Znaleziono 0 artykułów
08.08.2025

Literackie miniatury Césara Airy zasługują na Nagrodę Nobla

08.08.2025
(Fot. Charles Hewitt/Picture Post/Hulton Archive/Getty Images)

Mistrz powieściowych miniatur z Argentyny, César Aira, co roku wymieniany jest wśród potencjalnych laureatów literackiej Nagrody Nobla. W Polsce pozostaje jednak niemalże nieznany.

Trudno w to uwierzyć, ale spośród ponad setki mikropowieści i krótkich prozatorskich utworów jednego z bardziej rozpoznawalnych pisarzy z Ameryki Południowej przetłumaczone na polski zostały dotychczas zaledwie trzy opowiadania Césara Airy – „Próba, „Płacz” i „Jak zostałam zakonnicą” – wydane w jednym tomie w przekładzie Tomasza Pindela. Teraz do tej krótkiej listy dołącza niewielka książka „Epizod z życia malarza podróżnika” (w tłumaczeniu Barbary Jaroszuk), która doskonale oddaje zaskakujący i wytrącający z czytelniczych przyzwyczajeń styl autora.

Książka Césara Airy „Epizod z życia malarza podróżnika” przypomina stylem filmy Yorgosa Lantimosa

Historia zaczyna się niepozornie. Aira wrzuca nas w tradycyjną narrację biograficzną historycznej postaci, czyli urodzonego w Augsburgu w 1802 roku Johanna Moritza Rugendasa. Początkowo poznajemy więc krótką historię jego przodków, edukację i proweniencję (był przyjacielem Humboldta), aż wraz z nim trafiamy do Nowego Świata, gdzie malarz podróżnik spędzi 16 lat, by na swych płótnach uwiecznić niezwykłą przyrodę Ameryki Południowej. Najważniejszym punktem wyprawy jest Argentyna i jej „bezkresne równiny”, gdzie Rugendas ma nadzieję „znaleźć rewers swojej sztuki”. Towarzyszy mu młody niemiecki artysta Robert Krause o talencie przeciętnym, za to żarliwym uwielbieniu dla swojego mentora. Do tego momentu proza Airy ma charakter nieco archaicznego w stylu sprawozdania z poczynań pary malarzy: ważniejszych dat w biografii Rugendasa, istotnych punktów na pokonywanej przez niego trasie i opisu dzieł powstałych w jej wyniku. Aż do załamania pogody na argentyńskiej pampie, które ma zmienić wszystko.

Pewnego dnia Krause i Rugendas gubią bowiem drogę. Wtedy rozdzielają się, by sprawdzić dwie wersje trasy. Rugendas udaje się na samotne zwiady, podczas których rozpętuje się burza o niespotykanej sile. Malarz i jego koń zostają trafieni piorunem. Krause znajduje mężczyznę dopiero następnego dnia w stanie – jak na sytuację – zaskakująco dobrym, gdyby nie całkowite zmasakrowanie twarzy – koń ciągnął go po stepie zaczepionego o strzemię głową w dół.

Tu zaczyna się część książki przypominająca estetyką filmy Yorgosa Lantimosa, szczególnie głośne „Biedne istoty”, gdzie ludzkie (i zwierzęce) ciało poddawane było surrealistycznym eksperymentom. Artysta zostaje „poskładany” i zszyty, ale jego twarz już zawsze będzie twarzą monstrum, a głowę nachodzić będą ataki bólu dające się uśmierzyć jedynie sporymi dawkami morfiny. „Począwszy od tej chwili, Rugendas stał się sam dla siebie dziwacznym widowiskiem, tak jak dzieje się to podczas osobistych katastrof, kiedy człowiek zadaje sobie pytanie: dlaczego musiało paść akurat na mnie?”, pisze César Aira, a jego bohater zamiast zrezygnować z podróży i wrócić do Europy, trwa w postanowieniu utrwalenia na płótnie argentyńskiej przyrody. Jego wypadek staje się kolejnym przyczynkiem do rozważań o granicach sztuki oraz zawartej w niej prawdy.

Książka Césara Airy „Epizod z życia malarza podróżnika” to eksperyment na temat granic poznania. Główny bohater to postać historyczna

Podobnie jak w „Biednych istotach”, gdy dochodzi do zakrzywienia obrazu odbieranego przez główną bohaterkę, tak w „Epizodzie z życia malarza podróżnika” Rugendas siłą rzeczy doświadcza rzeczywistości w sposób niejako przetrącony. Ból i uśmierzające go narkotyki zmieniają jego świadomość, ale malarz nie ustaje w wysiłkach, by przelewać na płótno otaczający krajobraz.

