
Ślub Dominika Więcka, tancerza, choreografa, fotografa, stylisty i twórcy treści w mediach społecznościowych, oraz jego partnera, artysty Marka Christopha Klee, rozszedł się w polskich mediach tak szybko, że zabrakło czasu na fact-checking z samym zainteresowanym – stąd chociażby powtarzana informacja, że odbył się on w Danii. Na zdjęciach koń, łódka, mężczyzna z długimi rudymi włosami oraz słowo „bajkowy” opisujące wydarzenie. – Ślub to wielka fantazja – mówi Dominik, gdy pytam, czy też użyłby tego przymiotnika, by opisać jeden z najważniejszych dni w życiu.
Nad tym, jak będzie wyglądała ceremonia, narzeczeni myśleli bardzo długo – w końcu oni sami nigdy nie uczestniczyli w queerowych zaślubinach, a nie chcieli poddać się wizji heteronormatywnej ceremonii. – Wiele naszych pomysłów zweryfikowała przestrzeń, w której braliśmy ślub: dom letniskowy mojego partnera na północy Niemiec nad Bałtykiem, zbudowany przez jego dziadków. To miejsce bardzo ważne dla naszej relacji, w którym kilka pokoleń budowało swoje wspomnienia. Postanowiliśmy, że to właśnie tam będziemy budować kolejne. Za tamtejszym ogrodem jest jezioro, a zaraz za nim zatoka Morza Bałtyckiego. Dookoła są również pola i lasy, więc ta przestrzeń jest jak wyśniona i rzeczywiście bardzo bajkowa – opowiada jeszcze nieprzyzwyczajony do określenia „mąż”.


„Koń do taktu zamiata ogonem”
Wydarzenie miało mieć kameralny charakter i być plenerowym przyjęciem, w którym udział wezmą znajomi. – Ceremonię poprowadził przyjaciel mojego partnera. W międzyczasie nasz inny przyjaciel grał na skrzypcach, a świadkowe, z którymi na co dzień tworzę kolektyw teatralny Sticky Fingers Club, poprowadziły poloneza dla gości, a następnie zorganizowały dla wszystkich flash mob, który był znowu niespodzianką dla nas. W końcu wszyscy zatańczyli choreografię z naszego spektaklu. Było to absolutnie przepiękne – wyznaje. Oczepiny? Też niestandardowe. Zamiast bukietu były marchewki, którymi trzeba była nakarmić konia. O pomyśle i tu zadecydował przypadek: – Miejsce, w którym braliśmy ślub, jest 100 metrów od stadniny koni. Właścicielowi za wypożyczenie zapłaciliśmy 50 euro – mówi Dominik. Podobnie było z łodzią, na której przepłynęli – od lat należy do rodziny Marka.
Jak wygląda pierwszy taniec dwóch zawodowych tancerzy? Małżonkowie ułożyli choreografię do piosenki Florence and the Machine „Stand By Me”, która zawierała wszystkie tradycyjne elementy, takie jak partnerowania, zawieszenia i grande finale – kultowe podnoszenie z „Dirty Dancing”. Taniec miał też element wspólnotowy, bo do wspólnego kołysania się w rytm muzyki zostali zaproszeni wszyscy goście. – Widząc radosne reakcje, jakie wywoływały te „kiczowate” elementy tańca, wiem, że absolutnie było warto je przemycić – mówi Dominik.



