Znaleziono 0 artykułów
31.07.2023

Czy w Bałtyku zabraknie ryb?

31.07.2023
(Fot. Getty Images)

Przez stulecia ludziom wydawało się, że ryby to niewyczerpywalne zasoby, z których możemy korzystać bez żadnych ograniczeń – mówi Anna Dębicka, Dyrektorka Programu Marine Stewardship Council w Polsce i Europie Centralnej. Ale stan Bałtyku sprzed lat już nie wróci. Przełowienie to, obok zanieczyszczenia i zmian klimatycznych, jeden z najpoważniejszych problemów współczesnych mórz. Rozmawiamy o tym, jak w takiej sytuacji dbać o stabilność ekologiczną akwenów morskich.

Według danych ONZ problem przełowienia dotyczy już ponad 35 procent światowych zasobów ryb. Odsetek ten jest ponad trzy razy wyższy niż w latach 70. ubiegłego wieku. Jak wygląda sytuacja Bałtyku?

Nie napawa optymizmem. Poza szprotem i rybami płaskimi praktycznie wszystkie kluczowe komercyjnie poławiane gatunki bałtyckie zmagają się dużymi z problemami. Najtrudniejsza jest dziś sytuacja dorsza bałtyckiego – intensywna eksploatacja w połączeniu z pogarszającymi się warunkami środowiska doprowadziły do całkowitej zapaści tego gatunku w Bałtyku. Od kilku lat obowiązuje całkowity zakaz jego połowów. Z roku na rok w coraz gorszej kondycji znajduje się również bardzo popularny śledź, odgrywający ważną rolę w ekosystemie Morza Bałtyckiego. Niepokojące są także niewielkie populacje takich gatunków jak sandacz czy okoń, a łosoś bałtycki wymaga zarybiania ze względu na brak możliwości naturalnego rozrodu. To alarmująca sytuacja i powinna być dla wszystkich jasnym sygnałem, aby wprowadzać zmiany na rzecz zrównoważonego rybołówstwa na Bałtyku.

Czyli ryby, które w większości zamawiamy na wakacjach nad polskim morzem, nie pochodzą z Bałtyku?

Jeszcze kilka dekad temu nikt nie zastanawiałby się, czy dorsz w nadmorskiej smażalni faktycznie pochodzi z Bałtyku. W latach 80. XX wieku, złotym okresie połowów dorsza, polscy rybacy wyciągali w sieciach ponad 120 tysięcy ton tej ryby rocznie. Obecnie decyzją Rady Unii Europejskiej połowy celowe dorsza na Morzu Bałtyckim są całkowicie zakazane. Tak więc kupując dorsza, musimy mieć świadomość, że wybieramy rybę złowioną najprawdopodobniej w Atlantyku.

Jesteśmy skazani na „mrożonki”?

Ale mrożona ryba wcale nie jest złym wyborem! Głębokie mrożenie ryb, jeszcze na kutrach rybackich, pozwala zachować większość wartości odżywczych i smakowych. A my dzięki temu możemy wciąż kupować dorsze atlantyckie, mając gwarancję, że pochodzą ze zrównoważonych połowów, kiedy są opatrzone niebieskim certyfikatem Marine Stewardship Council. Jeśli chodzi o ryby bałtyckie, zrównoważonym wyborem są płaskie – stornia (flądra), gładzica i turbot.

Co stanowi największe zagrożenie dla ryb w Bałtyku?

Bałtyk stoi w obliczu tych samych problemów, które dotykają inne akweny morskie: rosnąca presja połowowa, zmiana klimatu, zanieczyszczenia. Poza tym charakteryzuje się specyficznymi warunkami hydrologicznymi. To mały i płytki akwen, otoczony prawie całkowicie przez ląd. Połączenie z Morzem Północnym daje możliwości wlewów słonej i zimnej wody, która odżywia i odświeża, mówiąc potocznie, wody przydenne. Jednak w ostatnich latach wlewy występują coraz rzadziej, przez co zalegające przy dnie warstwy wód są często pozbawione tlenu, tworząc w Bałtyku tak zwane pustynie beztlenowe. Taka charakterystyka akwenu sprawia, że jest to morze o ograniczonej produktywności i szczególnie wrażliwe na negatywne skutki postępującej zmiany klimatu. To wszystko sprawia, że powinniśmy pogodzić się z tym, że stan Bałtyku sprzed 20 czy 30 lat pewnie już nie wróci. Naszym zadaniem jest teraz zadbanie o to, by zachować Bałtyk chociaż w takim stanie, w jakim jest obecnie. A nie uda się tego zrobić bez wysiłku, pracy i realnych działań ze strony wszystkich jego użytkowników.

Na czym opiera się idea zrównoważonych połowów i jakie są jego założenia?

