
Budzimy się i sprawdzamy wiadomości, powiadomienia, maile, a niekiedy Instagram i TikTok. Coraz więcej ludzi tworzy wokół siebie własną rzeczywistość, zgodną poglądami i potwierdzającą obsesje. Algorytmy układają nam świat. A obawy o społeczne zniewolenie są w pełni uzasadnione.
– Jeśli piszę coś w Wordzie, a otrzymam powiadomienie o trzech nowych mailach, mój mózg automatycznie kieruje się w stronę nowości. Działania automatyczne trudno kontrolować. Jeśli nawet powstrzymam się, i tak będę rozproszony – tłumaczy Chris Bailey, ekspert od produktywności.
Budzimy się i sprawdzamy wiadomości, powiadomienia, maile, a niekiedy Instagram i TikTok. Peter Pomerantsev, z którym parę tygodni temu rozmawiałam dla „Impact Magazine”, uważa, że TikTok to „czarna dziura” mediów społecznościowych. Pomerantsev, autor wielu książek o propagandzie i komunikacji, pyta analityków, jakie algorytmy zarządzają TikTokiem. Nikt nie wie. Coraz więcej ludzi tworzy wokół siebie własną rzeczywistość. Dzięki algorytmom przyciągamy tematy, które nas pasjonują, ale też polityczne narracje. Sztuczna inteligencja jeszcze pogłębi ten problem. Stworzymy fantazmaty, które potwierdzą nasze poglądy i obsesje.
Wyniki wyborów politycznych dowodzą, że manipulowanie obywatelami oraz wzmacnianie poczucia fałszywej tożsamości jest coraz łatwiejsze. Algorytmy optymalizują nasz świat
Stajemy się niewolnikami. Tego słowa używa wielu neurobiologów, terapeutów i psychiatrów, z którymi rozmawiam w podcaście „O milimetr do przodu”. Filozof Tomasz Stawiszyński zwraca uwagę, że każdego dnia jesteśmy atakowani hasłami influencerów. Przy czym wezwania w rodzaju „stań się lepszą wersją siebie” oznaczają po prostu, że jesteś niedobrą wersją siebie i wzmagają w nas poczucie bezradności i osamotnienia.
Pomerantsev mówi, że dziennikarze wartościowych mediów są jak mnisi, którzy próbują nie brać udziału w wojnie informacyjnej. Zamykamy oczy na rzeczywistość wokół nas.
W czasie II wojny światowej naziści rozdawali żołnierzom proste aparaty fotograficzne, by robili sobie zdjęcia. We wspomnieniach żołnierzy alianckich pojawia się nierozumienie, dlaczego naziści to robią. Żołnierze otrzymywali dzienniki, które wysyłali do rodzin po wklejeniu fotografii. Bliscy gromadzili się, by je przeglądać. Pomerantsev nazywa to doświadczenie „Facebookiem tamtych czasów”.
Obecnie manipulowanie obywatelami oraz wzmacnianie poczucia fałszywej tożsamości jest znacznie łatwiejsze. Pokazują to wyniki wyborów politycznych w wielu krajach. Media społecznościowe, mimo że nie udają BBC, stały się przestrzenią polityczną. Kora przedczołowa ludzkiego mózgu działa na rzecz tego, co nowe. Algorytmy optymalizują nasz świat. A obawy o społeczne zniewolenie są już w pełni uzasadnione.
Bohaterka filmu „Dzieci gorszego Boga” nie chce być niewolnicą otaczającej rzeczywistości. W epoce rozmów z AI warto za pytać, czy potrafimy obejść się bez słów
W świecie, w którym dźwięki są filtrowane przez słuchawki, a relacje przez ekrany, technologia coraz częściej zastępuje to, co ciche, kruche i niewerbalne.
Wczoraj obejrzałam „Dzieci gorszego Boga” – film Randy Haines z 1986 roku. To opowieść o kobiecie, która nie mówi (Oscar dla Marlee Matlin) i nie chce być „naprawiana”. Bohaterka ma ciepło, klasę, ale też magiczną intensywność. W ciszy obserwujemy jej walkę o godność i upodmiotowienie.
Ona ponad wszystko nie chce być niewolnicą otaczającej rzeczywistości. Jej „nie” dla świata pustki, frazesów i prostych dróg wybrzmiewa jeszcze głośniej w absolutnej ciszy.
Film przypomina, że prawdziwa więź zaczyna się nie tam, gdzie mówimy więcej, lecz tam, gdzie uczymy się słyszeć inaczej.
W epoce powiadomień, TikToka i rozmów z AI warto pytać: kiedy potrafimy być ze sobą bez słów?
Zaloguj się, aby zostawić komentarz.