Znaleziono 0 artykułów
17.12.2022

30 doskonałych komedii romantycznych do obejrzenia w święta zamiast „To właśnie miłość”

17.12.2022
Orbitowanie bez cukru / Fot. Getty Images

Nadszedł sezon na komedie romantyczne. W „Vogue” przyglądamy się dobrym, złym i nieprzyzwoitym elementom tego wiecznie popularnego gatunku.

To był trudny rok, nikt nie oceni cię źle za oglądanie Colina Firtha oświadczającego się Lúcii Moniz łamanym portugalskim lub za podziwianie Hugh Granta, tańczącego na Downing Street do The Pointer Sisters. (W tym roku przypada 20. rocznica premiery „To właśnie miłość”, jeśli szukasz pretekstu, by odgrzebać swoją starą kasetę VHS). Ale są też komedie romantyczne zrealizowane przez innych reżyserów niż Richard Curtis – takie, które przekraczają granice gatunku i każą zadać sobie pytanie, czym jest miłość, dlaczego pokładamy tyle nadziei w jej znalezieniu, a kiedy już to się uda, dlaczego tak trudno ją utrzymać. Jeśli szukasz czegoś bardziej prowokującego do myślenia, popijając ajerkoniak i zajadając się świątecznymi ciastkami, czytaj dalej, aby poznać listę najlepszych alternatywnych komedii romantycznych do obejrzenia w te święta.

Artykuł oryginalnie ukazał się na vogue.co.uk.

1/29 „Książę w Nowym Jorku” (1988)

To niesprawiedliwe, że Eddie Murphy pojawia się tylko raz tej liście. Aktor rządził w latach 80. i nakręcił kilka świetnych komedii tej epoki – takich jak „Nieoczekiwana zmiana miejsc”, „Gliniarz z Beverly Hills”, „48 godzin” – ale to naprawdę jedyna, w której narracja romansowa rządzi. W skrócie: Murphy gra księcia fikcyjnego afrykańskiego kraju; nie ma pewności co do swojego zaaranżowanego małżeństwa, więc wyrusza na poszukiwania swojej królowej. Gdzie lepiej zacząć niż w Queens w Nowym Jorku? Wraz z najlepszym przyjacielem (wspaniałym Arsenio Hallem) bohater Murphy'ego znajduje pracę w restauracji typu McDonald's, gdzie zakochuje się w córce właściciela, kobiecie, która do niego pasuje. To bardzo prosta historia, wywołująca śmiech przy każdej scenie, ale też inteligentny obraz dotyczący klasy i rasy, w sposób komediowy pokazujący czasy rządów Ronalda Reagana. Jeśli jesteś bogaty i podążasz za swoim sercem, możesz być jeszcze bogatszy!

2/29 „Poradnik pozytywnego myślenia” (2013)

Ten film sprawi, że będziesz się śmiał, płakał, być może przypomnisz sobie Jennifer Lawrence, spadającą ze schodów na ceremonii wręczania Oscarów, kiedy odbierała statuetkę dla najlepszej aktorki. Żarty na bok, to cudownie empatyczne przedstawienie dwóch postaci, które – mimo że cierpią na problemy ze zdrowiem psychicznym – potrafią nauczyć się być dla siebie nawzajem zbawieniem. Bradley Cooper jest doskonały jako nauczyciel, cierpiący na chorobę dwubiegunową, który, cytując Tiffany, graną przez Lawrence, „mówi więcej nieodpowiednich rzeczy niż odpowiednich”. Ale to Robert De Niro jako Pat Senior skradnie twoje serce.

