześciu innych autorów i autorek w numerze pisma „Granty” pod trafnym tytułem „Dirty Realism”. Choć sam pisarz miał dystans do etykietek, brudny realizm wydaje się trafnie oddawać jego styl wyjaskrawiający codzienne czynności i zwykłe zdarzenia, odnotowywane z wyczuciem i ze skrupulatnością, które pod jego piórem przeobrażają się w nieco smutne, ale na wskroś prawdziwe i żywe traktaty o ludzkiej małości i zarazem heroizmie codziennych zmagań.

Oprócz opowiadań i trzech powieści Wolff napisał dwie książki wspomnieniowe, z których pierwsza została zekranizowana przez Michaela Catona-Jonesa. Młody Leonardo DiCaprio, jeszcze przed „Titanikiem”, w tym samym roku, w którym na ekrany wszedł głośny film „Co gryzie Gilberta Grape’a” z jego udziałem, wcielił się w Wolffa u progu dorosłości. Przemierzający Amerykę u boku matki Tobias trafia do domu nowego ojczyma (w tej roli Robert De Niro) i poznaje panujące w nim (przemocowe) porządki. Książka, a w ślad za nią film, rozgrywa się, zanim Wolff odbędzie służbę wojskową, trafi do Wietnamu, zanim jego droga powiedzie go do Oksfordu na wydział anglistyki i zostanie pisarzem, ale rejestruje moment, gdy zaczyna wymyślać różne wersje własnej tożsamości w ucieczce przed rzeczywistością. Na kartach zbioru „Oto początek naszej historii” zdaje się testować, czy taka ucieczka jest możliwa.

Oto początek naszej historii, Tobias Wolff, Wydawnictwo Czarne

 

Maria Karpińska
  1. Kultura
  2. Książki
  3. Rzeczywistość widziana w niepokojącej ostrości. Krótkie prozy Tobiasa Wolffa
Proszę czekać..
Zamknij