Znaleziono 0 artykułów
25.08.2019

Jazzmeia Horn: Spadkobierczyni Billie, Elli i Niny

25.08.2019
(Fot. Getty Images)

Niespełna trzydziestoletnia wokalistka z Dallas drugim albumem „Love and Liberation” potwierdza swoją pozycję w świecie jazzu. – Gdy puściłam płytę mojemu dziadkowi, uznał, że moja muzyka brzmi tak, jakby dzisiaj śpiewały Ella Fitzgerald, Billie Holiday i Nina Simone – mówi Horn.

Jazz był jej pisany. Przewidziała to zakochana w muzyce babcia Jazzmei, nadając dziewczynce znamienne imię. Po ukończeniu słynnej Booker T. Washington High School for Performing and Visual Arts (znanej z takich wychowanków jak Roy Hargrove, Norah Jones czy Erykah Badu), Horn w 2013 roku wygrała Sarah Vaughan International Jazz Competition, a dwa lata później jeden z najbardziej prestiżowych konkursów jazzowych na świecie – Thelonious Monk Institute International Jazz Competition. Bezpośrednią konsekwencją zwycięstwa był album „A Social Call”, nagrany w 2017 roku dla kultowej wytwórni Concord Records, który został potem nominowany do nagrody Grammy w kategorii najlepszy wokalny album jazzowy. Kolejne dwa lata artystka spędziła praktycznie w trasie. Koncertowała po całym świecie (także w Polsce podczas ostatniej edycji Warsaw Summer Jazz Days), szlifując umiejętności wokalne, kompozytorskie i improwizacyjne. Efektem tej pracy jest najnowszy album Jazzmei „Love And Liberation”, ukazujący niezwykły talent i bezsprzeczny rozwój artystyczny. Ta jedna z najważniejszych premier jazzowych tego roku wypełniona została kompozycjami o wielkim ładunku emocjonalnym, niezwykłej muzykalności i ważnym społecznym przekazie. Niełatwo dziś zaistnieć, ale Jazzmeia oprócz świeżo brzmiącego głosu o rozległej skali wyróżnia się również charakterystycznym stylem. Gdy dodamy do tego urodę, urok i charyzmę, a także charakterystyczne etniczne stroje i turbany łączące ją poniekąd ze starszą koleżanką ze szkoły, Eryką Badu, otrzymujemy obraz artystki kompletnej. Nie sposób się jej oprzeć.

(Fot. materiały prasowe)

Tytuł wydanego właśnie albumu to credo życiowe artystki. – „Love and Liberation” to moja mantra. Miłość i wyzwolenie są ze sobą powiązane. Akt miłości to wyzwolenie, a wybierając wolność, kreujemy miłość – mówi Jazzmeia. Muzycznie i tekstowo na „Love and Liberation” dzieje się bardzo dużo. Kompozycje tchną tradycyjnym jazzem, ale z nutką współczesnego R’n’B i hip-hopu. Jazzmeia brzmi zjawiskowo zarówno z całym zespołem, jak i z fortepianem, a nawet a capella. Z 12 kompozycji na płycie osiem jest autorstwa Jazzmei. Pozostałe cztery to cover standardu George’a Duke’a i Rahelle Ferrell „Reflection of My Heart” zaśpiewany w duecie z wokalistą i perkusistą Jamissonem Rosem. Utworowi „Green Eyes” wspomnianej już Eryki Badu dzięki bebopowej aranżacji Jazzmeia dodała ciężaru, podczas gdy „No More” Jona Hedricksa i Huberta Lawsa osadzone w korzennym bluesie idealnie wpisuje się w światopogląd Jazzmei, głoszącej kobiecą niezależność. Piosenki opowiadają też o tożsamości czarnej społeczności Stanów Zjednoczonych („Free Your Mind”), emancypacji kobiet („Out Of the Window”, „When I Say”) i miłości (ballada „Legs and Arms” i duet a capella „Only You”). – Większość moich piosenek to medytacje. Chciałabym, żeby słuchali ich ludzie wszystkich wyznań, ras i pokoleń. Niech te piosenki uwolnią ich od uprzedzeń.

(Fot. Getty Images)

„Love And Liberation” jest dowodem na to, że jazz, nawet w najmłodszym pokoleniu muzyków, ma się świetnie, a nawet coraz lepiej. Pokojowo inkorporując sąsiednie terytoria muzyczne, zdobywa rzesze nowych, często nieoczekiwanych fanów, nie rezygnując przy tym ze swojej wieloletniej tradycji. A sama Jazzmeia, jak zgodnie twierdzą krytycy po obu stronach oceanu, nową płytą wyrasta na gwiazdę wokalistyki jazzowej. W tym roku nie skończy się na nominacjach do Grammy. Cóż, nazwisko zobowiązuje. Ella, Billie i Nina byłyby dumne.

(Fot. materiały prasowe)

 

Maciej Ulewicz
Proszę czekać..
Zamknij