
Parisa Tabriz odpowiada za cyberbezpieczeństwo w Google. Jak zaczęła karierę? Jak postrzega rolę liderki? Jak jej pracę zmieniła sztuczna inteligencja? Nam opowiada o ryzyku i szansach związanych z AI. VP Chrome była gościnią Google Cloud Summit Poland 2025.
Zajmuje się pani cyberbezpieczeństwem. Jak wyznaczyć granicę między bezpieczeństwem a wolnością?
Od lat pracuję na styku bezpieczeństwa i prywatności. I wiem, że jeśli nie czujemy się bezpieczni, nie będziemy eksplorować swojej wolności, wyrażać siebie. Na studiach padłam ofiarą włamania na konto e-mailowe. Bardzo się bałam. Z empatią podchodzę dziś do takich sytuacji, które często dotykają wielu osób. Żeby zrozumieć, jak to działa, trzeba nie tylko wiedzieć, jak funkcjonują przepływy danych, lecz przede wszystkim, co motywuje osoby, które atakują innych w sieci. Technologia jest ważna, ale uwarunkowania społeczne są ważniejsze.
Jak uczyć specjalistów i użytkowników krytycznego myślenia?
Prowadziłam w Google zajęcia dla pracowników z podstaw hakowania. Ucząc osoby, które nie są specjalistami od bezpieczeństwa sposobu, w jaki myślą hakerzy, pokazujemy im, jak działa druga strona. Dla mnie z myśleniem krytycznym wiąże się przezorność. Trzeba nauczyć ludzi, że nie mogą ślepo ufać temu, co widzą i co czytają.
Polska szybko adaptuje nowe technologie. Pani mieszka w Dolinie Krzemowej, gdzie przyszłość dzieje się teraz. Jak pani się tam czuje?
Tak, w Dolinie Krzemowej przyszłość dzieje się teraz. Działa tam tyle firm technologicznych, że widzisz najnowsze wynalazki dosłownie na ulicy – roboty dostarczają nam jedzenie, jeżdżą samochody autonomiczne. Dorastając w Chicago, żyłam w innym świecie, zwłaszcza że moja rodzina nie była zanurzona w technologii. Od 18 lat pracuję w Google, który zawsze pozostaje w awangardzie. To pozwala mi patrzeć w przyszłość.
Niełatwo jest za tym wszystkim nadążyć. Jak się to pani udaje?
Pracuję w kampusie w Mountain View, gdzie każdy budynek pracuje nad innym projektem. Co tydzień odbywam spotkanie z zespołem Google DeepMind, który tworzy supernowoczesne modele AI. Nie wiem, czy udaje mi się za wszystkim nadążyć, ale staram się.
My, milenialsi, jesteśmy w wyjątkowej sytuacji jako ostatnie pokolenie, które nie urodziło się jako digital natives.
Tak. Nigdy nie zapomnę, jak moja mama kupiła maszynę do pisania. Niedługo później pojawiły się klawiatury komputera. Potem modem. Dzielenie rodzinnego komputera z braćmi. Mama mówiąca, że muszę przerwać połączenie, bo musi zadzwonić. Pamiętam też numer telefonu stacjonarnego mojej babci i nikogo więcej, bo wszystkie inne mam zapisane w telefonie. Jesteśmy ostatnim pokoleniem, które zna tamten świat, i pierwszym, które poznało nowy.
Ja miałam tak samo. I już wtedy myślałam o prywatności. Nie chciałam chociażby, żeby rodzice czytali moje wiadomości…
Jasne, bo te wiadomości są przecież takim naszym pamiętnikiem. Używając technologii, od początku myślimy o granicach, które musimy postawić – innym użytkownikom i samym narzędziom. Facebook pojawił się, gdy studiowałam. Wszyscy postowali wszystko. Kolejne pokolenie podchodzi do tego rozsądniej. Żyjemy w czasach przemian. W kwestii bezpieczeństwa też bardzo wiele się zmieniło. Gdy zaczynałam, zajmowaliśmy się przede wszystkim hakerskimi sztuczkami, takim małym oszukiwaniem systemu. Dziś cyberbezpieczeństwo ma konsekwencje na skalę państwową. Nie tylko my się rozwinęliśmy, umiejętności hakerów także. Rozwiązujemy problemy na coraz wyższym poziomie. Ludzie, z którymi kiedyś pracowałam, hakerzy, a raczej pranksterzy, są teraz szefami ochrony, co jest oczywiście dosyć zabawne, bo byli antysystemowi, a teraz sami tworzą establishment. Rozumieją, że anarchia w cyberprzestrzeni może mieć niebezpieczne konsekwencje. Kiedyś szukałam słabości w systemach i je naprawiałam, teraz wykorzystuję wiedzę, by te systemy wzmocnić. Najbardziej odporne systemy rodzą się ze zrozumienia błędów.
Uważa pani, że rewolucja AI dopiero się zaczyna, jesteśmy w jej trakcie czy jeszcze musimy na nią poczekać?
