Znaleziono 0 artykułów
23.12.2021

Historia jednego zdjęcia: Jennifer Lawrence w 2007 roku

23.12.2021
(Fot. Getty Images)

Jennifer Lawrence od kilkunastu lat należy do hollywoodzkiej czołówki. Ostatnio zrobiła sobie przerwę, by poukładać życie prywatne. Teraz powraca w komedii „Nie patrz w górę”. Na Netfliksie już w Wigilię.

Jennifer Lawrence twierdzi, że Hollywood się nią zmęczyło. – Widzowie mieli mnie dosyć, ba, ja miałam siebie dosyć – mówi w wywiadzie dla „Vanity Fair” przeprowadzonym z okazji premiery „Nie patrz w górę”. W filmie Adama McKaya („Big Short”) gra młodą astronomkę, która razem ze swoim wykładowcą (Leonardo DiCaprio) ostrzega świat przed nieuchronną zagładą. Ale to komedia, a nie thriller katastroficzny, więc nikt Kate i Randallowi nie wierzy. A nawet jeśli wierzy, niespecjalnie przejmuje zbliżającą się kometą.

Takie absurdalne poczucie humoru jest aktorce bliskie. Długo była w Hollywood etatową dziewczyną z sąsiedztwa, która w każdym wywiadzie podkreślała, jaka jest zwyczajna. Im bardziej przy tym obstawała, tym łatwiej było zwątpić. Oscar za „Poradnik pozytywnego myślenia” (w 2013 roku, gdy miała zaledwie 23 lata), rola ambasadorki Diora, jedne z najwyższych kobiecych gaż w historii kina – chyba nikt się nie nabrał na jej przeciętniactwo. Dopiero niedawno faktycznie zbliżyła się do zwyczajnych dziewczyn. – Nie miałam życia. Postanowiłam zatroszczyć się o siebie – mówi JLaw w „Vanity Fair”.

W 2018 roku była najlepiej zarabiającą aktorką na świecie (za „Nie patrz w górę” DiCaprio dostał 30 milionów, ona 25, ale nie miała z tym problemu, bo „ludzie chodzą do kina na Leo, jego filmy zarabiają więcej, niż moje”). Potem zniknęła, bo sława nie przekładała się na szczęście, a nadmiar ról na poziom aktorstwa. Małżeństwo z marszandem Cookiem Maroneyem (pobrali się jesienią 2019 roku w posiadłości Belcourt of Newport na Rhode Island) nauczyło ją dbania o prywatność. Nie znosi paparazzich do tego stopnia, że oddała rodzicom ukochanego psa Pippi. Zbyt często fotografowane spacery po Central Parku przyprawiały ją bowiem o stany lękowe. Dobrze, że jest w równym stopniu psiarą, co kociarą. Oprócz dachowca Fredericksa, który już mieszka z małżeństwem w manhattańskim apartamencie, Lawrence chce przygarnąć kolejne koty. Za chwilę urodzi dziecko – podczas trasy promocyjnej „Nie patrz w górę” eksponuje ciążowy brzuch obleczony w złociste kreacje Diora. Zapytana przez Stephena Colberta w talk show, co porabiała przez ostatnie lata, odpowiedziała z właściwą sobie rubasznością: – Uprawiałam dużo seksu. Taki żarcik. Opowiedziała też, że spełnia się jako pani domu, gotując, sprzątając i chodząc z mężem na zakupy. – To dla mnie metafora małżeństwa. Szykujemy listę, planujemy coś razem i pracujemy nad realizacją – tłumaczyła JLaw.

Od połowy lat 2000. Lawrence zdobywa kino nie tylko talentem, ale może przede wszystkim siłą charakteru. Chłopczyca w ciele seksbomby, prowincjuszka z farmy w Kentucky w reklamie paryskiego domu mody, ambitna aktorka, która nie unika superprodukcji. Lawrence nie ma aktorskiego wykształcenia, ale ma świetny instynkt. Wyczucie zawiodło ją raz – po pierwszej nominacji do Oscara za „Do szpiku kości” z 2010 roku chciała odrzucić rolę Katniss Everdeen w superprodukcji „Igrzyska śmierci”. Na szczęście nie zrobiła tego. Dzięki temu nie powtórzyła losu wielu dorastających gwiazdek, dla których wysokobudżetowe ekranizacje młodzieżowych sag są szczytowym momentem kariery.

Jennifer jest aktorką totalną. Ma wielki dar, który widać na pierwszy rzut oka – chwali Lawrence Meryl Streep, partnerka z planu „Nie patrz w górę”, laureatka trzech Oscarów, najwybitniejsza aktorka swojego pokolenia.

Jennifer zawsze marzyła o kinie. W dzieciństwie ją roznosiło. Rodzina nazywała ją „Nitro” od nitrogliceryny, bo miała za dużo energii. W przedszkolu nie pozwalano jej grać z innymi dziewczynkami w piłkę, bo była za silna. Z tego samego powodu nie trafiła do reklamy Abercrombie & Fitch, choć zdobyła zlecenie modelki dla amerykańskiej marki. Jako zawodniczka chłopięcych drużyn hokeja, koszykówki i softballu w szkole, potraktowała poważnie zadanie powierzone przez reżysera spotu. – Kazał mi gonić za piłką. Podczas gdy inne modelki tylko markowały, ja byłam czerwona na twarzy, agresywna i krzyczałam – śmiała się potem Jennifer.

Do Los Angeles przeprowadziła się jako 15-latka. Chodziła na castingi, dorabiała jako niania, nigdy nie zdała matury. Po roli w sitcomie „The Bill Engvall Show” (z trasy promocyjnej tego serialu pochodzi towarzyszące tekstowi zdjęcie) trafiła na plan „Do szpiku kości”, ekranizacji powieści Daniela Woodrella o prawdziwym życiu Amerykanów. W filmie Debry Granik miała zagrać Ree Dolly, która jako nastolatka musi troszczyć się o całą rodzinę. Reżyserka uznała, że zdrowa blondynka jest do roli za ładna. Lawrence przemierzyła więc 13 przecznic Nowego Jorku w czasie śnieżycy. Na przesłuchanie trafiła zasmarkana. To poświęcenie spodobało się Granik. Dostała rolę, która przyniosła 20-latce pierwszą nominację do Oscara. Nagrodę odebrała w 2014 roku, przechodząc do historii jako ta urocza niezdara, która przewróciła się na schodach prowadzących na scenę. W tym samym roku pożałowała popularności. Z jej konta na iCloudzie wykradziono prywatne zdjęcia. Cały świat zobaczył ją nagą.

Poczuła na własnej skórze, z jakim okrucieństwem traktuje się młode, piękne i zdolne kobiety. I postanowiła nigdy więcej nie dopuścić do podobnej sytuacji. – Całe życie chciałam robić dobre wrażenie, sprawiać ludziom przyjemność. Teraz staję się samodzielna – mówi.

Anna Konieczyńska
Proszę czekać..
Zamknij