3/29 „Między słowami” (2003)

Nigdy nie było wątpliwości, że Scarlett Johansson będzie megagwiazdą, ale film Sofii Coppoli – o samotnej żonie fotografa, która zaprzyjaźnia się z gwiazdą filmową (Bill Murray) podczas wizyty w Tokio – jest tym, co sprawiło, że świat zdał sobie sprawę z wagi jej aktorstwa. Jak wiele filmów z tej listy, „Między słowami” rozgrywa się w mieszczańskim uniwersum, gdzie w największym zagrożeniu jest czyjeś serce lub szczęście. Ale niewiele filmów tak dobrze przedstawiło poczucie osamotnienia, zarówno podczas podróży, jak i w małżeństwie, a także trudności związane z przeżywaniem czasu wczesnej młodości, pełnego niemocy. Starszy mężczyzna i młodsza kobieta nie tyle spotykają się, co wpadają na siebie, by odbudować siebie nawzajem. To para stworzona dla siebie. I, żeby nie powiedzieć zbyt wiele, ich scena pożegnania jest jedną z najlepszych tego rodzaju w historii Hollywood.

4/29 „Ty i ja i wszyscy, których znamy” (2005)

Jeden z najdziwniejszych filmów na tej liście to dzieło cudownie szalonego umysłu Mirandy July. „Ty i ja i wszyscy, których znamy” opowiada o naszej potrzebie nawiązywania kontaktów oraz o tym, jak bardzo przerażająca może być prawdziwa intymność. Christine (July) i Richard (John Hawkes), twórca filmów wideo i sprzedawca butów, wydają się mieć coś ze sobą wspólnego, do momentu, gdy Richard kończy ich znajomość. Wśród bohaterów są też sześcioletni syn Richarda Robby (Brandon Ratcliff) i starsza kobieta (Tracy Wright), z którą ten zaczyna flirtować przez Internet; dwie nastolatki (Natasha Slayton i Najarra Townsend), zaangażowane w niepokojące relacje z sąsiadem (Brad William Henke), i kilka innych dziwnych dusz. Wszyscy oni bezwiednie wpadają na siebie. – Debiutancki film July nie był pierwszym o Internecie – napisał o nim w 2020 roku David Ehrlich z IndieWire – ale być może jako pierwszy zwrócił uwagę na to, w jaki sposób poprzez ten Internet będziemy mogli wyrazić siebie i jak utopijna obietnica mediów społecznościowych w oczywisty sposób ujawni, jak bardzo boimy się zbliżyć do siebie.

5/29 „Dwa dni w Paryżu” (2007)

„Dwa dni w Paryżu” zgarnia nagrodę za przezabawny, nieuporządkowany, skomplikowany realizm. Błyskotliwa i zaskakująca Julie Delpy napisała scenariusz, wyreżyserowała film i zagrała rolę Marion, młodej Francuzki, która przywiozła swojego amerykańskiego chłopaka Jacka (Adam Goldberg) do rodzinnego miasta w drodze z wycieczki do Wenecji. Zmagają się z nieporozumieniami, barierami językowymi, zderzeniami kulturowymi, spotkaniami z wieloma byłymi chłopakami Marion i jej niesfornymi rodzicami (granymi przez prawdziwą matkę i ojca Delpy, aktorów Marie Pillet i Alberta Delpy) i ledwo wychodzą z tego cało. Morał, jaki Marion przekazuje Jackowi: „Nie jest łatwo być w związku, a tym bardziej naprawdę poznać drugą osobę i zaakceptować ją taką, jaka jest, ze wszystkimi jej wadami i bagażem”. Może nie jest to łatwe, ale obserwowanie ich prób – bardzo zabawne.

6/29 „Telepasja” (1987)

