Znaleziono 0 artykułów
23.07.2025

Maja Ostaszewska o sile rytuałów i zapachu jako przestrzeni intymnej

23.07.2025
Maja Ostaszewska (Fot. Asia Typek)

Jedna z najbardziej wyrazistych aktorek, laureatka prestiżowych nagród filmowych, aktywistka i propagatorka świadomego życia. Nie boi się zabierać głosu w ważnych społecznie sprawach – od praw zwierząt i ochrony środowiska po prawa kobiet i dostęp do nowoczesnej opieki zdrowotnej. Tuż przed ogłoszeniem wyników piątej edycji konkursu „Vogue Polska” Beauty Awards Maja Ostaszewska opowiada o sile rytuałów i zapachach jako przestrzenu intymnej, a także wyjaśnia, co dla niej znaczy dobrze o siebie dbać i na czym polega pielęgnacja bez presji, za to w relacji z ciałem i naturą.

Jak lubisz odpoczywać?

Przede wszystkim dbam o to, by nadrobić deficyty snu, więc kiedy intensywnie pracuję i staram się być aktywna i obecna w życiu mojej rodziny, muszę w pierwszej kolejności zadbać o to, by porządnie się wyspać. W takich sytuacjach bez wyrzutów sumienia oddaję poranny spacer z psem partnerowi albo któremuś z dzieci. To dla mnie ważne także dlatego, że zauważyłam, że z wiekiem mój organizm dużo gorzej znosi nocne zdjęcia. Nie da się nadrobić długu snu, ale kiedy tylko mogę, dbam o to, by zachować naturalny cykl i funkcjonować zgodnie z zegarem biologicznym.

Kiedy widziałyśmy się ostatnim razem, mówiłaś, że nic bardziej cię nie relaksuje niż właśnie bliskość zieleni.

I to się nie zmieniło, choć dodałabym jeszcze czas spędzany z bliskimi i moimi psami. Cieszę się, kiedy mogę gdzieś wyjechać i być w dzikiej przyrodzie, ale szczerze mówiąc, obserwowanie drzew w parku i na Mokotowie czy nawet roślin na tarasie też przynosi mi ukojenie. Lubię zagapić się na drzewa albo kładące się pod naporem wiatru, który też bardzo lubię. Poczuć ostre powietrze nad Bałtykiem poza sezonem czy w wysokich górach – to najlepszy sposób, by przewietrzyć głowę.

Masz ulubione wydeptane ścieżki i miejsca, do których chętnie wracasz?

Lubię wyskoczyć gdzieś na południe. Kiedy dzieci były małe, jeździliśmy na Sycylię, zjeździliśmy ją wzdłuż i wszerz, więc mam do tego miejsca ogromny sentyment. Niezmiennie urzekają mnie różnorodność tamtejszych plaż, pyszne jedzenie, wyjątkowy klimat małych miasteczek i piękne zachody słońca. Wybieramy nieturystyczne szlaki, by mieć pełną swobodę tego, jak spędzamy czas czy kiedy i co jemy (od lat staram się być wierna idei postu przerywanego i zamiast pędzić na śniadanie, wolę się dobrze wyspać). Z tego powodu nie jadam też wczesnych śniadań na planie. Poza tym kochamy Bałtyk i Mazury – to nasze miejsca na świecie.

Jaka aktywność fizyczna najbardziej ci służy?

Wiele lat uprawiałam jogę, jestem dość elastyczna z natury, ale ostatnio bardziej zależy mi na tym, by zrównoważyć tę giętkość siłą. To dla mnie bardziej wyzwanie niż relaks, bo należę do osób, dla których najszczęśliwszy moment treningu to ten, kiedy biorę prysznic tuż po i szalenie lubię też to, jak się po nim czuję. To praca nie tylko dla ciała, ale także psychiki. Chętnie poddaję się rehabilitacyjnym treningom siłowym i wytrzymałościowym, które po kontuzjach pozwalają mi wzmacniać stawy. Cieszę się, że coraz więcej mówi się o tym, że w dobrej formie można i warto być w każdym wieku. Wiele moich koleżanek rówieśniczek przyznaje, że dziś jest w dużo lepszej kondycji, niż kiedy były po trzydziestce. Dbają o siebie nie dla innych, ale dla siebie, a temat menopauzy wreszcie przestaje być tabu i zaczyna jawić się jako wspaniały czas w życiu kobiety.

