Znaleziono 0 artykułów
02.05.2023

Zmarł pisarz i reporter Paweł Smoleński

02.05.2023
Paweł Smoleński (Fot. Kelsey Kidd)

Paweł Smoleński – wybitny reporter i pisarz, znawca Izraela zmarł po ciężkiej chorobie. 

Mnie Paweł Smoleński kojarzy się z Edgarem Keretem. Opowiadania z tomów „Gaza blues” i „Pizzeria Kamikaze”, krótkie i gorzko-śmieszne, czytałam w okolicach roku 2000. Nie pamiętam, czy dowiedziałam się o nich z tekstów Smoleńskiego, czy na to wspomnienie nałożyły się rozmowy, które przez lata zrobił z pisarzem. Nieważne.

Paweł Smoleński nie żyje. Zmarł po ciężkiej chorobie, zdiagnozowanej w lutym tego roku. Dziennikarz – w latach 80. pracował w podziemnej „Powściągliwości i Pracy”, pisał dla „Kultury" paryskiej, od pierwszego numeru do dzisiaj był związany z „Gazetą Wyborczą”. Współpracował z dodatkiem historycznym „Newsweeka”, pisał do „Vogue”, na łamach Vogue.pl co tydzień recenzował książki. Dwa tygodnie temu, zanim stracił siły, szkicował jeszcze na kartce ostatni tekst. Nie chciał zawalić terminu. Napisał kilkadziesiąt książek, od 2001 był związany z wydawnictwem Czarne. Miał 63 lata.

– I energię młodzieniaszka – mówi Monika Sznajderman z Czarnego. – Ciągle wymyślał coś nowego. Planowaliśmy, że jak skończy pisać książkę, pojedziemy jeszcze do Izraela. 

W przeszłości towarzyszyła mu w podróżach do Izraela kilkukrotnie. Chciała dotrzeć do ludzi i do miejsc, do których bez niego pewnie by nie dotarła i zobaczyć przy okazji, jak wygląda praca reportera. 

Jak pracował? – Trochę dociskał, ale przede wszystkim próbował się porozumieć. To były po prostu rozmowy. 

W 2015 roku Krakowskie Biuro Festiwalowe zapytało go, jak zdobyć zaufanie rozmówcy. „Nie warto udawać. Nie warto mu się podlizywać. Nie trzeba się z nim zgadzać we wszystkim. Trzeba umieć słuchać, być ciekawym. To wszystko, tutaj nie ma wielkiego sekretu” – mówił. „Myślę, jeżeli ktoś potrafi przy kawie rozmawiać z drugim człowiekiem świeżo poznanym, to będzie umiał rozmawiać z człowiekiem, którego chce opisać”.

Nie dodał, że od pogadania, nawet głęboko i ze zrozumieniem, do opisywania jest jeszcze długa droga. Ale w tych zdaniach i jeszcze dwóch z wywiadu dla Onetu – „Jak się gdzieś jedzie, to trzeba jeść, co miejscowi jedzą, pić to, co oni piją. Być tam po prostu” – mieści się istota jego pisarstwa. Intensywna obecność po to, żeby zrozumieć, a nie pochwalić się czytelnikom, że oho, patrzcie, pojechałem gdzieś daleko i mam przygodę.

Najwięcej (choć nie tylko, bo też o Iraku, Tatrach, Sycylii) pisał o Izraelu i pograniczu polsko-ukraińskim. To miejsca, w których nikt nie waży racji, łatwo jest podpaść, byle iskra wywołuje pożar. On potrafił być tam i opisywać w taki sposób, że iskrzyło, ale nie wybuchało. 

Mariusz Szczygieł w książce „Fakty muszą zatańczyć” przywołuje taką historię: „Kiedyś zagadnął mnie w urzędzie skarbowym młodzieniec z Bogatyni, który wyznał, że czyta tylko reportaże i z nich zdawał maturę. Ciekawiło mnie, jaką ma aktualnie lekturę. 

– Książkę Pawła Smoleńskiego Oczy zasypane piaskiem o Palestyńczykach – odparł. Spytałem, czy mu się podoba. – Bardzo! Bo mam wrażenie, że autor tak pisze, jakby był jednym z Palestyńczyków, i ja, czytając, też czuję się Palestyńczykiem. 