W połowie lub pod koniec lat 80. nie było nic ważniejszego niż wiadomości telewizyjne i James L. Brooks, a film „Telepasja” łączy jedno i drugie. Po kiczowatych, bardzo zabawnych i bardzo skoncentrowanych na mężczyznach komediach z końca lat 70. i początku 80. („Menażeria”, „Świntuch” i „Zemsta frajerów”), a także obok kultowych produkcji wysokobudżetowych, takich jak „Ghostbusters: Pogromcy duchów” i oryginalny „Indiana Jones”, Brooks kontynuował definiowanie tego, czym może być romans z komedią o miejscu pracy, gatunkiem rozległym, czasami zahaczającym o dramat, ale nigdy zbyt poważnym. W „Telepasji” Kibicujemy Aaronowi Altmanowi, granemu przez Alberta Brooksa, odważnemu, nerwowemu, poważnemu dziennikarzowi, który rywalizuje o względy neurotycznej producentki Jane Craig (Holly Hunter) z niemożliwie wyrafinowanym (i intelektualnie słabszym) Tomem Grunickiem (William Hurt). James L. Brooks jest producentem takich filmów jak „Trzech facetów z Teksasu”, „Nic nie mów” i „Duży” oraz seriali telewizyjnych, takich jak „Mary Tyler Moore”, „Taxi” i „Simpsonowie”. Chyba nikt tak jak on nie potrafi trafić do naszych serc – w sposób przemyślany, z wdziękiem i humorem.

7/29 „Dzień świstaka” (1993)

Jedna z niewielu komedii romantycznych, które mogą zarówno przynieść aprobatę profesora filozofii, jak i zdobyć nagrodę Tony za wersję na Broadwayu. Cyniczny pogodynek z Pittsburgha (Bill Murray) zostaje wysłany do Punxsutawney w Pensylwanii ze swoją producentką Ritą (Andie MacDowell), by nakręcić materiał o Dniu Świstaka. Okazuje się to ślepym zaułkiem. Murray utknął tam, nie tylko w śnieżycy, lecz także w pętli, w której bez względu na to, co robi – wliczając samobójstwo – budzi się w tym samym hotelu tego samego dnia. Jak łatwo przewidzieć, na początku jest przygnębiony, ale ostatecznie wykorzystuje wszystkie informacje, jakie zdobył, przeżywając jeden dzień wciąż od nowa, aby zmienić na lepsze samego siebie, a potem zaimponować Ricie tą zmianą osobowości. Oglądanie Billa Murraya jest fajne, oglądanie walki Billa Murraya jest naprawdę zabawne, a oglądanie Billa Murraya uwięzionego w czasoprzestrzeni, zmagającego się z filozofią moralności, a jednocześnie uwodzącego Andie MacDowell jest najzabawniejsze.

8/29 „Jerry Maguire” (1996)

Cameron Crowe pojawia się na tej liście z kilkoma tytułami („U progu sławy” również prawie tu trafił, ale ostatecznie jest to w większym stopniu film o dorastaniu niż komedia). Jest dobry powód: Crowe rozumie ludzi oraz ich sposób działania. Poza tym, że w tym scenariuszu pojawiają się pełne przesady teksty, takie jak „Dopełniasz mnie” albo „Pokaż mi pieniądze”, jest to opowieść o tym, jak ludzie się zakochują. Oczywiście Renée Zellweger kocha Toma Cruise’a od samego początku – to w końcu film, a on jest Tomem Cruisem – ale „Jerry Maguire” dotyczy tego, co dzieje się po pierwszym pocałunku, po okresie miodowym, kiedy musimy poznać drugą osobę jako człowieka, a nie tylko postrzegać ją wraz z jej uroczym szczeniakiem (lub, jak w tym przypadku, uroczym synem, granym przez Jonathana Lipnickiego) jako ucieczkę od własnego życia albo alternatywę dla niego.

9/29 „Orbitowanie bez cukru” (1994)

W filmie, który był kultowym hitem, a teraz jest rodzajem nostalgicznego koktajlu z lat 90., Winona Ryder gra Lelainę, początkującą dokumentalistkę, asystentkę obciachowego gospodarza programu telewizyjnego w Houston. Wraz z przyjaciółmi z pokolenia X, granymi przez Steve’a Zahna, Janeane Garofolo i Ethana Hawke’a (który tu może być kimś więcej niż tylko przyjacielem), próbuje dowiedzieć się, kim jest i czego chce w życiu. W swoim debiucie reżyserskim Ben Stiller gra również kierownika telewizji. Jego rozwijający się romans z Lelainą i zainteresowanie jej pracą sprawiają, że w ich hipsterską egzystencję po studiach wkracza prawdziwy świat. Oprócz mody z lat 90., czyli garderoby Winony (dżinsy typu mom, crop topy, sukienki babydoll, kardigany, męskie koszule, blezery), są też miłość i złamane serce, seks, zdrada, Lisa Loeb, Dickies, pizza i kwestie typu: „Jest tak tandetny, że nie mogę go oglądać bez krakersów”. Czego więcej można chcieć?