W Google używamy sztucznej inteligencji od ponad dekady, zwłaszcza w Chrome, oraz by udoskonalić wyszukiwanie. Używamy też modeli uczenia maszynowego do wykrywania phishingu. Teraz AI weszło do mainstreamu. Na pierwszy plan wysuwają się agenci AI, jak Gemini. To się dzieje bardzo szybko. Pamiętajmy jednak, że przeżyłyśmy już wiele rewolucji – komputery, dostępne globalnie telefonia komórkowa, media społecznościowe. Dużo jeszcze przed nami. W przypadku AI nic jeszcze nie jest określone z góry – definiujemy wszystko na nowo. Wiemy również, że ta technologia będzie używana i w dobrych, i w niewłaściwych celach. Naszym obowiązkiem jest przewidywanie ryzyka. Jeśli rozwiązujesz wyłącznie problemy, które pojawiły się dzisiaj, szybko pozostaniesz w tyle. Musisz przewidywać wyzwania jutra.
Jak tłumaczy pani działanie sztucznej inteligencji rodzicom?
Oni nadal rzadko używają technologii. Kiedyś ja pełniłam funkcję ich „asystentki technicznej”, teraz te obowiązki może z powodzeniem przejąć sztuczna inteligencja. Mój tata nie pisze zbyt szybko na klawiaturze, wcześniej dyktował, teraz przekonałam go, że AI ułatwi mu życie, bo będzie mógł wydawać polecenia głosowe. Mama ma artystyczną duszę – maluje, szyje, tworzy rękodzieło. Na rodzinnej grupie na WhatsAppie zaczęłam mamie wysyłać wygenerowane przez AI humorystyczne obrazki, np. kota w zabawnym stroju. Później sama zaczęła takie robić, co sprawia jej ogromną radość. Demokratyzacja kreatywności to kolejna ważna zaleta AI.
A jak rozmawiać o lęku przed AI?
Większość osób rozumie, jak niezwykłe jest to narzędzie. Ono ułatwi nam pracę i umożliwi bycie bardziej produktywnymi. Większość z nas rozumie, że musi eksperymentować z tym narzędziem. Ja zazwyczaj jestem optymistką w kwestii technologii. Uważam, że dzięki niej niektóre prace będą mogły zostać zautomatyzowane, a powstaną nowe. W Google zorganizowaliśmy ostatnio tydzień AI, podczas którego prowadziliśmy warsztaty dla wszystkich pracowników. Bo choć AI może nam nie zabrać pracy, może ją zabrać ktoś, kto wie, jak się AI posługiwać.
Jak się więc nauczyć posługiwania się sztuczną inteligencją?
Najlepiej po prostu zacząć jej używać. Promptować, rozmawiać, działać metodą prób i błędów, rozwijać się, brainstormować.
Niezależnie od wyzwań związanych z AI pani jako liderka czuje się pewnie odpowiedzialna za pracę innych. Jak rozumie pani rolę liderki?
W pracy lidera gdy jest dobrze, czujesz się wspaniale, a gdy jest źle, odczuwasz to ze zdwojoną siłą. Stres wynika z odpowiedzialności za skomplikowane problemy. Każda decyzja, która dociera do mojego szczebla, jest siłą rzeczy trudna. Jak zainwestować w pracowników i dać im sprawczość, a jednocześnie podjąć słuszną decyzję dla całej organizacji? To trudny dylemat, ale podoba mi się to, że poprzez dobre zarządzanie można pomagać ludziom się rozwijać.
Ma pani intuicję do ludzi?
Najważniejsza lekcja? Ludzie są różni. A ja mogę pomóc każdemu z osobna zrozumieć, czego naprawdę od siebie i od pracy oczekuje. Myślę o sobie jako o liderce służącej pracownikom. Jestem po to, by wspierać mój wspaniały zespół. Czasem wystarczy, że połączę właściwą osobę z problemem do rozwiązania. W relacjach z pracownikami pomaga mi też rodzinne doświadczenie różnic kulturowych. Podczas gdy amerykańska strona mojej rodziny owija w bawełnę, europejska mówi, co myśli. Mam w zespole ludzi z Polski, Kanady, Wielkiej Brytanii – z każdym muszę rozmawiać trochę inaczej.
Jaką wizję kariery wyniosła pani z domu?
Moja mama jest Polką, mój dziadek był 13. dzieckiem w biednej rodzinie. Oczekiwał od siebie i od innych ciężkiej pracy. Był żartownisiem, codzienne rano wstawał, ciesząc się z tego, że nadszedł kolejny dzień. Mój tata też jest imigrantem – pochodzi z Iranu. Od rodziców nauczyłam się wartości ciężkiej pracy. Oboje nie mieli zbyt wiele, ale musieli sobie poradzić. Tata dodatkowo przyjechał z kraju pełnego zagrożeń. Z tym wiąże się pewien rodzaj paranoi, przeświadczenia, że nigdy nie jest się całkiem bezpiecznym. Przy takiej postawie nic nas nie zaskakuje.
Czuła pani presję sukcesu?
Nie, nigdy nie czułam jej ze strony rodziców. W domu nie było jedynej słusznej definicji sukcesu. Rodzice zajmują się nauką. Zawsze podkreślali wartość krytycznego myślenia. Pozwalali mi i braciom podążać własnymi ścieżkami. Sama sobie stawiałam ambitne cele. Moi rodzice są spełnieni na swoich polach zawodowych. Ale zawsze wiedziałam też, że życie to więcej niż praca.
Więcej tekstów o liderkach i liderach znajdziesz w nowym wydaniu „Vogue Polska Leaders”. Do kupienia w salonach prasowych, online z wygodną dostawą do domu oraz w formie e-wydania.

Zaloguj się, aby zostawić komentarz.