Znaleziono 0 artykułów
20.02.2024

Agata Tuszyńska: Moim domem jest słowo, ojczyzną polszczyzna

20.02.2024
(Fot. Getty Images)

Zawsze kochałam Juliana Tuwima. Za „Słonia Trąbalskiego”, „Zosię Samosię” i „Spóźnionego słowika”. A potem za „Piotra Płaksina”, „Kwiaty polskie” i wiele innych poetyckich modlitw. Wołałam, jak on, o życie „twórcze i szalone”, o „poczynań płomienność” i „wielką jedność na duszy cokole”. Szybko zdałam sobie sprawę, że moim domem, podobnie jak jego, jest słowo.

Mamy wspólną ojczyznę polszczyznę. Dla mnie było oczywiste, że jest. Jak „mama”, „niebo”, „woda”. Dziecinne wierszyki otworzyły mi najważniejsze rejony. O Mikołaju Reju, który jako pierwszy w XVI wieku zrezygnował z łaciny i rozpoczął wedle renesansowych wytycznych dzieje literatury narodowej, dowiedziałam się dużo później. I o tym, że „Polacy nie gęsi, iż swój język mają”. Ja miałam go zawsze. A z czasem ten dziwny szeleszczący język chrząszczy i gżegżółek stał się moim narzędziem opisywania świata.

Wszystko to dzieło przypadku. Istnieje ponad siedem tysięcy żywych języków, mogłabym więc używać mandaryńskiego, angielskiego lub hindi. Także hiszpańskiego. To cztery najpopularniejsze. Jak inna byłabym wtedy wychowana na chińskim Tuwimie i Norwidzie? Z wdrukowanym w ciele „Don Kichotem” lub „Opowieścią znad brzegów rzek” zamiast „Pana Tadeusza” i „Kordiana”?

Jak inni bylibyśmy, gdybyśmy nasz dom nazywali maison albo home, a serce biłoby nam w piersi jako heart, coeur lub herz? Często się zastanawiam, jaka jestem tłumaczona przez siebie samą na inne języki? Co ze mnie zostaje, wychowanej w Warszawie, w nadwiślańskim pejzażu, kiedy próbuję opowiedzieć o sobie słowami Balzaca lub Szekspira. Język nas stwarza, na równi z rodzinną historią, krajobrazem, w którym wyrastamy, i sposobem czerpania z pierwszych doświadczeń.

Trudny to język, pełen nieznanych dźwięków, niełatwych do wymówienia zbitek spółgłosek i podstępnej gramatyki. „W Szczebrzeszynie chrząszcz brzmi w trzcinie” – kpił sobie ze zrozpaczonych cudzoziemców Jan Brzechwa, drugi po Tuwimie bohater mojego wczesnego dzieciństwa. Także językowy prestidigitator. Wydawcy zagraniczni boją się naszej literatury również z tego powodu, niekiedy trudno im nawet wymówić nazwisko autora. A cóż dopiero klasyczne polskie słowo „żółć”. „Filiżanka” i „Solidarność” wydają się nieco łatwiejsze.

Ukształtowała mnie polska literatura, z jej romantyzmem i pozytywizmem, z błyskotliwą poezją międzywojennego dwudziestolecia i późniejszą natchnioną liryką. Z czasem sama zaczęłam pisać. Pod ręką byli wtedy Prus i Leśmian, Schulz i Nałkowska, Iwaszkiewicz i Broniewski. Jako motto słowa Juliusza Słowackiego z „Beniowskiego”:

„Chodzi mi o to, aby język giętki
Powiedział wszystko, co pomyśli głowa:
A czasem był jak piorun jasny, prędki,
A czasem smutny jako pieśń stepowa,
A czasem jako skarga nimfy miętki,
A czasem piękny jak aniołów mowa...
Aby przeleciał wszystka ducha skrzydłem.
Strofa być winna taktem, nie wędzidłem”.

Wiem, że to staroświeckie. „Takt”, „wędzidło”. Pewnie też niemodne. Ale istnieją w moim krwiobiegu i sprawiają, że jestem, kim jestem.

