Znaleziono 0 artykułów
10.12.2018

Jennifer Aniston: Mąż i dziecko nie są mi potrzebni do szczęścia

10.12.2018
Jennifer Aniston (Fot. Getty Images)

Ulubienicę Ameryki, która na początku przyszłego roku świętować będzie 50. urodziny, można właśnie oglądać w nowym filmie „Kluseczka” na Netfliksie. Głos aktorki równie mocno wybrzmiewa także w ostatnich wywiadach. Aniston podkreśla w nich, że ma dosyć łatki „bezdzietnej, nieszczęśliwej i porzuconej”.

Kilka dni temu świat obiegła mrożąca krew w żyłach wiadomość. Plotka głosiła, że „Przyjaciół” będzie można na Netfliksie oglądać tylko do końca tego roku. Na szczęście platforma poszła po rozum do głowy, postanawiając zapłacić sto milionów dolarów (ponad trzy razy więcej niż do tej pory), żeby utrzymać jedną ze swoich najpopularniejszych pozycji. „Dlaczego współcześni dwudziestolatkowie wciąż chcą oglądać serial o dwudziestolatkach sprzed dwóch dekad, którzy większość czasu spędzają na piciu kawy?” – zapytał dwa lata temu dziennikarz popkulturowego portalu vulture.com. Dziwił się kultowemu statusowi sitcomu także dlatego, że millenialsi niejednokrotnie oburzali się na homofobiczne, mizoginistyczne i rasistowskie żarty padające z ekranu. Ale większość widzów wie lepiej. „Przyjaciele” to jedno z największych osiągnięć w historii telewizji. Chociażby dlatego, że produkcji udało się wykreować szóstkę nowych gwiazd, którzy w ciągu dziesięciu lat emisji z nikomu nieznanych dzieciaków wyrośli na aktorów z pierwszej ligi Hollywood, inkasujących milion dolarów za odcinek na głowę. A najjaśniej świeciła zawsze gwiazda Jennifer Aniston. Rolę Rachel aktorka, która wcześniej chciała porzucić tę pracę, bo kilka seriali z jej udziałem nigdy nie trafiło na antenę, do dzisiaj uważa za „najfajniejszą pracę w swoim życiu”. Dla niej zrezygnowała nawet z prestiżowego angażu w „Saturday Night Live”. I zgodziła się na rolę uciekającej panny młodej, która zostaje kelnerką w Central Perk, chociaż starała się o rolę Moniki Geller. W castingu pokonała ją Courteney Cox, do dziś jedna z najlepszych przyjaciółek Aniston.

Jennifer Aniston jako Rachel (Fot. materiały prasowe)


W „Przyjaciołach” Rachel Green – najpierw lekkomyślna, a z czasem dojrzała, mądra, z dystansem do siebie – po dziesięciu sezonach dostała swój happy end. Związała się, już na dobre i bez przerw, z Rossem Gellerem, ojcem jej córeczki Emmy. Ale może spełniona była już znacznie wcześniej, gdy dostała pracę u Ralpha Laurena, uniezależniła się od ojca i przestała przepraszać za to, że jest kobietą? Jedno jest pewne, Ameryka pokochała Rachel. Kobiety chciały być takie jak ona, mężczyźni chcieli spotykać się z dziewczynami do niej podobnymi. Popularność przełożyła się na profity. Badania marketingowe dowodziły, że Aniston rozpoznaje 94 proc. Amerykanów, do dzisiaj lubi ją 91 proc., a na liście najbardziej lubianych wyprzedzają ją dziś tylko Michelle Obama i Kate Middleton. Nic dziwnego, że „Forbes” umieścił ją na drugim miejscu najlepiej zarabiających aktorek w Hollywood. Oprócz ról w kinowych przebojach zarabia na własnej firmie producenckiej, a także kampaniach reklamowych, m.in. Smartwater, Aveeno, czy linii lotniczych Emirates. Jej sukces jest niewątpliwy, dlaczego więc wciąż uchodzi za „biedactwo”? – Marzenie o szczęśliwym zakończeniu to kolejny patriarchalny sposób na zniewolenie kobiet – mówi Aniston.