10/29 „Rushmore” (1998)

To najbardziej stylowy film Wesa Andersona i być może jego najlepszy. (Jak wszystkie najlepsze prace Andersona został napisany wspólnie z Owenem Wilsonem.) Max Fischer (Jason Schwartzman) jest stypendystą w prywatnej szkole. Jego wyniki w nauce są fatalne, przy czym angażuje się on we wszystkie zajęcia pozalekcyjne, a zwłaszcza w spektakle, które produkuje i reżyseruje. Wdaje się w rywalizację o względy owdowiałej nauczycielki pierwszej klasy z lokalnym przemysłowcem, a także ze swoim nowo odnalezionym mentorem Hermanem Blume (Bill Murray). Kilka fenomenalnie zrealizowanych elementów łączy się w tym filmie, w tym obsada, niesamowita scenografia i absolutnie zabójcza klasyczno-rockowa ścieżka dźwiękowa. Ale tym, co stawia go ponad resztą, jest energia Maxa i Hermana, kiedy miłość i rywalizacja zyskują prymat nad każdym aspektem ich życia. Obaj są gotowi poświęcić wszystko, co ogląda się z rozbawieniem, ale też pewnym poczuciem ulgi przez każdego, kto kiedykolwiek się zakochał.

11/29 „Nic nie mów” (1989)

Jeśli nie masz innego powodu, żeby zobaczyć ten film, zrób to, aby zrozumieć, co to znaczy, gdy ktoś trzyma przenośny radiomagnetofon nad głową pod oknem kobiety, którą kocha. „Nic nie mów” nie kończy się sceną tańca. Ten film, wyreżyserowany przez Camerona Crowe'a (i wyprodukowany przez Jamesa L. Brooksa), jest zdecydowanie zbyt wyrafinowany na taki średni finał. Fabuła skupia się na lęku związanym z przejmującym i trudnym wyzwaniem, jakim jest młodzieńcza miłość, czyli na staraniach nieudacznika Lloyd’a Dobler’a (John Cusack), by oczarować piękną prymuskę Diane Court (Ione Skye).

12/29 „Dzika namiętność” (1986)

Zanim Jonathan Demme zdecydował się zdobyć Oscara i przerazić całe pokolenie za pomocą filmu „Milczenie owiec”, w latach 80. był zabawnym człowiekiem. I to jest jego najlepsze dzieło. Historia skromnego pracownika biurowego (granego przez Jeffa Danielsa), którego stateczne życie zostaje wywrócone do góry nogami przez żądną przygód, nieco zrzędliwą Lulu (Melanie Griffith) – a w jej burzliwej przeszłości odnaleźć można łamiącego prawo ekschłopaka, granego przez Raya Liottę. Pomysł, by „szalona” dziewczyna pojawiła się i wywróciła do góry nogami egzystencję heteroseksualnego mężczyzny, powtarza się w tym gatunku niezliczoną ilość razy, od filmu „Drapieżne maleństwo” po „Dziewczyna z sąsiedztwa”. Demme dokonał czegoś niezwykłego, dodając do tego schematu krzeseł, potęgując niepewność związaną z pytaniem: „Będą czy nie będą razem?” nagłymi wybuchami przemocy, gróźb lub pościgami. Nie ma bardziej ekscytujących romansów niż ten.

13/29 Emma

Nie ma nic lepszego od Jane Austen... ale czy można śmiało powiedzieć, że adaptacja powieści z 1815 roku w reżyserii Autumn de Wilde jest prawie idealna? Anya Taylor-Joy zabłysnęła jako tytułowa bohaterka, a jej bitwa na słowa z Knightleyem (Johnny Flynn) nasyca znaną historię niekończącą się zabawą i przekornością. Uwaga: czy można jeszcze lepiej dobrać kostiumy filmowe?

