Znaleziono 0 artykułów
20.07.2019

Centrala Space: Polacy w Birmingham

20.07.2019
Jacek 'Sydney' ze swoją dziewczyną, Anią, 1982 rok (Fot. Anna Lyons)

W Centrala Space w Birmingham można zobaczyć dwie świetne polskie wystawy. Anna Dąbrowska-Lyons pokazuje tu zachwycające zdjęcia punkowców z czasów PRL-u, a Przemek Branas – ogromną rzeźbę wykonaną z pudeł i toreb wielkich domów mody.

W Birmingham, drugim co do wielkości mieście Wielkiej Brytanii, działa centrum kulturalne Centrala Space. Pokazuje się tu m.in. polską sztukę. Prowadzona przez Alicję Kaczmarek instytucja kultury należy do najważniejszych w wielokulturowej metropolii. W dodatku jest to miejsce z ważną misją.

Centrala Space (Fot. materiały prasowe)
Centrala Space (Fot. materiały prasowe)

Polacy nie jedzą łabędzi…

…za to tworzą sztukę! – Moim celem jest wspierane integracji. Po przyjeździe do Anglii szybko zauważyłam, jak trudno jest Polakom zaadaptować się w nowym środowisku. Trudności językowe, różnice kulturowe, inny styl życia mogą być sporymi barierami. Do tego doszły negatywne artykuły w tabloidach. Oskarżono nas nawet o masowe zabijanie i zjadanie łabędzi – opowiada Alicja Kaczmarek. W Centrali najważniejsze miejsce zajmują sztuka i tematy dotyczące Europy Wschodniej. Karol Radziszewski pokazał tu swój Queer Archives Institute, projekt gromadzący archiwa osób LGBTQ+ zza żelaznej kurtyny. Polskie artystki, m.in. Iwona Demko, Zofia Krawiec, Alicja Rogalska i SIKSA, obchodziły w Centrali stulecie praw wyborczych Polek. Wyświetlano tu film dokumentalny „Dziennik z podróży”, którego bohaterem jest Tadeusz Rolke. Odbyła się też wystawa o muzyce popularnej z czasów komunizmu. W Birmingham wystawiali m.in. Sława Harasymowicz i Antonisz, a także Anca Benera i Arnold Estefan z Bukaresztu, zafascynowana sowieckim konstruktywizmem Yelena Popova i czeski fotograf Jindřich Štreit. – Sztuka jest podstawą do rozpoczęcia dialogu. Tworzy silny polityczny i społeczny przekaz. Sztuka komentuje i wpływa na rzeczywistość, także na rzeczywistość migracyjną. Dla nas jest narzędziem do inicjowania zmian, zwalczenia negatywnych stereotypów i promowania pozytywnych wartości – wymienia Alicja.

Piżmak i Gutek, fani Dezertera, 1982 rok, Warszawa, w drodze do Torunia (Fot. Anna Lyons) 

Najfajniejsza dzielnica w Wielkiej Brytanii

Centrala Space powstała w 2014 roku i działa w uroczej poprzemysłowej dzielnicy. – Digbeth to postindustrialna i zarazem najstarsza część miasta, tradycyjnie kojarzona też ze społecznością irlandzką. Od początku rewolucji przemysłowej silnie rozwijał się tu przemysł. Funkcjonowała tu np. fabryka herbaty Tetley. Duża część przemysłu związana była ze zbrojeniami. Birmingham jest i było bardzo przemysłowym miastem. Dziś w Digbeth nie działa juz żadna fabryka, dzielnica słynie za to z kreatywności. Funkcjonuje tu sporo niezależnych galerii, są biura festiwalowe, firmy technologiczne i studia telewizyjne. Okolica znana jest także ze street artu. „The Sunday Times” uznał Digbeth za dzielnicę najbardziej cool w Wielkiej Brytanii – podkreśla Alicja Kaczmarek. Tuż obok Centrali przepływa jeden z wielu kanałów, które umożliwiał kiedyś sprawny transport surowców i produktów do i z tutejszych fabryk. Jego niezwykłość polega na tym, że znajduje się nad ziemią, wiele metrów ponad przepływającą pod nim rzeką. W Birmingham jest więcej kanałów niż w Wenecji.

Beata w klubie Riwiera (Fot. Anna Lyons) 
Punkowcy w Sopocie, 1981 rok (Fot. Anna Lyons)

Metal, techno i prerafaelici

Birmingham słynie z heavy metalu, to tu założono Black Sabbath, ale też z muzyki techno, tzw. birmingham sound ukształtowało się w latach 90., jego przedstawicielem jest np. DJ Regis. Birmingham to też przemysłowe miasto z serialu „Peaky Blinders”, który opowiada o politycznych i przestępczych konotacjach elitarnej romskiej rodziny Shelby. W Birmingham przemysłowa Anglia przeplata się z nowoczesną architekturą, która jest tu wyjątkowo oryginalna. Każdy nowych gmach, każdy drapacz chmur krzyczy: „patrzcie na mnie!”. W Birmingham Museum można zobaczyć jednocześnie pełną spokoju i harmonii sztukę prerafaelitów i rocznicową wystawę heavymetalowych ikon „Black Sabbath 50 Years”. Hucznie urodziny zespołu, dumy miasta, obchodzi też Centrala Space, która nawiązała do metalowego dziedzictwa.

