
W muzyce i słowach opery zawsze szukam odbicia współczesności – mówi Boris Kudlička. Ze scenografem, architektem i nowo powołanym dyrektorem Teatru Wielkiego – Opery Narodowej rozmawiamy o przyszłości opery, jej ponadczasowości i premierze, nad którą pracuje, „Salome” Richarda Straussa. Premierę inscenizacji zaplanowano na 11 lipca podczas Baltic Opera Festival w Operze Leśnej w Sopocie.
„Salome” Richarda Straussa stanowiła ważny krok w stronę muzycznego modernizmu. Czy powstałą w 1905 roku „Salome” można uznać za współczesną? Jak możemy ją dzisiaj interpretować?
Opera „Salome”, która powstała 120 lat temu, była rewolucyjnym dziełem Richarda Straussa. Odmieniła historię muzyki operowej. Dzieło skrywa w sobie wiele znaczeń. W swoim przekazie jest bardzo współczesna, a mówimy przecież o historii sprzed 2 tys. lat, bo opera oparta jest na przypowieści biblijnej o Herodzie i Janie Chrzcicielu. Nie bez powodu jest wciąż tak chętnie reinterpretowana przez współczesnych wizjonerów i realizatorów. Temat pożądania, obsesji, władzy, religii stawianej w kontrze do zmysłowości wciąż mocno rezonuje ze współczesnym widzem. Szokowała w 1905 roku i wciąż może budzić mieszane uczucia. Scena pocałunku złożonego na ustach ściętej głowy do dzisiaj może wywoływać falę protestów.

„Salome” to wdzięczny materiał do reinterpretacji. A do tego, przy okazji projektu dla Opery Leśnej w Sopocie, mamy do czynienia z fenomenalnym dyrygentem, Yoelem Gamzou, który będzie tę premierę prowadził. Wierzę, że będzie to wielkie wydarzenie.
Rzeczywiście, „Salome” od początku była operą kontrowersyjną. Początkowo chciał się nią zająć słynny austriacki kompozytor, Gustav Mahler, ale nie uzyskał zgody na wystawienie dzieła przez cenzora wiedeńskiego. W Operze Wiedeńskiej pokazane zostało dopiero w 1918 roku. „Salome” można interpretować na wiele sposobów. W jakim kontekście kulturowo-społecznym zobaczymy ją na deskach Opery Leśnej w Sopocie?
Nie lubię o tym mówić przed premierą. Ciekawiej obserwować, jak widzowie sami interpretują sztukę. Opowiadając więc na to pytanie w sposób ostrożny, mogę powiedzieć, że to współczesna opowieść o rodzinie zatopionej w międzynarodowym kontekście. Ważna jest też sama przestrzeń opery. To przecież las, pewnego rodzaju labirynt, symbol zagubienia. Nie jest to miejsce tak mocno zdefiniowane, jak w oryginale, którego historia toczy się w pałacu Heroda. U nas, w lesie, znajduje się symboliczny pokój Salome, która jest odizolowana od społeczności. Mamy do czynienia z kobietą, która łamie normy społeczne.

Odpowiada pan za scenografię nowej „Salome”. Jak wygląda jej przestrzeń sceniczna?
Dla mnie punktem wyjścia przy tworzeniu przestrzeni opery zawsze jest rozmowa z reżyserem. Lubię, gdy projekt buduje się organicznie i kiedy wspólnie, od nowa, możemy ulepić kształt wypowiedzi. Na podstawie takiej rozmowy tworzy się pewien klucz do rzeczywistości. Osobiście lubię, gdy opera ma odbicie we współczesności. W muzyce, słowach szukam więc aktualności. Tak samo jest teraz, przy okazji „Salome” w Operze Leśnej. Tutaj scenografię narzuca sama przestrzeń, bo znajdujemy się w niecce lasu, która ma wspaniałą akustykę. To miejsce jest zadaszone ogromną, współczesną konstrukcją, która służy do wieszania oświetlenia i wszelkiej, niezbędnej technologii. My budujemy jeden symboliczny, znajdujący się pośrodku obiekt. Pewien moduł, będący światem Salome, z którego bohaterka wychodzi i wchodzi. Stąd obserwuje społeczność, strukturę władzy. Budując scenografię dla „Salome”, dotykam też symbolizmu. Mamy np. temat księżyca, który interpretuję jako wielki pierścień. Ten można odczytać jako symbol śmierci, pożądania, a może próżni, w którą można zostać wciągniętym? To są te elementy, które budują skojarzenia pozwalające na własną interpretację. A na tym zawsze zależy mi najbardziej.
Kolory i ich symbolika są dla pana istotne?
Zdaję sobie sprawę, że kolory niosą za sobą pewną symbolikę, ale dla mnie najważniejszy jest kontekst. W moich realizacjach nigdy pewien odcień nie niesie za sobą jednoznacznego przekazu. Gdybyśmy w ten sposób myśleli o kolorach, bylibyśmy strasznie ubodzy. Wierzę oczywiście w ich symbolikę, ale nigdy z niej nie korzystałem. Wiem natomiast, że kolory mają pewną energię i ich zderzenie wywołuje napięcia. Barw używam więc intuicyjnie.