14/29 „Boso w parku” (1967)

Adaptacja sztuki Neila Simona – mistrza gatunku na Broadwayu – film Gene'a Saksa „Boso w parku” przedstawia Roberta Redforda i Jane Fondę jako świeżo upieczonych małżonków Paula i Corie Bratterów. On jest w pewnym sensie sztywny, ona bardziej wyluzowana i optymistyczna. To historia o pierwszych dniach pary w nowym mieszkaniu – nieocieplonym, rozpadającym się wieżowcu w Greenwich Village i nie tyle o miłości (choć pojawia się tu uroczy wątek, dotyczący matki Corie i jednego z ich sąsiadów, Victora Velasco), co o próbach przetrwania w niej.

15/29 Palm Springs

„Palm Springs” nie jest tradycyjną komedią romantyczną, ale właśnie to w niej kochamy. Zobaczycie Andy'ego Samberga i Cristin Milioti, grających parę nieznajomych, którzy spotykają się na weselu i trafiają do tej samej... kosmicznej pętli czasowej? Tak, szczerze mówiąc, my też nie do końca to rozumiemy, ale, na szczęście, film jest równie uroczy, co dziwny. (Przy okazji, chemia pomiędzy Sambergiem i Milioti jest nie do opisania, nawet gdy przemierzają czas i przestrzeń).

16/29 „Zmień kapelusz” (1988)

W filmie „Zmień kapelusz” w reżyserii Joan Micklin Silver Amy Irving gra Isabelle „Izzy” Grossman, kobietę, która ma wszystko – kochających przyjaciół, interesującą pracę, mieszkanie na Manhattanie – z wyjątkiem, ku zmartwieniu jej babci Idy, męża. Podczas gdy Izzy pożąda Antona (Jeroen Krabbé), światowego, żonatego pisarza, którego poznaje w księgarni, gdzie pracuje, Ida umawia ją ze swatem, który z kolei przedstawia Izzy Samowi (Peter Riegert), właścicielowi pobliskiego sklepu z marynatami. Izzy początkowo opiera się jego urokowi, odrzuca Sama, podpowiada go jako partnera swojej przyjaciółce, ale ostatecznie uświadamia sobie ten błąd i dochodzi do szczęśliwego pojednania.

17/29 Bajecznie bogaci Azjaci

Film na podstawie powieści o tym samym tytule, autorstwa Kevina Kwana, opowiada o błyskotliwym życiu elity Singapuru. To historia Rachel (Constance Wu), która zakochuje się w Nicku (Henry Golding), zanim dowie się, że jego rodzina, kierowana przez przerażającą Eleanor (Michelle Yeoh), należy do najbogatszych w Singapurze. Główne pytanie, czy miłość jest ważniejsza od różnic ekonomicznych, zostaje niemal zepchnięte na dalszy plan przez olśniewającą scenografię filmu, a także nowobogackich przyjaciół Rachel, granych doskonale przez Awkwafinę i Kena Jeonga.

18/29 „Wpływ księżyca” (1987)

Cher gra owdowiałą księgową, mieszkającą w Brooklyn Heights, która zmaga się z niewiernością swoich rodziców (oraz z tym, że nie można na nich polegać) i zakochuje się w młodszym bracie swojego narzeczonego (Nicolas Cage), który ma drewnianą protezę ręki. Ich pierwsza noc razem dostarcza jednego z wielkich momentów w historii komedii romantycznych. Kiedy Cage mówi Cher, że ją kocha, ona policzkuje go, mówiąc: „Przestań!”. Film pokazuje też Nowy Jork, który tak naprawdę już nie istnieje – choćby Brooklyn Heights, teraz pełne bankierów. To okno na inne czasy, kiedy małżeństwo znaczyło coś innego w stawiających na pierwszym miejscu mężczyzn rodzinach imigrantów w drugim pokoleniu, a wyzwania, jakie postać Cher stawia porządkowi społecznemu, są ważne, ale i odkrywcze (za swoją rolę dostała Oscara). W końcu kibicujesz nie tylko jej romansowi, lecz także całemu ruchowi zbuntowanych.