Wiem, że dużą wagę przykładasz do pielęgnacji, a opiekę nad skórą powierzasz tylko zaufanym ekspertom.

Zgadza się. Bardzo chętnie korzystam z fachowego wsparcia mojej kosmetolożki i lekarza, doktora Marka Pituchy, którzy najlepiej oceniają, co służy mojej skórze i czego w danym momencie jej potrzeba. Lubię wszystko to, co pobudza ją do regeneracji, np. światło czerwone czy delikatne lasery. Od czasu do czasu poddaję się mezoterapii, a także regularnie oczyszczaniu, nawilżaniu i odżywianiu w gabinecie. To dla mnie ważne, by mieć zadbaną, mądrze wypielęgnowaną cerę, ale jednocześnie wyglądać całkowicie naturalnie. Raz w roku wykonuję laser tulowy – to silniejszy zabieg, ale taki, który daje fantastyczne utrzymujące się w czasie efekty.

A pielęgnacja domowa?

W pielęgnacji ważne jest dla mnie nie tylko to, co kładę na skórę, ale także fakt, by kosmetyki były nietestowane na zwierzętach. Mam wielu ulubieńców wśród polskich marek, tych bardziej znanych i mniejszych. Na co dzień używam kremu pod oczy i ampułek na zmianę z serum oraz kremu, który raz czy dwa razy na tydzień stosuję wymiennie z maską na noc. Lubię też płatki pod oczy, podobnie jak wiele moich koleżanek po fachu, które często przyjeżdżają w nich wcześnie rano na plan filmowy. Kiedyś przeczytałam, że Salma Hayek uważa wieczorne oczyszczanie twarzy za jeden z najważniejszych etapów pielęgnacji. Moja kosmetolożka to potwierdza, a ja najchętniej robię to dwuetapowo: najpierw rozpuszczam makijaż kosmetykiem na bazie oleju, a następnie zmywam wodą z czarnym mydłem marokańskim. Po wodę micelarną sięgam raczej okazjonalnie, a rano wystarczy mi kilkukrotne przemycie twarzy lodowatą wodą. Raz w tygodniu robię peeling twarzy.

Gdybyś miała zostawić sobie w kosmetyczce tylko jeden kosmetyk, byłby to…

Najpewniej apteczny krem, który mogłabym zaaplikować i na skórę, i na spierzchnięte wargi czy suchą skórę dłoni, a w razie potrzeby także na ciało. To dlatego w torebce zawsze mam balsam do ust i krem do rąk, a często także niezastąpiony wielofunkcyjny krem Weleda Skin Food.

Malujesz się sama?

W pracy oczywiście malują mnie profesjonalistki, ale obserwując je, nauczyłam się robić sobie make-up. Unikam ciężkich podkładów i efektu mocnego krycia, właściwie zupełnie z nich zrezygnowałam na rzecz kremu BB, który stosuję nawet na wieczór. Lubię mieć ładnie wyczesane brwi i od czasu do czasu aplikować cienie, które „wyciągają” oko. Do tego odrobina różu oraz balsam do ust – i to wszystko. Nie zawsze tuszuję rzęsy, ale jeśli już sięgam po maskarę, aplikuję ją tylko wzdłuż górnej powieki. Nigdy za to nie podkreślam linii wodnej oka. Ważna jest dla mnie równowaga, a to znaczy, że jeśli mam jaskrawoczerwone usta, to reszta twarzy pozostaje nietknięta kolorem, i odwrotnie: jeśli podkreślam oko, to nie używam już mocnej pomadki.

A jak lubisz dbać o ciało?