Gdy zaczyna pan pracę nad tak ikoniczną operą, jaką jest „Salome”, przygląda się pan poprzednim inscenizacjom?
Raczej ich unikam. Czasem przy bardziej złożonych librettach oglądam powstałe już interpretacje, ale zauważyłem, że to potrafi ograniczać wyobraźnie, więc staram się tego nie robić.
Jakie największe wyzwanie stoi przed panem pod kątem tej produkcji?
Wyzwaniem przede wszystkim będzie gra świateł, która łączy to naturalne ze sztucznym. Opera zaczyna się o godzinie 21, więc przechodząc przez te 100 minut spektaklu, powoli będzie zapadał zmrok, a sztuczne oświetlenie będzie miało coraz większe znaczenie. Plastycznie więc ta przestrzeń będzie istniała w dwóch rzeczywistościach. To wymaga dużej świadomości i odpowiedniego jej zaprojektowania. Na scenie obecne bedą np. półprzezroczyste płaszczyzny, które muszą odpowiednio reagować na światło sztuczne. Tutaj trzeba mocno się skupić na kwestiach technicznych związanych ze scenografią.

Niedawno został pan dyrektorem Teatru Wielkiego – Opery Narodowej. Jak widzi pan przyszłość opery? Czy ma szansę i czy powinna przedostawać się do mainstreamu? Symbolem tego może być chociażby wygrana austriackiego kontratenora Opery Wiedeńskiej podczas tegorocznej Eurowizji.
Przyszłość opery widzę w świetlanych barwach. Jestem przekonany, że jako sztuka będzie coraz silniejsza. Szczególnie w dzisiejszej rzeczywistości, intensywnych czasach, w których na co dzień musimy mierzyć się z przebodźcowaniem. Czas niemiłosiernie przyspieszył. Opera pozwala na utęsknione zwolnienie, zatrzymanie się choćby na chwilę. Stworzenie przestrzeni, pewnego rodzaju schronu dla duszy. Pęd życia nas zaślepia, sprawia, że przestajemy widzieć to, co najważniejsze. Także bliskich nam ludzi. Opera pozwala złapać równowagę. Naszym obowiązkiem jest edukować, uwrażliwiać społeczeństwo, a co za tym idzie, pracować nad dostępnością opery, także dla szerszej widowni. I to są różnego rodzaju plany, które wiążą się także z wyjściem poza budynek Opery Narodowej. Wyjście poza te symboliczne mury. Tak, by opera stała się bardziej inkluzywna. Także poprzez łączenie sił z innymi instytucjami kultury, które pozwolą na wzajemne się uzupełnianie.
Dodatkowo opera posługuje się językiem ponadnarodowym, a to dzisiaj bardzo cenne. Jak to jest z młodymi widzami, o których walczą instytucje kultury w całej Europie i nie tylko. Jak przyciągnąć do opery tak przebodźcowane osoby, dla których tempo spektakli – zgodnie z badaniami – powinno być odpowiednio przyspieszone?
Opera to zdecydowanie uniwersalny język. I w pewien sposób na pewno musi się dostosować do obecnie panujących czasów. Musi to zrobić pod kątem programu, musi też eksplorować ważne dla dzisiejszych widzów tematy. Powinny powstawać też współczesne kompozycje. To, co dla mnie jest istotne, to także kwestia komunikacji i edukacji. Nie tylko młodych ludzi, lecz także społeczności aspirującej, która chciałaby do tego muzycznego świata wejść, ale nie do końca ma informacyjną bazę, by tę przygodę zacząć. I to jest często przyczyna tych barier, pewnego strachu. To trzeba złamać poprzez wyjście naprzeciw tej widowni. To jest coś, nad czym będę pracował. Chcę przedstawić świat opery tym, którzy jeszcze nie mieli z nią do czynienia. I tylko poprzez umiejętne wprowadzenie do opery nowego widza, możemy budować kolejną rzeszę miłośników muzyki, kultury i opery. To magiczny świat. Niewiele trzeba, by się w nim rozkochać.
Premiera „Salome” Richarda Straussa w reżyserii Romualda Wiczy-Pokojskiego ze scenografią Borisa Kudlički odbędzie się 11 lipca w Operze Leśnej w Sopocie.
„Salome” to jednoaktowa opera Richarda Straussa, skomponowana w 1905 roku na podstawie dramatu Oscara Wilde’a. Akcja opery rozgrywa się w pałacu Heroda w Judei i opowiada biblijną historię księżniczki Salome, która oczarowuje króla Heroda tańcem siedmiu zasłon w zamian za głowę Jana Chrzciciela.
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.