19/29 „Cheerleaderka” (2000)

Ta mroczna komedia, wyreżyserowana przez Jamiego Babbita, koncentruje się na religijnej cheerleaderce licealnej Megan (Natasha Lyonne), która zostaje wysłana do obozu, gdzie personel usiłuje skierować ją i jej homoseksualnych kolegów w kierunku Boga. Niefortunnie dla nich nie do końca się to udaje, ponieważ Megan zakochuje się mocno w swojej koleżance z obozu Graham (Clea Duvall). Nawet dwie dekady później „Cheerleaderka” to jedna z najbardziej uroczych, słodkich ale też, szczerze mówiąc, jedna z niewielu lesbijskich komedii romantycznych.

20/29 Rzymskie wakacje

W „Rzymskich wakacjach” – historii europejskiej księżniczki, granej przez Audrey Hepburn, która zmęczona obowiązkami, ucieka od swoich opiekunów podczas wizyty w Rzymie – jest cudowny moment, kiedy Joe (Gregory Peck), reporter pokazujący jej miasto, wkłada rękę w Usta Prawdy (posąg, który rzekomo odgryza rękę kłamcom) i wyjmuje ją bez dłoni. Księżniczka krzyczy – podobno Hepburn naprawdę była przerażona w tej scenie, nie grała – a potem odzyskuje przytomność. To obraz wszystkiego, czym powinna być komedia romantyczna. Bycie zaskoczonym, złapanym przez nieznajomego, odkrycie nowej strony siebie, kiedy się w kimś zakochujesz. I to zaledwie w jednym momencie!

21/29 Mężczyźni wolą blondynki

W świetnej komedii Howarda Hawksa – tej, za sprawą, której mogliśmy usłyszeć wykonanie przez Marilyn Monroe „Diamonds Are a Girl's Best Friend”, niech Bóg ją błogosławi – Monroe i Jane Russell występują jako Lorelei Lee i Dorothy Shaw, najlepsze przyjaciółki, które dokładnie wiedzą, czego chcą: poślubić bogatego (Lorelei) i przystojnego (Dorothy). Ale to, jak się okazuje, nie jest tak proste, zwłaszcza gdy do sprawy włączają się wścibski niedoszły teść, prywatny detektyw i starszy właściciel kopalni diamentów.

22/29 „Drapieżne maleństwo” (1938)

Oto jak słodkie były komedie romantyczne w latach 30. Cała fabuła spoczywa na psie, zakopującym kość brontozaura. Katharine Hepburn, dla której film został napisany, gra kapryśną, uroczą socjetę, która zadurzyła się w zaangażowanym (oraz zaręczonym) paleontologu, granym przez Cary'ego Granta, i próbuje utrzymać go blisko siebie, żeby nie wyszedł za jakąś nudziarę. Jej strategia polega na zaproszeniu go do swojego domu, aby pomógł jej sprowadzić do miasta małego lamparta (później pies i lampart walczą ze sobą). To właśnie nazywamy zakręconą komedią. Jest również nie do podrobienia, z Hepburn czarującą Granta przy użyciu ciętych ripost, wypowiadanych z prędkością karabinu maszynowego, oraz Grantem, grającym sztywniaka – jakby jakikolwiek mężczyzna, nie mówiąc już o łagodnym paleontologu, potrafił oprzeć się tego rodzaju podstępom.

