
Była przyjaciółką Skamandrytów, cenioną i nagradzaną artystką, jednak porzuciła własne ambicje na rzecz organizacji polskiego designu. Instytut Wzornictwa Przemysłowego był jej drugim domem, a artyści – rodziną. Dla idei poświęciła prywatne szczęście, życie towarzyskie i zdrowie. Była legendą.
Słynny stolik na antresoli w Ziemiańskiej w Warszawie, przy którym przed wojną spotykali się poeci, był miejscem zarezerwowanym dla wybranych, a kobiety rzadko do nich należały. Telakowską wprowadziła tam Janina Konarska, późniejsza żona Antoniego Słonimskiego. Dzięki temu zaczęła obracać się w kręgach warszawskiej bohemy. Poznała Iwaszkiewiczów, Irenę Krzywicką, Tadeusza Boya-Żeleńskiego, Juliana Tuwima, Zofię Stryjeńską, Halinę Poświatowską, a dzięki nim wiele kolejnych osób z kręgów pisarskich i artystycznych. Ślady po tych znajomościach znaleźć można w słynnym sztambuchu Telakowskiej. Ów nieco staroświecki artefakt zawiera wpisy i ilustracje przyjaciół, jak chociażby ten Juliana Tuwima:
Dziewiczego pilnując wieńca,
Obie Wandy nas traktują srogo.
Tamta Wanda nie chciała Niemca,
A ta Wanda – nie chce nikogo.
Tamtą Wandę legenda zdobi:
W nurt skoczyła niewinna i cała.
Nasza Wandzia niech tego nie robi,
Bo by Wisła szeroko wylała.
Albo Jerzego Paczkowskiego:
Twój wzrost i Twe panieństwo – jednakowo z obu
Dworuje sobie większość w tym sztambuchu osób,
Na pierwszy z tych felerów nie widzę sposobu,
Lecz na drugi, kociaku, znalazłby się sposób…
Mająca duże poczucie humoru Telakowska nie lubiła dowcipów ze swojego wysokiego wzrostu, który bywał atutem podczas wystąpień publicznych, bo budził respekt, ale zapewne komplikował sprawy damsko-męskie. Irena Krzywicka pisała we wspomnieniach, że jej przyjaciółka miała wielu pretendentów do ręki, jednak nie wyszła za mąż, a przyczyną była ponoć nieszczęśliwa miłość. Była praktykującą katoliczką, nie chciała więc żyć w związku nieformalnym jak wiele osób z jej otoczenia. Krzywicka wspomina jeszcze pewnego przystojnego ziemianina, z którym Telakowska była zaręczona. Weszli razem do Simona, a on z lekceważeniem wyraził się o obecnym tam wówczas Antonim Słonimskim. Telakowska natychmiast odprawiła narzeczonego, stając w obronie przyjaciela. W oczach niektórych uchodziła za kogoś, kto łatwo się zakochuje, jednak jej największą miłością było na pewno wzornictwo – pojęcie i zjawisko, które właściwie stworzyła na gruncie polskim.

Wanda Telakowska – artystka i nauczycielka
Urodziła się 20 kwietnia 1905 roku w Sosnowcu w rodzinie Edmunda, inżyniera i przedsiębiorcy budowlanego, i Marii ze Śniechowskich. Telakowscy wychowali córki w duchu tolerancji, ale także kreatywności. Dziewczęta mogły się brudzić podczas zabawy, z ich pola widzenia były usuwane gotowe zabawki, które dostawały w prezencie od przyjaciół domu – musiały tworzyć własne, eksperymentując z dostępnymi w ich otoczeniu przedmiotami i materiałami. Ze względu na edukację córek rodzina przeniosła się do Warszawy, gdzie Wanda zdała maturę w Gimnazjum im. Cecylii Plater-Zyberkówny. W 1923 roku rozpoczęła studia z malarstwa i grafiki w warszawskiej Szkole Sztuk Pięknych. Podczas studiów rozpoczęła kursy pedagogiczne, bo wiedziała, że chce nie tylko tworzyć, ale także uczyć.
Jej prace, tworzone w modnej wówczas technice drzeworytu barwnego, były cenione, chętnie kupowane. Wykorzystując te same drewniane elementy, tworzyła ich różne wersje kolorystyczne, a tematem była przyroda, wiejskie krajobrazy, uprawiane na łonie natury sporty. Prace pokazywano na wystawach Stowarzyszenia Polskich Artystów Grafików „Ryt”. W 1934 roku przyszło pierwsze wyróżnienie – na I Międzynarodowej Wystawie Drzeworytów. Rok później artystka wysłała pracę na konkurs, a owocem tego był złoty medal w konkursie we Florencji. Dwa lata później otrzymała złoty medal na Międzynarodowej Wystawie Sztuki i Techniki w Paryżu. Kariera wydawała się przesądzona. A jednak Telakowska nie poświęciła się jedynie twórczości – po dyplomie wykładała tajniki nauczania przyszłym nauczycielom plastyki.
