Znaleziono 0 artykułów
16.12.2023

Czy miłość jest sekretnym składnikiem seksu?

16.12.2023
Fot. Getty Images

Bohaterka „Nimfomanki” Larsa von Triera słyszy od przyjaciółki, że sekretnym składnikiem seksu jest miłość. Młoda dziewczyna wydaje się być zdziwiona tym sekretem. Czy seks  wciąż jest romantyzowany? Czy nie za często wierzymy, że wystarczy kochać, żeby wszystko się ułożyło, także w sypialni. Z psychoterapeutką i seksuolożką dr Agatą Loewe-Kurillą rozmawiamy o tym, czy miłość dodaje seksowi głębi, czy może zastawia na nas sidła.

W erze aplikacji randkowych część z nas próbuje rozdzielić miłość i seks. Możemy się jednak zastanawiać, czy przy okazji nie odbieramy sobie dużej części przyjemności, czy nie odzieramy seksu z magii. 

Magiczny koktajl hormonów

– Miłość wiąże się ze zmianą biochemii mózgu. Gdy hormony buzują, możemy chcieć realizować uczucie poprzez seks i wrażenia w tym stanie mogą być inne niż wtedy, gdy zakochani nie jesteśmy – wyjaśnia dr Agata Loewe-Kurilla. – Jednak odczucia będą się różnić na poziomie indywidualnym. Każdy człowiek ma inne proporcje neuroprzekaźników. 

Zatem nie u każdej osoby zadziała to, co nazywamy magią. Chemia to jednak nie wszystko. Istotne jest, jak pojmujemy miłość. – Znam sporo osób, które mówią, że poznają kochanka na jedną noc i czują od razu coś na kształt miłości. Są też nacje, jak Francuzi czy Hiszpanie, których przedstawiciele potrafią mówić o miłości, uwodząc w ten sposób czy wyrażając swoje zauroczenieJedne osoby to odrzuca, zachodzą w głowę, o co chodzi. A inne biorą to, co tu i teraz. Kiedy jest mowa o uczuciach lub słyszysz, że jesteś najpiękniejsza w chwilach uniesienia, czujesz się bezpiecznie czy doceniona, to potrafią puścić zahamowania, czego efektem jest świetny seks – tłumaczy ekspertka.

Stosunek seksualny pobudza wytwarzanie oksytocyny, która sprzyja przywiązywaniu się. Zatem romans czy relacja friends with benefits może zakończyć się zakochaniem, choć miały być niezobowiązujące. Bywa też i tak, że dobry seks mylimy z miłością. Skomplikowane. 

Zakochanie i seks: Szkoła uczuć czy złudzeń?

Choć dużo mówi się o postępującej swobodzie seksualnej, w Polsce kolejne pokolenia wzrastają w przekonaniu, że seks powinien być uprawiany z miłości, najlepiej po ślubie i prowadzić do prokreacji. To pokłosie braku rzetelnej edukacji seksualnej i wychowywania do życia w rodzinie. Nastolatkom nie mówi się o przyjemności i granicach czy o różnorodności seksualnych doświadczeń. Wtłacza się za to do głów konkretną, opresyjną i zarazem dość romantyczną wizję, dzieląc stosunki na uświęcone i grzeszne. Nic więc dziwnego, że pierwsze doświadczenia seksualne młodych ludzi poprzedzone bywają wyznaniami miłości, które nie mają pokrycia w uczuciach. Słowo „kocham” staje się przepustką, by zacząć uprawiać seks. Następstwem mogą być wyrzuty sumienia, że postąpiło się wbrew swoim romantycznym wyobrażeniom, które wynikają również z tego, co słyszymy w domu oraz z popkultury. 

– Nawet jako dorośli potrzebujemy czasem wmówić sobie, że zdrada podyktowana była miłością. Że popchnęło nas do tego uczucie. Zwłaszcza że dla wielu osób seks bez miłości to ten gorszy, niezależnie od tego, jak bardzo był satysfakcjonujący – mówi seksuolożka. Zwykle też trudniej wybaczyć nam niewierność emocjonalną. Kiedy słyszymy zaś, że to był tylko seks i nic więcej za nim nie stało, część z nas jest skłonna się z tym pogodzić i walczyć o związek w imię miłości.

Wygląda na to, że z romantyzowania seksu niekoniecznie się wyrasta. – W naszej kulturze właściwie jak cię nie strzeli piorun, jak nie ma sensacji, motyli w brzuchu, to wiele osób się zastanawia, czy w ogóle są zakochani. W gabinecie spotykam się z pytaniami, czy to na pewno miłość lub czy mogę być w związku z przyjacielem, bo tak się lubimy, ale nie ma „tego uniesienia” – opowiada dr Agata Loewe-Kurilla. 

Fot. Getty Images

Seks jako sekretny składnik miłości

Z kolei, jak wynika z doświadczeń ekspertki, kiedy w związku nie ma seksu lub coś w tym seksie nie działa, zaczynają padać pytania, czy się jeszcze kochamy, czy relacja ma przyszłość. Świetnie, kiedy para pojawia się w gabinecie, głośno mówi o swoich problemach i wątpliwościach. Wtedy z kolei pojawia się pytanie, czy nieodzownym elementem miłości jest seks, czy jego brak lub seksualne niedopasowanie umniejszają wszystko to, co jest dobrego między dwójką ludzi.