Jennifer Aniston z Bradem Pittem (Fot. Getty Images)

Te mocne słowa to odpowiedź na medialną nagonkę. Gdy niecały rok temu ogłosiła rozstanie z drugim mężem, Justinem Therouxem (byli parą od 2012 roku, a pobrali się trzy lata później), usłyszała te same komentarze, co kilkanaście lat wcześniej, gdy rozpadło się jej małżeństwo z Bradem Pittem, który zostawił ją dla Angeliny Jolie. „Jen nie potrafi utrzymać faceta”, „Jen jest egoistką, która nie chce mieć dzieci”, „Jen myśli tylko o karierze” – krzyczały i krzyczą nagłówki. – Wcale nie jestem smutna. I nie mam złamanego serca – odpowiada aktorka, podkreślając, że oba jej małżeństwa były szczęśliwe. Skończyły się, ale to ich nie przekreśla. – Liczy się proces, a nie jego finalny efekt – dodaje Aniston. Twierdzi, że Ameryka jej potrzebuje. Uczyniła z niej archetyp skrzywdzonej dziewczyny z sąsiedztwa, żeby się nad nią poużalać, ale i poplotkować. Winą aktorka nie obarcza konkretnych dziennikarzy, tylko całe społeczeństwo. – Wysyła nam sygnał: powinnaś wziąć ślub, powinnaś mieć dzieci. To bajka. Najwyższy czas się z tego seksizmu wyzwolić – mówi.

Jennifer z Justinem Therouxem (Fot. Getty Images)

Jej emancypacja przebiega płynnie. Po rozstaniu rzuciła się w wir pracy. Trwają zdjęcia do jej nowego serialu o dziennikarzach porannych wiadomości, w którym gra u boku  równie silnej Reese Witherspoon i Steve’a Carella. W kolejce czekają też dwie produkcje Netfliksa: „Murder Mystery” z Adamem Sandlerem o parze, która na wakacjach zostaje podejrzana o zamordowanie miliardera, oraz „First Ladies” z Tig Notaro (koniecznie zobaczcie jej genialne „One Mississipi”!) o pierwszej lesbijce na stanowisku prezydentki Stanów Zjednoczonych. Ale teraz najgłośniej jest o „Kluseczce”, którą już od piątku można oglądać, także na Netfliksie. Kristin Hahn, przyjaciółka Aniston, napisała scenariusz na podstawie powieści Julie Murphy (reżyseruje też kobieta, Anne Fletcher) o dorastaniu Willowdean (Danielle Macdonald), dziewczyny z nadwagą. Córka dawnej miss, Rosie (w tej roli autoironiczna Aniston) bierze udział w konkursie piękności, by od środka rozbić system (Co media napisały po premierze filmu? Że Aniston pojawiła się bez stanika...). Trudno w to uwierzyć, ale dla Jennifer ta historia ma osobisty wydźwięk. Z matką, Nancy Dow, modelką i niespełnioną aktorką, łączyła Aniston skomplikowana relacja. – Nie akceptowała mnie. Byłam daleka od jej wzorców kobiecości – przyznaje Jennifer, w dwóch zdaniach opisując relację wielu dziewczyn z ich matkami, także filmowych Willowdean i Rosie. Wspomina, że w dzieciństwie była pulchna, co zniechęcało do niej nie tylko matkę, ale i dzieciaki ze szkoły. Obrazu trudnego dzieciństwa dopełnia odejście ojca. John Aniston, gwiazda telenoweli, wyprowadził się z dnia na dzień, gdy córka miała dziewięć lat.

Danielle Macdonald i Aniston w „Kluseczce” (Fot. materiały prasowe)

Ale Aniston się nie poddała. Jej rodziną byli przyjaciele. Do dzisiaj uważana jest za duszę każdego towarzystwa. I osobę niezwykle zdeterminowaną. Zanim wygrała pierwszy casting, pracowała jako telemarketerka, kelnerka i kurier. – Nie myślałam o tym, żeby poznać chłopaka, tylko zrobić karierę – przyznaje. Dwa małżeństwa, dziesiątki ról i milionów dolarów później, wciąż nie rozumie, dlaczego miałaby czuć się gorsza, bo nie ma męża i dzieci. Choć uwielbia pociechy przyjaciół, sama obawiała się zostać matką. – Niektóre kobiety odnajdują się w roli mamy i żony doskonale, ja nie do końca – mówi uczciwie. Ona nie ma z tym problemu, więc dlaczego reszta świata nie potrafi Aniston odpuścić? 

Aniston w „Kluseczce” (Fot. materiały prasowe)

 

Anna Konieczyńska
Proszę czekać..
Zamknij