23/29 „Pracująca dziewczyna” (1988)

Po pierwsze, weź pod uwagę obsadę: Melanie Griffith, Harrison Ford – który rządził w latach 80. w Hollywood i uczynił ten film swoją jedyną komedią romantyczną – Sigourney Weaver, Joan Cusack, Oliver Platt i Alec Baldwin (w jego najbardziej banalnej roli). Następnie zauważ reżysera: Mike Nichols – jeśli istnieje Panteon twórców filmów romantycznych, on prawdopodobnie zajmuje miejsce Zeusa. Wreszcie, poduszki na ramionach; mój Boże, poduszki na ramionach. Czy w latach 80. robiono szersze framugi drzwiowe? Oprócz „Zwariowanej nocy” w latach 80. nie było bardziej feministycznego filmu. Melanie Griffith gra Tess McGill, przebiegłą absolwentkę szkoły biznesu, pracującą jako sekretarka w banku inwestycyjnym, używającą takich pamiętnych powiedzonek jak „Mam głowę do interesów i ciało do grzechu”. Kiedy jej szef (Weaver) kradnie jej biznesowy pomysł, a następnie wypada z obiegu (tymczasowo przykuty do łóżka po wypadku na nartach), Tess staje na wysokości zadania, intrygując przy wsparciu przyjaciół i być może kochanka (Ford), kantując, flirtując i podlizując się, aby przechytrzyć swoich przełożonych, pokonać chłopaków i ubiegać się o pozycję, na którą słusznie zasłużyła. Griffith jest cudowna (jeden z krytyków porównał ją do Marilyn Monroe; młodsi widzowie mogą zauważyć, że była pewną inspiracją dla Alicii Silverstone, gdy grała Cher Horowitz). Przyjęła rolę, w której mogłaby być po prostu „słodka”, ale jest zniuansowana, urzekająca. Taki też jest ten film – i wybaczymy wam, jeśli po jego obejrzeniu nagle będziecie mieli ochotę na poduszki na ramionach.

24/29 „Filadelfijska opowieść” (1940)

Napisy końcowe „Filadelfijskiej opowieści” brzmią jak coś ze snu: Cary Grant i Jimmy Stewart walczyli o miłość Katharine Hepburn. Producentem filmu jest Joseph L. Mankiewicz (scenarzysta filmów „Wszystko o Ewie” i „Kleopatra"), a reżyserem George Cukor (który w 1954 roku nakręcił „Narodziny gwiazdy”, potem „Justine” i „My Fair Lady”; a kiedyś powiedział do Marilyn Monroe: „Będzie dobrze, kochanie”, gdy ta, przed kręceniem sceny w wodzie w jego „Something’s Got to Give”, wyraziła obawy, mówiąc, że umie pływać tylko pieskiem). „Filadelfijska opowieść” opiera się na niezawodnych tropach – kochankowie, którzy się rozeszli, sytuacja, w której zastanawiamy się, czy wrócą do siebie, czy nie. Takie elementy akcji zapewniły romantyczne napięcie w filmach takich jak „Sen nocy letniej” czy „Kocha, lubi, szanuje”. Ale to Katharine Hepburn, dążąc do ponownego zejścia się po kilku poważnych porażkach, i jej dowcipne starcia z dwoma absztyfikantami, Grantem (byłym mężem, który przeszedł wielką zmianę) i Stewartem (reporterem z tabloidu), tworzą charakter filmu. Region The Main Line w Filadelfii nigdy nie był tak dobrze pokazany w kinie.

25/29 „Harold i Maude” (1971)

Jedno pytanie utrzymuje się przez większość filmu „Harold i Maude”. Poznajemy historię młodego człowieka z obsesją na punkcie śmierci (lubi jeździć karawanem, uczestniczyć w pogrzebach i udawać swoje samobójstwo), który zakochuje się w dużo, dużo starszej kobiecie – czy ta dwójka będzie się dogadywać? Jest to w gruncie rzeczy kluczowe. Harolda i Maude dzieli około 60 lat; aby film trafił w sedno, abyśmy uwierzyli, że w miłości naprawdę chodzi o to, co nas łączy, a nie o to, jak wyglądamy, czy o inne cechy estetyczne, musimy uwierzyć, że powstało między nimi prawdziwe przyciąganie. Nikt tak nie zajmował się problemami egzystencjalnymi (zwłaszcza w filmach uważanych za romantyczne) jak reżyser Hal Ashby, „Harold i Maude” nie jest wyjątkiem. Ta zabawna opowieść z elementami mrocznymi pozostawi cię z pytaniem o to, co jest ważne.