Od Szklanej Willi Krzywickich po pracownię na Grójeckiej
W 1938 roku Telakowska rozpoczęła pracę w Ministerstwie Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego jako wizytatorka szkół plastycznych. W czasie okupacji została w Warszawie, gdzie pracowała jako nauczycielka liternictwa i reklamy w Państwowej Szkole Handlowej im. Józefa i Marii Roeslerów. Irena Krzywicka wspomina, że Telakowska załatwiła papiery jej synowi, gdy rodzina musiała uciekać z domu w Podkowie Leśnej. Wcześniej bywała w gronie gości słynnej Szklanej Willi Krzywickich, a także nieopodal – w Stawisku u Iwaszkiewiczów.
Spotkania i rozmowy w gronie przedwojennej inteligencji przy stoliku w Ziemiańskiej i w Podkowie Leśnej ukształtowały poglądy artystyczne Telakowskiej – we wszelkich gałęziach sztuki, bo towarzystwo zajmowało się właściwie każdą dziedziną twórczości. Własnej artystka poświęcała się podczas okupacji w swoim mieszkaniu na Grójeckiej, które było jednocześnie jej pracownią. A także kryjówką, nie tylko dla przyjaciół, ale wszystkich tych, którzy tego potrzebowali. Niestety prace, materiały do ich tworzenia oraz teksty teoretyczne przepadły podczas powstania warszawskiego. Po wojnie Telakowska nie wróciła już do twórczości malarskiej i graficznej – wcieliła się w rolę organizatorki.

Rewolucja we wzornictwie: Piękno na co dzień i dla wszystkich
W marcu 1945 roku trafiła do budynków przy ulicy Targowej w Warszawie, gdzie mieściły się siedziby instytucji państwowych. Dzięki starej znajomości została z miejsca zatrudniona w Wydziale Planowania Departamentu Plastyki Ministerstwa Kultury i Sztuki zajmującym się sprawami produkcji szkła, ceramiki, tkanin, mebli i zabawek.
W tym samym roku podczas I Ogólnopolskiego Zjazdu Związku Polskich Artystów Plastyków Telakowska wygłosiła referat, w którym postulowała zniesienie podziału na sztukę czystą i użytkową oraz zbliżenie sztuki i życia codziennego. Mówiła także o udziale, jaki artyści będą mieli w produkcji przemysłowej czy wytwórczości rękodzielniczej. Wszystko służyć miało jednemu celowi – pojawieniu się na rynku estetycznych produktów, zgodnie z mottem „piękno na co dzień i dla wszystkich”. Referat Telakowskiej zezłościł zebranych, a jego autorkę uznano za popleczniczkę nowej władzy, która za nic ma sztukę przez wielkie S. Tymczasem była ona po prostu idealistką, która uważała, że nowe warunki polityczne stwarzają niespotykane wcześniej możliwości. Jak wielu wówczas z jej środowiska dała się uwieść, uwierzyła w obietnice, miała nadzieję. Jak pisze Aleksandra Lewińska w tekście „Mówiono o niej Wielka Wanda” uważała, że „Ludzi trzeba uczyć umiejętności wybierania, zestawiania i harmonizowania przedmiotów masowo produkowanych. Sztuka zestawiania to przejaw osobistej twórczości, dający poczucie uczestnictwa w wytwarzaniu kultury. To udział w walce o piękno”.
Jako że Wydział Planowania nie przetrwał długo, jeszcze pod koniec 1945 roku Telakowska zorganizowała Wydział Wytwórczości mający dostarczać przemysłowi projekty przedmiotów użytkowych. Praca naczelniczki polegała na wizytowaniu fabryk oraz na szukaniu wracających z tułaczki i rozproszonych po kraju artystów i zachęcaniu ich do projektowania. Nie zawsze byli chętni, lecz wynagrodzenie stanowiło mocny argument w czasach powojennej biedy. Powstawały więc projekty wyrobów szklanych, ceramicznych, tkanin, zabawek, mebli, odzieży – nie wszystkie rzeczywiście nadające się dla przemysłu, ale doskonałe do gromadzenia we wzorcowni, a potem pokazywania na wystawach i prezentowania ważnym zagranicznym gościom. Kolejna instytucja, którą organizowała Telakowska – Biuro Nadzoru Estetyki Produkcji – ogłaszało konkursy na projekty potrzebnych po wojnie przedmiotów. Ponieważ Telakowska była zdania, że projektant nie może tworzyć jedynie na papierze, musi mieć styczność z surowcami, eksperymentować, przy współpracy z BNEP działały pracownie na uczelniach artystycznych, w szkołach średnich, zakładach produkcyjnych, ale także w fabryce jedwabiu w Milanówku.

