Znaleziono 0 artykułów
05.08.2019

Friuli: Jak dobrze żyć

05.08.2019
Sesto al Reghena (fot. www.pordenonewithlove.it )

Friuli-Venezia Giulia – przyjemnie jest posmakować furkoczących, pełnych czaru słów. A co dopiero spróbować kuchni i dotknąć sztuki tej północnowłoskiej prowincji u stóp Dolomitów.

Wenecja piękna? Wiadomo. I do imentu zadeptana. Tymczasem niedaleko, w regionie Friuli-Wenecji Julijskiej u podnóży Alp można bezkarnie obcować z pięknem wiekowych, a szerzej nieznanych malowniczych miasteczek. Skupione w stowarzyszeniu I Borghi più belli d’Italia (Najpiękniejsze miasteczka Włoch), rozsiane są wokół prężnego ośrodka miejskiego Pordenone. Nie tylko Toskania czy Umbria mogą być dumne ze swoich borghi. Czasem warto wybrać mniej oczywiste kierunki włoskich eksploracji.

Co we Włoszech kochamy najbardziej

Czym jest to mityczne włoskie borgo odczytywane na kolejnych przydrożnych tablicach i nieustannie odmieniane w przewodnikach? Otóż tym, co we Włoszech kochamy najbardziej. Kamienny cień starych domów, małe kościoły z najlepszą europejską sztuką, domowe jedzenie w rodzinnej gospodzie i leniwy rytm życia prowincji, która trwa zanurzona w wielowiekowej historii.

fot. www.pordenonewithlove.it  

Nie lubię dość częstego u nas tłumaczenia borgo jako „gród” czy „podzamcze” – pisze w książce Terremoto Jarosław Mikołajewski, poeta, tłumacz, reporter i znawca włoskiej kultury – W „grodzie” i „podzamczu” jest coś z borgomanii. Średniowiecze na siłę. Tymczasem we Włoszech w słowie borgo nie ma nic sztucznego. Jest jak szyte na miarę, dopasowane, przylega do miasteczek na szczytach gór, do miasteczek ściekających po stromych zboczach jak żywica z kory. (…) Nad nierównymi bryłami domów piętrzą się ceglaste dachy, zgrabne kopuły, smukłe wieżyczki, dzwonnice.

Cordovado (fot.www.pordenonewithlove.it  )

Czy będzie to przystanek przy czyimś przydomowym ogródku pełnym kwiatów, rzeźba śpiącej kobiety w pustym zaułku, fantazyjny park wokół posiadłości miejscowych arystokratów, średniowieczne freski w tutejszej świątyni, czy słynny lokalny ser Montasio spożywany w przydrożnej restauracji – zawsze ma się poczucie zatrzymania w codziennym kołowrocie zdarzeń, przyszpilenia przez szczegół, którym trzeba się delektować. Można podążać zgodnie z precyzyjnym planem atrakcji, z kulinarnym lub winnym przewodnikiem w ręku albo po prostu włóczyć się pozornie bez celu, idąc za nazwami pięknych borghi: Poffabro, Sacile, Valvasone, Spilimbergo, Sesto al Reghena, Cordovado…

Piccola Italia

Na zachętę kilka perełek, na które można się natknąć podczas tych peregrynacji.

fot. Anna Sańczuk

Przestrzegam: nie warto krzywić się na hasło „muzeum”, że niby nuda itp., bo czekają olśnienia. Choćby dlatego, że tutejszym sposobem na życie, oprócz rolnictwa, było i jest wybitne rzemiosło.

W Maniago trzeba odwiedzić Museo dell’Arte Fabbrile e delle Coltellerie – CORICAMA, czyli – znane również jako „muzeum noży” – muzeum kowalstwa specjalizujące się w sztućcach. Bardzo nowocześnie zaprojektowana i zaskakująco wciągająca ekspozycja rozpięta jest pomiędzy unikatowym, starym rzemiosłem a najwyższej klasy designem, z historią społeczną i ekonomiczną regionu w tle.

W maleńkim Frisanco warto zajrzeć do zjawiskowego muzeum miniatur Museo Da li mans di Carlin. Oprowadza po nim, racząc opowieściami signore Carlin – syn autora tego miniaturowego świata odtwarzającego w skali 1:10 budynki, przedmioty i konstrukcje związane z nieistniejącą już chłopską kulturą doliny Colvera. Carlin senior budował je przez cztery dekady, a kiedy skończył – umarł w godnym wieku 100 lat. Każdy tutaj staje się na powrót dzieckiem, zaglądając na przykład do w pełni wyposażonego kościoła w wersji mini czy wiejskiej oberży z maleńkimi mebelkami, fajansowymi naczynkami i szklankami z grubego szkła. W działającym (!) młynie wodnym wielkości, hm, dużego garnka w kąciku leży (działająca!) mikroskopijna pułapka na myszy wielkości paznokcia.

