
Poznali się na planie filmowym, ale nie zakochali się od razu. Pauletta Pearson dwukrotnie odrzuciła oświadczyny Denzela Washingtona, a jednak są ze sobą od ponad czterech dekad. Ich związek to dowód, że miłość to wybór, szacunek i ciężka praca.
Po raz pierwszy Denzel Washington i Pauletta Pearson spotkali się w 1977 roku na planie filmowym. Oboje grali w produkcji biograficznej „Wilma”, opowiadającej o mistrzyni olimpijskiej Wilmie Rudolph, okrzykniętej „najszybszą kobietą świata”. 23-letni Denzel wcielał się w jej chłopaka, a o cztery lata starsza Pauletta – koleżankę z toru wyścigowego. Codziennie witali się zdawkowym „cześć”, a że nie mieli wspólnych scen, to na wymianie uprzejmości się kończyło. Aż któregoś dnia urządzono przyjęcie dla całej ekipy. Wtedy młodzi aktorzy mieli okazję dłużej porozmawiać i lepiej się poznać. Już następnego wieczoru Washington i Pearson spotkali się ponownie – tym razem w teatrze. Każde przyszło na spektakl spóźnione, więc o tym, że siedzą tuż obok siebie, dowiedzieli się dopiero podczas przerwy. I tutaj relacje są zgoła odmienne. Otóż Pauletta twierdzi, że zadziałało przeznaczenie. Denzel – że żona trochę losowi dopomogła. Jak opowiadał w wielu wywiadach, na wspomnianym przyjęciu napomknął Pauletcie, że następnego dnia wybiera się do teatru. Do dziś wierzy, że kupiła bilet na spektakl, licząc, że się spotkają. I podczas gdy zirytowana pani Washington nieustannie temu zaprzecza, jej mąż tylko się uśmiecha.
Jak by nie było, to właśnie wtedy, w teatrze, umówili się na pierwszą randkę. – Wyobraźcie sobie, że musiałam opłacić mu taksówkę! – opowiadała Pauletta w rozmowie z E! News. Cóż, tak się niefortunnie złożyło, że Denzel nie miał drobnych i rzeczywiście zwrócił się do dziewczyny, by wspomogła go finansowo. – Zdarzyło się to tylko raz. Raz. Od tego momentu już zawsze to ja za wszystko płaciłem – wyjaśnił aktor z właściwym sobie humorem. Dobrze, że wkrótce osiągnął sukces kasowy, bo nie wiadomo, czy zdołałby pokryć ponad cztery dekady wydatków. Tak się bowiem składa, że latem 2025 roku Washingtonowie świętowali 42. rocznicę ślubu.
Pauletta i Denzel Washingtonowie na weselu bawili się tak dobrze, że gdy zasiedli do stołu, nie było już co jeść

Jednak Denzel Washington, jakkolwiek czarujący, nie od razu usłyszał „tak”. Panna Pearson aż dwukrotnie odrzuciła jego oświadczyny. Gdy dopytywał, dlaczego, słyszał: że nie, bo nie. Pauletta pozostawała nieugięta – do czasu. W tym wypadku zadziałała najwyraźniej zasada do trzech razy sztuka. Bo za trzecim razem w końcu zgodziła się zostać żoną Washingtona. – Ujął mnie swoją wyjątkową osobowością – zdradziła w programie Oprah Winfrey. – Jasne, był przystojny, ale to jego wewnętrzna dobroć, szczerość i oddanie sprawiły, że się zakochałam. A że do tego był niezłym ciachem – cóż, to była wartość dodana – śmiała się Pauletta.
Pobrali się 25 czerwca 1983 roku. Na weselu bawili się tak wyśmienicie, że gdy w końcu zasiedli do stołu, nie było już co jeść. Dlatego zamiast hucznych poprawin udali się do pobliskiego baru na śniadanie. Trzy lata później Denzel Washington został okrzyknięty przez magazyn „People” najseksowniejszym mężczyzną świata. Kobiety wodziły za nim wzrokiem, ale on patrzył tylko na swoją Paulettę. – Żona jest miłością mojego życia – powtarzał, a fanki jeszcze bardziej go uwielbiały.
Denzel Washington marzył o ciepłym domu, a Pauletta go dla niego stworzyła