26/29 „Jak Stella zdobyła miłość” (1998)

Film, który od 1998 roku zainspirował 90 procent żartów o podrywaniu (ale liczy się też Taye Diggs z naszyjnikiem z muszli – ten człowiek potrafi sprawić, że wszystko wygląda dobrze). Pracoholiczka i samotna matka Stella (Angela Bassett) otrzymuje od losu więcej, niż się spodziewała, kiedy jej najlepsza przyjaciółka, grana przez Whoopi Goldberg, przekonuje ją do zasłużonych karaibskich wakacji. Ten film, cyniczny, wywrotowy i seksowny jak diabli, miał wpływ na zmianę wielu komedii romantycznych, przed nim zazwyczaj zdominowanych przez mężczyzn (dzięki uprzejmości jednego bardzo gorącego pojedynku pomiędzy Bassett i Diggsem, który jest 20 lat młodszy od niej). I zdał test Bechdel z pozytywnym wynikiem. Jedna z niewielu komedii romantycznych, którym się to udało.

27/29 Juno

Życie nie jest idealne, ale może być niezwykle urzekające – w każdym razie to jest podejście z pełniej niuansów komedii o nastolatkach Jasona Reitmana „Juno”. Elliot Page zagrał przełomową rolę ciężarnej tytułowej Juno po wpadce, która zmaga się z nauką w szkole średniej, przygotowując się do oddania dziecka do adopcji bardzo potrzebującej, bogatej parze (lub „spragnionym dziecka dziwakom”, jak nazywa ich jej ojciec). Szczerość Juno i jej historia miłosna z uroczym prymusem Pauliem (Michael Cera) przypominają nam o prawdziwym znaczeniu bycia cool i o tym, że cierpienie może przerodzić się we wrażliwość i odporność.

28/29 „I tak cię kocham” (2017)

Nie jest to komedia romantyczna w tradycyjnym znaczeniu – bohaterka spędza większość czasu w śpiączce – jednak dzięki temu filmowi na nowo zrozumiesz, co to znaczy naprawdę kogoś kochać. Komik i aktor Kumail Nanjiani błyszczy jako gwiazda produkcji, w której odczuwamy, jak ogromny wpływ na jego twórczość miała osobista historia. Bo jest to mniej więcej zgodna z prawdą opowieść o tym, jak poznał swoją żonę, pisarkę Emily V. Gordon; byli zresztą współautorami scenariusza.

29/29 „Pierwsza piątka” (2014)

Pomyśl o połączeniu filmów „Przed zachodem słońca” i „Funny People” z Nowym Jorkiem jako miejscem akcji zamiast Paryża. Jeśli to wyobrażenie jest dla ciebie zaskoczeniem, nie zniechęcaj się, bo przegapisz dobrą zabawę. Rosario Dawson gra dziennikarkę „New York Timesa”, której zadaniem jest przeprowadzenie wywiadu z niezwykle znanym komikiem, granym przez Chrisa Rocka, a ten stara się nadać swojej karierze nowy kierunek (dzięki poważnemu filmowi o haitańskim rewolucjoniście). Podobnie jak „Rzymskie wakacje”, jest to film zakorzeniony w naszych oczekiwaniach społecznych, zgodnie z którymi potrzebujemy pewnych postaci (odpowiednio: celebrytki i księżniczki). W obu historiach dziennikarz i dziennikarka odkrywają swoich bohaterów, zakochują się w nich, jednocześnie próbując nie dać się nabrać na ich sztuczki. Kiedy para w „Pierwszej piątce” przemierza Manhattan, odwiedzając Jerry'ego Seinfelda, radiowców Opiego i Anthony'ego, Whoopi Goldberg i fantastyczną Gabrielle Union, grającą gwiazdę reality TV, nie możemy się powstrzymać, by nie przyłączyć się do tej podróży.

Vogue
Proszę czekać..
Zamknij