Znaleziono 0 artykułów
21.02.2019

Sięgaj po swoje

21.02.2019
Izabela Tworzydło (Fot. Luka Łukasiak)

Izabela Tworzydło, rzeczniczka prasowa i Dyrektor Departamentu Komunikacji Korporacyjnej Banku BGŻ BNP Paribas, w swojej pracy wspiera inne kobiety. – Odważcie się zostać liderkami, nie bójcie się prosić o więcej, walczcie o swoją niezależność. Ale nie zmieniajcie się w mężczyzn – radzi bohaterka naszego cyklu o kobietach w biznesie. 

Praca w korporacji daje poczucie stabilizacji?

Z jednej strony, duża organizacja daje poczucie bezpieczeństwa. Jednak z drugiej – nieustająca zmiana jest tu codziennością, wciąż coś się dzieje. Żyję w tym niekończącym się procesie, płynę z falą zmiany niczym surfer. Dlatego praca w komunikacji nigdy nie jest nudna. Jestem szczęśliwa, ponieważ udało mi się spełnić marzenie z dzieciństwa o pracy, do której codziennie rano wstaje się z przyjemnością, uśmiechem. Dzięki temu, że lubię to, co robię, nawet po najtrudniejszym dniu pełnym wyzwań potrafię się dość szybko zregenerować. Jak króliczek z reklamy Duracella, który nie przestaje biec.

Każdy dzień panią zaskakuje?

Tak, jestem zawsze pod telefonem, online, obserwuję, co się dzieje, reaguję na bieżąco, wyprzedzam wydarzenia. Co prawda w pewnym sensie planuję dzień, tworzę sobie listę zadań, ale najczęściej wydarza się coś niespodziewanego, co wymaga mojej uwagi. Ta nieprzewidywalność to wyzwanie, ale też coś, co sprawia, że ani przez chwilę się nie nudzę. Zdarzają się mi się również sytuacje trudne, jak każdy dochodzę do ściany, ale jednocześnie potrafię szybko otrzepać się i iść dalej.

Zarządza pani kilkunastoma osobami. Bycie szefem to trudna rola?

Wciąż się uczę zarządzania moimi trzema zespołami i pewnie jeszcze wiele trudnych lekcji przede mną. Dość intensywnie pracuję nad sobą, wymagam wiele od siebie, ale to przekłada się również na wysoką poprzeczkę, którą stawiam osobom ze mną współpracującym. Otwarcie mogę powiedzieć, że z trudem przychodzi mi delegowanie obowiązków, ponieważ w tyle głowy słyszę głos: „Przecież potrafię zrobić to sama”. Dostrzegam już jednak pewne zmiany na lepsze.

Izabela Tworzydło (Fot. Luka Łukasiak)

Zawsze chciała pani być liderem?

Tak, bycie liderem było moją ambicją. I nie ma w tym nic złego! Już w szkole podstawowej, a później w liceum pełniłam funkcję przewodniczącej klasy. Pod koniec liceum nie organizowano już nawet wyborów, bo wszyscy chcieli, żebym kontynuowała kadencję (śmiech).

Dążenie do bycia liderem wymaga pewności siebie?

Kobiety zbyt rzadko metodycznie planują swoją karierę. Zachęcam je do tego, żeby odważnie wyznaczały sobie cele. I nie bały się zmian, które wielokrotnie oczywiście bywają trudne i wiążą się z niepewnością. Jednak gdy osiągniemy maksimum możliwości w jednej organizacji, warto wrócić na rynek. Pierwsza zmiana pracy była dla mnie bolesna, bo lubiłam tamto miejsce pracy, ludzi, atmosferę. Miałam jednak poczucie, że nic więcej tam nie osiągnę. Nie bójmy się też próbować czegoś nowego, zmienić branżę, otwierać się na nowe. Tego typu zmiana potrafi niesamowicie wzbogacić, nauczyć zupełnie innego spojrzenia na to, czym do tej pory się zajmowaliśmy. Mam takie doświadczenie za sobą, pracowałam w firmie z branży technologicznej i cenię sobie niezwykle czas w tamtej organizacji.

