Znaleziono 0 artykułów
13.01.2024

Gypsy Rose Blanchard: Uwolniona

13.01.2024
(Fot. Getty Images)

Swoje pierwsze selfie na wolności opublikowała w jednym z ostatnich dni grudnia 2023 roku. Natychmiast stała się gwiazdą mediów społecznościowych. Jak dziś myśli o swojej przyszłości Gypsy Rose Blanchard, skazana w 2015 roku za nakłonienie do zabójstwa matki?

Pierwszy post na koncie instagramowym Gypsy Rose Blanchard pojawił się 10 października 2023 roku. Była to grafika symbolizująca Światowy Dzień Zdrowia Psychicznego, zachęcająca osoby w kryzysie do zwrócenia się o pomoc. Przesłanie było oczywiście istotne, a treść pozbawiona jakiegokolwiek osobistego aspektu. Post zebrał ponad 70 tysięcy lajków. Zaś kolejny, opublikowany dwa dni później, niemal 280 tysięcy. Z kolei zdjęcie Gypsy Rose z 29 grudnia tego samego roku przebiło chyba nawet zasięgi Kim Kardashian. „Moje pierwsze selfie na wolności” – podpisała je Blanchard. Post natychmiast polubiło ponad 6 i pół miliona osób. I tak oto narodziła się nowa gwiazda mediów – młoda kobieta, ofiara lub oprawczyni, zagadka.

– Moja mama była, myślę, nietuzinkowa – mówi Gypsy Rose Blanchard w dokumencie „Kochana mamusia nie żyje”, produkcji HBO. – I na pewno nadopiekuńcza. Film miał premierę sześć lat temu, ale właśnie teraz, gdy Gypsy Rose po ośmiu latach wyszła z więzienia, staje się coraz bardziej popularny. Podobnie jak serial „The Act” z 2019 roku, w którym główne role – Gypsy i jej matki Dee Dee Blanchard – zagrały, odpowiednio, Joey King i Patricia Arquette. Arquette jako toksyczna matka wypadła bardzo dobrze, jej kreację aktorską wielu krytyków oceniło jako wybitną, była za nią nominowana do Critics Choice Awards. Dee Dee sama przez lata doskonale odgrywała rolę kochającej matki śmiertelnie chorego dziecka.

(Fot. materiały prasowe)

Podobno zaufaniem obdarzał Dee Dee niemal każdy, kogo poznała

Gypsy Rose Blanchard współpracowała przy produkcji dokumentu HBO, ale serialu „The Act” postanowiła już nie oglądać. – To byłoby ponowne przeżywanie traumy, a nie jest mi to teraz potrzebne – wyjaśniła w jednym z wywiadów. Udzieliła go już poza murami więzienia, po odbyciu skróconej kary.

Do aresztu 24-letnia Blanchard trafiła w 2015 roku za nakłonienie do zabójstwa matki. Ciało Dee Dee Blanchard odnaleziono właśnie w tamtym roku, w sypialni cukierkowo różowego bungalowu, w którym mieszkała z córką. Zabójcą był Nicholas Godejohn, którego Gypsy poznała na katolickim portalu internetowym. Miał zdiagnozowane zaburzenia osobowości. Według informacji podawanych w prasie gdy chłopak zadawał matce swojej dziewczyny 17 ciosów nożem, Gypsy Rose kuliła się w łazience, zatykając uszy. Choć sama miała zaplanować zbrodnię i czekać na moment, gdy będzie mogła zacząć swoje dorosłe życie bez matki, wciąż, jak relacjonowały media, miała być emocjonalnie z nią związana. Dziś mówi nawet, że ją kochała. – Nie znałam innego życia – opowiada w dokumencie HBO. – Wierzyłam, że mama pragnie dla mnie wszystkiego, co najlepsze. Bezgranicznie jej ufałam.

Podobno zaufaniem obdarzał Dee Dee niemal każdy, kogo poznała, bo wydawała się dobroduszna. Jako samotna matka opiekująca się córką z niepełnosprawością, której wychowaniu poświęciła swoje życie, dla niektórych uchodziła niemal za świętą. Fundacje charytatywne chętnie przelewały na jej konto spore datki, finansowały podróże (w tym do Disneylandu), opłaciły mieszkanie, samochód i wózek inwalidzki dla Gypsy Rose. Gdy więc tuż po zabójstwie na jaw wychodziły przerażające fakty ze wspólnego życia matki i córki, wszyscy, którzy znali kobietę, wydawali się zszokowani.