Instytut Wzornictwa Przemysłowego – drugi dom
Szybko okazało się, że potrzebna jest instytucja o większej mocy sprawczej i tak w 1950 roku powstał Instytut Wzornictwa Przemysłowego. Chociaż Telakowska nie stała na jego czele, przyjmując, zgodnie ze swoją wolą, stanowisko dyrektora ds. artystycznych, działała zarówno w obszarach organizacyjnych, jak i projektanckich.
W IWP powstawały projekty tkanin drukowanych na odzież i do wnętrz, projekty ceramiki, w tym słynne rzeźby kameralne, projekty mebli, odzieży, obuwia. Część z nich materializowała się na miejscu, inne trafiały do zakładów produkcyjnych. Telakowskiej zależało, aby każda huta czy fabryka miała własną komórkę wzorcującą z zatrudnionym w niej plastykiem lub plastykami i żeby to oni tworzyli projekty i tylko przyjeżdżali z nimi na komisje do Warszawy. Tak też się stało, ale to wpłynęło na funkcjonowanie istytutu, który od 1968 roku stał się placówką badawczą, gdzie powstawały prace o charakterze teoretycznym. Część plastyków odeszła wówczas z własnej woli, część została skierowana w inne miejsca. Telakowska została w IWP. Pracująca tam do 1968 roku Danuta Duszniak wspominała, że jej szefowa była niczym zielony monolit. Nosiła zielony klasyczny kostium, zielone pończochy, buty i torebki, nawet puderniczkę i puszek miała w tym kolorze. Lubiła otaczać się wysokimi mężczyznami.
Twórczość Telakowskiej przejawiała się nie tylko w dziedzinie ubioru. Przepadała także za gotowaniem – jej sałatki były niczym eksperymenty artystyczne. Odpoczywała na długich pieszych wycieczkach za miastem, z których przynosiła do domu bukiety kwiatów, traw, gałęzie. Suszyła je i umieszczała w glinianych wazonach, by dekorowały jej skromne mieszkanie. Jej przyjaciel Jan Garewicz uważał, że była plastyczką w każdym calu – i nosząc odwieczne paltko i kapelusz z piórkiem, i urządzając mieszkanie. Nie było tam mebli na wysoki połysk, ale nie było także modnych mebli Ładu, stało za to wielkie tremo w mahoniowej oprawie, trzcinowe fotele, było mnóstwo zieleni i znalezisk ze spacerów tworzących wyjątkowy nastrój. Funkcję stołu pełniła deska kreślarska, przy której gospodyni pracowała, jeśli tylko nie była w instytucie. A bywała tam ciągle – i wczesnym rankiem, i późnym wieczorem.

Złote igły w wielkim stogu siana
1 maja 1978 roku, jak sama napisała w liście do Iwaszkiewicza, po 33 latach ciężkiej pracy w zakresie wzornictwa w 73. roku życia nareszcie rzuca swoje dwie posady i idzie na emeryturę. Cieszyła ją perspektywa wolnego czasu i powrotu do stylu życia sprzed lat, gdy obcowała ze wspaniałymi dziełami i ludźmi, gdy miała czas na kontemplację i na rozmowy, na wgląd w siebie. Na koniec pracy zawodowej udało jej się jeszcze doprowadzić do przekazania tysięcy obiektów ze wzorcowni IWP Muzeum Narodowemu w Warszawie. Rok wcześniej została laureatką Nagrody im. Oskara Kolberga. Zmarła kilka lat później – 15 stycznia 1985 roku – będąc od kilku lat osobą niewidomą.
A złote igły? Pracujący w IWP Tadeusz Reindl wspominał, że pewnego dnia wezwał go dyrektor Rogowski i w obecności Telakowskiej zwrócił się do niego, mówiąc, że pani Wanda jest niczym wielki stóg siana, w którym są złote igły i ktoś musi te igły wybierać. I jemu właśnie powierzył to zadanie, którego efektem są chociażby dwie książki o wzornictwie napisane razem przez królową wzornictwa i Reindla.
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.