Miała pani dobre szefowskie wzorce?

Moja pierwsza szefowa, z którą po 12 latach nadal mam kontakt, nauczyła mnie dbałości o pracowników. W jej zespole każdy znał swoje miejsce i swoje zadanie, mieliśmy jeden wspólny cel. Na swojej drodze spotkałam też takich przełożonych, od których nauczyłam się, jak nie postępować. Były to pouczające doświadczenia, choć nie powiem, bym wspominała je ciepło. Są dla mnie raczej ostrzeżeniem, by nie powielać złych przykładów.

Izabela Tworzydło (Fot. Luka Łukasiak)

Zarządzanie to nieustanne bycie z ludźmi. Nie czuje się pani tym zmęczona?

Szefowanie to bycie dla ludzi, z ludźmi. W pracy muszą czuć się komfortowo, wiedzieć, że mogą się do mnie zwrócić z każdym problemem, ufać, że będę z nimi na dobre i na złe. To również odpowiedzialność za zespół i jego każdego członka. Ale to też docenianie i dawanie przestrzeni do rozwoju. Lubię te chwile, gdy widzę, że ludzie z mojego zespołu dojrzewają i rozkwitają. Relacje to istotny element mojej pracy. Tego nie da się wyuczyć. Niezbędne są empatia, umiejętność uważnego słuchania innych oraz autorefleksja.

Wierzy pani w przyjaźnie z pracy?

Jak najbardziej! Choć parokrotnie zmieniłam barwy klubowe, wciąż przyjaźnię się z dziewczynami z tego pierwszego zespołu. Przyjaźnie są dla mnie w życiu najcenniejsze. Budują nas, wzmacniają, dają poczucie bezpieczeństwa. Jednym z przejawów dojrzałości jest to, żeby nauczyć się wystrzegać toksycznych relacji, a doceniać te dobre. Mam też przyjaciółkę jeszcze z czasów przedszkola. Znamy się ponad trzydzieści lat, obie wyjechałyśmy z Przemyśla do Warszawy i do dzisiaj się wspieramy.

W pracy czuje pani rywalizację?

Mam dość dobrą intuicję i wyczuwam szybko złe intencje innych, ale nie mam tego typu doświadczeń. Sama nie konkuruję z innymi kobietami. Staram się je wspierać, doceniać. Dość często zdarza mi się powiedzieć koleżance, że świetnie wygląda, ponieważ zdaję sobie sprawę, jaką ma to moc. A od starszych, bardziej doświadczonych przyjąć feedback.

Świat staje się łatwiejszy dla kobiet?

Mężczyznom wciąż jest łatwiej. Wystarczy, że do pracy, rozmowy, spotkania są przygotowani na 80 procent, podczas gdy my, kobiety, wciąż wymagamy od siebie 150 procent. Jest to gdzieś w nas głęboko zakorzenione. Nasz bank dostrzega rosnącą rolę kobiet w społeczeństwie. Jesienią ubiegłego roku w kampanii reklamowej zapytaliśmy o to, dlaczego nie ma wizerunków kobiet na banknotach. To zaskakujące, że znane i wpływowe Polki wciąż na stałe nie zostały uhonorowane w ten sposób. Dostrzegliśmy to i poprzez nasze liczne działania wspieraliśmy inicjatywy, których celem była m.in. pomoc przedsiębiorczym kobietom w rozwinięciu ich karier, zwiększeniu motywacji zawodowej czy odzyskaniu pewności siebie. Obecnie w kampanii #Doceniajnieoceniaj chcemy zwrócić uwagę, że słowa docenienia są inspiracją do działania. Często sami dla siebie jesteśmy większymi krytykami niż nasi bliscy. Tymczasem obawa przed krytyczną oceną potrafi doskonale zdusić w zarodku odważne pomysły i inicjatywy. Albo podciąć skrzydła naszym planom i marzeniom.