Sesto al Reghena (fot. www.pordenonewithlove.it  )
Cordovado (fot. www.pordenonewithlove.it  )

Mozaika z kamieni i snów

Największe artystyczne olśnienie przeżyłam w Spilimbergo. Zadzierałam głowę, by obejrzeć ozdobione renesansowymi malowidłami ściany kamienicy Casa Dipinta, w katedrze Santa Maria Maggiore widziałam renesansowe freski Il Pordenone, wywodzącego się z okolicy rywala samego Tycjana. Aż poszłam do Scuola Mosaicisti Del Friuli. Działająca od 1922 roku jedyna w Europie policealna szkoła mozaicystów jest przedsięwzięciem absolutnie wyjątkowym w skali światowej. To matka kolorów ze snu, miejsce zawieszone między realnością żmudnej rzemieślniczej roboty a tęczowym blaskiem sztuki. Jest jednocześnie średniowiecznym warsztatem, współczesną enklawą twórczości, galerią sztuki i sprawnie zarządzanym przedsiębiorstwem. Studenci z całego świata zjeżdżają tu na trzyletnią edukację, którą jednak nie każdy jest w stanie ukończyć, bo tworzenie mozaiki to praca fizyczna wymagająca niesamowitej precyzji i wgapiania się w szczegóły w oczekiwaniu na olśniewający finał. Adepci godzinami układają szczypczykami skomplikowane wzory z polnych kamieni, fragmentów marmuru, ceramiki czy bajecznie kolorowego weneckiego szkła. Zaczynają od prostych wzorów, potem kopiują antyczne rzymskie freski, by skończyć, tworząc abstrakcyjne kompozycje, eksperymentalne instalacje, z których część można podziwiać w szkole.

Friuli już od czasów rzymskich specjalizuje się w tworzeniu mozaikowych ornamentów i to tutejsi mozaicyści odpowiadają za wystawne dekoracje w pałacach weneckich dożów. Dziś absolwenci szkoły układają mozaiki od Japonii po Jerozolimę – w muzeach, hotelach, świątyniach, budynkach użyteczności publicznej i prywatnych willach.

fot. Anna Sańczuk

Czekoladki z Pordenone

Jeśli miasteczka już zwiedzone, to warto wybrać się do Pordenone – niespełna 50-tysięcznej urokliwej stolicy tej części prowincji (głównym miastem całego regionu jest Triest). Choćby na deser do Antica Confetteria (Corso Vittorio Emanuele II 24). Firmowa kawiarnia małej wytwórni czekolady oferuje wyrabiane tradycyjnie pomadki w fantazyjnych kształtach, kolorach i smakach łączących np. czekoladę z musem cytrynowym. Pojadając czekoladki, można ruszyć na wyprawę po historycznym centrum pełnym renesansowych palazzo z malowanymi frontami. Zajrzeć do imponującej katedry albo do niesamowitego parku botanicznego Parco Galvani E Museo Itinerario Della Rosa Antica, w którym zgromadzono nieprzeliczone odmiany róż: nakrapiane, pasiaste i te nazwane imieniem Marii Skłodowskiej-Curie. A przy okazji zwiedzić przylegające do parku muzeum komiksu o wdzięcznej nazwie PAFF! Palazzo Arti Fumetto Friuli.

Akcja degustacja

Tym, co włoskim wakacjom dodaje smaku, jest bez wątpienia kolacja w jednej ze swojskich gospód lub rodzinnych restauracji. Nie inaczej jest w okolicach Pordenone. Wśród lokalnych win znajdziemy i modne prosecco, i bardziej wyrafinowane, oznaczone certyfikatem DOC Friuli Grave. Zazwyczaj białe, ze szczepów pinot bianco, chardonnay czy friulano. Wśród przysmaków – przygotowywaną na wiele sposobów polentę, słynną sezonowaną szynkę z San Daniele czy frico – chrupiący placek z ziemniakami, cebulą i serem Montasio. W tutejszej kuchni mieszają się wpływy włoskie, austriackie, węgierskie, słoweńskie czy chorwackie. Dominująca przez wieki prosta cucina povera dziś potrafi przybierać niebiańsko wyrafinowane formy, na przykład w fenomenalnej restauracji w Sesto al Reghina – Abbato Ermanno („Opat Herman” – nazwa pochodzi od pobliskiego opactwa benedyktyńskiego z XIV-wiecznymi freskami z pracowni Giotta). Eccellente!! Magnifico! Perfetto! – niesie się wśród biesiadników jeszcze długo po posiłku zakończonym kieliszkiem domowej grappy, którą właściciel lokalu częstuje na odchodne.

 

Więcej o okolicach Pordenone można poczytać tutaj:

http://www.pordenonewithlove.com/en

 

 

Anna Sańczuk
Proszę czekać..
Zamknij