Berenika, córka Jadzi Wogaleńskiej, przyjaciółki Anny Lyons, 1982 rok (Fot. Anna Lyons)

Piękna punkrockowa Polska

Tego lata w Centrali otwarto dwie wystawy. Pierwsza z nich – „Looking beyond the concrete wall. Stories from the Polish underground” – opowiada historię polskiej muzyki alternatywnej – metalu i punk rocka z lat 70. i 80. W galerii obejrzeć można zachwycającą i zaskakującą zarazem kolekcję zdjęć Anny Dąbrowskiej-Lyons, autorki albumu „Polski punk 1978—1982”. Warszawska fotografka ukończyła Pomaturalne Studium Fotograficzne w 1983 roku. Po wyjeździe do Londynu studiowała fotografię na Central Saint Martins. W Birmingham wiszą jej fotografie z lat 1978–1984. Zdjęcia dokumentują życie punkowej młodzieży z Warszawy i okolic, m.in. bywalców i bywalczyń stołecznego klubu Riviera Remont, fanów i fanek zespołu Dezerter i Kryzys. Na fotografiach są też gwiazdy undergroundu – Paweł „Kelner” Rozwadowski, współzałożyciel grupy Deuter i założyciel reggae’owego Izraela, Kamil „Blitz” Stoor, muzyk Kryzysu i Deutera, i Jacek „Sidney” Zientała. Sidney, basista TZN Xenna, nosił na szyi charakterystyczny wielki łańcuch z kłódką. Polscy punkowcy nawiązują do tego, co się działo w modzie i muzyce w Europie Zachodniej i USA. Chłopak w policyjnej czapce przypomina gości gejowskiego kluby w Nowym Jorku albo San Francisco. Dziewczyny wyglądają, jakby ubierały się w londyńskich butikach Vivienne Westwood i Malcolma McLarena. W strojach i fryzurach kobiet pojawiają się też wpływy new romantic, estetyki, która wyewoluowała z mody punk. Surrealistyczny autoportret Dąbrowskiej-Lyons przywodzi na myśl Siouxsie Sioux, wokalistkę postpunkowego zespołu Siouxsie and the Banshees. Punk był stylem dla odważnych, punkowcy bywali bowiem ofiarami agresji i dyskryminacji. Zdarzało się, że byli bici przez milicję. Mimo to tworzyli ważną artystyczną, estetyczną (także modową), antymieszczańską i antykomunistyczną rewolucję, która toczyła się równolegle, lecz bez powiązania z rewolucją Solidarności, która doprowadziła do upadku PRL-u.

Wystawa Przemysława Branasa (Fot. materiały prasowe)

Pusty papierowy kolos

Druga ekspozycja to „I Is Somebody Else” (Ja to ktoś inny) Przemysława Branasa. – Heavy metal fascynuje swoją radykalną estetyką. Teksty piosenek wypełnione motywami zła, smutkiem, rozpaczą prowokują silne emocjonalne przeżycia. Widowiskowe, często teatralne koncerty, utrzymane w atmosferze grozy i tajemniczości przypominają ezoteryczne rytuały, podczas których nie obowiązują żadne normy kulturowe – zauważa Dominik Kuryłek, kurator wystawy. Kuryłek pracuje także w krakowskim Muzeum Fotografii. „Branas jest zainspirowany kulturą alternatywną lat 70. i 80. oraz obecnym w heavy metalu rytuałem zmierzającym do przekroczenia norm społecznych i kulturowych, umożliwiających doświadczenie własnej indywidualności. Szczególnie fascynuje go obecne w alternatywnej kulturze wcielanie się (impersonation) symbolizowane przez figurę maski” – czytamy w tekście kuratorskim. Na wystawie Przemka oprócz masek, zdjeć, obiektów czy filmu znalazła się też praca związana ze światem mody. W Centrali stoi ogromna papierowa rzeźba stworzona z pudełek oraz toreb na zakupy z luksusowych domów mody. Modowe śmieci znalezione zostały we Florencji. „Gucci, Louis Vuitton, Prada, Nike, Adidas, Acne, Bottega Veneta, Balenciaga, Miu Miu, Dior, Hermès Paris…” to tytuł tej monumentalnej pracy. Nadrukowane na papierach logo to fetysze współczesnej kultury konsumpcyjnej i kapitalizmu. Forma pracy przypomina z kolei posągi uzbrojonych florenckich rycerzy i arystokratów, sponsorów wojen i właścicieli pierwszych banków. A może to żydowski Golem, który kiedyś wyszedł na ulice Pragi? Albo jakiś fetyszystyczny męski bożek? Z pustej w środku, posklejanej taśmą męskiej figury biją siła i seksualna moc. Pełna paradoksów i przeciwnych znaczeń rzeźba może się stać bożkiem w wielu rytuałach.

Wystawa Przemysława Branasa (Fot. materiały prasowe)

Nowy symbol Birmingham

Centrala Space to przestrzeń wielofunkcyjna. Prowadzimy bar, który jest niezbędny podczas organizowania wydarzeń muzycznych i festiwali. Zależy nam na tym, by publiczność zostawała tu dłużej. W Centrali można napić się kawy, porozmawiać, popracować. Nie chcieliśmy tworzyć kolejnej „white wall gallery”, gdzie ludzie w ciszy oglądają wystawy i wychodzą. Nasza przestrzeń ma sprzyjać budowaniu relacji i dialogu – podsumowuje Alicja Kaczmarek. Dzięki niej do Birmingham jeździ się dziś również po to, by oglądać polską oraz wschodnioeuropejską sztukę.

Marcin Różyc
Proszę czekać..
Zamknij