Izabela Tworzydło (Fot. Luka Łukasiak)

Ale to nie wszystko, jesienią powstał klub Male Champions of Change zrzeszający prezesów dużych firm, w tym gronie znalazł się Przemek Gdański, prezes naszego Banku. Celami organizacji jest zwiększenie liczby kobiet na wysokich stanowiskach, likwidacja luki płacowej oraz skuteczniejsze wprowadzanie narzędzi sprzyjających lepszemu wykorzystaniu talentów kobiet i mężczyzn. Myślę, że to ważny i potrzebny krok w kierunku wspierania kobiet i różnorodności w biznesie.

A jak to jest być kobietą w korporacji?

Bycie kobietą nigdy nie utrudniało mi kariery, ale nie było też czynnikiem ułatwiającym wspinaczkę po drabinie stanowisk. Oczywiście skłamałabym, gdybym powiedziała, że świat nie jest skonstruowany jednak bardziej pod mężczyzn, szczególnie w branży finansowej. My, kobiety, same się do tego trochę przyczyniamy! Przecież możemy wychować chłopców, by wspierali kobiety, a dziewczynki na niezależne kobiety, a nie tylko kapłanki domowego ogniska. Pokazać córkom, że mają wybór.

Ale to nie znaczy, że w korporacji kobieta musi stać się trochę mężczyzną?

Nie dzieliłabym zachowań na kobiece i męskie, tylko na profesjonalne i dojrzałe oraz nieprofesjonalne. Możemy być silnymi, przebojowymi i zdecydowanymi kobietami. I nie musimy zamieniać się w mężczyzn. W moim korporacyjnym życiu nie przywdziewam korpomundurków. Nie przebieram się. Lubię moją kobiecość. Profesjonalistka, która dobrze się czuje w swoim ciele, ma jeszcze większą moc.

Izabela Tworzydło (Fot. Luka Łukasiak)

Pieniądze to też jedno z narzędzi kobiecej wolności.

Tak, i to staramy się propagować. Nie każdy to poczucie niezależności może wynieść z domu. Jako dziecko przeszłam szybki kurs dorosłości. Straciłam mamę w wieku sześciu lat. Tata, który do dziś odgrywa ogromną rolę w moim życiu, wychował mnie samodzielnie, jest moim przyjacielem. Dał mi dwa razy więcej miłości, ale wpajał też, że muszę stanowić o sobie, mieć zawód, zarabiać na siebie. Miałam też wokół siebie silne kobiety – moje ciotki, same niesamowicie niezależne, umacniały mnie w tym przekonaniu, stąd od zawsze pragnęłam być samowystarczalna i samostanowiąca, to dość duży ładunek wolności.

Nie marzyła pani o księciu, ślubie, białej sukience?

Nie, nigdy nie chciałam być księżniczką, która bierze ślub w zamku, a potem zajmuje się domem na przedmieściach. To nie moja bajka. Wierzyłam natomiast w to, że nie ma rzeczy niemożliwych i jeśli się tylko czegoś bardzo mocno pragnie, to w końcu to się spełni. Wiele kobiet wątpi w siebie, nie ma wystarczającej wewnętrznej siły. Tym samym hamuje swój rozwój i potencjał oraz szansę na realizację swoich pasji i marzeń. Cóż, żyjemy w męskim świecie, to już stwierdziłyśmy. Łatwo sobie wmówić, że kolega lepiej wykonałby jakieś zadanie… A niby dlaczego? Dlaczego miałabym rezygnować z sukcesu tylko dlatego, że jestem kobietą?

A jak godzić sukces zawodowy z życiem prywatnym?

Na ten moment nie wyobrażam sobie, że mogłabym pogodzić różne role. Rodzicielstwo to ogromna odpowiedzialność. A ja chcę do każdego z moich obowiązków podchodzić poważnie i z odpowiednim poziomem zaangażowania.

Już wyjeżdżając z rodzinnego Przemyśla, miała pani tak rozwinięte poczucie odpowiedzialności?