– Śledztwo w sprawie trwa – przekazał policjant podczas konferencji prasowej po zatrzymaniu Gypsy Rose Blanchard. – Ale chcę, byśmy pamiętali, że pozory często mylą. I rzeczywiście, odkrywanie kolejnych faktów, związanych z tą sprawą, mogło przyprawiać o dreszcze.

– Nigdy wcześniej nie spotkałem się z tak ostrą formą przeniesionego zespołu Münchhausena – mówi o Dee Blanchard doktor Marc Feldman, psycholog kliniczny, specjalizujący się w tym zaburzeniu, a jednocześnie rodzaju przemocy. – To zaburzenie charakteryzuje się tym, że opiekun symuluje lub wręcz wywołuje objawy choroby, w tym wypadku u dziecka, by uzyskać jakiś rodzaj gratyfikacji emocjonalnej – współczucie, uwagę lub troskę. Nie jest w stanie zdobyć ich w inny sposób, więc ucieka się do tej formy przemocy.

W przypadku Dee Dee Blanchard obiektem była jej córka. Kobieta zaczęła doszukiwać się u dziewczynki chorób wkrótce po jej narodzinach. Najpierw sugerowała lekarzom i znajomym bezdech senny Gypsy, potem jej upośledzenie umysłowe i niedowład mięśni. Wreszcie pytana o to, co tak naprawdę dolega jej córce, odpowiadała, że „nieokreślona aberracja chromosomowa”. Brzmiało wystarczająco skomplikowanie i groźnie. Czy właśnie dlatego kolejni specjaliści, do których Dee Dee udawała się z córką, wykonywali jej polecenia bezrefleksyjnie? Bo jak inaczej wytłumaczyć wykonanie zdrowemu dziecku przetoki w żołądku i umieszczenie w niej rurki do karmienia?

(Fot. Getty Images)

Zabójstwo, jak zeznał Nicholas Godejohn, Gypsy zaplanowała dokładnie

Pani Blanchard była podobno arcymistrzynią manipulacji i miała niezwykłą siłę perswazji. Oszukiwała nie tylko lekarzy, lecz także opiekę społeczną, policję, rodzinę, przyjaciół i wszystkich dookoła. Również ojca Gypsy Rose. Mężczyzna odszedł od Dee Dee wkrótce po narodzinach dziecka, przekonany, że tylko ona poradzi sobie z ciężkimi chorobami córki.

Dee Dee za każdym razem potrafiła wymóc na lekarzach, by przeprowadzali kolejne bolesne i niepotrzebne procedury, a także by wystawiali dziewczynce setki recept. Leczono ją między innymi na zaburzenia lękowe, astmę, biegunki, zaparcia, bezsenność, niepokój, porażenie mięśniowe, ból uogólniony. Kobieta zdołała też wmawiać innym, że Gypsy cierpi na dystrofię mięśniową, w wyniku której jest sparaliżowana od pasa w dół i musi poruszać się na wózku. Wierzono także, gdy matka oznajmiała, że córka choruje na białaczkę, cierpi na zaburzenia słuchu i wzroku oraz nieprawidłowy rozwój.

Żeby nikt nie miał wątpliwości co do diagnoz, Blanchard odpowiednio zmieniała także wygląd córki. Regularnie goliła jej głowę, dzięki różnym przerażającym procedurom sprawiła, że Gypsy straciła zęby. W wyniku przewlekłego niedożywienia dziewczynka ważyła mniej niż jej rówieśnicy, a przykucie do wózka inwalidzkiego znacząco ograniczało jej sprawność fizyczną. Gypsy nosiła duże okulary z grubymi szkłami, a matka ubierała ją w stroje dla małych dziewczynek. Wymagała też dziecinnego zachowania – polecała, by córka podczas wizyt lekarskich bawiła się lalkami Barbie, uśmiechała się i machała do przechodniów, starała się „być grzeczną i słodką”.

Choć pani Blanchard zaniżała wiek córki – również w oficjalnych dokumentach – Gypsy Rose nieuchronnie zbliżała się ku dorosłości. Przestała marzyć o pluszakach i wizytach w Disneylandzie. Pragnęła pierwszego pocałunku, chciała dowiedzieć się, czym są miłość i seks. Obraz relacji damsko-męskiej znała wyłącznie z filmów. Gdy oglądała z matką sagę „Zmierzch”, Dee Dee podczas scen, które uznawała za nieodpowiednie, zakrywała jej oczy.