Zapytałem, czy zna wobec tego książkę Smoleńskiego o Izraelczykach Izrael już nie frunie, bo tam Smoleński jest jednym z Izraelczyków...”.

Za kilka dni minie kolejna rocznica, już 34., ukazania się pierwszego numeru „Gazety Wyborczej”. Paweł Smoleński był w redakcji od zawsze. Podczas obrad Okrągłego Stołu robił wywiady z negocjatorami ze strony solidarnościowej i jeszcze przed wyborami 4 czerwca zdążył je złożyć w książkę „Szermierze Okrągłego Stołu”, która ukazała się w londyńskim Pulsie. W przedwyborczych tygodniach jeździł do małych miast i dla „Gazety” opisywał nastroje. Pisał o konieczności wygaszania lokalnych sporów, wielkim zapale i wątłym optymizmie. Już w tych wczesnych tekstach znać dar do znajdowania słów i scen, które zapadają w pamięć, słuch po prostu. Historia pomarańczowej koszuli Etgara Kereta, którą opisał w „Izrael już nie frunie” mówi o izraelskich problemach więcej niż długie analizy.

Wicenaczelny „Gazety Wyborczej” Bartosz T. Wieliński napisał w pożegnalnym tekście: „Przedwczesna śmierć Pawła Smoleńskiego oznacza nie tylko wielką stratę dla polskiego dziennikarstwa. W polskim społeczeństwie obywatelskim, w grupie wyznawców wolności, demokracji, tolerancji i Europy powstała wyrwa, której nie da się zapełnić”. 

Przeglądam wydaną w 2021 roku książkę o Sycylii, którą napisał wspólnie z przyjacielem Jarosławem Mikołajewskim „Czerwony śnieg na Etnie”. Raz po raz trafiam na tego rodzaju opisy: „Talerz wyglądał kopiasto, bo piętrzyły się na nim kawałki ryb, krewetki, muszle i cząstki świeżych pomarańczy. Do tego bułka lub grzanki, białe, mineralne w smaku wino, a potem passito, czyli słodkie wino do kontemplacji”. Albo: „Zamówiliśmy pulpety z chleba. To w dawnym Gangi był typowy posiłek najbiedniejszych, zrobiony z okruchów i wyschniętych piętek z odrobiną mąki i oliwy; w wersji bogatej można dodać jajko. Wszystko uciera się na masę, doprawia solą, formuje kulki i wrzuca na gorącą patelnię. Wychodzi coś równie smacznego, jak krokiety ziemniaczane, ale i zupełnie innego”.

Pisać tak, żeby czytelnik widział, o czym czyta to reporterskie abecadło. Pisać tak, żeby czytelniczka czuła smak, to już parę klas wyżej. 

Paweł Smoleński umiał to również dlatego, że sam gotował. No i żył z apetytem. Na przygodę, na podróż, żeglowanie, biesiadę. 

Monika Sznajderman: – Był bardzo wesoły, kpiarski, ironiczny. Mądry gość, z którym po prostu bardzo fajnie się przebywało. Jeszcze niedawno obiecywał, że zrobi nam krewetki. 

Na Marię Fredro-Smoleńską w ostatnich latach codziennie czekał z obiadem.

Maria Fredro-Smoleńska jest sekretarzem redakcji w „Vogue Polska”. W 2014 roku miała inne nazwisko, pracowała w innej redakcji, zadzwoniła – trochę speszona, bo to w końcu autor legenda – do Pawła Smoleńskiego, żeby zamówić u niego tekst o Etgarze Kerecie, który wydawał wtedy jakąś książkę. Paweł przyszedł do redakcji omówić szczegóły. Potem kawka, lunch, pierwsza wspólnie wynajęta kawalerka. Pobrali się w styczniu 2021 roku. 

Książka, którą w 2014 roku wydał Etgar Keret ma tytuł „Siedem dobrych lat”. Otwieram ją na chybił trafił. Opowiadanie „Czarno biała-polska” kończy się sceną, w której pięcioletni syn pisarza zastaje go wpatrującego się w fotografię. 

„– Co się stało, że na zdjęciu nie ma kolorów? 

– To czary. – Uśmiechnąłem się i zmierzwiłem mu włosy”.

Niestety. Żadne czary.

Aleksandra Boćkowska
Proszę czekać..
Zamknij