Znaleziono 0 artykułów
10.07.2020

Twój głos się liczy! Jakobe Mansztajn: Wybory to jedyny moment, kiedy to my rozdajemy karty

10.07.2020
(Fot. Albert Zawada)

Nie ma symetrii między feministką a faszystą, tak samo jak nie ma symetrii między TVN a TVP. To nie są dwie strony tego samego medalu. Po ostatnich pięciu latach okazuje się, że między mniejszym złem a złem wcielonym jest kolosalna różnica – mówi jeden z najbardziej opiniotwórczych polskich blogerów, którego na Facebooku obserwuje ponad 270 tys. fanów. To ostatnia z cyklu przedwyborczych rozmów, w których znane osoby namawiają do głosowania.

Dużo ludzi uważa, że polityka ich nie dotyczy. Myślisz, że można się nią w ogóle nie interesować?

Jasne, że można. Można wejść głęboko pod pierzynę i przyjąć założenie, że mnie to nie dotyczy. Sam tak miałem przez długi czas. Ale to niestety tak, jakby nie interesować się tym, co jesz: w krótkiej perspektywie może to i niegroźne, ale w dłuższej ryzykujesz zdrowiem. Ale nie jestem od tego, by ustalać ludziom priorytety.

W twoim domu dużo się mówiło o polityce?

W ogóle się nie mówiło. Nie przypominam sobie, abym za pacholęcia choć raz usłyszał rodziców dyskutujących o polityce. Co prawda zdarzały się światopoglądowe wojenki między bliższymi czy dalszymi wujkami przy świątecznym obiedzie – o reformę KRUS albo krawat Waldemara Pawlaka, ale w moim domu mówiło się o filmach, piłce nożnej albo okresie ochronnym pstrąga. Dopiero wiele lat później odkryłem, że moja matka ma poglądy lewicowe, ojciec zaś nieco bardziej konserwatywne.

W jaki sposób sam się więc polityką zainteresowałeś?

Historia rozwoju mojego zainteresowania polityką to historia wiecznej frustracji. Nigdy nie było za kimś, zawsze było przeciwko komuś. Już gdy pierwszy raz w życiu szedłem na wybory, słyszałem o „mniejszym złu”. To stały refren wyborów w Polsce. W takim paradygmacie można odnieść wrażenie, że skoro wszyscy są źli, to nie warto chodzić na wybory. Ale nic bardziej mylnego. Ostatnie pięć lat pokazały, że między mniejszym złem a złem wcielonym jest kolosalna różnica.

W jaki sposób rozmawiasz z osobami o innych poglądach? A może otaczasz się tylko ludźmi, którzy podobnie patrzą na świat?

Otaczanie się ludźmi o tych samych poglądach byłoby zbrodnią na myśleniu. Oczywiście tak byłoby łatwiej, ładniej, wygodniej, ale przekonanie o swojej nieomylności prowadziło w historii świata jedynie do złych rzeczy. Warto czasem wpuścić do swojej bańki pęcherzyki powietrza z innego ekosystemu. W przeciwnym razie łatwo zdryfować w stronę inwektyw, postępującej antagonizacji i odczłowieczania. Być może gdyby prezydent miał w otoczeniu geja albo lesbijkę, z większym trudem przyszłoby mu opowiadanie banialuk o środowisku LGBTQ+.

Czy hejt w internecie jest groźny? Czujesz teraz w powietrzu napięcie, presję, nienawiść?

Mam wrażenie, że hejt polityczny wykupił większość akcji na rynku hejtu i to on teraz zawiaduje dyskursem społecznym. Podział między prawym a lewym stał się tak głęboki, a poczucie wojny tak realne, że ten hejt przestał mieścić się w sercu czy nawet w internecie i zaczął wylewać się na ulice. Niedawno wrzuciłem filmik, na którym nabuzowany facet najpierw niszczy plakat wyborczy Rafała Trzaskowskiego, a potem przy fajerwerkach wyzwisk grozi rodzinie, że spali jej dom. Innym razem nastolatkowie z Młodzieżowego Strajku Klimatycznego zostają opluci i poturbowani na wiecu Andrzeja Dudy tylko dlatego, że stoją z kartką „Co z klimatem?”. Pytanie, skąd to się bierze i czy nie jest tak, że przykład idzie z góry? Że gdy polityk mówi o ideologii, nie ludziach, to łatwiej się zamachnąć? Wiadomo z historii, że każda wielka tragedia zaczynała się właśnie od języka.

A jak ty sobie radzisz z hejterami?

Chciałbym niczym Dalajlama lewitować nad ziemią i nie wdawać się w jałowe spory. Nie zawsze się udaje, ale zawsze mam bufor – poczucie humoru, które na wczesnym etapie dyskusji podpowiada mi: „Dobrze, Kubuś, zakończ żartem i podziękuj za uwagę”. To jest mój patyk w walce ze światem. Warto od razu dodać, że możemy się różnić, różnorodność jest skarbem. Ale moment, w którym jeden z nas wyważa butem – że tak to górnolotnie ujmę – drzwi czyjejś godności, to jest ten moment, w którym należy zakończyć rozmowę.

 

W niedzielę będziemy wybierać prezydenta i tym samym zdecydujemy o przyszłości świata. Z tej okazji nasz LATARNIK...

Opublikowany przez Make life harder Środa, 24 czerwca 2020

 

Twój post z Latarnikiem Wyborczym, w którym w żartobliwy sposób przedstawiłeś każdego z kandydatów, zdobył 18 tys. lajków – fani i hejterzy wyczytają z niego twoje osobiste poglądy?

Obawiam się, że każdy wyczyta z niego to, co będzie chciał. Dla lewaków będzie antylewicowy, dla prawaków – antyprawicowy. A to dlatego, że Latarnik nie próbuje nikogo głaskać. Tym niemniej nie da się między wszystkimi postawić znaku równości. Ideał symetryzmu nie przetrwał próby czasu. Nie ma bowiem symetrii między feministką a faszystą, tak samo jak nie ma symetrii między TVN a TVP. To nie są dwie strony tego samego medalu. I śpiewka „PO-PiS – jedno zło” coraz wyraźniej staje się przejawem ignorancji i niezrozumienia tego, w jakiej Polsce przyszło nam żyć przez ostatnie pięć lat. I mówię to ja, który nigdy nie głosował na Platformę.

Czy jako osoba publiczna czujesz się odpowiedzialny za swoich fanów?

Filmiki ze śmiesznymi kotkami oczywiście są urocze, ale z rosnącą popularnością przychodzi też rosnąca odpowiedzialność. Do głosowania nie tyle namawiam, ile zachęcam. Bez haseł o „obywatelskim obowiązku”. Ostatecznie to nie obowiązek, a przywilej, więc nikt nikogo za ucho do urny ciągnąć nie będzie. Ale ten przywilej zdarza się tylko raz na kilka lat. Za chwilę wybory się skończą, władza przestanie łasić się do obywateli i wróci do swojej naturalnej arogancji. Wybory to jedyny moment, kiedy to my, zwykłe szaraczki, rozdajemy karty. Zachęcam, aby z tego prawa skorzystać.

O jakiej Polsce marzysz?

Nie mam wygórowanych życzeń. Chciałbym żyć w kraju, w którym nie trzeba malować trawy na zielono, a władza w równym stopniu dba o wszystkich obywateli. A jeśli zagląda ludziom do sypialni, to tylko po to, żeby poprawić karnisze. Tylko i aż tyle.

 

Anna Konieczyńska
Proszę czekać..
Zamknij