Znaleziono 0 artykułów
07.11.2021

Ib Kamara: Stylista, który chce zmieniać świat

07.11.2021
(Fot. Erdem Moralıoğlu)

15 stycznia 2021 roku portal Dazed Digital ogłosił wielkie roszady. Kultowy magazyn świętował trzydziestolecie. To był czas na nowe otwarcie. Dziennikarka Lynette Nylander i stylista Ibrahim Kamara, nowy redaktor naczelny, wspólnie wygłosili swoiste exposé o nowym kierunku estetycznym i narracyjnym. Kto znał wcześniej prace Iba Kamary, wiedział, czego się spodziewać. Fantazji, odwagi, otwartości. Wizualnych zaskoczeń, których przewidzieć się nie da.

Ib Kamara urodził się w Sierra Leone, dorastał w Gambii. Jako 11-latek emigrował z rodzicami do Wielkiej Brytanii, gdzie miał kształcić się na lekarza. Dostał się na studia, ale je rzucił. Nie dlatego, że mu nie szło – był świetny z chemii i biologii. Po prostu tego nie czuł, wolał pójść w kierunku sztuki. Mama – z wykształcenia podwójna pielęgniarka (po przyjeździe do Europy musiała zacząć edukację od początku), nie kryła rozczarowania. Cóż, chęć, by snuć piękne wizje, była silniejsza. Jednak Ib zachował rozsądek – wybrał komunikację i promocję mody na Central Saint Martins, a nie malarstwo czy rzeźbę. To był mocny rok, w jego grupie studiowali fotograf Campbell Addy i projektant Gareth Wrighton. Do dziś trzymają się blisko i współpracują. To o tyle ważne, że samotnie w branży mody nie zrobisz nic wyjątkowego. Musisz mieć zaufanych partnerów.

Ib Kamara: Robi swoje, nie ogląda się na modę

W czasie studiów Ib Kamara odkrył wyraźny pociąg do kreowania obrazów i postaci. Nocami zakładał krótkie sukienki i biegał do klubów, najchętniej do kultowego Lover Boya. Czerpał z otwartości Londynu i kolekcjonował emocje, które dawały mu ubrania. Chciał być bliżej tego świata, szukał więc możliwości rozwoju poza uczelnią. W końcu został asystentem wybitnego stylisty Barry’ego Owena Kamena. Ten długo nie chciał zgodzić się na spotkanie. Gdy wreszcie uległ, po trzech godzinach rozmów o wszystkim, tylko nie o modzie, wiedział, że nie znajdzie lepszego asystenta.

To doświadczenie, ogrom czasu i uwagi, jaki Barry mu poświęcił, Ib Kamara uważa za podstawę swojego sukcesu. Wtedy nauczył się zasad: nie iść na kompromisy, nie mówić „nie da się”, szukać własnej estetyki, a na modę za bardzo się nie oglądać. Choć współpracował z topowymi magazynami i projektantami (dla porządku wymienić należy choć kilkoro: Stella McCartney, Burberry, Dior, Nike, „Vogue Italia”, „ID”), wie, że jego praca nie polega na zakładaniu looków z wybiegów. Środki, z pomocą których osiągnie się zaplanowany efekt, nie mają bowiem znaczenia. Kamarze zdarzało się szyć samodzielnie, wyszukiwać rzeczy w second-handach, zamawiać u młodych talentów. Liczy się historia, a nie metka.

Skromne pochodzenie nauczyło go nie tylko marzyć, lecz także przyzwyczaiło, że gdy się czegoś chce, czasem trzeba to po prostu stworzyć, zbudować. Na okładkę magazynu „Luncheon” rzeźbił korony i gorsety z makaronów, kołnierze ortopedyczne przerabiał na kolie, używał puszek po mleku kokosowym jako kolczyków, z kapeluszy robił topy. Ib Kamara potrafi elementy brzydkie i tanie uczynić wizualnym centrum zdjęcia. Czasem to patyczek medyczny, czasem rolka papieru toaletowego, maska przeciwgazowa, piłka, głowa Myszki Miki, obudowa starego telewizora. Każdy „śmieć” może tu urosnąć do rangi ozdoby.

Ib Kamara: W sercu zawsze Afryka

Filarem jego pracy jest pochodzenie. Gdy przeprowadził się do Wielkiej Brytanii bardzo się go wstydził. Musiał przeżyć w Europie kilka lat, dojrzeć i na chwilę wrócić do Sierra Leone, żeby przypomnieć sobie energię i styl tego miejsca. Wszystkie jego prace nawiązują do afrykańskich tradycji, także tych z obszaru ubioru i problemów społecznych. Bo tego właśnie chce Ib Kamara – nie tylko kreować piękne obrazy, które przyciągają wzrok, ale przede wszystkim zmieniać rzeczywistość.

Ib Kamara: Mężczyzna przyszłości

Na zakończenie szkoły przygotował wystawę zatytułowaną „2026” – miała pokazywać wizję mężczyzny przyszłości. Odbiła się szerokim echem i podgrzała dyskusję na temat ideałów męskiego piękna i ograniczeń w ekspresji. – Przed każdą sesją robię obszerny research. Potem dla wszystkich postaci, które chcemy pokazać na fotografiach, wymyślam jakiś życiorys, historię o tym, co ich łączy, jakie są między nimi relacje, jakie wspomnienia – mówił w wywiadzie dla Show Studio. Potem przychodzi etap rozmów z fotografem i resztą ekipy. Powstają szkice, kolaże, fragmenty tekstu, obszerne notatki. Zwykle zanim spotkają się na planie, wiedzą, po jaki efekt tam idą. Zdjęcia są pełne kolorów, faktur, wzorów, scenek wręcz fabularnych – to nie dokument, a fantazja. Mimo wszystko, jak szalone nie byłyby ubrania, modele mają być możliwie najpiękniejsi. Ib sam często pozuje w swoich sesjach. Nie dlatego, że ma szczególną ochotę, a dlatego, że lubi znać perspektywę swoich bohaterów. Żeby im dogodzić.

W branży jest dopiero od kilku lat, całkiem niedawno skończył 30 lat. Mimo to już uważa się go za jednego z najwybitniejszych twórców wizualnych z obszaru mody współczesnej. Interesują go polityka, kultura (szczególnie film) i natura – na jego zdjęciach częściej niż looki z wybiegów zobaczyć można wycinane z traw maski, słomiane sukienki, kapelusze z kwiatów. Zupełnie unikatowe jest to, w jaki sposób pokazuje męską seksualność i piękno osób czarnych, to jak nawiązuje do kultury i do problemów Afryki. Jego odwaga wpływa na rzeczywistość młodych chłopców z Sierra Leone i z Gambii. Piszą do niego i dziękują za to, że uwierzyli, że można marzyć. To go cieszy, bo wcale nie definiuje się jako stylista. – Jestem image makerem, dziennikarzem, dyrektorem kreatywnym. Chcę odkrywać, iść dalej, robić wystawy, wydawać książki, uczyć innych – tłumaczy Timowi Blanksowi. Chodzi mu o coś więcej niż poklask po sesjach z Rihanną. Chce nowego, lepszego, bardziej inkluzywnego świata. Bajki, ale i odpowiedzialności.

Kamila Wagner
Proszę czekać..
Zamknij