Lubię masaże głębokie, powięziowe i kobido, a także balijski i tajski. Ufam profesjonalnym fizjoterapeutom. Bardzo cenię też hammam. Pamiętam festiwal filmowy w Marrakeszu, na którym dwa lata temu pokazywaliśmy „Zieloną granicę”. Towarzyszyła mi córka. Mamy tradycje dziewczyńskich wypadów tylko we dwie. Na miejscu wybrałyśmy się do kobiecego hammamu, nie hotelowego, ale tradycyjnego, kameralnego, lokalnego. To było piękne i bardzo wyjątkowe macierzyńskie doświadczenie.

A przez to daleko wykraczające poza zwykłe dbanie o siebie!

Jestem przekonana, że istotą pielęgnacji wcale nie są zauważalne gołym okiem upiększające efekty. To raczej takie utulenie siebie i sposób na to, by zapewnić sobie dobrą energię – dla siebie i dla innych. A dzieci uczą się od nas, wcale nie słuchając tego, co mówimy, ale uważnie obserwując nas samych. Słowem, jeśli chcesz, żeby dbały o siebie, akceptowały i traktowały swoje ciało z szacunkiem, sama musisz to robić.

Czujesz, że z biegiem czasu jesteś dla siebie bardziej wyrozumiała?

Jestem z pokolenia, które było względem siebie bardzo krytyczne. Czasem wciąż łapię się na tym, że bywam dla siebie zbyt surowa, i wtedy szczególnie staram się o tym pamiętać. Teraz, gdy dzieci są już starsze, pilnuję tego, by wygospodarować czas tylko dla siebie, i jest to dużo łatwiejsze, niż kiedy byli mali. To z jednej strony dbałość o instrument, jakim dla mnie aktorki jest ciało, z drugiej zaś wyraz troski wobec siebie i okazanie sobie łagodności, czysta przyjemność. Kiedy mamy zdrowe ciało w dobrej kondycji, możemy sobie pozwolić na dostosowywanie go do potrzeb roli – tycie, chudnięcie – bo łatwiej wrócimy do siebie. Podobnie jest z kosmetykami – wolę wydać pieniądze na coś, co sprawi, że moja skóra naprawdę odżyje, niż na kolejne ubranie. Choć ubrania też lubię. Tyle że do zakupów podchodzę dużo świadomiej niż przed laty.

A perfumy? Czuję, że nosisz takie, które znam, ale nie potrafię powiedzieć, co to takiego.

Dziś mam na sobie molekuły, lubię je, bo wchodząc w reakcję z naszą skórą, pachną na każdym inaczej. Inny zapach, po który zawsze wracam, to Kyoto Comme des Garçons. W ogóle mam słabość do niszowych perfum, szczególnie tych drzewno-kadzidlanych, ale nie lubię, gdy pachną zbyt mocno. Jestem totalnym zapachowcem i kiedy są zbyt intensywne, mam poczucie, że naruszają moją przestrzeń, a przesadnie słodkie potrafią nawet przyprawić mnie o mdłości. Zapachy kwiatowe lubię tylko w naturze, w perfumach są dla mnie za słodkie, choć muszę przyznać, że raz trafiłam na połączenie, które mnie zaintrygowało, to róża z paczulą. 

Co najbardziej podoba ci się w innych kobietach?

Lubię twarze z charakterem, intrygujące, niebanalne. Zdarza mi się wtedy prawdziwie na taką osobę zagapić. Lubię, kiedy kobiety, dbając o siebie, zachowują naturalne piękno, kiedy nie upodabniają się do siebie nawzajem. Najciekawsze jest właśnie to, co nas różni. Na szczęście widać ten trend. Coraz bardziej popularna staje się medycyna regeneracyjna, bez przesadnej ingerencji w charakter twarzy. Oczywiście jeśli ktoś potrzebuje zmian w swoim wyglądzie, bo ma to wpływ na jego samopoczucie, to powinien być wolny w swoich wyborach. Mówię tylko, co mnie się podoba. Zresztą najbardziej porywa mnie energia ludzka, osobowość. Ale tak – sprawia mi przyjemność patrzeć na zadbanych ludzi. Sama lubię być w formie.

Marta Waglewska
  1. Uroda
  2. Vogue Beauty Awards
  3. Maja Ostaszewska o sile rytuałów i zapachu jako przestrzeni intymnej
Proszę czekać..
Zamknij