Znaleziono 0 artykułów
20.02.2022

Falender i Bielawska: Zmysłowa opowieść o ciele

20.02.2022
Fot. Anna Zagrodzka

W świecie, w którym seksualność i ciało nie są już tabu, sztuka Barbary Falender uwalnia się od kontekstu skandalu. Jej „Poduszki erotyczne” po 50 latach od powstania stają się zmysłową opowieścią o przyjemności, estetyczną ucztą. To wielka zasługa instalacji Alicji Bielawskiej, która otoczyła te rzeźby miękkim materiałem. Wspólną wystawę artystek „Materia(l)nie” można oglądać w warszawskiej Galerii Studio.

Barbara Falender pokazywała swoje poduszki w tej samej przestrzeni Galerii Studio 35 lat temu. Wtedy jej głośne marmurowe rzeźby były wystawiane w boksach ze szkła i oświetlane w specyficzny sposób – światło, zamiast wydobywać rzeźbiarską formę, zacierało detale. To była kuratorska decyzja, która miała przygotować sztukę Falender na konfrontację z ówczesną publicznością, czyli złagodzić wymowę, rozwiać kontrowersje. – Miały wyglądać bardziej na fizyczną poduszkę niż waginę i fallus, bo wtedy tych słów ani nie można było wypowiedzieć, ani wyobrazić, ani zobrazować – powiedziała artystka niedawno, podczas wernisażu, po czym dodała: – Bardzo mi się podoba, że teraz po raz pierwszy moje poduszki są pokazywane genitalnie, „twarzą do widza”. Ja sama w epoce wstydu miałam z tym ogromny problem.

Fot. Anna Zagrodzka

Barbara Falender tworzyła odciski w marmurze jak w materiale

Wszystko zaczęło się od przypadkowej sytuacji na początku lat 70. Falender, wstając z krzesła, zobaczyła kształt zwykłej poduszki, na której chwilę wcześniej siedziała. Odcisk pośladków był tak cielesny, a z drugiej strony abstrakcyjny, że studentka rzeźby na warszawskiej ASP zaczęła fascynować się tą formą. Szkicowała ją, modelowała w glinie, rzeźbiła w kamieniu, a potem odlewała z brązu czy porcelany. Rozbudowała ją do erotyku, dość sugestywnie przedstawiającej akt seksualny, ale nie zgubiła poetyckości pierwotnego odcisku. Bo jeśli okrążymy poduszkę, spojrzymy z ukosa albo od dołu, znów będzie nieregularną białą formą, abstrakcją wyłowioną z codzienności.

Pokazywane w Galerii Studio rzeźby to niewielkie obiekty z białego marmuru z Carrary. Z tego samego materiału powstały Pieta watykańska Michała Anioła czy najpiękniejsze barokowe nagrobki. Biały gładki kamień przywołuje skojarzenia z klasyczną rzeźba grecką – idealnymi proporcjami, młodością i witalnością czy wyidealizowanym kanonem.
Poduszki opowiadają o przyjemności i same przyjemności dostarczają. Są jak luksusowe przedmioty, których w pierwszym odruchu chce się dotknąć, żeby poczuć gładkość wypolerowanej powierzchni, ich ciężar i moc. Kamień pewnie jest chłodny – podpowiada wyobraźnia – a skala niewielka, na pewno idealnie zamknie się w dłoniach. Rzeźba działa jak fetysz.

Fot. Anna Zagrodzka

Alicja Bielawska swoje prace wykonuje z ceramiki i tkanin

„Poduszki erotyczne nie są pracami, które wchodziłyby w relacje z przestrzenią zewnętrzną, potrzebują ograniczenia” – pisze w katalogu do wystawy Paulina Olszewska, przywołując też myśl kuratora wystawy sprzed 35 lat – Zbigniewa Taranienki.
Olszewska nie chciała jednak myśleć o budowaniu wystawy technicznie. Żeby wydobyć cielesność oraz intymność rzeźb, potrzebowała miękkiego organicznego kontekstu, być może innej rzeźby albo instalacji. Dlatego powstał pomysł zaproszenia do wystawy drugiej artystki – Alicji Bielawskiej

Alicja, która zna osobiście Barbarę i jej twórczość od dziecka, mogłaby być jej wnuczką. Z Falender łączą ją niezwykła dbałość o estetykę i umiejętność wykreowania nastroju, poza tym dzieli je dużo – Bielawska nie chce robić „rzeźb”, tylko „przedmioty”, wykonuje je z ceramiki i tkanin, niewyszukanych materiałów, kojarzących się z codziennością i domem – ze szmacianym dywanikiem, zasłoną, plisowaną spódnicą. A później osadza w pustej przestrzeni, żeby uwolnić je od znaczeń i zamienić w abstrakcyjne formy.

W pustej sali Galerii Studio Alicja wiesza swoje charakterystyczne „zasłony”, które warszawska publiczność dobrze zna z instalacji pod sufitem Muzeum nad Wisłą. Tym razem tkaniny prześwitują i są w nieokreślonych kolorach ciała – od pomarańczu przez róż aż do fioletu. Materiał tworzy „błony” otaczające rzeźby na miękkich owalnych postumentach. Jest delikatny, wręcz eteryczny, chciałoby się przejść przez niego tak, by jedwabista materia musnęła skórę twarzy. Ale instalacja okazuje się też bardzo funkcjonalna. Padające przez nie światło zmiękcza się, działa jak filtr, ułatwiając oglądanie poduszek w najdrobniejszych szczegółach.
Jednocześnie powietrze w galerii wprawia materiał w delikatny ruch. Struktura faluje, delikatnie się unosi, nadyma. Żyje i przypomina wielki organizm, który harmonijnie koegzystuje z poduszkami.

Fot. Anna Zagrodzka

Prace polskich artystek, powstałe 50, 40 czy 30 lat temu pokazywane są na nowo, bez skandalu

Ostatnie miesiące przyniosły wystawy ważnych polskich artystek sprzed dekad. W samej Warszawie dla masowej publiczności w Zachęcie odkryto Teresę Gierzyńską, siostry Wahl zostały przypomniane przez Lokal 30, prywatną galerię, która koncentruje się na pracach artystów poruszających kwestie społeczne i wolnościowe. A Teresę Pągowską pokazano w Spectra Art Space MASTERS, odsłaniając przed szeroką widownią zbiory z prywatnej kolekcji.
Te projekty wiele łączy z wystawą Falender i Bielawskiej – zmysłowość, bezpośrednie podejście do ciała i żelazna konsekwencja w zgłębianiu jednego tematu na przestrzeni lat. Czytając stare relacje i recenzje, można domniemywać, że dopiero teraz, po 50, 40, 30 latach od powstania dzieł intencja artystek wreszcie wybrzmiewa, bo jest oczyszczona z pruderii czy taniej sensacji. Staje się po prostu szczerym wyznaniem, opisem prywatnego doświadczenia. A współczesny odbiorca potrzebuje tej perspektywy bardziej niż kiedykolwiek, na nowo odkrywając piękno tego, co naturalne i ludzkie.

Wystawę „Materia(l)nie” można oglądać w Galerii Studio w Warszawie do 17 kwietnia 2022 roku (od wtorku do niedzieli w godz. 12.00-19.00)

Basia Czyżewska
Proszę czekać..
Zamknij