Historia niezwykłej kreacji
Przygotowania do ślubu i wesela zorganizowanego w duchu DIY wymagało od Dominika i Marka dużo wspólnej pracy. – Przez dwa tygodnie sprzątaliśmy domek, usuwaliśmy z niego pajęczyny, wynosiliśmy stare meble. Chcieliśmy się podzielić z gośćmi nie tylko naszą miłością, ale i przestrzenią – tłumaczy Dominik. „Zrób to sam” w jego przypadku oznaczało także samodzielne uszycie stroju ślubnego. – Był pewną kontynuacją mojej fantazji, ale też sposobem na pozostanie w osobistej relacji z wydarzeniem – mówi Dominik. Samo szzycie outfitu zajęło mu ponad 30 godzin (a do tego doszło kilka miesięcy poszukiwania idealnej tkaniny), a wszystko działo się pod czujnym okiem Heleny Wargin z Ultramaszyny, wykładowczyni Międzynarodowej Szkoły Kostiumografii i Projektowania Ubioru w Warszawie. Inspiracje? Bohema inspirowana estetyką vintage i mitologią, czyli połączenie projektów Eliego Saaba, Chloé, Gucciego z nimfami i syrenami. – Mój outfit miał w sobie dużo sfeminizowanych elementów: spodnie, które wyglądają jak spódnica, body i oczywiście długa peleryna, wszystko niezwykle ruchome – wylicza. Ponieważ Dominikowi bliskie jest podejście zero waste, już wie, że swoją ślubną kreację wykorzysta ponownie w spektaklu „Karaoke" z choreografią Rachel Erdos, do którego właśnie rozpoczął próby (premiera 25 października 2025 roku w Katowicach), który mówi o tym, jak muzyka towarzysząca nam w poszczególnych etapach życia opowiada naszą historię. – Mam nadzieję, że ten spektakl będzie grany wielokrotnie i że będę mógł ponownie przeżywać emocje ze swojego ślubu – mówi Więcek. Jego mąż podczas ceremonii miał na sobie spodnie i ręcznie dziergany top inspirowany jedną z prac Alexandra McQueena.



Plan B na niepogodę
Co było największym wyzwaniem dla pary młodej? Nieprzewidywalna pogoda – czyli deszcz – która w przypadku ślubu plenerowego może całkowicie pokrzyżować plany. – Był moment, w którym wszyscy musieli wyjść spod namiotu, bo okazało się, że nie dość, że pada, to jeszcze wieje wiatr, który sprawia, że deszcz zacina bokiem. Co ciekawe, cztery dni przed ślubem przeżyliśmy w naszym ogrodzie ogromną burzę. Siedzieliśmy wtedy pod namiotem ślubnym i mówiliśmy: „O, tutaj sucho, nie pada, będzie w porządku” – wspomina Dominik, opowiadając, jak 70 osób musiało schować się w domku letniskowym, w którym zwykle mieści się 15. – Wszyscy się ścieśnili, ktoś siedział na podłodze, ktoś okrywał kocem. I choć nie do końca było tak, jak sobie wymarzyliśmy, dzięki energii naszych przyjaciół, którzy zrobiliby dla nas wszystko, było to niesamowicie piękne – mówi pan młody.

Marzenie o queerowym ślubie w Polsce
Dominik i Mark są według prawa małżeństwem wyłącznie na terenie Niemiec, które od 2001 roku uznaje związki partnerskie osób tej samej płci, a od 2017 roku uznaje małżeństwa jednopłciowe. Natomiast według prawa polskiego nie łączy ich nic. – To smutne w kontekście choroby albo śmierci – zwierza się Dominik, mówiąc o formalnościach, jakie musiałyby nastąpić, by doszło do upoważnienia męża chociażby do wglądu w dokumentację medyczną. I choć przyznaje, że nie chciałby, by jego ślub był wydarzeniem politycznym, ten wciąż nim jest, dlatego celowo postanowił podzielić się ze swoją społecznością tak prywatnym momentem z życia. – Choć ludzie w social mediach bardziej znają mnie z poczucia humoru, chciałbym stworzyć bezpieczną przestrzeń do rozmowy o związkach jednopłociowych, w której ludzie będą czuli się zauważeni i która będzie walczyła o widoczność tematów i osób queerowych w Polsce. To dla mnie bardzo ważne – mówi Dominik. I dodaje: – Im bardziej trzymanie się za rękę na ulicy dwóch osób tej samej płci ma aktywistyczny wymiar, tym mocniej chcemy ją trzymać. I o tym też jest jego weselna fantazja: by w przyszłości móc wziąć ślub nad polskim Bałtykiem. Dokładnie tam, gdzie sześć lat wcześniej poznał się ze swoim mężem.

Zaloguj się, aby zostawić komentarz.