Washington nigdy nie ukrywał, że marzył o dużej rodzinie, bo sam pochodził z rozbitej. Odejście ojca od matki odreagowywał, włócząc się z podejrzanym towarzystwem. To, że schodzi na złą drogę, nie umknęło na szczęście uwadze jego matki. Lennis Washington zareagowała w porę, wysyłając syna do szkoły z internatem. Denzel odebrał tam co prawda surowe wychowanie, ale dzięki temu nauczył się dyscypliny, szacunku do pracy, no i odnalazł pasję, która z czasem stała się jego sposobem na życie. Po latach zrozumiał i docenił decyzję, jaką podjęła matka. Zależało mu jednak, by własnym dzieciom stworzyć bezpieczny, ciepły i kochający dom. Swoje marzenie zaczął realizować już rok po ślubie, kiedy na świecie pojawił się jego pierwszy syn – John David Washington. Dwa lata później Pauletta urodziła mu córkę, Katię, a wiosną 1991 roku do rodziny dołączyły bliźnięta, Olivia i Malcolm.
Już gdy zaszła w pierwszą ciążę, Pauletta zdecydowała, że zamiast rozwijaniem kariery aktorskiej zajmie się wiciem gniazda. – Gdy byłam dzieckiem i wracałam ze szkoły, w domu zawsze czekała na mnie mama – opowiadała. – To dawało mi poczucie bezpieczeństwa, czułam się kochana. Pragnęłam, by tak samo czuły się moje dzieci. Gdy okazało się, że zostaniemy rodzicami, Denzel był akurat na planie filmowym w Los Angeles, a ja – na Broadwayu. A co z dzieckiem? Zrozumiałam, że jedno z nas musi odpuścić – tłumaczy. Jak podkreśla, nie uważała swojej decyzji za specjalne poświęcenie i nigdy jej nie żałowała. Uważa bowiem, że rola matki jest tą najważniejszą.
– Moja żona stworzyła nam dom. Posiadłość można kupić, ale dom, taki prawdziwy, pełen miłości i ciepła buduje się każdego dnia. Moja małżonka tego dokonała – powtarzał. To nie pierwszy raz, gdy dwukrotny laureat Oscara publicznie chwalił żonę. – Kocham Paulettę bardziej niż słowa są w stanie wyrazić. Jest nie tylko moją partnerką – jest moim prawdziwym błogosławieństwem, moją najlepszą decyzją, moim światłem w ciemności i ciepłem, gdy nastaje chłód – zwykł powtarzać.
Aktor zawsze podkreśla, jak wiele zawdzięcza żonie. I nie chodzi wyłącznie o to, że dzięki jej decyzji o porzuceniu aktorstwa (przynajmniej na jakiś czas) sam mógł doskonalić się w zawodzie. Washington zaznacza, że gdyby nie Pauletta, którą nazywa swoją przyjaciółką, opoką i skałą, zwyczajnie nie dałby sobie w życiu rady. – Po prostu bym nie przetrwał – mówi. Ona zaś nazywa męża „głową rodziny” i często w wywiadach podkreśla, że całym swoim życiem dawał wspaniały przykład czwórce ich dzieci.
Denzel i Pauletta Washingtonowie odnowili przysięgi po 12 latach małżeństwa
W 1995 roku Denzel i Pauletta Washingtonowie, po 12 latach małżeństwa, odnowili przysięgę. Podczas romantycznego wyjazdu do Republiki Południowej Afryki jeszcze raz ślubowali, że będą iść ramię w ramię bez względu na to, co przyniesie życie. Błogosławieństwa udzielił im arcybiskup Desmond Mpilo Tutu, słynny działacz przeciw apartheidowi i laureat Pokojowej Nagrody Nobla, a prywatnie przyjaciel i duchowy przewodnik pary. „Nie zawsze jest kolorowo. Wiadomo, że każda para przechodzi przez gorsze chwile – wyznał Washington na łamach magazynu „Guardian”. „Nas też to nie ominęło. Ale związek to praca. Wspólna codzienna praca, do której się zobowiązaliśmy”. Aktor dodał, że ważnym aspektem ich relacji jest wiara. Oboje z Paulettą są niezwykle religijni, wierzą, że modlitwa pomaga pokonać największy kryzys i czyni lepszym – również dla siebie nawzajem. – Solidny duchowy fundament pomaga we wszystkim. To nasze wsparcie w małżeństwie, ale też w pracy, to coś, co pozwala odnaleźć wewnętrzny spokój – mówił. I dlatego właśnie Bogu dziękował za „wierną, kochającą i wspierającą żonę”, gdy w grudniu 2024 roku odbierał chrzest i licencję pastora w kościele w nowojorskim Harlemie.

W 2023 roku Denzel i Pauletta Washingtonowie świętowali 40. rocznicę ślubu. „Małżeństwo to nie wieczny miesiąc miodowy” – podkreśla aktor. Pauletta przypomina z kolei, jak ważną wartością jest umiejętność wybaczania. Wyznaje, że często modli się do Boga, by ją w niej umocnił.
– Ale najważniejsza jest oczywiście miłość – dodaje. – Ta miłość, jaką do siebie żywimy, sprawia, że jesteśmy w stanie przetrwać wszystko.
Niedawno syna Washingtonów, Malcolma, młodego cenionego reżysera, zapytano, jaki jest sekret małżeństwa jego rodziców. – Wiem za to na pewno, że bardzo się kochają – odparł. Ale Denzelowi i Pauletcie, poza ponad czterdziestoletnim stażem, udało się coś jeszcze – stworzyć kochającą się rodzinę. Niemal cały klan zaangażował się w produkcję debiutu reżyserskiego Malcolma – uznanego filmu „The Piano Lesson”. W filmie występuje jego brat John David i siostra bliźniaczka Olivia, zaś starsza siostra Katia oraz ojciec Denzel Washington są współproducentami. Swój pierwszy film Malcolm zadedykował zaś ukochanej mamie. – Mieć wokół siebie tyle miłości – to naprawdę wszystko, co się liczy – wyznał wzruszony. A 70-letni Denzel dodał: – Z niczego nie jestem w życiu bardziej dumny niż z mojej rodziny
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.