Romantyzowanie seksu może też prowadzić do tego, że w imię miłości zaciskamy zęby i zgadzamy się na stosunek czy nawet do niego dążymy, choć nie mamy ochoty, ale wydaje nam się to gwarancją utrzymania żaru miłości. To swego rodzaju seksualno-miłosna opresja, w której nie ma miejsca na postępowanie zgodnie ze swoim libido czy troskę o swoją przyjemność. W takiej sytuacji zamiast wynosić doznania na najwyższy poziom, miłość sprawia, że wikłamy się w coś co najmniej nieprzyjemnego. Seks z miłości może być więc nieudany, może nie sprawiać przyjemności, nie dawać satysfakcji. Oczywiście, jeśli nie przeszkadza nam poświęcanie się, to w porządku. Gorzej, jeśli nie chcemy zranić ukochanej osoby i właśnie z tego powodu nie mówimy jej, że pragniemy coś w łóżkowej rutynie zmienić, zawalczyć o swoją przyjemność. 

 Kiedy znajdziemy wreszcie miłość, nasze ciało potrafi nas zaskoczyć – tłumaczy dr Agata Loewe-Kurilla. – Pojawiają się na przykład takie problemy z seksem, jak ból podczas stosunku lub awersja dotyku, choć do tej pory, z innymi osobami, wszystko szło gładko. Czasami poczucie bezpieczeństwa sprawia, że ciało wreszcie może odreagować. Zapominamy, że do naszych kolejnych relacji na poziomie psychicznym i fizycznym wnosimy bagaż doświadczeń z poprzednich. Warto więc patrzeć wstecz, by rozpoznać swoje preferencje, ale też zastanowić się, jakie kwestie mamy nieprzepracowane i właśnie dają o sobie znać.

Ekspertka podkreśla, że są osoby, którym poczucie bezpieczeństwa w seksie służy, ale nie jest to wcale regułą. – Esther Perel twierdzi, że aby mieć dobry seks, nie może być za bezpiecznie, nie może być za dużo oksytocyny, bliskości, która jest jak zlewanie się dwóch ciał w jedno. Według niej potrzebne jest napięcie, element tajemnicy – przypomina dr Agata Loewe-Kurilla. – Spotykam w gabinecie kobiety, które są całkowicie świadome, że w momencie, kiedy pojawia się miłość w związku, tracą pożądanie. Paradoksalnie, miłość potrafi też wyzwolić w nas sporo hamulców. 

Fetyszyzacja miłości

Miłość bywa też niektórym niezbędna, by mieć dobry seks. – Może to przypominać działanie fetyszu – stwierdza seksuolożka. – Jeśli potrzebuję miłości, tak jak na przykład lakierowanych butów, żeby się podniecić, do spełnienia, to jest uprzedmiotawianie jakichś elementów seksu. I sami sobie wyznaczamy w głowie kategorię, która podkręca nasz seks. Nie mylmy tego jednak z demiseksualnością, która jest cechą części osób aseksualnych – muszą nawiązać najpierw silną więź emocjonalną z osobą, by zacząć odczuwać do niej pociąg seksualny.

Dochodzimy do istotnej kwestii, że w seksie partnerskim dużo zależy od nas samych. Nasze podejście do seksu, miłości, nasze preferencje, zahamowania, stan fizyczny i psychiczny danego dnia – wszystko to wpływa w mniejszym lub większym stopniu na to, co odczuwamy podczas konkretnego stosunku, czy na przykład przeżyjemy orgazm. Poza tym seks nie dzieje się sam. Nie wystarczy kochać, by wszystko układało się w łóżku. Kiedy jesteśmy w związku, na nasz seks wpływa to, co jest między nami poza sypialnią.

Seks w związku lub poza nim: Rozważnie i romantycznie

Romantyzujemy seks i fetyszyzujemy miłość w opowieściach obecnych w rozmowach, popkulturze, co sprawia, że gonimy za wyidealizowanym doświadczeniem seksualnym czy miłością, która będzie remedium na wszelkie problemy, w tym te seksualne, zamiast czerpać przyjemność na tyle, ile się da tu i teraz. – Z perspektywy badaczki, seksuolożki przypomnę, że seks ma bardzo wiele funkcji. Służy na przykład autoregulacji, wyrażeniu złości, szantażowi emocjonalnemu albo zemście, albo zabiciu nudy. Każda z tych funkcji ma jakąś wartość. Seks jest bardzo ważnym komponentem naszego życia i są sytuacje, w których pomaga w radzeniu sobie z różnymi sprawami, czasami w bliskich relacjach, czasami poza nimi – tłumaczy dr Agata Loewe-Kurilla. 

Sposobem, by przestać romantyzować seks i fetyszyzować miłość, wydaje się więc uzmysłowienie sobie, że potrzeby seksualne zaliczają się do tych podstawowych, które warto zaspokajać, niezależnie od statusu relacji. Dobrze jest też spróbować przestać dzielić seks na lepszy czy gorszy, co może prowadzić do myślenia, że czasem jesteśmy skazani na słaby seks, że coś nas omija, jeśli wciąż nie spotkałyśmy tej jedynej osoby, przy której serce biłoby mocniej. Co do relacji – żadna nie spełni naszych wymagań w stu procentach. 

Miłość może nie wystarczyć, by mieć satysfakcjonujący seks z ukochaną osobą. Co nie znaczy, że pozostaje nam frustracja. Miłość może za to pobudzić naszą erotyczną kreatywność, popchnąć nas w stronę odkrywania nieznanych seksualnych możliwości, jak i wyznaczania nowych reguł monogamii

Paulina Klepacz
Proszę czekać..
Zamknij