Historia opowiadana przez Airę to – podobnie jak dzieła jego bohatera – eksperyment na temat granic poznania: pisarz wychodzi od prawdziwych losów historycznej postaci, ale poddaje je pracy własnej wyobraźni. Rugendas był malarzem rodzajowym, starającym się uchwycić „fizjonomikę przyrody”, a więc za pomocą swoich obrazów oddać nie tylko wrażenia estetyczne krajobrazu, ale summę wiedzy na temat danego miejsca. Kluczem do tak pomyślanej sztuki jest czujna obserwacja i pełne zanurzenie w malowanym miejscu. Paradoksalnie to zanurzenie w przyrodzie – obojętnej na wysiłki butnego człowieka – skazało Rugendasa na katastrofę: znamienne, że odpowiedzialnymi za jego wypadek są burza i koń. Ból, który mu towarzyszy, jest jak „wewnętrzna wichura” sprawiająca, że staje się „amorficzny”, jakby przyroda w ten sposób zaszczepiła się w jego ułomnym ciele i zmuszała go, by odrzucił ludzką powłokę.

W niezwykle prostym, a przy tym sprawiającym wrażenie nieprzeniknionego tekście Aira wydaje się drwić z wysiłków człowieka, by oddać jakiekolwiek cechy rzeczywistości w dziele sztuki. „W jaki sposób ponownie stworzyć taką równinę?”, zastanawia się przed wypadkiem Rugendas, spoglądając na argentyńską pampę. Z czasem jednak wzrok kieruje w stronę wytworów rąk ludzkich, aż w końcu ku samemu człowiekowi, ale temu „innemu”, obcemu, jak obca stała się jego własna twarz po wypadku. Rugendas i Krause postanawiają namalować Indian napadających cyklicznie na wioskę. W swoich coraz dziwniejszych obrazach malarz nie skupia się już na urodzie świata. Punkt wyjścia Rugendasa jest bowiem zupełnie inny: „Wariacje skupiały się wokół pewnej ciekawej niemożności: jak oddać treść zdania 》Jestem potworem《? Zapisać je na papierze było łatwo. Natomiast przekazać komuś jego znaczenie – nieporównywalnie trudniej”.

Mimochodem wspomniany zostaje znamienny fakt z przeszłości artysty, który opublikował pod swoim nazwiskiem książkę napisaną przez kogoś innego. Dopiero po wypadku zaczyna się tym przejmować – jakby prawda dopiero wtedy zyskała wartość i definicję.

César Aira od lat wymieniany jest wśród faworytów w wyścigu po literackiego Nobla

„Argentyna Airy to kraj zaskakujący, zamieszkany przez zwierzęta w rzeczywistości nieistniejące lub występujące na innych kontynentach, kraj, gdzie Indianie zachowują się jak Europejczycy, a Europejczycy – jak szaleńcy. Kraj, gdzie wszystko działa na odwrót, laboratorium dziwności stworzone w dużej mierze na bazie cytatów, nie tylko z Darwina i literatury argentyńskiej, lecz również Jonathana Swifta czy Lewisa Carrolla” – pisze tłumaczka książki Barbara Jaroszuk.

César Aira to pisarz nonkonformista, który podąża własną literacką ścieżką, tworząc prozę wyjątkowo orzeźwiającą na tle literatury współczesnej. Jego krótkie (zazwyczaj około stustronicowe) utwory, których publikuje kilka rocznie, wydają się czymś na kształt książek zabawek. Po lekturze zostajemy z pytaniami „dlaczego?”, ale nigdy „po co?”, bo obcowanie z tą prozą jest źródłem wyjątkowej przyjemności, tej samej, którą przynoszą rebusy czy erudycyjne zagadki.

Sam Aira – pisarz, tłumacz i wykładowca – jest niekonwencjonalną postacią pasującą do swoich bohaterów. „Od dekad robi, co mu się żywnie podoba: zasypuje odbiorców swoimi prostymi w formie, lecz niezwykle trudnymi do interpretacji fabułami, których rzekomo nigdy nie poprawia, przedkładając niekończący się proces twórczy nad dopracowany pojedynczy efekt” – pisze Jaroszuk.

Nazwisko Aira co roku wymieniane jest przez bukmacherów w kontekście literackiej Nagrody Nobla i tak z pewnością będzie także jesienią 2025 roku. W Polsce „Epizod z życia malarza podróżnika” opublikowało wydawnictwo ArtRage, które już raz wytypowało przyszłego noblistę – na wydanie dzieł Jona Fossego zdecydowało się krótko przed ogłoszeniem werdyktu Akademii Szwedzkiej w 2023 roku. Kto wie, może tak stanie się i tym razem.

César Aira „Epizod z życia malarza podróżnika”, tłumaczenie Barbara Jaroszuk, wyd. ArtRage

 

Maria Karpińska
  1. Kultura
  2. Literackie miniatury Césara Airy zasługują na Nagrodę Nobla
Proszę czekać..
Zamknij