Ponieważ Gypsy nie poruszała się samodzielnie i była podłączona do sprzętów teoretycznie ratujących jej życie, nie miała wielu okazji do budowania więzi społecznych. Relacji z mężczyznami szukała w internecie. Coraz więcej czasu spędzała w mediach społecznościowych, a to, o czym rozmawiała na czatach, wykraczało poza akceptowane przez Dee Dee zainteresowania dziewczyny. Gdy więc matka przypadkiem natrafiła na wymianę wiadomości córki, roztrzaskała jej laptop.

Im Gypsy była starsza, tym mniej obawiała się matki. Nauczyła się, co robić, żeby jej nie denerwować – na przykład nie zdradzać się z tym, że nie ma problemów z chodzeniem. Ukrywała też, że wykrada z szuflady słodycze – w końcu Dee Dee twierdziła, że córka ma alergię na cukier. Gypsy wiedziała również, że matka nigdy nie zgodzi się, żeby córka opuściła gniazdo i założyła rodzinę, bo przecież miała na zawsze pozostać dzieckiem. Jak mogła więc wyrwać się z tego horroru? Do głowy przychodziło tylko jedno rozwiązanie.

Zabójstwo, jak zeznał Nicholas Godejohn, Gypsy zaplanowała dokładnie. Podobno od początku było jasne, że to on zabije kobietę. Podobno kiedy po wszystkim ogarnęły go wątpliwości i wyrzuty sumienia, Gypsy na niego nakrzyczała. Tłumaczyła, że przecież się kochają i chcą założyć rodzinę, a teraz już nic nie stoi na przeszkodzie ich miłości. Później, gdy sama zeznawała przed sądem, walcząc o jak najkrótszy wyrok, nie była równie pewna swoich uczuć. Ostatecznie została skazana na 10 lat pozbawienia wolności. Chłopaka skazano na dożywocie.

(Fot. materiały prasowe)

Wydaje się, że dziś Gypsy Rose Blanchard z optymizmem myśli o przyszłości

W więzieniu Gypsy Rose Blanchard przeszła transformację. Stała się kobietą, ma dziś 32 lata. Wciąż jej sposób mówienia kojarzy się z melodią wypowiedzi nastolatki, ma bardzo wysoki głos, ale przede wszystkim jest inteligentna, zabawna, zadziorna. Wydaje się, że dokładnie przeanalizowała własną przeszłość, że optymistycznie myśli o przyszłości.

– W więzieniu zdobyłam kilkoro prawdziwych przyjaciół – opowiada. Wspomina też, że przez najcięższe chwile przechodziła, słuchając piosenki Taylor Swift „Eyes Open”. Wyznaje, że co prawda nie widziała serialu „The Act”, ale chciałaby, żeby kiedyś zagrała ją Millie Bobby Brown. Gypsy chętnie mówi też o swojej książce „Released. Conversations on the Eve of Freedom”, której premiera odbyła się na początku stycznia 2024 roku. – Poza tym wszystkim, co się stało, jestem po prostu zwykłym człowiekiem – przekonuje. – Pisałam z serca, pragnąc, byście zobaczyli we mnie nie tę biedną dziewczynkę, ale osobę, jaką się stałam – prawdziwą Gypsy.

Po wyjściu z więzienia, 28 grudnia 2023 roku, udzieliła wywiadów najpopularniejszym amerykańskim gazetom, magazynom, programom, takim jak „People”, „E! Entertainment” czy „Good Morning America”. W kilku z nich wzięła udział razem z mężem – Ryanem Scottem Andersonem, nauczycielem z Luizjany. Poznali się przez internet, a ślub wzięli, jeszcze gdy Blanchard odsiadywała wyrok. – To była mała uroczystość, żadnych gości – opowiadała Gypsy na łamach „People”. – Dlatego teraz zrobimy wielkie wesele! Zaprosimy rodzinę, przyjaciół, będzie wspaniała suknia, tort, wszystko, czego zapragniemy! Bo na to zasłużyłam. A właściwie oboje zasłużyliśmy.

A więc happy end? Amerykanie kochają takie historie, książka Gypsy Rose Blanchard może stać się bestsellerem. Choć wciąż są tacy, którzy przypominają, że ta filigranowa brunetka zleciła brutalne zabójstwo swojej matki.

Natalia Hołownia
Proszę czekać..
Zamknij