Zrównoważone połowy oznaczają, że tempo odłowu eksploatowanych populacji nie przekracza tempa ich odbudowy, a stosowane metody połowu nie powinny mieć negatywnego wpływu na środowisko, a jest nim na przykład przyłów innych gatunków lub niszczenie siedlisk morskich.

Zrównoważone, odpowiedzialne połowy mogą pomóc zapewnić bezpieczeństwo żywnościowe dla rosnącej populacji na świecie (według przewidywań do 2050 roku na świecie będzie żyło ponad 10 miliardów ludzi). Skuteczne zarządzanie rybołówstwami pozwala na odbudowę stad ryb oraz ekosystemów, co z kolei przekłada się na większą ilość ryb, które można poławiać w sposób zrównoważony. Badania naukowe pokazują, że gdyby wszystkie połowy prowadzone były w sposób zrównoważony, pozwoliłoby to wygenerować dodatkowe 16 milionów ton połowów, co przełożyłoby się to na dostęp do dodatkowego białka w ilości pozwalającej zaspokoić roczne potrzeby 72 miliony ludzi.

Kiedy sytuacja w Bałtyku pod względem połowów załamała się i co było tego powodem?

Obecnie w Bałtyku połowy ryb są zdecydowanie mniejsze niż kiedyś i wynoszą rocznie około 400 tysięcy ton. Ustalane przez administrację limity połowowe nie przynoszą oczekiwanych efektów. Morze Bałtyckie jest wciąż nadmiernie eksploatowane, bardzo duże znaczenie mają też postępujące zmiany środowiskowe.

Maksymalne połowy w historii Morza Bałtyckiego osiągały około 1 miliona ton ryb rocznie. Obfite połowy, nielimitowane, związane były z wysokim stanem zasobów dorszy i śledzi w latach 1973–1985 oraz ze wzrostem nakładu połowowego i rozwojem technik połowowych. Wierzono, że zasoby będą się samoistnie odradzać. Szczególnie zła sytuacja, utrzymująca się od kilku lat, doprowadziła do decyzji Rady UE o całkowitym zakazie połowów celowych dorsza od 2020 roku. Celowe połowy śledzia bałtyckiego również zostały zakazane, a certyfikat zrównoważonego rybołówstwa MSC został zawieszony. W ubiegłym roku również w wypadku stada śledzi z centralnej części Morza Bałtyckiego stwierdzono zwiększone ryzyko utraty pełnej zdolności do odnawiania.

Dzięki czyjej inicjatywie Bałtyk jest dziś chroniony, a połowy kontrolowane?

Położenie geopolityczne Bałtyku wymusza międzynarodową koordynację eksploatowania jego żywych zasobów. Na jego wodach zarejestrowanych jest aż sześć tysięcy jednostek połowowych różnego typu, należących do rybaków z Polski, Niemiec, Danii, Szwecji, Finlandii, Estonii, Łotwy, Litwy oraz Rosji. Zasoby są więc w większości wykorzystywane przez kraje należące do Unii Europejskiej, która w 2016 roku opracowała i wdrożyła wieloletni plan zarządzania zasobami Bałtyku, który określa bardzo ogólne zasady zarządzania stadami ryb, skupiając się jedynie na trzech historycznie poławianych gatunkach (dorsz, śledź, szprot). Wskazanie punktów referencyjnych oraz ustalanie całkowitych dopuszczalnych połowów, zgodnie z doradztwem naukowym, miało przyczynić się do rozwoju zrównoważonego rybołówstwa na Morzu Bałtyckim. Niestety, prowadzone od wielu lat działania na rzecz zachowania stabilności ekologicznej w Bałtyku nie są tak skuteczne, jak oczekiwano. W sytuacji, gdy prawodawstwo nie zapewnia oczekiwanych efektów, pomocnym narzędziem w odpowiednim zarządzaniu rybołówstwem – zarówno na Bałtyku, jak i na całym świecie – jest stworzony przez Marine Stewardship Council program certyfikacji, który ma pomóc w zachowaniu kondycji stad na stabilnym poziomie oraz zapewnieniu dostępu do ryb i owoców morza przyszłym pokoleniom.

Czym grozi nieodpowiedzialne rybołówstwo?

Przez stulecia ludziom wydawało się, że ryby to niewyczerpywalne zasoby, z których możemy korzystać bez żadnych ograniczeń. Rezultaty takiego podejścia najlepiej pokazuje historia populacji dorsza u wybrzeży Nowej Fundlandii w Kanadzie. W 1992 roku, w wyniku wieloletnich intensywnych połowów, w pozornie niewyczerpywalnym łowisku zabrakło ryb. Niemalże z dnia na dzień pracę straciło ponad 35 tysięcy rybaków i pracowników przetwórni z ponad 400 przybrzeżnych społeczności.

Katarzyna Mizera
Proszę czekać..
Zamknij