Tak, choć na początku nie wiedziałam, co mnie tu spotka i czy uda się spełnić marzenia. Ale byłam pewna, że muszę tu być, bo mam wielkomiejską duszę. Warszawa to mój dom i moi ludzie. Tworzymy własny ekosystem. Tu żyję, pracuję, płacę podatki i współdecyduje o tym, jak wygląda nasze miasto. Odpowiedzialność jest bardzo istotna w wielu aspektach naszego życia, chociażby jeśli mówimy o odpowiedzialności obywatelskiej, którą każdy z nas może okazać, na przykład idąc na wybory…

Izabela Tworzydło (Fot. Luka Łukasiak)

Do pracy poszła pani już na studiach?

Tak, po trzecim roku germanistyki. Wtedy zaczęłam zastanawiać się, co dalej. Jestem bardzo poukładana, wręcz pedantyczna, jednak potrzebuję kreatywnych wyzwań. Nie chciałam zostać nauczycielką ani tłumaczem. Wówczas pojawił się w mojej głowie PR, później poszłam na kolejne studia, szkolenia, wreszcie zaczęłam pracę już w zawodzie.

Okazało się, że ta praca spełnia jednocześnie pani potrzebę stabilizacji i przygody?

Tak, to połączenie precyzji i kreatywności. Zderzenie żywiołów, które powoduje, że można być nieustająco pozytywnie zakręconą na punkcie tego, co się robi. Nie da się ukryć, że ta ciągła nieprzewidywalność w mojej pracy jest ekscytująca.

Osiągała pani wyłącznie sukcesy?

Oczywiście, że nie, ale porażki działają pouczająco i uodparniają nas na przyszłe zderzenia z rzeczywistością. Blisko 15 lat temu po jednej z pierwszych rozmów o pracę w agencji PR, po ponad godzinnej rozmowie w języku angielskim, zaproponowano mi zatrudnienie za darmo. Już wtedy musiałam się sama utrzymać, więc nie przyjęłam tej oferty. Nie boję się powiedzieć, że zarabianie pieniędzy daje poczucie satysfakcji. Skoro jestem ekspertem, pracuję z zaangażowaniem i pasją, to chciałabym być za mój wysiłek wynagradzana. Zarabianie, wydawanie i zarządzanie finansami jednocześnie daje niezależność i poczucie, że nikt nie może mi niczego narzucić.

Zrozumienie tej dwoistości to także kwestia dojrzałości?

Tak, teraz, będąc bliżej czterdziestki, już wiem, czego pragnę i czego oczekuję. Ale wiek nie ma znaczenia, to zdecydowanie bardziej kwestia naszego nastawienia do życia i ludzi. Oczywiście chciałabym być maksymalnie długo aktywna, jednak w Polsce niestety kobiety w pewnym wieku stają się niewidzialne. Szczególnie na rynku pracy. Firmy nie widzą ich potencjału, a one nie czują się potrzebne, więc nawet nie podejmują walki.

Myśli pani o własnym biznesie?

Nie, jestem człowiekiem korporacji, ale nie jej żołnierzem. Wolę pracę w większej firmie, bo daje ona większe możliwości. Korporacja ceni ludzi otwartych, którzy mają sprecyzowane poglądy i potrafią spojrzeć na nią z zewnątrz. Identyfikuję się z organizacją, wyznaję jej zasady. Bez utożsamienia się z firmą trudno znaleźć w sobie motywację. Nigdy nie chciałabym jednak pracować w organizacji, która wymusza poddaństwo niczym sekta.

W pracy wciąż się pani uczy?

Przez cały czas uczymy się czegoś nowego, pragniemy chłonąć z każdym rokiem większą dawkę wiedzy. Pracując nad sobą, zależy mi w tym roku na lepszym planowaniu i efektywnym wykorzystaniu czasu, z naciskiem na wolny czas. Warto również nie godzić się na bylejakość w życiu, nie mamy czasu na kiepskie relacje, trujące przyjaźnie czy toksyczną atmosferę w pracy. Bądźmy marzycielkami i profesjonalistkami jednocześnie!

Dziękujemy Green Caffe Nero, Nowy Świat 53 za pomoc w realizacji zdjęć. 

Anna Konieczyńska
Proszę czekać..
Zamknij