Pisarze czasem zmieniają języki. Conrad, Nabokov, Romain Gary. Są też inni, którzy nawet z daleka od domu, mozolnie uprawiają własny. Czesław Miłosz czuł się pewnie jedynie w polszczyźnie. Zapamiętał okrągły stolik ogrodowy w altanie bzów, gdzie pod okiem matki stawiał pierwsze litery. Ciężko mu szło. Nauki pisania nie znosił, wykręcał się i krzyczał, że nigdy się nie nauczy. – Gdyby wtedy ktoś mi powiedział, że zostanę zawodowym pisaczem… nie wiedziałem, że jest coś takiego – mówił.

Odmieniał przez przypadki „żywioł polszczyzny”. Układała mu się w ustach, brzmiała w wierszach, w prozie domykała horyzont. Tłumaczył, że nie na darmo mówi się „język macierzysty”, langue maternelle, mother tongue, bo czci matkę, tę pierwszą. Ale również langue natale. Po polsku: język ojczysty. Dla Isaaca Bashevisa Singera był to „umierający” język jidisz. Język mający kilkadziesiąt synonimów na określenie biedaka. Mowa tych, którzy się boją, a nie tych, którzy budzą lęk. Odzwierciedlający także jedyne w swoim rodzaju poczucie humoru. Za twórczość w tym właśnie języku żydowskich krawców i zegarmistrzów autora „Gimpla Głupka” uhonorowano Nagrodą Nobla.

Wychowany w Wilnie Roman Kacew, znany jako francuski pisarz Romain Gary/ Émile Ajar, pisał w kilku językach, ale nigdy po rosyjsku, choć tak porozumiewał się z matką. Lubił zmieniać skórę. Twierdził, że francuski lepiej nadaje się do dzieł analitycznych, angielski do narracyjnych. Na pytanie, skąd potrzeba pisania po amerykańsku, odpowiedział, że to dlatego, że nie potrafi pisać po chińsku, grecku czy w suahili: – Kiedy piszę nową powieść, chcę biec w nieznanym kierunku, sięgnąć nieodkrytych lądów. Iść tam, gdzie jeszcze nie byłem, zobaczyć, co się dzieje u innych. Chcę opuścić siebie. Przeistoczyć się. To rzadki językowy zwyczaj literackiego kameleona.

„Moja wierna mowo…”, powtarzał apostrofę do mowy wygnaniec Czesław Miłosz w Berkeley w 1968 roku, dla którego latami była ojczyzną, „bo zabrakło innej”.

„Co noc stawiałem przed tobą miseczki z kolorami,
żebyś miała i brzozę i konika polnego i gila
zachowanych w mojej pamięci…”.

Niekiedy wątpił, w nią i w siebie. Bo była mową „upodlonych, / mową nierozumnych i nienawidzących / siebie bardziej może od innych narodów, / mową konfidentów, / mową pomieszanych, / chorych na własną niewinność”. Ale była własna. Nigdy nie przestał jej żywić i ratować.

Agata Tuszyńska – pisarka, poetka, reportażystka. Autorka biografii Isaaca Bashevisa Singera, Ireny Krzywickiej oraz Wiery Gran, a także osobistych „Rodzinnej historii lęku” i „Ćwiczeń z utraty”. W ostatnich latach wydała m.in.: „Oskarżona: Wiera Gran” (2010), „Narzeczona Schulza” (2015), „Jamnikarium” (2016), „Bagaż osobisty. Po Marcu” (2018), „Mama zawsze wraca” (2020), przeniesioną na scenę Muzeum POLIN, oraz „Ćwiczenia z utraty. Po 15 latach” (2021). W 2022 roku miały premierę jej „Żongler. Romain Gary” oraz tomik wierszy „Niesny”. W kwietniu 2023 roku, przy okazji 80. rocznicy wybuchu powstania w getcie warszawskim, nakładem wydawnictwa Osnova ukazała się „Czarna torebka”. – Bohaterką wszystkich moich książek jest PAMIĘĆ. Znikające światy i odchodzący ludzie. Zapisuję, żeby nie przestały istnieć. Wierzę w ocalającą moc słowa – mówi Agata Tuszyńska. Laureatka Nagrody Polskiego PEN Clubu im. Pruszyńskich za wybitne osiągnięcia w dziedzinie reportażu i literatury faktu. W 2015 roku została uhonorowana srebrnym medalem „Zasłużony Kulturze Gloria Artis” i francuskim Orderem Literatury i Sztuki. Jej książki przetłumaczono na kilkanaście języków. Od marca 2022 roku jest felietonistką Vogue.pl.

Agata Tuszyńska
Proszę czekać..
Zamknij